» Blog » Glee, pro-life i ciskanie gromów
18-08-2011 00:34

Glee, pro-life i ciskanie gromów

W działach: Film, RPG | Odsłony: 27

Glee, pro-life i ciskanie gromów
Ostatnio mam spory problem, ponieważ tłamszę w sobie sporo negatywnych emocji i myśli, którym nie bardzo mam jak dać wyraz. Na szczęście po to właśnie stworzono blogi, nawet jeżeli znajdują się na portalu ogólnofantastycznym. Otóż okazało się, że dzięki religijnemu zaangażowaniu mojej rodziny zapoznałem się z ofertą publicystyczną tygodnika Gość Niedzielny. Impulsem do tego stało się przeczytanie internetowego apelu skierowanego do dzieci (raczej podstawówki ora gimnazjum), który pod beznadziejnie udawaną przykrywką "odpowiedzi na listy czytelników" wzywał do nietolerowania związku dwóch dziewczyn w klasie. Skoro coś takiego trafiło do internetowej wersji Małego Gościa Niedzielnego, zaciekawiło mnie, co znajduje się w wersji dla dorosłych. Odpowiedź: zgroza. Oraz nowe wymiary słowa "faryzeizm".

Nie chcę otwierać pola do antykatolickich oburzeń, gdyż nie w religii tkwi problem (i jeżeli ktoś chce dać upust negatywnym uczuciom wobec Kościoła, to proszę o powstrzymanie się). Przeciwnie, zachowując w 100% myślenie religijne widzę rażący i bolesny dysonans pomiędzy tym, co stanowi podstawę wiary katolickiej – czy szerzej: chrześcijańskiej – z tym, jaka jest oferta religijnych ruchów w Polsce. Pragnę tutaj podkreślić lokalny oraz społeczny aspekt zjawiska, zasadniczo różny od kwestii dogmatów, itd. Sam zaś tu ustawiam się tu jako katolik, który ponad myślenie zgodnie z prawowiernym kluczem i dbania o nieskazitelny obraz religii na zewnątrz (a sięgając do źródeł da się to bardzo dobrze zrobić) przedkłada potrzebę naruszania comfort zone

Mógłbym napisać całkiem sporo na temat zróżnicowania (albo i niezróżnicowania) zawartości pism, za każdym razem mam ochotę na drobiazgową analizę treści tekstów (z wyłuskaniem elementów mowy nienawiści, manipulacji, czy ksenofobicznego dzielenia rzeczywistości na "nasze" i "obce"). Mógłbym przywoływać teksty o złej ikei, która sprzeniewierza się polskiej, tradycyjnej wizji rodziny (wszak w Szwecji ich pełno); o mdłej, mydlanej epopei na temat Solidarnych 2010 czy wmawianiu ludziom, że "sumienie jest głosem Boga" (sorry, Stalin i Hitler zapewne działali w pięknej zgodzie ze swoim sumieniem). Mógłbym ciskać gromy na to, że z religii, której unikatową cechą jest akcentowanie wolności człowieka, tworzy się obraz religii opresji, kontroli, społecznego ferowania ostatecznych osądów i zjednoczenia władzy duchowej ze świecką (ale idea szariatu już jest be). Ale tym razem punktem wyjścia jest anegdota.

Sytuacja jest taka oto: z kuzynami (tymi, którym prowadzę RPG i dzisiaj przepędziłem ich przez krasnoludzkie miasto, twierdzę, pełen nieumarlaków cmentarz, a na końcu szpony smoka) zacząłem oglądać Glee. Jego adresatką jest głównie Olga, gdyż niebawem skończy 15 lat a jest to serial o problemach, z którymi styka się obecnie lub które pozna niebawem (bohaterowie filmu mają po 16 lat). Wczoraj oglądaliśmy odcinek czwarty, w którym Kurt robi coming out przed ojcem, a Quinn informuje Finna o tym, że jest w ciąży. Treści te (Jędrek jest młodszy i nie ich nie łapie – do czego przyczyniają się szybkie napisy, dla niego to musical i Sue Sylvester) pokrótce zostały skontrolowane i zaaprobowane przez mamę dzieci (tzn. oglądała z nami ważne kawałki i nie zgłaszała veto.

