Nostalgia - czyli rzeczy, które trzymam na strychu "dla dzieci"
W działach: Ohana, planszówki, konsola, komiksy | Odsłony: 262Są takie rzeczy, które kochałem w dzieciństwie - albo kocham teraz - i coś się we mnie przewraca na myśl, że miałbym je wyrzucić czy komuś oddać. Komiksy, ukochane planszówki, książki, gry... No ale co z nimi robić, gdy fascynacja wygasa? Odpowiedź wydaje się prosta. Przecież dam je moim dzieciom, jak już do nich dorosną! Tylko czy to ma jakikolwiek sens?
Zawsze chyba bywa tak, że rodzic chce "karmić" swojego dzieciaka własnym hobby. Bo to przecież takie dobre. Najlepszym przykładem są tutaj nieśmiertelne PRLowskie bajki, którymi polskie dzieci AD2010+ ciągle żyją. Ale po co właściwie? Dlatego tylko, że "nasze pokolenie się na tym wychowało" i wspomina takiego Reksia z nostalgią? Otóż dlatego, że coś dziwnego dzieje się w głowie człowieka dzieciatego. Chcesz dzielić się z bachorem wszystkim, co dobre. Dobrymi pasjami również. Jeśli spojrzeć na to w dłuższej perspektywie czasu, za kilkanaście lat zapewnisz sobie w ten sposób międzypokoleniowe tematy styczne. No i fajnie jest, jak rodzice i dzieci cieszą się tym samym. Jest o czym pogadać, można z przyjemnością wspólnie obejrzeć jeszcze raz tego czadowego Disneya, pyknąć razem w naprawdę dobrą grę, posłuchać razem prawdziwie dobrej muzyki w samochodzie.
Więcej moich wynurzeń w tym temacie znajdziecie tutaj. Lista rzeczy, które trzymamy dla dzieci na razie obejmuje: komplet Thorgali i Asteriksów, planszowy Descent w pierwszej edycji, Pokemon tazo, cała seria Ranma 1/2, komplet tomów Dragonballa plus karty kolekcjonerskie z tej serii, kilka okrutnie przeterminowanych talii Magic the Gathering i Vampire: the Eternal Struggle, prawie wszystkie komiksy TM-Semic.
Po tym tekście odezwało się wielu czytelników z własnymi listami (często dziwnych i wspaniałych) rzeczy. Może i wy coś macie na strychu "dla potomności"? Chętnie dopiszę do listy - robi się z tego portret fascynacji naszego pokolenia :D