» Blog » RPG okiem socjologa III
21-02-2007 21:12

RPG okiem socjologa III

W działach: Pisanina | Odsłony: 20

Jeżeli nie wiesz o co chodzi zobacz wpierw część pierwszą i drugą!

Czym jest sesja? Jak powiedziała kiedyś Fairhaven: "Esencją sesji są słowa". Tak, w dużej mierze to racja. Komunikacja jest sine qua non sesji, jej zaistnienie nie jest jednak warunkiem wystarczającym.

Szerzej, sesja następuje wtedy, gdy kilka osób postanowi spotkać się i komunikować ze sobą. Co prawda samo RPG w swej obecnej postaci często nie wymaga interakcji twarzą w twarz, ja jednak zatrzymam się przy bardziej klasycznej jego wersji.

Mamy więc do czynienia z sytuacją zaistnienia tymczasowej mikrogrupy (przyjmiemy tutaj szersze znaczenie tego terminu i obejmiemy nim również dwie osoby, czyli diadę) i wystąpieniu interakcji polegającej głównie na przekazie słownym podług ustalonych reguł i konwencji. Znamy sytuacje z życia wpasowujące się w tą definicję. Na przykład msza w kościele – występuje tam zgrupowanie, komunikacja (ksiądz – wierni; wierni – wierni), ustalona konwencja i wzory postępowania. Dodatkowo warto wspomnieć, że na sesji mamy do czynienia z dwoma tak naprawdę wzorcami komunikacji – wewnątrz i na zewnątrz gry. Tu również przyda nam się porównanie do mszy – kiedy się spowiadamy, modlimy czy klękamy postępujemy wewnątrz wzorca, natomiast kiedy umawiamy się na pójście na konkretną godzinę czy rozmawiamy o ostatnim filmie w kościele uprawiamy alternatywny typ komunikacji. Podobnie jest na sesji, gdy opisujemy jak zabijamy trolla jesteśmy wewnątrz, gdy pytamy kto chce herbaty – na zewnątrz. Podobnie dobrym będzie, nielubiane często w środowisku, porównanie do teatru. Mamy tutaj komunikację wewnątrz (aktorzy – widz; aktorzy – aktorzy; widz – widz) oraz komunikację na zewnątrz, jak sprzedaż biletów, wyjścia do ubikacji czy rozmowy w czasie spektaklu o dupie przysłowiowej Maryni.

Sesja jest więc, jak widzimy po porównaniach, spotkaniem o charakterze rytualnym. Zapalanie świeczek, inna muzyka, ściszony głos – wszystko to chwyty mające przekonać członków grupy, że oto wchodzą w nową rzeczywistość komunikacyjną, rzeczywistość półmagiczną. Od tej chwili wypowiadane słowa znaczą coś więcej niż wskazuje na to bezpośrednia warstwa. Jedni wykazują większy konformizm do nowo narzuconych reguł i rzadziej zakłócają interakcję zmianą wzoru postępowania, na innych silniej wpływają sytuacje rytualne i ci głębiej zanurzają się w odgrywaną postać, starając się do minimum ograniczyć interakcję na zewnątrz gry.

Mamy też, podobnie jak w dwóch poprzednich rytualnych sytuacjach, mistrza ceremonii. Czy jest to ksiądz, reżyser czy MG jego rola zawsze jest wyjątkowa. Jako jedyny bowiem ma świadomość, jak wiele z sytuacji tworzących prawdziwe emocje zostało wykreowanych bez udziału emocji. To powoduje często różnego typu rozterki na temat społecznego oszustwa, wszak człowiek taki oszukuje innych, wprowadza ich w nieprawdziwy świat i oczekuje od nich prawdziwych reakcji na nieprawdziwy świat. Sprawia, że na jego słowa inni klaszczą, klękają czy udają walkę. Stąd też biorą się dyskusje na temat „oszukiwanie przy rzutach kośćmi”, w których wiele osób wypowiada się o tym, że zachowanie takie jest nieetyczne wobec innych graczy. Jest to nie tylko łamanie ustalonych reguł interakcji, ale przede wszystkim oszustwo społeczne, MG bowiem twierdzi, że sytuacja jest losowa, podczas gdy naprawdę manipuluje kośćmi by wywołać określone emocje i reakcje u graczy. Podobnego oszustwa dopuszcza się choćby bezdomny udający kuternogę i w ten sposób żebrzący o jedzenie. Niby wszystko jest w porządku, ale nawet ci, co nie rzucają nigdy pieniędzy czują się oburzeni takim zachowaniem. MG jest tutaj w podwójnej rozterce, bowiem manipulowanie emocjami jest wpisane w jego rolę, często więc nie postrzega określania z góry wyników jako oszustwa (ja sam nie mam na ten temat jasnej opinii, słowo „oszustwo” zostało tu użyte, aby łatwiej przywołać kontekst, nie by ocenić tego typu zachowanie).

