» Blog » Erpegowy weekend w Jastrowcu
18-05-2010 18:06

Erpegowy weekend w Jastrowcu

W działach: raport z sesji, dobrze jest być mną | Odsłony: 11

Ostatnimi czasy nie gram niestety zbyt często, a na pewno o wiele rzadziej, niż bym sobie tego życzył. Wpływa na to wiele rzeczy, począwszy od erepegowej pustyni, na której przyszło mi mieszkać, po zżerające wszystko dookoła życie zawodowe. Jedynym plusem takiego stanu rzeczy, jest fakt, że człowiek docenia wówczas każdą godzinę sesji. Minusów jest jednak znacznie więcej, a jednym z nich są problemy z pamięcią o detalach, przy prowadzeniu kampanii. Stąd, za namową graczy, będę wrzucał nieregularne raporty z sesji.

Zanim jednak o samej kampanii, słów kilka o erpegowym weekendzie. Czasami zdarza się tak, że pełni ciekawości, pożądając świeżej krwi, lub po prostu dobrej zabawy, wybieramy się pograć z zupełnie nową ekipą. Tym razem skorzystałem z zaproszenia starego kumpla i wybrałem się pograć cały weekend z jego ekipą. Ani przez chwilę nie czułem się jak piąte koło u wozu – co najwyżej szóste ;)

Z Shadowrunnerem spotkałem się w pociągu jadącym z Katowic. Nie znaliśmy się wcześniej, ale poszło szybko: jeden rzut okiem, krótkie cześć i dwugodzinna pogawędka o grach. Potem na PKP we Wrocku dołączył do nas Mortyron, a chwilę później Grik. Szybkie zakupy, spotkanie w Kątach z Mrufonem i Kevinem i około 16 byliśmy w Jastrowcu, gdzie spędziliśmy resztę weekendu.



W agroturystyce Chata Morgana bywałem wielokrotnie, gdyż warunki na erpegowy wyjazd są tam wyśmienite: duża wiata na grilla z wygodnymi siedzeniami, pokoje z wygodnymi wyrkami, no i przy dobrych wiatrach (małej ilości innych gości) ceglasto-drewniana knajpa do własnej dyspozycji. Jeśli do tego wszystkiego dodać stół do bilarda i piłkarzyki, które bardzo przydały się po sesji, to potrzeba tylko odpowiedniej ekipy i można poszaleć.

Ekipa jak widać była odpowiednio nastawiona



od początku wiedziała czego chce



a ewentualne przywiezione z codzienności agresywne nastawienie



było zbalansowane przez wewnętrzny spokój tego rozkosznego miejsca



każdy znalazł coś miłego dla siebie



i rozpoczęliśmy pierwszą cześć kampanii.

Raport
System: WFRP 2ed.
Scenariusz: Bretończyk
Prowadzący: karp
Gracze: Grik (banita), Kavin (szczurołap - tileańczyk), Mortyron (najemnik), Mrufon (hiena cmentarna), Shadowrunner (uczeń czarodzieja)

Zmęczeni zgiełkiem i smrodem Altdorfu BG, przyjmują ofertę przewiezienia skrzyneczki z dokumentami ze stolicy do Ubersreik. Zleceniodawcą jest grypsujący kupiec Albert Diehlo, paczka ma trafić do jego kuzyna Rudolfa, a złotą monetę na pośrednictwie zamierzał urwać dla siebie wieczny żak Ziółko. Podczas podróży dyliżansem, BG poznają między innymi bretońskiego szlachcica Antoina de Sally, wraz z którym udaje im się stawić czoła kultystom Czerwonej Korony, których kompletu mimo szczerych chęci nie zdołali wybić, więc zawsze mogą liczyć na ich zemstę.

W Bogenhafen Bohaterowie zostają – dość łatwo – sprowokowani do pojedynku, który ma się odbyć następnego dnia. Sprawę nieco komplikuje fakt, że pojedynek ma być na pistolety, których BG nie posiadają, a ich oponent chętnie pożycza jednego egzemplarza, tyle iż nikt jeszcze z niego nie trafił…

Podczas powrotu z krótkiej wycieczki po mieście, BG są świadkami zabójstwa. Ze względu na zatarg z ofiarą, zostają podejrzanymi, a znaleziona przy nich skrzyneczka, która nie zawierała weksli, mocno komplikuje sytuację. Zgodnie z obowiązującym w Imperium domniemaniem winy, Bohaterowie muszą oczyścić się z zarzutów. Tymczasem jedyny świadek okazuje się być intrygantem, zdrajcą i po prostu świnią. Wyrok: szubienica sztuk jeden, dwadzieścia lat kamieniołomów sztuk cztery plus jedno bonusowe wyrwanie języka.

Z ratunkiem dla Bohaterów przybywa mściwa natura brata ofiary, która prowadzi zaślepionego nienawiścią jegomościa wprost w objęcia Morra, a drużynę – poprzez trupy strażników i kanały miejskie – wprost na trakt wiodący do Bretonii.

Tu nastąpiła przerwa na „rozrywki inne”, sen oraz wyprawę śmiałków (ze skavenem - squik, squik – w środku):



po starożytny skarb



Który został im odebrany przez prastare ZUO czające się w ruinach zamku Lipa.



Raport
System: WFRP 2ed.
Scenariusz: Zamęt w Głowie Ludwika
Prowadzący: karp
Gracze: Grik (banita), Kavin (szczurołap - tileańczyk), Mortyron (najemnik), Mrufon (hiena cmentarna), Shadowrunner (uczeń czarodzieja)

Skazani prawomocnym wyrokiem i ścigani za zabójstwo siedmiu osób – w tym dwóch szlachciców – Bohaterowie zmykają do Bretonii. Po drodze mijają szerokim lukiem barda, stanicę imperialną, dokładają do swoich przestępstw spontaniczne zabójstwo gońca, oraz zaplanowaną kradzież koni. Swoje niecne uczynki równoważą uratowaniem kupca Siegfrieda Rabbacha i jego dwóch kompanów przed atakiem orków.

W ostatnim w Imperium zajeździe – Głowa Ludwika – Bohaterowie przełamują bariery językowe i kulturowe (obydwie dzięki alkoholowi), wygrywają nieco pieniędzy, a następnie zostają zatrzymani do wyjaśnienia sprawy kradzieży dokumentów dyplomatycznych. Do pomocy przy szukaniu owych dokumentów zgłaszają się sami na ochotnika, a spory wpływ na to ma obserwacja traktu, po którym mozolnie pną się pod górę imperialni żołnierze.

BG niemal demaskują kultystę, któremu puszczają nerwy i robi to sam, niemal demaskują złodzieja, niemal utrzymują dobre stosunki ze swoim wybawicielem i niemal odnajdują zagubione dokumenty. Żaby jednak nie było, że nic im nie wyszło, to okradają innego złodzieja, którym okazuje sie być ich znajomy Rabbach, uciekają z Głowy Ludwika przed nadejściem pościgu, dzięki czemu w Bretonii mogą liczyć także na sławę wyjętych spod prawa, ale tylko za kradzież, więc się nie liczy. Niemal nie liczy.

Grającym raz jeszcze dzięki i do następnego, oby jak najszybciej.

Komentarze


~Mruf

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Zapomniałeś wspomnieć, że za wszystko grozi nam co najwyżej 8 dni odsiadki w wieży...
1 dzień nam zaliczą za kibel w Boegenhafen. pozostaje 7.

;)
18-05-2010 20:22

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.