I teraz kontekst do tej sytuacji: wczoraj przeglądałem Gościa… i przeczytałem kilka bardziej rzucających się w oczy artykułów oraz notek. Generalnie wszystko generowane jest przez problem aborcji, złych homo-związków, na drugim miejscu zaś uczucia patriotyczne ex aequo z jakąś nauką na temat posłuszeństwa/uznania autorytetu/postaw prawowiernych. Najmocniejsza pozostaje jednak aborcja – zapewne jako nadrabianie tego, że w Biblii nie to jest przedmiotem nauki. Z mojej perspektywy temat jest bardzo trudny, wielopoziomowy i wart głębokiego omówienia. Sam uczestniczyłem w dyskusjach, w których wyciągano naprawdę ciężkie albo zaskakujące argumenty, więc mam świadomość, że to nie jest materiał na rozmowę przy sałatce z rozgotowanych warzyw. Mniejsza o moje przemyślenia – znam zdanie Kościoła i zdaję sobie sprawę, że nie może i nie powinien przyjmować żadnej innej. Nie mogę jednak znieść postawy, jaką wobec tego problemu przyjmuje.

Do tej postawy można by zaliczyć na przykład naciski na politykę, aby modyfikować prawo, motywowanie na różne sposoby konieczności związku religii z władzą. Z jednej strony nie jest to żadna niespodzianka, a z drugiej to znów temat o który łatwo się pokłócić i ulżyć swoim głębokim niechęciom. A nie o to chodzi. Ale w sytuacji znalazłem coś, co po prostu mnie głęboko smuci i boli. Bo obok tekstów przeciwko aborcji oraz o heroizmie kobiet, które jej się nie poddały (tutaj wywiad z Andreą Bocellim, którego matka przeszła ciążę wiedząc, że dziecko jest zagrożone), nie znalazłem tekstów na temat pomocy kobietom w ciężkiej sytuacji, o otwarciu i akceptacji tego życia, które na kolejnych stronach było wywalczane czy promujących adopcje i przekonujących, że od niechcianej czy nieplanowanej ciąży nie wali się świat. Zostałem z takim wrażeniem: "Kobieto, urodź to dziecko" – "W porządku, urodziłam je, co mam teraz zrobić?" – "A co nas to obchodzi, było się nie puszczać, to byś się teraz nie pytała". Oto główny problem dla mnie: jest zakaz a nie ma NIC o tym, co zrobić po urodzeniu tego niechcianego, nieślubnego, nieplanowanego czy kalekiego dziecka.

I teraz sprowadzę to do konkretu, starając się nie sprowadzać do chwytającego za serce "co, gdyby to była twoja siostra/córka/matka/itd.": Olga chodzi do szkoły pijarskiej (bardzo fajnej i otwartej – w programie są np. wizyty w świątyniach innych wyznań). Więc wyobraziłem sobie, że jej koleżanka zachodzi w ciążę z chłopakiem. Zgodnie z doktryną popełnia grzech miłości przedmałżeńskiej – ale to przecież sprawa jej sumienia i będzie się z tego spowiadać w Kościele przed Bogiem, czy też jak kto woli: księdzem. Ale czy na pewno tylko? Dalej zakładam, że choć popełniła występek, zna w pełni wartość życia, piękno macierzyństwa i wszystkiego tego, o czym pisze Gość…, więc rodzi dziecko. I co dalej? Czy społeczeństwo i zakon dostrzegą jej niezłomną postawę i pomogą jej celebrować ten cud oraz dowód dojrzałości? Moje wyczucie fabuły podpowiada mi: zostaje migiem wydalona ze szkoły, bo nie powinna dawać złego przykładu pozostałym uczniom, a do tego przełożeni nie mogą dać znaku przyzwolenia dla podobnych wybryków. I jeszcze retoryczne pytanie, która dziewczyna będzie miała więcej "zakazanych myśli" na temat ciąży: obracająca się w atmosferze (o)presji, czy taka, która ma poczucie bezpieczeństwa i akceptacji?