Ale, wchodzę w niepotrzebne dygresje. Mamy więc ustruktualizowaną sytuację komunikacyjną z mistrzem ceremonii, który jest kreatorem i mediatorem, oraz uczestnikami, którzy w zamian za dostarczone emocje zgadzają się poddać regułom interakcji.

Gdy już ustalimy sobie powyższy wzorzec na sesję łatwe do opisania stają się typowe zjawiska. Gracze coraz częściej mówią o rzeczach na zewnątrz?, piją piwo w czasie gry?, narzekają na brak akcji? – widać nagroda w postaci emocji była zbyt mała, by przekroczyć koszty wynikające z wpasowania się w schemat. „Moi gracze nigdy nie wcielają się do końca w postaci, a jedynie turlają cały czas kostkami i chcą dostawać PDki”? Po pierwsze świadczy to o tym, że niewłaściwie została przeprowadzona inicjacja wejścia w rytuał, gracze przedefiniowali sytuację niezgodnie z wolą Mistrza Gry i pobierają emocję z innego niż zaplanowane źródła. W tym momencie sesja rozpada się (najczęściej), bowiem złamane zostały podstawowe normy, lub MG zmienia podejście i dostosowuje się do graczy wpasowując się w ich schemat myślenia (rzadkie – najczęściej to MG, jako kreator, traktuje swój świat poważniej i z większym pietyzmem, trudniej jest mu też odejść od określonego wzorca). To tak jak z prawem, jeżeli w coraz większym stopniu przestaje być przestrzegane, to albo należy się dostosować do aktualnej sytuacji (przedefiniowanie sytuacji przez MG), albo zaostrzyć konsekwencje (przerwanie gry i/lub niemożliwość jej kontynuowania).

Tak samo należy pamiętać o tym, że gracze wchodzą w sytuację sesji z konkretnym bagażem doświadczeń i oczekiwań. Ponieważ w szerszej świadomości społecznej sesja nie jest ustruktualizowana, ludzie podchodzą do niej niejako jak do narkotyków, to znaczy poszczególne grupy i jednostki wypracowują sobie własne sposoby przeżywania, własne definicje, własne potrzeby zaspokajane przez RPG.

I tak prawie każdy z Was zna ten typ: mały, chudy, śmierdzący RPGowiec, w czasie sesji wciela się zawsze w pięknego i mądrego paladyna/ Jedi / samuraja. Udaje nienaganna zachowanie, ale przez jego odgrywanie przebija pogarda dla maluczkich. W czasie sesji to on jest wielki, on ma wszystko. Dla kogoś takiego sesja pełni funkcję terapeutyczną (choć krytycznie odnosiłbym się do tego, czy jest to prawidłowa terapia), w czasie rytuału rekompensuje on sobie wartości społeczne, których nie może nabyć w prawdziwym życiu. Zawsze będzie chciał wygrywać, zawsze będzie chciał być najlepszy.

