Castle Party 2009?
W działach: blog | Odsłony: 160
Starość nie radość. Nie ma już tak, jak kiedyś, że z dnia na dzień, na pałę, waliło się przez pół polski na koncert albo konwent. Teraz trzeba wszystko przemyśleć, zaplanować i skonsultować.
A skoro tak, to przynajmniej podzielę się z ogółem moimi rozważaniami na temat tegorocznego Castle Party. Na początek - koszta. Karnet pewnie nie dobije do dwóch stów, mniemam, że bedzie 180 pln. Kwatery - 40 pln za noc (piątek, sobota, niedziela) - 120 złociszy. Alkoholu ostatnio unikam, co nie znaczy, że do sierpnia mi tak zostanie. Pasza i transport z Krakowa - minimum 200 pln. Całość, powiedzmy, 500 pln.
Co dostaję za moje pieniądze, oprócz elektryzującego inaczej balu fetyszystów? Zerknijmy w spisik zaproszonych kapel:
- belgijski Front 242 - praszczury sceny electro body music. Osobiście wolę harsh ebm, ale dziadki z Frontu dają radę. Solidny argument, ale bez fajerwerków (+-),
- szwedzi z Covenant - kolejny składzi0r emerytów, bardziej lajtowy niż poprzednicy. Dla mnie żadna rewelacja (+-),
- Adrian (Borejko?) Nienawidzi i jego grupa Diary of Dreams - po CP'07 baaaardzo się do nich przekonałem i z chęcią zobaczyłbym ich znowu, szczególnie, że 13 marca wychodzi nowa płyta Mleczarzy Ze Snów (++),
- Crematory - jeśli zagraliby stare numery z lat 90... echhh, łezka się kręci w oku. Niestety, przeintelektualizowali swoją muzykę i aktualnie nie bardzo nadają się do słuchania (+-),
- Icon of Coil - poza intrygującą aliteracją w nazwie nie mogę powiedzieć o dokonaniach LaPległy nic pozytywnego (--),
- Dreadful Shadows - znowu germańcy, znowu dobre płyty setki lat temu (buried again straszyło z mojego cd przez pół liceum). Znowu bez rewelacji (+-),
- Fading Colours - jedenasty występ na Castle Party ;-) Kawał dobrego, staroszkolnego gotyku, znowu jednak bez wyjebki w szczenę (+-),
- Artrosis - 4/5 składu Sacriversum przyjeżdża jako Artrosis. Dlaczego nie zabiorą Vasyla zamiast wyjca- Meadeah? Oszczędziliby bólu audiowizualnego - wygibasy p. Stupkiewicz i jej wokalne ekskursje w rejony zwykle zarezerwowane dla dzieci do lat trzech są torturą. Prawdziwą (--),
- Psyche - kanadyjskie dziadki, dark syntpop. Całkiem zacne, nieprzekombinowane, dla fanów pewnie gratka jak Stój Halina, ja fanem, niestety, nie jestem (+-),
- not - dobra, molto dobra polska formacja, przeciętnie znana na naszym rynku. Kolejny ukłon dla fanów... do których nie należę. Ale doceniam dobrą nutę ;-) (+-),
Kolejna kategoria kapel nazywa się nie znam, ale - bo wikipedia, metal-archives albo inne portale piszą intrygujące rzeczy a lastfm z jutubem do spółki puszczają ciekawe kawałki:
- Deathcamp Project - po 2 kawałkach stwierdzić trzeba, że deathrock daje radę! Image akuracik na Gaystle Party, ale muza ok (++),
- Madre del Vizio - dobry łomocik, znowu deathrock ;-) (++),
- Solar Fake - niezłe dark elektro (++),
- Head-Less - niemieckie (hehe) dżerman-tekno (a właściwie ebm/synthdustrial) - dobre tempo, miękki wokal (++),
- depressive disorder - Aghiatrias pokazał, że Czesi potrafią robić świetne dark electro, w ciemno daję DD szansę (++),
Nie znam (i chyba nie chcę znać...):
- Spcectra*Paris (side-project jakiejś offowej w stosunku do undergroundu włoszki... yy..?) (--),
- Nuniq (ex-nun) (badziew) (--),
- Skinny Patrini (stylistycznie dalekie od me gusto) (--),
- Indukti (nieciekawe) (--),
- Moon Far Away (jakieś nawiedzone neofolki. Lubię neofolk, ale w stylistyce cryptofa, nie japońskie voodoo świtezianka mix) (--),
- Jacquy Bitch (przeestetyzowane i manieryczne a na dodatek z Francji) (--),
- Joy Disaster (znowu manieryzm, znowu Francuzi, znowu post-punkowe granie do dupy) (--),
- Vic Anselmo (gotyckoplastikowa pani z Łotwy - szkoda, że nie umi śpiewać) (--),
- Irfan (etheral neofolk.. trzeba więcej?) (--),
- Aesthetic Meat Front (goście kłują się kawałkami metalu, spływają juchą i chodzą z kartką War is Peace. Muzyka? Jaka muzyka?) (--),
Co bym kciau, a nie będzie:
- Batalion d'Amour,
- Hocico,
- Kreuzweg Ost,
- Von Thornstahl,
- Krępulec,
- Suicide Commando,
- :Wumpscut:,
- Unter Null,
- jakiś doom metal...
[oraz milion innych]
Poza tym nie mam z kim jechać z Krakowa, będzie tam banda lansiarskich gotów, którzy znów nie zaakceptują tego, że chodzę na ich mroczne końcerty w sandałach i zielonym t-shircie.
Na plus należy policzyć goa/dark ebm/dark trance imprezy, które odbywać się będą w festiwalowych knajpach nocami.
No cóż. Trzeba się poważnie zastanowić. A tymczasem 14 lutego w krakowskim klubie Studio Hell Hounds Festival - zagrają Tiamat (najnowsza płyta, o czym już wspominałem, jest genialna), 69 Eyes i parę innych, ciekawych składów. Tam będę na pewno, bilet 80 pln plus piątaka na MPK.
l.