Niepotrzebna mi tu muzyka na skrzypkach i czarno-biała etiuda filmowa o niedoli dziewczęcia z pacholęciem – bo tutaj nie chodzi mi o roztkliwianie się nad modelowym przykładem. Poraża mnie dysonans w tej sytuacji: wiadomo, że osoba w takich okolicznościach sytuacji będzie rozliczana przez całe społeczeństwo, również to ukształtowane ideowo przez wspominaną gazetę. To, że cały ruch antyaborcyjny nie ma na celu stworzenia pozytywnej wizji rodzicielstwa, przygotowania społeczności religijnej na ewentualne niespodzianki – ale jest formą nacisku (czy wręcz psychicznego terroru, gdy metodą wpajania świadomego rodzicielstwa jest pokazywanie zdjęć martwych płodów – opisane w gazecie wprost jako oczywistość). Nie mam tu nawet specjalnych pretensji do Gościa…, bo jestem zwolennikiem pluralizacji dyskursu (choć to o oczko lżejsza wersja Frondy). Ale w imię pluralizacji: skoro TO jest sprzedawane w kościołach, to gdzie jest jakiś katolicki kontrujący głos? Przeciwwaga? Czy ktoś mógłby łaskawie, oficjalnie skrytykować takie sprawy?

Oto, co mnie denerwuje chyba bardziej od tego, że można pisać w ten sposób i propagować takie treści w świątyniach: brak innych opcji. Polski katolicyzm jest marką samą w sobie i stanowi rzeczywistość z trudem komunikowalną komuś spoza naszego kraju. Jest jednorodny, monologowy – to po śmierci Jana Pawła II wielu Polaków mogło mieć zdziwko, kiedy nagle wyszło, że od wyboru nowego papieża zależeć będzie kierunek, w którym podąży Kościół. I nagle wyszło na jaw, że są różne opcje, frakcje, gorące debaty i to podnoszone nie przez jakichś głuptasów, tylko naukowców z wieloletnim stażem, którzy mają szansę zostać kolejnym piotrowym namiestnikiem!

Taka sytuacja fałszuje to, czym jest rzymskie chrześcijaństwo (można być nieźle zaskoczonym czytając opracowania na temat mistyki, historii różnych zakonów czy dorobku Ojców Kościoła). Czasem w Internecie można znaleźć wręcz wstrząsające wypowiedzi księży i zakonników, mówiących np., że zadaniem Kościoła nie jest odpowiadanie na pytanie "jakie podejmować decyzje", bo od tego każdy ma wolną wolę i sumienie – Kościół jest pasterzem, a więc wskazuje główne cele i wartości, zaś drogę każdy musi znaleźć sobie sam i nikt nie może go wyręczyć. Ale to są perły, głosy poukrywane albo nigdy nie wypowiedziane – bo do mediów dociera to, co w dużej mierze uważam za brudne i krzywdzące.

I jeszcze drobny komentarz na temat przekonania, że wierząc w prawdziwe wartości należy je przenosić na życie polityczne. Jestem ciekaw, czy wyznawcy tej idei – że państwo demokratyczne powinno kierować się etyką mogącą pomieścić bez wykluczania pluralistyczne społeczeństwo – wyobrazili sobie taką oto sytuację: za X lat w Polsce większość zdobywa opcja religijna, która w popularnym odczuciu kieruje się wartościami zdecydowanie skonfliktowanymi z katolickimi, np. jakiś religijny fundamentalizm. Ponieważ wcześniej katolicy przetarli drogi dostępu religii do polityki i władzy, nowa opcja szybciutko podporządkowuje sobie praktycznie całą rzeczywistość społeczną, opresjonując wszystkie pozostałe opcje wyznaniowe. "Zgroza!" czy "Świetnie!"?

Chciałbym dojść do jakiegoś konstruktywnego wniosku (który byłby materiałem pod ewentualną dyskusję i uciąłby to, czego się obawiam: flejm w stylu "przejrzyj na oczy", "każda religia jest zła", itd., bo to są płytkie komunały i kolejna dogmatyka). Niestety, nic takiego nie znajduję. Na horyzoncie majaczy mi istnienie gdzieś na świecie liberalnego katolicyzmu, zróżnicowanego dyskursu religijnego, ale przed entuzjazmem powstrzymuje mnie świadomość, że jedyną alternatywą, którą u nas widziałem jest rozwijająca się pod skrzydłami Frondy grupa żyjąca resentymentem czasów sprzed Varicanum Secundum Wprawdzie w Polsce powstał ekumeniczny ruch Wiara-Tęcza skierowany do społeczności LGBTQ, ale jego bazę stanowi protestantyzm. Mogę mieć tylko nadzieję, że życie wszystko zweryfikuje i że np. moja kuzynka znajdzie swoją dobrą drogę pomiędzy tym, co z prawa mówi jej oficjalny, polski dyskurs religijny, a z lewa (?) takie Glee.

