Graj warzywem!
W działach: rpg | Odsłony: 818Wyjdzie, że jestem monotematyczny (tak to jest jak się zafiksuje na czymś), ale po raz kolejny wrócę do problemu komunikacji MG-Gracze i tego jak wielkim źródłem problemów uboga komunikacja potrafi być. Nim jednak do tego przejdę chwila wstępolejstwa.
Lubię Pratchetta. Nie to, żebym był jakimś wiernym fanem od początku istnienia cyklu Świata Dysku, pod tym względem moje lubienie jest dość młode, nie mniej naprawdę lubię gościa i jego twórczość. Świat Ankh-Morpork jest z jednej strony brudny, brutalny i ponury, a z drugiej strony pełen bohaterów zdolnych do naprawdę wielkich czynów. Choć wielkie czyny zazwyczaj realizowane są dość przypadkowo, a żaden z bohaterów nie jest typowo epicko/heroiczny (w niepoprawnym rozumieniu tego słowa). Bohaterowie po prostu starają się dostosować i nie zginąć, a że przy okazji wychodzi wiele malowniczych i bohaterskich akcji, cóż - ’Things just happen, what the hell.’. Czemu jednak o tym wspominam? Ponieważ ciągle nie daje mi spokoju myśl, że Mistrzowie Gry tak często interpretują pewne decyzje Graczy jako ‘głupie’, karząc ich za to surowymi konsekwencjami (na szczęście powiedzenia „PPeki nie chronią przed głupotą” już dawno nie słyszałem), gdy tym czasem istotną częścią problemu jest komunikacja i niezrozumienie czego oczekuje droga strona. Ba, niezrozumienie jak daną sytuację widzi druga strona. Jak to się ma do Pratchetta?
Przytoczyłem Świat Dysku nie bez powodu. Osobiście kocham ten kontrast niby realistycznego świata okraszonego obfitymi ilościami absurdu, utrzymanego jednak w całkowicie logicznej i na swój sposób racjonalnej konwencji. Aż serce boli, gdy uświadamiam sobie, że nie umiem oddać takiego świata u siebie na sesjach. Mniejsza jednak o moje bóle… W Świecie Dysku jest niejaki Marchewa, funkcjonariusz straży miejskiej wyidealizowany do granic przyzwoitości, umieszczony w świecie, który zdaje się do niego zupełnie nie pasować. Większość czynności wykonywanych przez Marchewe z zewnątrz wygląda na absolutnie głupie, nieracjonalne, wręcz debilne i aż się prosi aby ‘Świat’ go ukarał. Lecz Marchewa jest specyficzny, ma pewne cechy, które sprawiają, że jego nieracjonalne zachowania pasują, zwłaszcza gdy lepiej poznamy bohatera. Co nie znaczy, że dla ludzi wokół jego zachowanie jest normalne i zrozumiałe, co to to nie! Klasyczny Marchewa staje na środku drogi między zbliżającym się tłumem uzbrojonych krasnoludów z jednej strony a tłumem trolli z drugiej. Wtedy inni strażnicy zazwyczaj załamują ręce stwierdzając, że chłopak pewnie zaraz zginie, po czym Marchewa ze całym swoim urokiem każe motłochowi nabitemu toporami i maczugami iść do domów i pozdrowić swoje matki, a motłoch posłusznie i z zakłopotaniem odchodzi. Postronny obserwator stwierdza: „Jak to jest, że gdybym ja był na jego miejscu, zostałbym rozerwany na strzępy a jemu zawsze się udaje?”. No właśnie, jak to jest? Ponieważ w Świecie Dysku postacie są ślicznymi karykaturami z ekstremalnie przerośniętymi pewnymi cechami osobowości a Marchewa akurat ma 'charyzmę'. Dzięki temu, mimo iż w wielu innych sytuacjach jest zupełnie zwyczajnym, szarym obywatelem zmagającym się z trudami życia jak każdy inny, to ma swoją wąską działkę, w której pojęcia ‘logika’ i ‘sens’ to pokraczne karły. Innymi słowy, pewna wąska specjalizacja potrafi naginać logikę świata i w praktyce wygląda to świetnie. Bohater nabiera bohaterskości, a całe otoczenie nie może wyjść z podziwu, czemu mu się udaje, gdy każdy inny by poległ. Mam nadzieję, że czytasz już widzi dokąd zmierzam. Tak Gracze podejmują głupie decyzje. Tak, potrafią pyskować Imperatorom, rzucać się na bojową fregatę samemu płynąc w szalupie lub zakładać się że poliżą własny łokieć. Tak, patrząc na takie działania przez pryzmat „ogólnej logiki” to działania bezsensowne, z góry skazane na porażkę, a co za tym idzie surowe konsekwencję (inaczej zwane karą). Tylko, że Gracze często myślą o swoim Bohaterze, właśnie jako o takim Marchewie. Grają bohaterem, wymaksili sobie jakąś cechę i chce być w niej kimś, w tej jednej drobnej specjalizacji chcą naginać logikę i zadziwiać świat. Może czasem warto dać im taką możliwość? Przymknąć oko tam gdzie inaczej byśmy byli surowi. Przełknąć odruchową chęć karania za głupią pyskówkę i zastanowić się, czy aby nie jest to właśnie moment, w którym Gracz chce skorzystać ze swojej ‘prywatnej logiki świata’.
W następnym odcinku postaram się rozwinąć myśl, czemu bycie Marchewą nie zawsze wychodzi i czemu często z winy Gracza. Tak, Gracz też musi się napracować aby MG zrozumiał, że to jest ten moment, w którym ‘ogólny sens’ zastąpimy jego lokalnym, powykręcanym, małym braciszkiem, trzymanym specjalnie na tego typu okazje.