A może ten gracz jest Wam znany – koleś zawsze robi sobie złe postaci. Jego paladyn zawsze jest upadły. Gdy tylko może komuś dopieprzyć, zrobi to. Gdy może rozwiązać problem brutalnie – nie będzie się wahał. To jeden z przykładów graczy, dla których największą przyjemnością czerpaną z sesji jest możliwość łamania reguł. Widocznie coś niedoskonale przebiegło w socjalizacji takiego osobnika i teraz próbuje rozładować napięcie między superego a id w czasie spotkania RPG.

A ten? Przychodzi na sesje praktycznie tylko posłuchać. Prawie w ogóle się nie odzywa, a jeżeli już to tylko pokiwa głową i powie „ja tak samo” (ale po skończeniu powie, że świetnie się bawił). Taki gracz (oczywiście, tak jak przy poprzednich, nie jest to zasada bez reguł) najczęściej jest tak schowany do siebie, że nawet rytualność sesji nie jest w stanie przekonać go do wzięcia tego co mu się należy własnoręcznie. Wszelkie wartości, których oczekuje, brać będzie z innych, ich zachowania i deklaracji. Często też dla takiej osoby przyjemne jest same spotkanie, nie sesja.

A MG? Taki który wciąż walczy z graczami? Taki który traktuje postacie graczy jak marionetki w swojej opowieści? Łatwo się domyślić, co nimi kieruje.

Znów pozwolę sobie na porównanie do mszy. Do kościoła ludzie chodzą z przyzwyczajenia (nie pasujące raczej do sesji RPG), dla poczucia wspólnoty, dla przeżycia „czegoś innego”, dla posłuchania innych, dla pokazania się jako ktoś wyjątkowy (lepiej ubrany, dający więcej na tacę) i wiele innych. Te same (prócz pierwszej) rzeczy sprawiają, że ludzie przychodzą na sesje RPG. Oczywiście proporcje są inne, ale zasady są podobne.

Zawsze ilekroć oczekiwania uczestników komunikacji nie będą spełnione w wystarczającym stopniu (a te oczekiwania./potrzeby/ wartości tłumaczone są w głowie człowieka na emocje) nastąpi zakłócenie interakcji. Jeżeli czynnik nacisku grupowego („ej, no daj spokój, my chcemy grać!”) nie będzie dostatecznie silny nastąpi zerwanie interakcji lub wystąpi ona w swej dewiacyjnej formie.

Aha, miałem jeszcze napisać o przenikaniu sfery makro i mikro… Ale to może następnym razem. Zresztą, wielu z Was już się pewnie domyśla.
0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


~Hekatonpsychos

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Dodałem rano odpowiedź... Niestety, albo coś nawaliło, albo ktoś ją usunął. W każdym razie sporo tekstu poszło z... elektronicznym dymem :-/

Postaram się więc króciutko - kończąc chyba rozmowę :-)

1) pytanie:
Czym poza przebiegiem jest gra według Ciebie, repku? (odnoszę się do uściślenia)

2) pytanie:
Czy kostka na stole nie może być według Twojego poglądu postrzegana jako inny rodzaj fabuły niż myśl o cięciu orka przez łeb? Skoro tak, to znów - moja definicja jak najbardziej sprawdzi się także przy Twoim podejściu do sprawy ;-)
Podstawą jest możliwość dostrzeżenia rozróżnienia, jej nazwanie ma drugorzędne znaczenie.
I przy okazji - ja nie dyskutuję po to, by kogoś nawrócić na swoją definicję. Ja dyskutuję po to, by znaleźć jej słabe/mocne strony i zapoznać innych z owocem moich przemyśleń. To, czy ktokolwiek zdecyduje się ów owoc skonsumować, zależy już od niego samego :-)

3) tak, mój pogląd jest pochodną realizmu w tym sensie, że jego istotnym założeniem jest podział (upraszczając) na rzeczy i myśli.
To oczywiście nie zmienia faktu, że można tę definicję wykorzystać, posiadając inny światopogląd.

4) słowa "treść" i "sens" możesz spokojnie zastępować wyrażeniem "różne rodzaje fabuł (fabularyzacji)".