Komentarze


Szept
   
Ocena:
+10
"Do tej postawy można by zaliczyć na przykład naciski na politykę, aby modyfikować prawo, motywowanie na różne sposoby konieczności związku religii z władzą. "

Kiedy to nie jest nic dziwnego. Dziwnym by było zachowanie odwrotne. Kościół tworzą ludzie i podlegają takim samym wpływom jak inni (gdyby było inaczej to ateiści zauważając to powinni natychmiast stać się wierzącymi, wszak musiałby być jakiś nadnaturalny powód takiej odmienności ;) ). Kościół ma wpływy i jak każda organizacja mająca wpływy je wykorzystuje. Swój lobbing robią myśliwi, związkowcy, homoseksualiści etc. etc. Gdyby fandom miał podobną pozycję też by starał się wpływać na władzę (więcej fantastyki na liście lektur i specjalne traktowanie konwentów w ustawie o imprezach masowych, o dofinansowaniu z budżetu nie wspominając ;) )
A że KK wpływa na ustawodawców w taki, a nie inny sposób to też wynika z głoszonej nauki - obojętność wobec grzechu obciąża obojętnego. Mając więc możliwość uniemożliwienia grzeszenia i nie wykorzystując jej KK obciążałby samego siebie.

""Kobieto, urodź to dziecko" – "W porządku, urodziłam je, co mam teraz zrobić?" – "A co nas to obchodzi, było się nie puszczać, to byś się teraz nie pytała"."

No sorry, trochę w tym racji jest (chociaż twoja forma jest dość ostra). Problemem właśnie jest zadawanie sobie pytania o dziecko kiedy już doszło do zapłodnienia zamiast przed. Często właśnie ludzie przyjmują taką postawę 'kopulacja - tak , bo mi się chce. Dziecko - no trzeba jakoś rozwiązać problem i pomóc ludziom, a państwo przeszkadza.'
Sorry, ale myślenie trzeba sobie włączyć przed kopulacją.
Pomysły z całkowitym zakazem aborcji nie wzbudzają mojego entuzjazmu, ale domaganie się pozwolenia na skrobanki ze względu na tzw. sytuację materialną to przesada i pozwolenie na kolejny stopień wyłączenia osobistej odpowiedzialności u ludzi.


"Czy społeczeństwo i zakon dostrzegą jej niezłomną postawę i pomogą jej celebrować ten cud"
Sorry Julku, ale właśnie robisz to o czym napisałem powyżej. Zadajesz pytanie w wygodnym ci momencie, już po a ignorujesz to co jest przed. Jej niezłomna postawa poszła w drzazgi wraz z pójściem do łóżka. I to nawet nie jest kwestia seksu przedmałżeńskiego, ale seksu w wieku 16 lat kiedy nie jest się zdolnym do założenia rodziny (oczywiście w przykładzie nie ma za wiele danych o chłopaku, ale myślę że zakładałeś jej rówieśnika).
Inna sprawa, że po tym jak już mleko się rozlało powinna otrzymać wsparcie i w szkole i poza nią. I tu zakładałbym podobnie jak ty, że w szkole nie będzie jej łatwo. Wile jednak zależy od niej samej i jej postawy. Jeśli postawi sobie pytanie tam gdzie ty to obstawiam wydalenie ze szkoły, jeśli tam gdzie ja je postawiłem szansa na zmianę szkoły maleje.

", którzy mają szansę zostać kolejnym piotrowym namiestnikiem!"
Och, no Julku każdy ochrzczony mężczyzna może nim zostać ;)

""Zgroza!" czy "Świetnie!"?"
Dość utopijny przykład, ale podobne zależności wciąż się pojawiają. Komunizm, socjalizm, faszyzm, wstaw dowolną filozofię polityczną. Nie trzeba się ograniczać tylko do religii. Tak samo jak lobbuje KK lobbują i ateiści. Różnica wynika tylko z siły przebicia ugrupowania. Wyobrażasz sobie sytuację, w której do władzy dochodzi ktoś pokroju Środy i nie wprowadza głupiej ustawy o parytetach?

