10-12-2006 01:35
Bóg, istota rozumna
W działach: Myśli nieuczesane | Odsłony: 4
Odbyłem całkiem niedawno rozmowę z pewną osobą na temat Boga. Ja, jako człowiek wierzący i głęboko o słuszności swojej wiary przekonany, próbowałem przekonać mego interlokutora o tym, że idea Boga jest jedyną słuszną racjonalnie, moralnie i emocjonalnie. I... nie udało mi się.
W przypadku próby wytłumacznia Boga racjonalnie okazało się, że tam, gdzie ja umieszczam byt nadprzyrodzony mój rozmówca umieścił przypadek [przez małe 'p'] i zupełnie mu to nie przeszkadzało.
Gdy próbowałem dyskutować na linii moralnej, posiłkując się imperatywem kategorycznym czy "Si Dieu n’ existait pas, il faudrait l’ inventer", okazało się, że owszem, jest pożytecznym głosić idee Boga, ale nie trzeba w niego wierzyć.
Także na płaszczyźnie emocjonalnej nie doszliśmy do porozumienia. Bowiem strach i niezrozumienie towarzyszące śmierci w moim przypadku oraz zachwyt nad cudem życia dla mego rozmówcy okazały się nie istniejące. Koniec życia oznaczał tylko koniec życia, początek zaś jedynie jego początek.
Jako ostatniej deski ratunku chwyciłem się Boga jako istoty nadającej życiu sens, jednak mój rozmówca nie uznawał za konieczne nadawanie życiu sensu.
I tak oto poległem, będąc przekonanym, że idea Boga da się obronić w dyskusji - wszak sam nie raz ze sobą na ten temat dyskutowałem. Jednak ludzie żyją i postrzegają rzeczywistość inaczej. To, co brałem za ogólnoludzki, okazało się trafne w moim tylko przypadku. Widocznie inny mogą życie, śmierć czy sens postrzegać inaczej.
Jedynym co mnie pociesza jest to, że okazało się, że życie z wiarą w Boga jest łatwiejsze, niweluje bowiem kilka problemów, z którymi część niewierzących musi zapewne się borykać.
Tak czy siak, każdy został przy swoich poglądach. Ja trochę rozczarowany tokiem rozmowy, mój interlokutor zmęczony moją napastliwością. Problem jest tylko taki, że osoba ta (ze względów towarzyskich) chce dostąpić bierzmowania (potrzebne, żeby być świadkiem) - i jak to teraz pogodzić?
Może ktoś ma dobry dowód na istnienie Boga? Albo chociaż argument po co komu bierzmowanie?
W przypadku próby wytłumacznia Boga racjonalnie okazało się, że tam, gdzie ja umieszczam byt nadprzyrodzony mój rozmówca umieścił przypadek [przez małe 'p'] i zupełnie mu to nie przeszkadzało.
Gdy próbowałem dyskutować na linii moralnej, posiłkując się imperatywem kategorycznym czy "Si Dieu n’ existait pas, il faudrait l’ inventer", okazało się, że owszem, jest pożytecznym głosić idee Boga, ale nie trzeba w niego wierzyć.
Także na płaszczyźnie emocjonalnej nie doszliśmy do porozumienia. Bowiem strach i niezrozumienie towarzyszące śmierci w moim przypadku oraz zachwyt nad cudem życia dla mego rozmówcy okazały się nie istniejące. Koniec życia oznaczał tylko koniec życia, początek zaś jedynie jego początek.
Jako ostatniej deski ratunku chwyciłem się Boga jako istoty nadającej życiu sens, jednak mój rozmówca nie uznawał za konieczne nadawanie życiu sensu.
I tak oto poległem, będąc przekonanym, że idea Boga da się obronić w dyskusji - wszak sam nie raz ze sobą na ten temat dyskutowałem. Jednak ludzie żyją i postrzegają rzeczywistość inaczej. To, co brałem za ogólnoludzki, okazało się trafne w moim tylko przypadku. Widocznie inny mogą życie, śmierć czy sens postrzegać inaczej.
Jedynym co mnie pociesza jest to, że okazało się, że życie z wiarą w Boga jest łatwiejsze, niweluje bowiem kilka problemów, z którymi część niewierzących musi zapewne się borykać.
Tak czy siak, każdy został przy swoich poglądach. Ja trochę rozczarowany tokiem rozmowy, mój interlokutor zmęczony moją napastliwością. Problem jest tylko taki, że osoba ta (ze względów towarzyskich) chce dostąpić bierzmowania (potrzebne, żeby być świadkiem) - i jak to teraz pogodzić?
Może ktoś ma dobry dowód na istnienie Boga? Albo chociaż argument po co komu bierzmowanie?