15-10-2010 22:40
Palikot do kotleta
W działach: Polityka | Odsłony: 5Dead Can Dance w bajce dla młodocianych? Czemu nie! Pojawia się w Legendach Sowiego Królestwa. Ale wracając do kotleta...
Widziałem Palikota... no, prawie. Jego Ruch Poparcia gościł dziś w grodzie Kraka i postanowiliśmy się z DziwoŻoną tam wybrać. Żeby pokazać poparcie, w razie czego zapisać się, żeby mógł wiedzieć, że może liczyć na nasze głosy. Jak było? Prześmiesznie, ale nie z powodu zabawnych krotochwili byłego posła PO.
Spotkanie miało się odbyć w Hotelu Europejskim - miejsce zacne z racji umiejscowienia - pełne centrum, tuż obok Dworca PKP i Galerii Krakowskiej, o Rynku nie wspominając. Wbijamy się do środka, a tam pełno, wolno posuwająca się kolejka. Ktoś mówi, że sala jest już wypchana. Wtedy wpada jeden pan organizator i zaprasza do drugiej sali (szacun, że od razu ktoś zareagował).
Sala numer dwa połączona jest z salą numer jeden, gdzie Facet z Wibratorem coś peroruje. U nas prawie go nie słychać. Pierwsze pytanie - nie mógł wynająć większej sali, żeby wszyscy się zmieścili? Odpowiedź DziwoŻony: Gdyby wynajął większą i przyszło mało ludzi i wyglądałoby to biednie, a tak ma pełniutką salę. Point taken, sprytne, ale dla widza w TV, dla obecnych na miejscu tak sobie. No dobra, ale skoro tak mała sala na tylu chętnych to może jakieś nagłośnienie w tej drugiej , żeby było lepiej słychać (TVbim byłby tu szczytem marzeń)?
Dodatkowo sala druga, w której siedzieliśmy z dosyć sporą liczbą ludzi była salą restauracyjno-kawiarnianą wspomnianego hotelu. Pani za barem szybko wyczuła pismo nosem i zaczęła oferować ludziom napoje. Po kilku minutach sala wypełniła się piwkiem , wodą i herbatami. Wtedy wpadłem na pomysł, że mógłbym zamówić schabowego, miałbym wtedy Palikota do kotleta (stąd pomysł na tytuł).
W sumie przyszliśmy dać swoje dane, a nie słuchać Palikota o Kulturze i Armii (jednym dać, drugim zabrać, pieniążki oczywiście). Zapytałem jednego gościa z organizacji czy można gdzieś tutaj zostawić swoje dane, ale nie, nie można, może za tydzień czy dwa. Hm, dziwne, mają tutaj z 500 osób, mogliby je już skasować z danych, nie musiałby przychodzić drugi raz (bo pewnie 1/3 się nawet nie będzie chciało). Co to za problem każdemu przy wejściu dać kawałek papieru, zapewnić ołówki czy długopisy i postawić urnę. Damn, wystarczyłoby pozbierać adresy mailowe, żeby zrobić z nich mailing listę i wysłać wszystkim zaproszenia na następne spotkanie (bo strona Ruchu Poparcia jest po prostu słaba i antyinformacyjna, a do tego się krzaczy). No i sprytnym rozwiązaniem byłoby do tych kartek przy wejściu dawać też piny, jakie mieli organizatorzy (wiecie, logo Husarza z napisem Ruch Poparcia) - darmowa reklama, a i w jakiś sposób przywiązanie tych co już przyszli na zasadzie gratisu. Damn, cholera tam przypinki, naklejki w stylu WOŚP też byłyby dobre.
Tak więc uciekliśmy po 10 minutach. Palikot mówił o Armii Kultury czy coś takiego, tak jakby jeden z jego głównych punktów - świeckie państwo - w Krakowie była zbyt drażliwa. Tak czy inaczej - zobaczę sobie w TV czy przeczytam na jego blogu.
Zamiast tego ruszyliśmy pooglądać sówki z Ga'Hoole (o czym następnym razem, bo kilka fajnych tropów w bajce dla dzieci to niezły temat na notkę).