"a z lewa (?) takie Glee"
Jak to??? Zamiast pozostać programem rozrywkowym stara się przekazywać jakieś idee i przekonywać do nich widzów? Urabiać na swoją modłę? ;)))
18-08-2011 01:35
M.S.
    @Szept
Ocena:
+5
Żadna antykoncepcja nie jest idealna, poza tym zdarzają się chwile zapomnienia. Nie wiem, kim trzeba być, żeby żądać ostracyzmu dla takiej osoby.
18-08-2011 02:20
Albiorix
   
Ocena:
+8
Ja jestem zdecydowanie zwolennikiem wpływu religii na politykę. Każda grupa ludzi, z dowolnie głupim pomysłem na życie i społeczeństwo, ma prawo starać się wdrożyć swoją wizję w ustawy państwowe.

Odcięcie religii od państwa oznacza że:

Gdyby 30 milionów Polaków przyjęło filozofię według której każdy musi nosić czapkę zrobioną ze spaghetti ponieważ jest to ich społeczny obowiązek, to mogliby forsować taką ustawę w sejmie.

Gdyby 30 milionów Polaków przyjęło religię według której każdy musi nosić czapkę zrobioną ze spaghetti ponieważ tego chcą bogowie, to nie mogliby forsować takiej ustawy bo to ingerencja kościoła w państwo.

To głupie rozróżnienie. Każdy powinien móc starać się o przeniesienie swoich wartości na życie społeczne. Niech wygrają silniejsi.

Temat aborcji podniesiony akurat teraz to tylko kolejna zasłona dymna dla długu publicznego.

-------------------

Katolickie myślenie o antykoncepcji i wstrzemięźliwości przypomina mi ogólną teorię magii, automotywacji i pokrewnych. Teoria jest prosta.

1. Nasz sposób działa. Nasza metoda jest w 100% skuteczna dla ludzi którzy w 100% stosują się do zaleceń.
2. Nasz sposób jest dla wytrwałych, sumiennych, silnych psychicznie.
3. Jeśli nasz sposób nie działa u ciebie, widocznie nie zrobiłeś czegoś dokładnie według instrukcji.
4. To znaczy że jesteś słaby. Tym samym nie dowodzisz wad naszej metody tylko tego jak jesteś żałosny.


W ten sposób można sprzedać ludowi super dietę 100% skuteczną i bez efektu jojo, 100% skuteczne instrukcje rozpoczęcia podróży astralnych, widzenia aur i rzucania uroków, 100% skuteczny sposób na zarobienie fortuny i pełen życiowy sukces itd itp. Katolicy w ten sposób planują rodzinę i tą samą metodą unikają alkoholizmu i narkomanii.

To erystyczny argument ad personam wbudowany w samą teorię.
18-08-2011 06:45
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+4
Wychodze z pozycji ateusza, agnostyka i antyklerykała, bo wychowano mnie na "czerwoną świnię", zapewne w zgodzie z teorią, ze kiedys będę porządnym czlowiekiem :)
Ale flejmic nie bede, bo temat powazny.

