Zębatki z bagna oraz magia z szuwaru czyli rzut oka na Podmokłe historie
W działach: Indie | Odsłony: 102Mając do wyboru który z czekających w kolejce krótkich erpegów zostanie przeczytany postanowiłem zdać się na okładkę i pierwszą stronę. Z tego szybkiego konkursu zwycięskie wyszły Podmokłe historie od Michała Maciąga (blog Pazurem spisane). Gra mi się podobała i także w innych aspektach wychodzi ponad średnia stąd kilka słów o niej zaczynając właśnie od początku podręcznika.
Ilustracja z okładki i bestiariusza wzorowane są na tradycyjnej grafice warsztatowej (linoryt liniowy/drzeworyt) i świetnie współtworzą klimat “dziwnej baśni”. We wstępie dowiadujemy się więcej na temat klimatu gry, podstawowych informacji o świecie gry oraz inspiracji książkowych oraz fabularnych. Od samego początku jesteśmy karmieni szczegółami świata. To właśnie ciekawe, klimatyczne detale przewijające się w sumie przez cały podręcznik stanowią jedną z mocnych cech systemu. Efekt przyciągnięcia byłby lepszy gdyby na samym początku znalazły się treści jakie mamy na opisie gry w itchio - informacje o roli postaci (zdobywanie zaginionych na mokradłach artefaktów) oraz mechaniki (Breathless). Aczkolwiek zapewne informacje na itchio dla wielu będą stanowić właśnie realny “wstęp do systemu” więc jest to bardzo drobny zarzut.
Wspomniane ciekawe elementy świata, gnieżdżące się przede wszystkim w licznych tabelach, na sesji pozwala nam pokazać prosta i dobrana do gry mechanika. Jest to system o uporządkowanej strukturze sesji w której kolejne kroki “serwują” nam te wszystkie lokacje, potwory, frakcje, artefakty etc. Wszystko to z mocnym podkreśleniem udziału wszystkich graczy oraz znanymi z innych nowoczesnych gier mechanizmami tworzenia kolejnych komplikacji i zwrotów fabularnych. W efekcie nawet “z marszu” powinna nam gładko powstać fabuła podróży z karkołomnym przygodami przez ciekawą scenografię. Największe wątpliwości miałem przy tabeli “klątwy artefaktu” - cześć efektów ma potencjał na jakiś istotny zwrot fabularny (“ściągacie na siebie uwagę Obłąkanego Boga”) a część to drobnostka (“postać kręci się w kółko przez k10 minut”). Ciekawsze i nadające wagę użycia artefaktu są te poważne klątwy, potencjalnie widziałbym też rozdzielone tabele na mniejsze i większe efekty klątwy.
Z pewnością jest to gra dostosowana do mojego sposobu grania czyli efektownych, czasem komediowych jednostrzałów dla nowicjuszy danego systemu. Podsumowując to wszystko wychodzi na to że “trzęsawiska, zapomniane technologie steampunk, dziwaczne istoty i frakcje” trafiają na górę listy gier do rozegrania.
Ilustracje: zdjęcie własne oraz domena publiczna - wikimedia; linoryty Krystyna Laskowska-Clarke, Cykl Trivium.