5) jeśli rozmowa dotyczy definicji naturalne jest, że przyjmuje się właściwą temu konwencję. Określenie "pisanie bezkontekstowe" jest dla mnie absurdalne, a "pisanie w konwencji" to pleonazm. Nie musisz mi tego tłumaczyć - naprawdę. Szkoda tylko, że ja muszę się powtarzać (pisałem o przedmiocie rozmowy - definicji i tym samym implicite zawarłem jej-rozmowy konwencję, z całą tego świadomością, panie Psorze ;-) ).

6) czy to emocje, czy intuicje, czy sądy "intelektualne" to przejawy języka. Na jakiej podstawie w tym wypadku to emocje mają pierwszeństwo? Albo inaczej, ogólniej, na jakiej podstawie cokolwiek ma pierwszeństwo, skoro wszystko jest językiem?
01-03-2007 14:43
Repek
    @Hekatonpsychos
Ocena:
0

Co do kończenia - daj znać, gdy będziesz chciał zamykać.

"Czym poza przebiegiem jest gra według Ciebie, repku? (odnoszę się do uściślenia)"

Nie rozumiem pytania do końca. Gra ma swój przebieg, strukturę. To nie są tożsame rzeczy, ale nie ma gry bez przebiegu.

"Czy kostka na stole nie może być według Twojego poglądu postrzegana jako inny rodzaj fabuły niż myśl o cięciu orka przez łeb?"

Oczywiście, jeśli chcesz dzielić fabułę w czasie gry na składowe, to kostka też jest nosnikiem jakieś mikrofabuły.

"I przy okazji - ja nie dyskutuję po to, by kogoś nawrócić na swoją definicję. Ja dyskutuję po to, by znaleźć jej słabe/mocne strony i zapoznać innych z owocem moich przemyśleń. To, czy ktokolwiek zdecyduje się ów owoc skonsumować, zależy już od niego samego :-)"

To jest jasne, mamy chyba podobne podejście do tej kwestii.

"tak, mój pogląd jest pochodną realizmu w tym sensie, że jego istotnym założeniem jest podział (upraszczając) na rzeczy i myśli.
To oczywiście nie zmienia faktu, że można tę definicję wykorzystać, posiadając inny światopogląd."

Inny, ale zakładający prymat tego, co realne [empirycznie istniejące] nad tym, co myślowe?

"słowa "treść" i "sens" możesz spokojnie zastępować wyrażeniem "różne rodzaje fabuł (fabularyzacji)"."

Dla mnie to dość różne rzeczy, choć - dla potrzeb dyskusji - moge przyjmować takie podejście [ale intuicyjnie może mi umknąć, że mówisz o tym samym].

"czy to emocje, czy intuicje, czy sądy "intelektualne" to przejawy języka. Na jakiej podstawie w tym wypadku to emocje mają pierwszeństwo? Albo inaczej, ogólniej, na jakiej podstawie cokolwiek ma pierwszeństwo, skoro wszystko jest językiem?"

Nie "wszystko jest językiem", ale wszystko "jest w języku". To mała różnica jak dla mnie, ale jednak istotna. Poza tym nie mówiłem, że coś autorytatywnie stawiam wyżej, lecz stwierdziłem, że emocje [tu raczej uczucia] wpływają na dyskusję. I dlatego, ze względu na swoje emocje [wrażliwość np.] nie stosuję pewnych przykładów. W tym sensie uczucia biorą górę nad intelektem, bo nie pozwalają mi rozmawiać na pewnych przykładach.

Pozdrówka
01-03-2007 16:20
~Hekatonpsychos

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
> Nie rozumiem pytania do końca. Gra ma swój
> przebieg, strukturę. To nie są tożsame
> rzeczy, ale nie ma gry bez przebiegu

Moje pytanie brzmi w tej chwili tak:

Z czego oprócz struktury, przebiegu, składa się gra?
Jeśli z niczego - tzn. że gra=przebieg gry i moje uproszczenie żadnym uproszczeniem nie jest. Według mnie, na tyle, na ile czuję Twój pogląd, tak właśnie jest i o żadnym uproszczeniu z mojej strony mowy być nie może.