Jak mowi Aes, 100% przestrzeganie wstrzemięźliwości i zaleceń kościola (czy jakiejkolwiek instytucji) pewnie sie sprawdza. Tylko ze ludzie sa tylko ludzmi i blędy będą popelniac zawsze.
Mamy wiec instrukcję "nie abortuj nienarodzonych. Ale skoro juz zaszlas, to sie mecz ze swoim grzechem". Natomiast z roznych oczywistych wzgledow kosciol nie wierzy w antykoncepcje. Bo tak naprawde, trzeba by sie w tym toku myslenia cofnac troszke. Jest dziewczyna, jest chlopak. Powiedzmy ze oboje wierzacy i zyjacy w zgodzie z naukami KK. Ciagnie ich do wiadomych spraw. Ale nie moga, bo raz, ze grzech, dwa, ze moze byc nieślubna dzidzia. Nie moga, ale chca. I gdzies tam w koncu nie wytrzymuja i robia to, kompletnie nieprzygotowani. Bo kosciol rzadko, jesli wogole powie im: "jak juz jestescie tacy slabi, to chociaz kupcie prezerwatywy" (choc znam akurat ksiezy, ktorzy "pod stolem" zalecają antykoncepcję jako mniejsze zlo).
dzieciaki wiec (zakladam ze takie nieuswiadomione, wybaczcie okreslenie, ciemnogrodzkie) maja nie dosc ze stresa, to takze brak wiedzy o opcjach zabezpieczen, maja poczucie ze robia cos zlego, bo trzeba po slubie itd, ze w koncu - ktos tam zachodzi w ciaze. I dopiero jest grzech, sromota i wstyd na parafii.
A z drugiej strony sa bombardowani swiecka telewizja i internet, gdzie co rusz mlodziez uprawia seks, gdzie ich rowiesnicy dobrze sie bawia, dziela sie doswiadczeniami, opowiadaja o radosci itd.
Oczywiscie wszystko sie sprowadza do walki ze swoimi slabosciami, ale umowmy sie - ilu nastolatkow wytrzyma w wierze, majac tyle zlych podszeptow?

Kosciol zas nie robi z tym nic. Nie unowoczesnia doktryny, nie dostosowuje sie do wszedobylskiego seksu. A z drugiej strony dziwi sie ze coraz wiecej mlodych odchodzi od kosciola, ze wola swieckie rozrywki, kondomy i aborcje, zamiast trwac w wierze.

Pozostaje ona tylko opcja dla niewielkiej grupy ekstremistow, pozostali traktują doktryny wybiorczo, za co znow sa w jakis sposob potepiani.

Jesli religia ma byc powszechna, moim zdaniem, powinna wychodzic (oczywiscie nie sprzedajac sie za bezcen) ku potrzebom ewentualnej trzody.
Ale to tylko moje zdanie, ateusza, agnostyka, czerwonej swini. Pewnie nawet nie powinienem sie odzywac w tej sprawie. No ale nic, takie moje spostrzezenie.
18-08-2011 08:05
dzemeuksis
   
Ocena:
+1
@Szept

domaganie się pozwolenia na skrobanki ze względu na tzw. sytuację materialną to przesada

Może być wiele innych ważnych powodów. Niemniej zdaje mi się, że Mayhnavea nie rozważa problemu w tych kategoriach, bo pisze trochę o czymś innym.

Jej niezłomna postawa poszła w drzazgi wraz z pójściem do łóżka.

Znowu rozważasz konkretną sytuację, a zdaje się, że Mayhnavea jest poziom wyżej (w sensie analizuje szerszy kontekst). Niejedna ciąża jest wynikiem niechcianego stosunku. Chyba że należysz do tej (o, zgrozo, licznej) grupy ludzi, którzy uważają, że za gwałt kobieta jest sama sobie winna, a kalekie czy upośledzone dziecko, to kara za grzechy rodziców (jak to kiedyś ujął bodaj Terry Venables, protestując przeciwko puli darmowych biletów dla niepełnosprawnych). Wtedy Twój komentarz (cytowałem tylko fragment, żeby nie zaciemniać obrazu) miałby sens w kontekście dyskusji (aczkolwiek trudno byłoby się wtedy z nim zgodzić, ale to już insza inszość).
18-08-2011 08:43
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Dzem, dzielisz wlos na czworo. :)
18-08-2011 08:55
Albiorix
   
Ocena:
+4
Moim zdaniem religia nie powinna czynić ustępstw wobec widzimisię ludu tylko trzymać się swoich ideałów. Jeśli te ideały ludziom nie odpowiadają, są nieżyciowe i nie przystają do epoki, dana religia powinna uprzejmie ustąpić miejsca innym ruchom duchowym i zadowolić się małą grupką lojalnych wiernych. Wtedy Katolików nie byłoby jakoś więcej niż Adwentystów Dnia Siódmego czy Świadków Jehowy, za to ci którzy by pozostali byliby w większości godnymi reprezentantami swojej wiary.

