» Blog » Drużynowa biurokracja
15-06-2011 00:06

Drużynowa biurokracja

W działach: RPG, przemyślenia, marudzenie | Odsłony: 7

Temat wydawać się może dziwny, ale w 2 z 3 ostatnich kampanii mieliśmy z tym problem dlatego też postanowiłem o tym strzelić szybką notkę.

Problem sprowadza się do tego, co następuje:
W sytuacji, gdy w świecie gry drużyna przyjmuje jakąś osobowość prawną (np. postacie zakładają firmę, stowarzyszenie, etc) postacie/gracze (czasem ta granica się zaciera) postanawiają ustalić swoje prawa i obowiązki, funkcje w ramach grupy, słowem - ustalić coś na kształt statutu. Wszystko oczywiście in-game.

Niestety, to "in-game" oznacza, że gracze sporą część uwagi poświęcają właśnie ogarnięciu tych kwestii prawno-formalnych, nie tylko w czasie między sesjami (prawie zawsze korzystamy z jakiejś formy komunikacji typu forum, blog, mail itp) ale również w czasie sesji - co zamienia się w długie, zażarte i/lub nudne dysputy na temat tego co jak powinno funkcjonować.

Przyznam szczerze, że dla mnie to całkowita nowość. Nigdy wcześniej nie miałem takiej sytuacji, że gracze chcieli szczegółowo ustalać zasady funkcjonowania drużyny.

Weźmy na ten przykład firmę detektywistyczną, stanowiącą punkt wyjścia do klasycznego kryminału noir. Zazwyczaj nie zastanawiamy się, jaką osobowość prawną ma firma, jakie prawa i obowiązki mają wspólnicy, kto ma jaki dostęp do firmowych zasobów, kto podejmuje decyzje w imieniu firmy, kto ma prawo negocjować umowy z klientami, itd. Wszystko to pozostaje niedookreślone.

I teraz nie wiem, z czego wynika nagła chęć zmiany tego faktu i problemy, jakie się z tym wiążą.

Jest nas 6 osób plus MG i to samo w sobie jest pewnym wyzwaniem. Różnice zdań są trudniejsze do pogodzenia, gdy tych zdań jest wiele. W małym gronie, 2-3 osobowym łatwiej jest osiągnąć konsensus. Ale graliśmy w tym gronie inne sesje i nie mieliśmy podobnych problemów. W zwykłej, niesformalizowanej drużynie pojawiały się konflikty, ale jakoś nie było z tym aż takiego bólu głowy, jak wtedy, gdy trzeba ułożyć statut drużyny, nadać komuś pewne obowiązki i prawa i ich przestrzegać.

Skąd więc w ogóle taki pomysł, by sformalizować drużynę? Ja osobiście odczuwam pewną in-game'ową presję by ogarnąć kwestie formalno-prawne, ten temat został nam podsunięty przez MG. Nasz MG (nie piszę kto, jak będzie chciał to sam się przyzna) jest bowiem symulacjonistą i wydaje mi się, że z tego wynika jego chęć do uporządkowania tych kwestii in-game. Żebyśmy mieli jasność - jest to mocno umotywowane światem gry i podane w niezłym fabularnym sosie... ale wciąż jest to pisanie statutu.

Wydaje mi się, że gdyby cała drużyna się za tym opowiedziała, to MG zgodziłby się na rozwiązanie w stylu "ustalmy to w największych ogólnikach, nie przejmujmy się detalami". Pytanie tylko, czy rzeczywiście możemy sobie pozwolić na taki luksus i nie zajmować się w tym szczegółach, bo...

To byłoby fajne rozwiązanie, gdybyśmy grali bezkonfliktowo. Ale konflikty w naszej drużynie na poziomie in-game się zdarzają często. Nasze postaci nie współpracują ze sobą bezproblemowo, pojawiają się różnice zdań, problemy z kredytem zaufania. W teorii, takie rozwiązania formalno-prawne jak np. demokratyczne głosowanie wewnątrz drużyny mają za zadanie unormować sytuację i ograniczyć konflikty. Jak to jest jednak w praktyce?

W praktyce jest tak, jak już wspomniałem - na etapie tworzenia statutu drużyny pojawiają się strasznie męczące dysputy, zarówno w czasie poza sesjami jak i w trakcie sesji. Każdy posiada inne wyobrażenie o tym jak coś powinno działać. Po drodze pojawiają się jeszcze problemy komunikacyjne. W rezultacie siedzimy przez godzinę na sesji i zamiast jakiejś fajnej akcji, toczymy in-game'owe rozmowy o tym, jakie prawa i obowiązki powinni posiadać poszczególni członkowie drużyny.

Naprawdę nie wiem, jak to wszystko ogarnąć. Nie mam już tyle czasu jak kiedyś, by pisać in-game dlaczego uważam, że takie-a-takie rozwiązanie jest lepsze, ani płodzić rozbudowane teksty w prawniczym języku. Przyzwyczaiłem się do rozwiązań typu "ok, jesteście stowarzyszeniem i macie statut, resztę na razie olewamy" i taki prawno-formalny symulacjonizm jest zdecydowanie nie dla mnie. Jasne, czasem, jak prawdziwy stary troll (;)) dam się wciągnąć w taką kabałę, ale jak widać potem tego żałuję.

Z drugiej strony, rozumiem też, że niektórzy gracze się w to angażują, bo albo ich to kręci, albo czują, że to co wypracują out-of-game, siedząc w domu na sieci i stukając w klawisze, będzie miało spory wpływ na ich postać - na to jakie będzie miała na ten przykład prawa i obowiązki.

Ja wspomniałem na początku notki, w jednej kampanii już się tego typu problem pojawił, i IMHO wszystko zakończyło się z negatywnym skutkiem dla drużyny. Teraz boję się, że stanie się to ponownie. A my wcale nie jesteśmy mądrzejsi o poprzednie, niezbyt dobre doświadczenia.
Komentarze na tym blogu są zablokowane.