> Inny, ale zakładający prymat tego, co realne
> [empirycznie istniejące] nad tym, co
> myślowe?

"Prymat" przyczynowy w myśl zasady:

Nic nie ma w intelekcie, coby wcześniej nie było w jakiś sposób w zmyśle.

Rzecz jest przyczyną - myśl jest skutkiem.
Ale nie jest to prymat realności! Myśl jest równie realna, co rzecz (tak jak dziecko jest równie realne jak rodzic).

W kontekście, o którym mowa, nie może być więc mowy o żadnym prymacie. Zarówno cięcie wyimaginowanego orkasa, jak i kostka są RÓWNIE REALNE (i równie ważne dla rozgrywki) - acz w inny sposób. Możemy od biedy mówić o następstwie przyczynowym (ale to w definiowaniu RPG nie jest nam potrzebne).

> W tym sensie uczucia biorą górę nad
> intelektem, bo nie pozwalają mi rozmawiać
> na pewnych przykładach.

I wszystko jasne. Ale mi nie tyle zależało na odniesieniu się do konktretnego przykładu (jaskrawego, fakt), co na zwróceniu uwagi na analogię. Koniec tematu :-)

Myślę, że zakończymy jak tylko wyjaśnimy sprawę "przebiegu gry". Jestem szalenie ciekaw, czym jeszcze mogłaby ona dla Ciebie być.
Pozdrawiam.
01-03-2007 16:49
Repek
    @Hekatonpsychos
Ocena:
0

"Moje pytanie brzmi w tej chwili tak:
Z czego oprócz struktury, przebiegu, składa się gra?
Jeśli z niczego - tzn. że gra=przebieg gry i moje uproszczenie żadnym uproszczeniem nie jest. Według mnie, na tyle, na ile czuję Twój pogląd, tak właśnie jest i o żadnym uproszczeniu z mojej strony mowy być nie może."

Jak to 'z niczego'? :)

Gra nie składa się z przebiegu. Składa się z działań, które są warunkowane zasadami. Patrząc 'z zewnątrz' widzi się również, jak te wydarzenia przebiegają [przyczyny i skutki] i jaka tworzy się przez to struktura.

Wybacz, ale niezbyt wiem, o czym mówisz w tej chwili.

"Rzecz jest przyczyną - myśl jest skutkiem.
Ale nie jest to prymat realności! Myśl jest równie realna, co rzecz (tak jak dziecko jest równie realne jak rodzic)."

OK, ok, nie musisz mi tłumaczyć, choć dziękuję za uściślenie. Jak pisałem - upewniam się, co do przyczyn, dla których nie przyjmuję Twojego zdania jako swojego.

Co do dalszej części, chyba wszystko w miarę jasne.

Pozdrówka
01-03-2007 22:23
~Hekatonpsychos

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
No i wszystko jasne - gra to przebieg (działania) + zasady. Ok. Ja tam bym jeszcze dodał uczestnicy, ale myślę, że Ty chyba też :-)

Idąc za ciosem, wyróżnikiem gier fabularnych w tym ujęciu jest ich specyficzny przebieg. Ja postarałem się przeprowadzić "linię demarkacyjną" wzdłuż granicy myślne-fizyczne. Ty tej granicy nie przyjąłeś (z dość oczywistych względów ;-) ), acz przyznałeś, iż ujęcie tego typu jest możliwe - a w każdym razie intuicyjnie uchwytne.