Wychodzenie naprzeciw potrzebom rynku zostawiłbym firmom, których celem jest wszak zysk. Jeśli kościół zachowuje się jak korporacja i dba tylko o "sprzedaż" to nie za dobrze o nim świadczy.

Ogólnie jednak kościoły, w tym KK, szukają zwykle złotego środka między adaptacją a wiernością słowom swoich bogów i zmieniają się, ale powoli.
18-08-2011 09:21
dzemeuksis
   
Ocena:
0
Dzem, dzielisz wlos na czworo. :)
A mnie się zdawało, że wręcz przeciwnie. ;)
18-08-2011 09:26
Aure_Canis
   
Ocena:
+1
Julianie, świetny wpis. Warty zalogowania i polecenia.
18-08-2011 09:33
Hajdamaka v.666
   
Ocena:
+6
To jest glowny problem religii "rzadzacych". Majac kupe wiernych, z ktorych wiekszosc nigdy nie zastanawiala sie w co wierzy, czuja sie silne. Jednoczesnie sa slabe, bo nastepuje w nich rozprezenie, kiedy masa de facto niewierzacych ciagnie dogmaty i zasady w dol (swiecenie jajka ok, powstrzymywanie sie od seksu be).
Dla katolicyzmu w Polsce (prawoslawia w Rosji, anglikanizmu w Anglii itd itp) zdrowiej by bylo, gdyby powiedzialy proste "papa" tym co nie sa prawdziwymi, mentalnymi czlonkami danych Kosciolow i zamiast prowadzic plyciutkie rekolekcje nastawily sie na nowa ewangelizacje. Gleboka, tylko dla rzeczywiscie gotowych.
18-08-2011 09:54
Indoctrine
   
Ocena:
+5
Sprawa jest względnie prosta.
Jest nauczanie Kościoła w pewnych sprawach, są przykazania. Jeśli ktoś należy do Kościoła, trzyma się tego, nawet jak jest czasem trudno. Jeśli za bardzo go to uwiera, odchodzi od Boga i jawnie kroczy ścieżką grzechu, nawet jak sam tego tak nie postrzega.

Kościół nie będzie modyfikować swojego nauczania pod naciskiem społeczeństwa. Nie będzie kapłaństwa kobiet, małżeństw jednopłciowych, zezwolenia na aborcję itp. Żadne długaśne pseudofilozoficzne wywody tego nie zmienią.

Odniosę się tylko do zarzutu, że dziewczyna która jest w ciąży niechcianej, zostawiana jest samej sobie. Otóż nieprawda, organizacji kościelne pomagają zarówno w przebyciu takiej ciąży, jak też umożliwiają przekazanie dziecka do adopcji, jeśli po porodzie matka dalej go nie chce.
18-08-2011 10:41
Ifryt
   
Ocena:
+4
Ale w imię pluralizacji: skoro TO jest sprzedawane w kościołach, to gdzie jest jakiś katolicki kontrujący głos? Przeciwwaga?

Katolicki głos w stylu innym niż Gość Niedzielny czy Fronda to Tygodnik Powszechny.
18-08-2011 10:42
Siriel
   
Ocena:
+2
Każdy powinien móc starać się o przeniesienie swoich wartości na życie społeczne. Niech wygrają silniejsi.

Zapraszamy do dżungli. Tam wygrywają silniejsi.
18-08-2011 10:45
Vukodlak
   
Ocena:
+3
skoro TO jest sprzedawane w kościołach, to gdzie jest jakiś katolicki kontrujący głos? Przeciwwaga? Czy ktoś mógłby łaskawie, oficjalnie skrytykować takie sprawy?

A blog Sporniaka i środowisko Tygodnika Powszechnego? Czasami przeginają w drugą stronę, ale to jest dość liberalne środowisko katolickie. Regularnie oskarżane o propagowanie aborcji, masonerię i inne cuda, of course.

Takie środowiska istnieją, ale są marginalizowane przez ludzi, którzy wolą by jakaś mistyczna Hierarchia podejmowała za nich decyzję. Przed Vaticanum Secudum było łatwiej, bo Kościół po prostu mówił co trzeba robić, a czego nie. Niektórym tego brakuje. Fromm wiecznie żywy.

