Europa Universalis IV
W działach: recenzje, gry komputerowe | Odsłony: 223Zapomnijmy na chwilę o podręcznikowej historii i zastanówmy się jak wyglądałby świat jeśli potoczyła by się ona nieco innym torem. Być może gdyby nie pewne błędne decyzje polityczne granice dzisiejszych państw wyglądałyby zupełnie inaczej a na wakacje w kraju jeździlibyśmy nie nad Morze Bałtyckie a nad Morze Czarne. Próbę okazji zmiany historii w 2001 roku dało nam szwedzkie studio Paradox Interactive w innowacyjnej wtedy grze Europa Universalis. Przez lata wokół tego tytułu urosło szerokie grono fanów, my jednak przeniesiemy się do roku 2013 i przyjrzymy się bliżej czwartej odsłonie tej dziś kultowej gry.
Europa Universalis określana jest jako gra podgatunku strategii czasu rzeczywistego o nazwie grand strategy wargame. W skrócie wcielamy się w rolę zarządcy państwa, mając wpływ na wszystkie jego aspekty od gospodarki, poprzez politykę, aż po działania wojskowe. Ciężko jest wyobrazić sobie grę planszową o tak dogłębnym zarządzaniu państwem, która była pierwowzorem całej serii. W wypadku tej gry komputerowej mamy możliwość zatrzymania czasu i dokładnego przemyślenia następnego ruchu. W praktyce jednak plany nierzadko okazują się bezcelowe ponieważ kierowani przez sztuczną inteligencję gracze potrafią nas nie raz zaskoczyć.
Nie ma sensu rozwodzić się na temat fabuły w strategii historycznej. W zależności od wybranego scenariusza przeniesiemy się w realia od połowy XV do początku XIX wieku aby poprowadzić jeden z ówczesnych krajów. Dla poszczególnych scenariuszy proponowane nam są główne narody odgrywające kluczowe znaczenie w wybranym okresie. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie aby rozegrać kampanię innym i ustalić sobie własny cel scenariusza. Z tego też powodu seria Europa Universalis często nazywana jest strategią sandboxową.
Produkcja w dokładny sposób odwzorowuje mapę świata, dzieląc ją na autentyczne krainy historyczne poprzecinane przez istniejące rzeki i łańcuchy górskie. Korzystając z szerokiej gamy filtrów, obejrzymy świat od strony fizycznej, kulturalnej, ekonomicznej, religijnej czy kolonialnej, niemniej jednak większą część czasu poświęcimy widokowi politycznemu, który jest najwygodniejszy. Jedynym mankamentem tego trybu jest fakt że niektóre państwa posiadają te same barwy prowincji co może w niektórych sytuacjach okazać się źródłem drobnych nieporozumień.
Autorzy zdecydowanie ulepszyli mechanikę gry względem poprzednich odsłon cyklu dając nam jeszcze większą swobodę w podejmowaniu decyzji. Nasze państwo charakteryzuje ustrój oraz dynastia panujących władców. Kimże jednak byłby władca bez oddanych mu doradców? W grze możemy przydzielić ich trzech, a każdy z nich będzie odznaczał się wyjątkowymi zdolnościami oraz modyfikatorami cech panującego monarchy. Płynący nieubłaganie czas zadziała na naszą niekorzyść, zarówno doradcy jak i królowie umierają i o ile strata tych pierwszych nie jest szczególnie bolesna, to utrata władcy w niektórych przypadkach będzie zgubą dla narodu - obce dynastie z radością będą rościć sobie prawa do naszego tronu. Umiejętności władcy wpływają bezpośrednio na rozwój królestwa, przykładowo charyzmatyczny przywódca pozwoli przyspieszać czas dokonywania akcji dyplomatycznych a poddani urodzonego wodza w mgnieniu oka ufortyfikują cały kraj.
