» Blog » SpaceCom
29-05-2015 18:22

SpaceCom

W działach: gry komputerowe, recenzje | Odsłony: 61

SpaceCom

Pewien dziewiętnastowieczny poeta powiedział kiedyś „prawdziwa wielkość ubrana jest w prostotę”, nie mógł on jednak nawet przypuszczać że dwa stulecia później jego idea zawędruje do branży gier. W okolicach 2010 roku producenci zaczęli spoglądać przychylnym okiem w kierunku tej myśli, a dla niezależnych twórców wyraźnym sygnałem na to że oprawa graficzna nie musi stać na pierwszym miejscu był niewątpliwy sukces Minecrafta. Idąc za ciosem niewielkie studia oraz wolni strzelcy wśród programistów, zalali rynek w większości dopracowanymi produkcjami ale o niespotykanej dotąd tematyce bądź gameplayu. Polscy deweloperzy nie pozostając w tyle, za sprawą 11 bit studios wstrzelili się w międzynarodową arenę elektronicznej rozrywki wydając we wrześniu 2014 roku This War of Mine. Dwa miesiące przed premierą tego ciepło przyjętego na świecie tytułu powstał inny projekt, SpaceCom, który odbił się znacznie słabszym echem wśród graczy.

Dla znawców przemysłu gamingowego, persony takie jak Jakub Stokalski oraz Marek Ziemak nie powinny stanowić tajemnicy. Tym którym nazwiska te brzmią enigmatycznie wystarczy wiedzieć, że obaj panowie posiadają duże doświadczenie w zakresie projektowania gier sięgające takich producentów jak CD Projekt RED i one2tribe oraz wspólnie stanowią część drużyny Flow Combine odpowiedzialnej za powstanie SpaceComa. Sami autorzy mówią o grze jako inicjatywie zrodzonej po godzinach, a kiedy społeczność Steama zapaliła zielone światło okazało się że całkiem spora grupa osób jest gotowa wyłożyć pieniądze na ten dość nietypowy tytuł. Dostrzegam pewnego rodzaju ewenement. No bo jak wytłumaczyć u graczy chęć zakupu produktu, który niczym nie wyróżnia się na tle innych rtsów, nie wnosi absolutnie nic do gatunku a jego oprawa wizualna woła o pomstę do nieba? Pewien z polskich wydawców także dostrzegł potencjał drzemiący w grze i tak na wirtualne sklepowe półki Steama trafił oznaczony logiem 11bit launchpad, SpaceCom.

Pierwsze starcie może przynieść wiele negatywnych emocji. Oszczędne aczkolwiek schludne menu prowadzi do trzech trybów rozgrywki: misji, gry wieloosobowej oraz potyczki. Jako weteran strategii wszelakich postanowiłem rozpocząć od zabawy w tym ostatnim, lecz pomysł ten nie był najlepszy i przyszłym zdobywcom kosmicznych przestworzy polecam zapoznać się z misjami – kampanią będącą jednocześnie wprowadzeniem w meandry gry. Wszystkie z 13 przygotowanych przez autorów etapów można ukończyć w około godzinę, czas ten nie będzie jednak zmarnowany i pozwoli uniknąć nieporozumień.

Wśród mrowia z obecnych na rynku gier tylko garść posiada na tyle klarowną i prostą mechanikę, którą jestem w stanie opisać w kilku krótkich akapitach. U podstaw przedstawionego na estetycznej mapie świata stoją układy planetarne barwione kolorami reprezentującymi uczestników rozgrywki. Liczba orbitujących wokół gwiazd ciał niebieskich określa możliwości obronne systemu, natomiast ikona znajdująca się tuż obok jego nazwy informuje o specjalnych pełnionych przezeń funkcjach. Najważniejszą rolę odgrywają słońca oznaczone gwiazdką – utrata wszystkich układów stołecznych równoznaczna jest z przegraną. Pozostałe cechy jak zdolności naprawy okrętów, generowania zasobów i produkcji statków dostarczają kolejnych elementów ważnych w budowaniu misternych taktyk. Programiści z Flow Combine zaadaptowali także inny motyw dobrze znany z popularnych gier a mianowicie połączenia międzygwiezdne przez które mogą podróżować nasze floty.

Kolejne uproszczenie objawia się w budowie kosmicznej armady. Zapomnijcie o myśliwcach, krążownikach i niszczycielach, w SpaceComie okręty nazywane są po prostu flotami. Marynarki dzielą się na trzy rodzaje: zgrupowania bojowe są swoistą tarczą naszych statków oraz godnym oponentem dla przeciwnika podczas kosmicznych batalii, użycie bandery inwazyjnych promów to jedyny sposób na przejęcie wrogich systemów a działa oblężniczych liniowców wyeliminują układ planetarny konkurenta z gry.  Zgodnie z zasadą symboliki zrodzonej u podstaw tego produktu, nie zobaczymy laserów, rakiet, wybuchów itp. a trzy trójkąty o zamalowanej części odmiennej dla wymienionych typów. W drodze po zwycięstwo nad wrażymi siłami bitwy rozstrzygnie obrazowy interfejs.

Spójna, nieskomplikowana mechanika i równie minimalistyczna grafika zdają się doskonale ze sobą współgrać lecz z pewnością zniechęcą wielu strategów. Ci którzy dadzą grze szansę, być może odkryją głęboki sens w całej tej umowności albowiem po rozgryzieniu SpaceComa przestaje on być grą na rzecz pojedynku umysłów. Gracze są wręcz zmuszani do ciągłego podejmowania decyzji, a drobny błąd zniweczy z dawna kreślony plan. Magia polega tu na wielowymiarowym myśleniu, planowaniu ekspansji i czujnym reagowaniu na poczynania przeciwników. Długotrwałe szlifowanie umiejętności z doskonałą choć nieco szablonową sztuczną inteligencją przez pewien czas dało się wykorzystać w trybie multiplayer, dziś niestety zamiar rozgrywki z żywym przeciwnikiem porównam do szukania Świętego Grala. Niemniej jednak na grę warto rzucić patriotycznym okiem gdyż pomiędzy stresującą muzyką i grafiką ograniczającą się do kresek, kółek i trójkątów ukryta jest wybitnie zbalansowana oraz dostarczająca sporo frajdy rozrywka. 

Wideoprezentacja tytułu

0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.