To, że cały ruch antyaborcyjny nie ma na celu stworzenia pozytywnej wizji rodzicielstwa, przygotowania społeczności religijnej na ewentualne niespodzianki – ale jest formą nacisku

No co Ty... Przecież łatwiej wyjść na ulicę, porzucać kamieniami i oszczerstwami, a później w domciu pogłaskać się po brzuszku, że jest się dobrym katolem/lewakiem/prawakiem/whateva. Mało kto chce podjąć wysiłek zmierzający do zmiany postawy, kształtowania sumień i uświadamiania, że aborcja praktycznie nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem.

Warte polecenia, choć nie ze wszystkim się zgadzam.

@Hajda

Wisz, niby tak. Niemniej powszechność Kościoła nie pozwala mu na zbytnią elitarność. Ujemnym efektem jest miałkość i pozwalanie na równanie w dół przez "wierzących niepraktykujących", "katolików-ale" i tego typu podobnych ludzi. Niestety taką cenę trzeba zapłacić.
18-08-2011 10:52
Hajdamaka v.666
   
Ocena:
+4
@Vuko

A nie mozna tej "powszechnosci" rozumiec inaczej? Przynajmniej ja wynioslem z lekcji religii, ze chodzi tu o powszechna mozliwosc zbawienia. Nie o to, ze Kosciol musi catch 'em all.
18-08-2011 11:01
27383
   
Ocena:
0
Jędrek jest młodszy i nie ich nie łapie
Znając życie i dzieciaki to tylko ty tak myślisz :P
18-08-2011 11:05
Albiorix
   
Ocena:
+1
Nie, to się nazywa demokracja, czyli tyrania większości metodami bezkrwawymi. To zasadniczo lepszy system niż tyrania lepiej uzbrojonych.

Przepychanka różnych ideologii i filozofii, wojna memów, jest zjawiskiem bardzo pożytecznym dla cywilizacji.
Ludzie mają różne pomysły na życie, różne wizje świata i różne systemy wartości. Jeśli wzajemnie próbują się nawracać to są one stale weryfikowane, wystawiane na próbę i poddawane mechanizmom konkurencji. W ten sposób stopniowo sprowadzane do marginesu są idee najsłabsze (najgorzej sprawdzające się w życiu - np kanibalizm, niewolnictwo, prymitywniejsze religie, krwawe ofiary ...) a lepsze kwitną i są przekazywane kolejnym rzeszom i pokoleniom (np czytanie i pisanie, higiena, dieta bezmuhomorowa etc).


18-08-2011 11:12
dzemeuksis
   
Ocena:
+7
@Indoctrine

Jest nauczanie Kościoła w pewnych sprawach, są przykazania. Jeśli ktoś należy do Kościoła, trzyma się tego, nawet jak jest czasem trudno. Jeśli za bardzo go to uwiera, odchodzi od Boga i jawnie kroczy ścieżką grzechu, nawet jak sam tego tak nie postrzega.

Jak to się ma do faktu, że KK wielokrotnie w swojej historii zmieniał "nauczanie w pewnych sprawach" i "przykazania"? Czy jak ktoś "jawnie kroczył ścieżką grzechu" akuracik w momencie zmiany zasad, to nagle jakimś cudownym sposobem grzeszyć przestał? Czy może liczy się moment, w którym zaczął i teraz to już trudno?

A jak to było w czasach, kiedy Kościół przeżywał rozłamy i były różne wersje "zasad"? Skąd zwykły wierny miał wiedzieć, która ścieżka jest ścieżką grzechu?

I dlaczego stawiasz znak równości między odejściem od Kościoła a odejściem od Boga? KK ma monopol na postrzeganie Boga?
18-08-2011 11:25
nimdil
    @Albiorix
Ocena:
+4
Proponuję powtórzyć informację z zakresu WOS.

Demokracja != tyrania większości.

Nie bądź niedorzeczny, bo człowiekowi ciśnienie skacze jak widzi takie przyrównania.
18-08-2011 11:35
Albiorix
   
Ocena:
0
Co jest nie tak w opisie "tyrania większości"? No dobra, tyrania z definicji to władza zdobyta wbrew prawu więc tak naprawdę masz rację, to słówko jest przesadzone. W każdym razie większość rządzi i stara się przydusić w miarę możliwości mniejszość.
18-08-2011 11:46

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.