Od samego początku będziemy rywalizować z innymi państwami. Choć gra nie narzuca nam sztywnej listy oponentów to generuje ją w oparciu o kraje na podobnym poziomie rozwoju. Pozwala to ustrzec się od sytuacji, w której niewielka Genua miałaby widzieć śmiertelnego wroga w potężnej XV wiecznej Francji. I tu dochodzimy do kolejnego ważnego aspektu jakim jest dyplomacja. Gracze pamiętający beztroskie wypowiadanie wojen i zagarnianie ziem całych narodów mogą poczuć się lekko zagubieni. Od teraz aby wypowiedzieć wojnę musimy mieć ku temu powód, a sama walka zwykle toczy się o jedną bądź dwie prowincje. Zanim dojdzie do działań militarnych sfabrykujemy roszczenia do wrogich ziem natomiast jeśli tego nie zrobimy narazimy nasz kraj na destabilizację i bunt przeciwko nam.
Kolejną nowością w zakresie dyplomacji jest wspieranie nacjonalistów na obcych terenach. Ta zagrywka, finansowana dukatami skarbu państwa, naraża wrogie mocarstwo na anarchię i wybuchy licznych powstań. Jeśli mieliśmy wcześniej styczność z serią Europa Universalis rozpoznamy takie opcje jak poprawę wzajemnych stosunków między państwami, czy zupełne przeciwieństwo pod postacią obelg. Myślę że, nie muszę wspominać o tak trywialnych sposobach prowadzenia polityki zagranicznej jak embarga handlowe, sojusze, królewskie mariaże, pożyczki czy prezenty.
Bywa, że próby pokojowego rozwiązywania sporów nie przynoszą oczekiwanych efektów i jedynym słusznym rozwiązaniem staje się wojna. I w taki oto sposób dochodzimy do już ostatniego aspektu gry o którym warto wspomnieć. Działania militarne niezmiennie od lat opierają się o trzy typy jednostek: piechotę, kawalerię oraz artylerię. Podobnie rzecz ma się z flotą naszego królestwa. Po osiągnięciu wymaganego poziomu technologicznego jednostki awansują, jednak to gracz decyduje w którym kierunku rozwinie się jego armia. Do boju wojska poprowadzą generałowie oraz admirałowie znacząco wpływając na wyniki bitew.
Oprawa graficzna została udoskonalona ale trudno mówić tutaj o jakimś niebywałym skoku technologicznym – Europa Universalis nigdy nie zaskakiwała fajerwerkami. Najważniejszy jej element to czytelna i estetyczna mapa, na widoku której spędzamy najwięcej czasu. Autorzy spisali się na medal pod względem interfejsu, który przebudowano, organizując go w łatwo dostępne tematyczne zakładki i tabele. Słyszane w tle tematy muzyczne czasem potrafią być monotonne, czasem epickie ale generalnie nie przeszkadzają tym, których pochłonęła rozgrywka. Poważną wadą produkcji jest jej silnik Clausewitz Engine - mimo ulepszeniom ze strony twórców pozostaje on wielką kobyłą potrafiącą spowolnić grę na dużych prędkościach.
Zdecydowanie Europa Universalis nie jest grą trafiającą w gusta wszystkich. Nowych graczy może odrzucić jej duża złożoność która analogicznie odbije się pozytywnie w kręgach jej starych wyjadaczy. Sporą zaletą serii są wymagania sprzętowe poszczególnych tytułów, czwórka nie odbiega przy tym od pozostałych części. Werdykt – jest to produkt dobry i solidny potrafiący pożerać duże ilości czasu, dziwi tylko polityka twórców wydających niewielkie dodatki pod postacią DLC. Ci, którzy są gotowi poświęcić swoje oszczędności rozszerzą i tak już praktycznie nieograniczoną zabawę dla innych natomiast pozostają modyfikacje Steam Workshop będące na dzień dzisiejszy ogromną kopalnią pomysłów i darmowych rozszerzeń.