W tym momencie można by pokusić się o próbę typologizacji różnych rodzajów gier fabularnych w oparciu o definicję. Może kiedyś tak zrobię. Póki co, na dnd.pl, wykorzystałem jedynie popularne podziały (SOOK i GNS), które (chodzi mi przede wszystkim o nomenklaturę) nagiąłem do swoich potrzeb.
Być może kiedyś zdecyduję się na autorskie nazewnictwo ;-)

Tymczasem serdecznie dziękuję za rozmowę.
Pozdrawiam.
02-03-2007 10:06
Repek
    @Hekatonpsychos
Ocena:
0

"No i wszystko jasne - gra to przebieg (działania) + zasady. Ok. Ja tam bym jeszcze dodał uczestnicy, ale myślę, że Ty chyba też :-)"

Nigdzie nie napisałem, że gra TO przebieg. Gra POSIADA przebieg, przebiega, toczy się. To jak czas działania w stosunku do samego działania. To nie jest to samo, bo się nie pokrywa na wszystkich polach [choćby znaczeniowych]. Dla mnie gra to pewna sytuacja komunikacyjna określona pewnymi zasadami, w której rzeczywiście ktoś uczestniczy, która ma swój przebieg i zasady nim rządzące.

"Idąc za ciosem, wyróżnikiem gier fabularnych w tym ujęciu jest ich specyficzny przebieg. Ja postarałem się przeprowadzić "linię demarkacyjną" wzdłuż granicy myślne-fizyczne. Ty tej granicy nie przyjąłeś (z dość oczywistych względów ;-) ), acz przyznałeś, iż ujęcie tego typu jest możliwe - a w każdym razie intuicyjnie uchwytne."

Nigdy nie napisałem, że wyróżnikiem gier fabularnych jest ich specyficzny przebieg. Inaczej - coś takiego można powiedzieć o każdej innej grze, nie jest to nic niezwykłego, gdy mówimy o grach [bo każda ma 'swój specyficzny przebieg].

Dla mnie rzeczą wyróżniającą RPG od innych gier są tylko i wyłącznie specyficzne zasady, na których opiera się rozgrywka [czyli osobna konwencja komunikacyjna]. Takie same w sensie struktury [co wolno, a czego nie wolono] jak w chińczyku i innych grach towarzyskich.

Co do reszty - pewnie Twoje podejście jest uchwytne intuicyjnie, dla mnie nie. Ale intuicja jest subiektywna, wiec nie odbieram prawa do tego, by tak to postrzegać.

"W tym momencie można by pokusić się o próbę typologizacji różnych rodzajów gier fabularnych w oparciu o definicję."

Czekamy. :)

I również dziękuję za rozmowę.

Pozdrawiam
02-03-2007 13:10
~Hekatonpsychos

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
> Nigdzie nie napisałem, że gra TO przebieg.

Tak, to ja się zapytałem, czy gra to przebieg. Ty mi odpowiedziałeś - nie, i napisałeś czym poza przebiegiem jest gra (czyli: co musi się pojawić, żeby można było mówić o grze; albo jeszcze inaczej: co musi "mieć" gra, żeby była grą: zasady, uczestników i przebieg).

> Nigdy nie napisałem, że wyróżnikiem gier
> fabularnych jest ich specyficzny przebieg.
> Inaczej - coś takiego można powiedzieć o
> każdej innej grze, nie jest to nic niezwykłego,
> gdy mówimy o grach [bo każda ma 'swój
> specyficzny przebieg].

Tia, tyle, że ja od dwudziestu notek bez mała piszę, na czym owa specyfika miałaby polegać ;-)
A teraz najzwyczajniej w świecie podsumowałem.

> Dla mnie rzeczą wyróżniającą RPG od innych
> gier są tylko i wyłącznie specyficzne zasady,
> na których opiera się rozgrywka [czyli
> osobna konwencja komunikacyjna]. Takie
> same w sensie struktury [co wolno, a czego
> nie wolono] jak w chińczyku i innych grach
> towarzyskich.

;-)
Wybacz, ale ciężko rozmawiać z kimś, kto w jednej notce pisze, co widzimy wyżej a kilka dni wcześniej (parafrazuję):

> gry RPG to świadomość grania w RPG
(czyli: wyróżnikiem gier fabularnych jest świadomość gry w grę fabularną, a nie jakąkolwiek inną grę),

No bo popatrzmy, jeśli gramy w chińczyka (z całym bagażem konwencji komunikacyjnej) a nazywamy to grą fabularną, to wg Ciebie:

kilka dni temu: gramy w grę fabularną

teraz: gramy w chińczyka

Bądź tu mądry i pisz wiersze ;-)
02-03-2007 13:42
Repek
    @Hekatonpsychos
Ocena:
0

