» Blog » Czy warto zagrać w The Book of Unwritten Tales?
09-04-2013 09:29

Czy warto zagrać w The Book of Unwritten Tales?

W działach: gry komputerowe, recenzje, linux | Odsłony: 5



W zeszłym tygodniu dotarła do nas smutna wieść - LucasArts, obdarzane ogromnym sentymentem studio odpowiedzialne za kultowe gry przygodowe i tytuły na licencji Gwiezdnych Wojen, zostało zamknięte. Jeśli na tę wiadomość przyszła wam ochota sięgnąć po jakąś klasyczną przygodówkę, warto zobaczyć jak do tego gatunku gier komputerowych podchodzi się dzisiaj.

The Book of Unwritten Tales gra przygodowa na miarę naszych czasów. Znajdujemy w niej dobrze znane wszystkim miłośnikom gatunku elementy - statyczne lokacje, przedmioty, które można używać na elementach otoczenia, minigry oraz zagadki, a także trochę zabawnych bohaterów niezależnych z którymi można pogadać. Słowem od czasów Secret of Monkey Island nie zmieniło się zbyt wiele. Zachwyca natomiast piękna, szczegółowa grafika 3D i świetnie przemyślane lokacje - twórcy nie dają nam wolności w sterowaniu kamerą, za to zaskakują niejednokrotnie ciekawymi perspektywami. Pomimo tego, że gra miała premierę w 2009 roku (u nas dopiero pod koniec zeszłego roku) grafika nie zestarzała się ani trochę.

Księga Nienapisanych Opowieści przenosi nas do fantastycznego świata Aventasii. To typowa kraina fantasy, pełna elfów, gnomów, smoków, goblinów i innych stworzeń ze standardowego bestiariusza. Na pierwszy rzut oka świat nie zachwyca niczym szczególnym - wojna dobra ze złem, głowni bohaterowie ratują świat - standard. Ale o to właśnie autorom chodziło.

The Book of Unwritten Tales jest pełna humoru i nawiązań do popularnych dzieł popkultury. Grając na każdym kroku odnajdziecie odniesienia do Władcy Pierścieni, Gwiezdnych Wojen, innych gier komputerowych i utartych schematów spotykanych w działach przemysłu komputerowego. Gra śmieje się z graczy, geeków, konkurencji a nawet z samej siebie. Tutaj metroseksualny paladyn warczy z nieumarłymi, którzy chcą stworzyć związek zawodowy razem z programistami (jedni i drudzy to przecież nolife'y). Jednym z bohaterów jest Nate - fajtłapowaty pirat powietrznego statku (najszybszego w całej krainie, a jakże) - a jego towarzysz to włochaty zwierzak, który mówi w języku niezrozumiałym jedynie dla widza (pardon, gracza). Można prześcigać się w odnajdywaniu kolejnych nawiązań, a jest ich naprawdę mnóstwo.

Jednym z najmocniejszych elementów gry są bohaterowie, którymi możemy sterować podczas gry. Oprócz wspomnianej już pirackiej pary Nate'a i Zwierzaka, możemy sterować Wilburem, gnomem, który na przekór technicznym tradycjom swojej rasy postanowił zostać czarodziejem (jego szaty wyglądają jakby zostały skradzione magowi Simonowi) oraz elfią księżniczką Ivo. Czasami możemy sterować kilkoma wymienionymi postaciami na raz, wykorzystując ich umiejętności razem. To pozwala na rozwiązanie kilku ciekawych zagadek.

W przeciwieństwie do niektórych klasycznych przygodówek gra nie utrudnia sztucznie zabawy. Naciskając spację możemy zobaczyć wszystkie aktywne miejsca w danej lokacji. Dzięki temu można zapomnieć o zjawisku "polowania na piksele" i nie ma obawy, że nie będziemy mogli rozwiązać jakieś zagadki tylko dlatego, że zapomnieliśmy podnieść jednego przedmiotu trzy lokacje wcześniej. Prosty mechanizm, a cieszy. Poza tym gra nie różni się od innych gier typu point'n'click, ale w pozytywnym sensie. Co więcej, do ukończenia gry będziecie potrzebowali jakiś 15 godzin gry - nieźle, biorąc pod uwagę współczesne standardy i fakt, że to "tylko" przygodówka.

Czy warto zagrać w The Book of Unwritten Tales? Dla tych, którzy zagrywali się w młodości przygodówkami produkcji LucasArts i Sierry to pozycja absolutnie obowiązkowa. Jeśli ominął was ten etap historii gier komputerowych, powinniście chociaż spróbować jednej z najlepszych gier przygodowych ostatnich lat (ten slogan wcale nie jest na wyrost). Szczególnie, że dzięki wydawnictwu IQ Publishing gra dostępna jest w kinowej, polskiej wersji językowej.

Dla linuksiarzy:

Na płycie z grą znajduje się windowsowa wersja gry, choć oryginalnie istnieją natywne porty również na Maka i Linuksa. Jednak odpalenie gry przez Wine nie stanowi większego problemu - u mnie wystarczyło odpalić ją w trybie emulacji pulpitu i działała bez zarzutu. Na niektórych konfiguracjach powinna działać out-of-box. Szkoda, że razem z polską wersją nie dostaliśmy kodu na Steama'a, gdzie porty na wszystkie trzy platformy dostalibyśmy automatycznie. Tak czy inaczej, powinniście zainteresować się tą grą, jeśli jakimś cudem tego jeszcze nie zrobiliście.

 

[Komentarze jak zwykle na Bałaganie właściwym] 

1
Notka polecana przez: Jingizu
Poleć innym tę notkę
Komentarze pod tą notką zostały zablokowane przez autora.