Septerra Core: Legacy of the Creator
W działach: recenzje, gry komputerowe | Odsłony: 360Kiedy ktoś zapyta mnie o najciekawszego rpga w jakiego grałem, niezmiennie od lat odpowiem to samo Septerra Core. Niestety większość moich rozmówców na brzmienie tego tytułu robi wielkie oczy ponownie pytając a co to takiego i tutaj pojawia się problem bo ciężko w kilku prostych zdaniach powiedzieć co ten produkt ma do zaoferowania. Od czasu premiery w 1999 roku gra zestarzała się pod wieloma względami, grafika dziś nie cieszy oczu a płynące z głośników niskiej jakości utwory muzyczne potrafią kaleczyć uszy, stąd trudno kogokolwiek przekonać do Septerry. Tak czy inaczej to nie oprawa audiowizualna a opowieść osadzona w fantastycznym świecie była filarem gry. Interesujący jest fakt, że ten wytwór programistów Valkyrie (Walkeri) Studios był jedyną grą wypuszczoną na rynek przez tego producenta ale nawet pomimo dopracowania go w drobnych szczegółach nie osiągnął żadnego sukcesu, za co najprawdopodobniej winić można wyłącznie wydawcę.
Pomimo, że gra nie wywodzi się z kraju kwitnącej wiśni to śmiało możemy z niej wyodrębnić cechy, które są charakterystyczne dla gatunku tak zwanych jRPGów. W pełni liniowa, jednowątkowa fabuła, turowy system walki oraz ograniczony rozwój bohaterów to tylko niektóre elementy świadczące o inspirowaniu się autorów dalekowschodnimi produkcjami. Ponadto mangowa grafika i kilka niebezpośrednich nawiązań do serii Final Fantasy kreują fałszywy obraz japońskiego pochodzenia tytułu.
Akcję oparto o legendy i mitologie Septerry w tym także tą o kreacji świata. Stwórca bynajmniej nie był istotą pozbawioną wyobraźni gdyż lądy które przyjdzie nam przemierzać orbitują na siedmiu powłokach sterowanych przez ogromny biokomputer w centrum sferycznego tworu. Według koncepcji raz na sto lat następuje koniunkcja kontynentów dzięki której światło słońca dostaje się do źródła, a ten kto użyje kluczy pozostawionych przez samego boga pozna jego sekrety. Wielu ludzi próbowało posiąść relikty ale krainy nie były jeszcze na to gotowe. Upadły anioł Gemma podstępnie wykradł artefakty, a w akcie desperacji władca niebios zesłał swego jedynego syna Marduka aby poskromić niegodziwego serafina. Po bitwie trwającej 100 dni Gemma zostaje pokonany a klucze ukryte w bezpiecznych miejscach Septerry mają czekać aż ludzie dojrzeją by raz jeszcze stanąć przed próbą poznania największych tajemnic.
Pechowo świat wiecznie gotuje się w wojennym kotle, a nadzieja na zakończenie licznych konfliktów dawno wygasła. Jeden z potężnych lordów, Doskias, w prostej linii potomek Marduka pragnie wypełnić przepowiednię, lecz wbrew temu co pisały księgi chce doprowadzić światło do rdzenia w sztuczny nienaturalny sposób. Zaślepiony rządzą władzy człowiek nie zdaje sobie sprawy, że w ten sposób sprowadzi zagładę na wszystkie kontynenty. Naprzeciw jego zapędom wychodzi nieoczekiwanie Maya, główna bohaterka gry będąca, tu uwaga, złomiarzem pochodzącym z ubogiej rodziny drugiej powłoki Septerry. Być może nie brzmi to zachęcająco ale bez obaw, w trakcie zabawy dołączą do niej inne nieco bardziej interesujące i wpływowe postaci.
Gameplay produktu dzieli się na dwie warstwy, w których raz przemierzamy mapę powłoki, a dwa terytorium napotkanych lokacji. Ten pierwszy rodzaj wędrówki służy wyłącznie do zmiany obszarów i ewentualnego rozeznania w terenie. Każdy z lądów odznacza się odmienną kulturą i społeczeństwem, a także klimatem i historią. Podróż na inne, nazwijmy to piętro, wiąże się więc z całkowitą zmianą otoczenia, poznaniem tradycji i zwyczajów ludności jak i możliwością zdobycia unikalnego wyposażenia. Przykładowo startowa lokacja drugiej powłoki to obszar wypalonej słońcem pustyni, której tubylcy trudnią się zbieraniem złomu zaś metalowe odpadki trafiają tam z wyższego, zamożniejszego kontynentu. Prawdziwą wolność eksploracji Septerry, mniej więcej od połowy gry, da nam zdobyczny statek.
Szczegółowe badanie lokacji to nie tylko beztroskie podróże, podziwiania krajobrazów i rozmowy z napotkanymi npcami, ale też walka, której w grze nie da się uniknąć. Na czas starcia drużyna aktualnie prowadzonych bohaterów ustawia się w linii w centrum otaczających pole bitwy wrogów. Widniejące pod portretami herosów wskaźniki ukazują stopień gotowości do ataku, a im bardziej zapełniona kontrolka tym mocniejsze ciosy może wyprowadzić postać. Większą liczbę kombinacji odblokujemy kupując nowy, lepszy sprzęt. W bogatej menażerii świata znajdują się dziesiątki fantastycznych istot, od wilków i drapieżnego ptactwa po unikalne okazy fauny Septerry, więc na brak oponentów nie ma co narzekać szkoda tylko, że twórcy nieco przesadzili z ilością pojedynków tym samym sztucznie wydłużając grę. Najciekawszym fragmentem turowych zmagań są karty losu – specjalne moce, wykorzystujące energię źródła drużyny, będące odpowiednikiem magii.
Gra jest rpgiem, tak głosi opis na pudełku, tak też przedstawiają ją inne portale branżowe ale dla graczy lubiących planować rozwój bohaterów produkt może być rozczarowaniem. Wszystkie postaci opisane są sporą liczbą statystyk, a zdobywając doświadczenie awansują na wyższe poziomy lecz nie mamy żadnego bezpośredniego wpływu na wartości współczynników. Zakupione w sklepach wyposażenie w niewielkim stopniu ingeruje w zestaw cech ale bardziej przydatne w wyborze nowego karabinu lub miecza jest sugerowanie się dodatkowymi zdolnościami, które jest w stanie on zapewnić.
Septerra Core nie jest grą idealną. Starannie przygotowana 16bitowa grafika, spritey postaci, projekty przeciwników i w pełni animowane cut-scenki były mocnym atutem ale w ubiegłym stuleciu. Melodie przygrywane w tle są zbyt monotonne często wprawiając w stan znużenia, a bardzo niska rozdzielczość zapewne odstraszy większość graczy. Niemniej jednak tytułem warto się zainteresować gdyż dziś można upolować go po bardzo niskiej cenie a bez solucji i poradników potrafi zapewnić nawet 80 godzin zabawy.