"No bo popatrzmy, jeśli gramy w chińczyka (z całym bagażem konwencji komunikacyjnej) a nazywamy to grą fabularną, to wg Ciebie:
kilka dni temu: gramy w grę fabularną
teraz: gramy w chińczyka
Bądź tu mądry i pisz wiersze ;-)"

Pewnie dlatego, że raz próbuję pisać przy Twoich założeniach, a raz przy swoich. A gdy robię to drugie, nie łapiesz intuicyjnie [jak ja przy Twoich założeniach], o co mi chodzi - stąd pewnie nieporozumienia.

Poza tym - jak pewnie wiesz - dla mnie możliwa jest sytuacja, że gramy i w chińczyka, i w rpg równocześnie. Dla mnie dwie rzeczy wykluczające się moga istnieć równocześnie. :) To tak na marginesie.

Tutaj jednak, jeśli mówię 'gramy w chińczyka, a nie w rpg' [przesuwając równocześnie pionki na planszy], to znaczy, iż mówię: umawiamy się dziś, że chińczyk polega na przesuwaniu pionków po planszy. Jutro mogę stwierdzić, że będzie polegał np. na odgrywaniu postaci, wymyślaniu intryg i budowaniu przygody razem z innymi graczami.

Pozdrawiam
02-03-2007 13:50
~Hekatonpsychos

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
> Pewnie dlatego, że raz próbuję pisać przy
> Twoich założeniach, a raz przy swoich. A gdy
> robię to drugie, nie łapiesz intuicyjnie [jak ja
> przy Twoich założeniach], o co mi chodzi -
> stąd pewnie nieporozumienia.

Tak, to największa bolączka tej rozmowy, przeskakujemy bez ładu i składu od moich do Twoich założeń, skutecznie rzucając sobie kłody pod nogi.

> Poza tym - jak pewnie wiesz - dla mnie
> możliwa jest sytuacja, że gramy i w
> chińczyka, i w rpg równocześnie. Dla mnie
> dwie rzeczy wykluczające się moga istnieć
> równocześnie. :) To tak na marginesie

Tak, wiem, że myślisz, że tak może być ;-)

> umawiamy się dziś, że chińczyk polega na
> przesuwaniu pionków po planszy. Jutro mogę
> stwierdzić, że będzie polegał np. na
> odgrywaniu postaci, wymyślaniu intryg i
> budowaniu przygody razem z innymi graczami

I do tego przydaje się doprecyzowanie w postaci definicji. Jeśli chcesz dodać tam zmienną czasową (we wtorki i czwartki chińczyk to to a to, a w weekendy tamto) w niczym to nie przeszkadza. I tak chińczyk to gracze, zasady i przebieg a nie słówko "chińczyk", "kupa", czy "lody z bitą śmietaną" :-)

O, a teraz to już na pewno koniec (chyba, że pojawi się jakieś pytanie).
Pozdrawiam!
02-03-2007 14:40
Repek
    @Hekatonpsychos
Ocena:
0

"Tak, to największa bolączka tej rozmowy, przeskakujemy bez ładu i składu od moich do Twoich założeń, skutecznie rzucając sobie kłody pod nogi."

Przynajmniej zdajemy sobie z tego sprawę. :)

"I do tego przydaje się doprecyzowanie w postaci definicji. Jeśli chcesz dodać tam zmienną czasową (we wtorki i czwartki chińczyk to to a to, a w weekendy tamto) w niczym to nie przeszkadza. I tak chińczyk to gracze, zasady i przebieg a nie słówko "chińczyk", "kupa", czy "lody z bitą śmietaną" :-)"

Tylko i wyłącznie z Twojego punktu widzenia. Ja nie dodaję zmiennej czasowej. JEdyną zmienną jest świadomość uczestnika w danej chwili lub zależna od danej chwili zmiana w umowie.

Pozdrówka
02-03-2007 15:13

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.