18-11-2009 16:27
Bitwa o Vukovar
Odsłony: 430
Rok temu zanudzałem o końcowych aktach wojny domowej w Chorwacji, tak więc teraz pozanudzam Was czymś, co wydarzyło się na początku tego konfliktu. Tak się interesująco składa, że dziś, 18 listopada, przypada osiemnasta rocznica zakończenia największej – niestety – bitwy w Europie od czasu II wojny światowej, trwającej 87 dni bitwy o Vukovar. Jednocześnie dziś kończę ostateczne poprawki do mojej małej powieści, którą napisałem w tym roku, i która opowiada właśnie o wydarzeniach owej bitwy. Nie wiem, czy ktoś wyda te moje wypociny, bo i też temat jugosłowiańskich wojen jest w Polsce mało znany, ale zawsze trzeba mieć nadzieję.
Zapewne nikt z Was nie kojarzy nazwy Vukovar, dlatego szybciutko wyjaśniam. To liczące sobie 31 tysięcy ludzi (przed wojną 84 tys.), w tym 18 tys. Chorwatów i 10 tys. Serbów, miasto leży na granicy chorwacko-serbskiej, którą stanowi w tamtym zakątku świata Dunaj. Nie będę za bardzo wchodził w szczegóły, w każdym razie Vukovar był latem 1991 roku, gdy zaczynała się wojna, pierwszym celem ataku kontrolowanej przez Serbów Jugosłowiańskiej Armii Ludowej (JNA). W obronie miasta stanęło ok. 1800-2200 ludzi, w większości Chorwatów, źle uzbrojonych, pozbawionych zaopatrzenia i jakiegokolwiek ciężkiego sprzętu. JNA wystawiła przeciw nim kilkanaście tysięcy żołnierzy (którym pomagało drugie tyle czetników, tu: ultranacjonalistycznych oddziałów paramilitarnych), setki dział, setki czołgów i sporo samolotów bojowych.
Miażdżąca przewaga, prawda? Wydawałoby się, że Serbowie zmiotą obrońców w parę dni. Problem w tym, że napastnicy nie mieli bladego pojęcia o strategii i taktyce, a zwykli, poborowi żołnierze JNA nie posiadali absolutnie żadnej motywacji do walki – większość (w tym, co za ironia, sporo nie-Serbów) nie wiedziała przeciw komu, i za co walczy. Obrońcy mieli i motywację, i pewne pojęcie o walce, no i ułatwione zadanie, ponieważ JNA przez całą bitwę intensywnie bombardowała Vukovar – a jak wiemy z II wś, najłatwiej się bronić w zrujnowanym mieście. Koniec końców, po stronie obrońców zginęło ok. 1000 ludzi, po stronie agresorów zaś od 3500 do 5000 ludzi; o stratach w sprzęcie nie wspomnę.
Oczywiście bitwa o Vukovar to tylko w połowie walka i starcia żołnierzy. Druga połowa to straszliwy los cywilów, zbrodnie wojenne (np. tuż po bitwie Serbowie zamordowali 264 osób, a 800 mężczyzn walczących w bitwie zesłali do ciężkich więzień w Serbii), gwałty, zwykłe morderstwa etc. – popełniane przez obie strony, bo choć agresorami byli bez wątpienia Serbowie, relatywnie większą winę za wywołanie bitwy ponoszą nacjonalistycznie nastawieni Chorwaci. Wspominałem może, że w 1991 roku w mieście było po równo Serbów i Chorwatów, którzy przed wojną często zawierali ze sobą małżeństwa...?
To, co tu nakreśliłem, to naturalnie tylko ogólniki – sprawa Vukovaru jest bardziej skomplikowana/pokręcona i dlatego, jeśli ktoś nie został przeze mnie zanudzony na śmierć, ma odrobinę czasu i w miarę dobrze umie język angielski, może zajrzeć na całkiem porządnie napisany artykuł na Wikipedii, Battle of Vukovar.
Albo poczekać na wydanie mojej równie pokręconej, grafomańskiej powieści, jeśli kiedykolwiek do tego dojdzie... :P
Zapewne nikt z Was nie kojarzy nazwy Vukovar, dlatego szybciutko wyjaśniam. To liczące sobie 31 tysięcy ludzi (przed wojną 84 tys.), w tym 18 tys. Chorwatów i 10 tys. Serbów, miasto leży na granicy chorwacko-serbskiej, którą stanowi w tamtym zakątku świata Dunaj. Nie będę za bardzo wchodził w szczegóły, w każdym razie Vukovar był latem 1991 roku, gdy zaczynała się wojna, pierwszym celem ataku kontrolowanej przez Serbów Jugosłowiańskiej Armii Ludowej (JNA). W obronie miasta stanęło ok. 1800-2200 ludzi, w większości Chorwatów, źle uzbrojonych, pozbawionych zaopatrzenia i jakiegokolwiek ciężkiego sprzętu. JNA wystawiła przeciw nim kilkanaście tysięcy żołnierzy (którym pomagało drugie tyle czetników, tu: ultranacjonalistycznych oddziałów paramilitarnych), setki dział, setki czołgów i sporo samolotów bojowych.
Miażdżąca przewaga, prawda? Wydawałoby się, że Serbowie zmiotą obrońców w parę dni. Problem w tym, że napastnicy nie mieli bladego pojęcia o strategii i taktyce, a zwykli, poborowi żołnierze JNA nie posiadali absolutnie żadnej motywacji do walki – większość (w tym, co za ironia, sporo nie-Serbów) nie wiedziała przeciw komu, i za co walczy. Obrońcy mieli i motywację, i pewne pojęcie o walce, no i ułatwione zadanie, ponieważ JNA przez całą bitwę intensywnie bombardowała Vukovar – a jak wiemy z II wś, najłatwiej się bronić w zrujnowanym mieście. Koniec końców, po stronie obrońców zginęło ok. 1000 ludzi, po stronie agresorów zaś od 3500 do 5000 ludzi; o stratach w sprzęcie nie wspomnę.
Oczywiście bitwa o Vukovar to tylko w połowie walka i starcia żołnierzy. Druga połowa to straszliwy los cywilów, zbrodnie wojenne (np. tuż po bitwie Serbowie zamordowali 264 osób, a 800 mężczyzn walczących w bitwie zesłali do ciężkich więzień w Serbii), gwałty, zwykłe morderstwa etc. – popełniane przez obie strony, bo choć agresorami byli bez wątpienia Serbowie, relatywnie większą winę za wywołanie bitwy ponoszą nacjonalistycznie nastawieni Chorwaci. Wspominałem może, że w 1991 roku w mieście było po równo Serbów i Chorwatów, którzy przed wojną często zawierali ze sobą małżeństwa...?
To, co tu nakreśliłem, to naturalnie tylko ogólniki – sprawa Vukovaru jest bardziej skomplikowana/pokręcona i dlatego, jeśli ktoś nie został przeze mnie zanudzony na śmierć, ma odrobinę czasu i w miarę dobrze umie język angielski, może zajrzeć na całkiem porządnie napisany artykuł na Wikipedii, Battle of Vukovar.
Albo poczekać na wydanie mojej równie pokręconej, grafomańskiej powieści, jeśli kiedykolwiek do tego dojdzie... :P