29-06-2010 23:01
Jestem zdegustowany
Odsłony: 7
Nie ma to jak śpieszyć się do domu z pracy na szlagier, wyciągnąć z lodówki zimne piwo, żeby przez dziewięćdziesiąt minut oglądać... coś, co ciężko nazwać nawet futbolem, a co dopiero meczem o wysoką stawkę.
Chciałem bramek, szybkich akcji od bramki do bramki, emocji, a dostałem trochę kopnięć, niewiele biegania, mało starań i twarz Cristiano "broń mnie, panie sędzio" Ronaldo w slow motion w kilkunastu ujęciach. Nie tego chciałem, nie po to chociażby włączałem telewizor. Gdybym chociażby przeczuwał, że będzie taka chała, znalazłbym sobie coś ciekawszego do roboty.
Od pewnego czasu bardziej od piłki nożnej kręci mnie futbol amerykański i rugby, tak przynajmniej zawodnicy nie kładą się na murawie po tym, jak zawodnik przeciwnej drużyny chociażby trąci go paznokciem. Nie ma tam tak chamskiego teatrzyku, jak wczorajszy zawstydzający popis Maicona, który po ewidentnym udawaniu jeszcze przez kilka minut domaga się od sędziego uznania jego aktorskich zdolności.
Piłkarze chyba zapomnieli, że grają dla kibiców, i pewnego dnia zdziwią się, że zarabiają jakby mniej, bo jakoś nikomu nie chce się oglądać spektaklu pod tytułem "kto lepiej się przewróci". Myślę że jestem jednym z wielu kibiców, którzy chcą bramek, akcji, sytuacji i zaangażowania, prawdziwej chęci pozostania w turnieju. Skoro 30 milionów dolarów nie jest motywacją dla Portugalii żeby iść na całość, to chyba znaczy, że piłkarze są zdecydowanie rozpieszczeni. Komentator podnieca się, że przez cztery mecze Hiszpanie zobaczyli jedną żółtą kartkę - dla mnie to znak, że grają zdecydowanie zbyt miękko i zbyt łagodnie.
W ogóle nie podoba mi się tegoroczny mundial, pomijając nieliczne ładne mecze (Niemcy - Anglia, na ten przykład). Piłkarzom ewidentnie się nie chce, sędziowie nie widzą bramek, które zobaczyłby Steve Wonder, a w tle to ciągłe brzęczenie much, które tubylcy nazywają instrumentem. Albo ze mną, albo z piłką jest coś nie tak, skoro przez dziewięćdziesiąt minut przed telewizorem ziewam.
Mam tylko nadzieję, że ten mundial sprowokuje FIFA do jakiś dyskusji o zmianach, i że w Brazylii za cztery lata znowu będzie efektownie, ładnie, ciekawie i zaskakująco (w pozytywny sposób). Póki co, aż odechciewa się podchodzić do telewizora.
Tymczasem przestaję kibicować Hiszpanii, która zawiodła mnie na całej linii, i liczę na zwycięstwo drużyny, której naprawdę chce się pokazać z jak najlepszej strony. Hasta la victoria, Argentina!
Na koniec jeszcze reklamówka: http://www.youtube.com/watch?v=RvUIbqKyppY
Chciałem bramek, szybkich akcji od bramki do bramki, emocji, a dostałem trochę kopnięć, niewiele biegania, mało starań i twarz Cristiano "broń mnie, panie sędzio" Ronaldo w slow motion w kilkunastu ujęciach. Nie tego chciałem, nie po to chociażby włączałem telewizor. Gdybym chociażby przeczuwał, że będzie taka chała, znalazłbym sobie coś ciekawszego do roboty.
Od pewnego czasu bardziej od piłki nożnej kręci mnie futbol amerykański i rugby, tak przynajmniej zawodnicy nie kładą się na murawie po tym, jak zawodnik przeciwnej drużyny chociażby trąci go paznokciem. Nie ma tam tak chamskiego teatrzyku, jak wczorajszy zawstydzający popis Maicona, który po ewidentnym udawaniu jeszcze przez kilka minut domaga się od sędziego uznania jego aktorskich zdolności.
Piłkarze chyba zapomnieli, że grają dla kibiców, i pewnego dnia zdziwią się, że zarabiają jakby mniej, bo jakoś nikomu nie chce się oglądać spektaklu pod tytułem "kto lepiej się przewróci". Myślę że jestem jednym z wielu kibiców, którzy chcą bramek, akcji, sytuacji i zaangażowania, prawdziwej chęci pozostania w turnieju. Skoro 30 milionów dolarów nie jest motywacją dla Portugalii żeby iść na całość, to chyba znaczy, że piłkarze są zdecydowanie rozpieszczeni. Komentator podnieca się, że przez cztery mecze Hiszpanie zobaczyli jedną żółtą kartkę - dla mnie to znak, że grają zdecydowanie zbyt miękko i zbyt łagodnie.
W ogóle nie podoba mi się tegoroczny mundial, pomijając nieliczne ładne mecze (Niemcy - Anglia, na ten przykład). Piłkarzom ewidentnie się nie chce, sędziowie nie widzą bramek, które zobaczyłby Steve Wonder, a w tle to ciągłe brzęczenie much, które tubylcy nazywają instrumentem. Albo ze mną, albo z piłką jest coś nie tak, skoro przez dziewięćdziesiąt minut przed telewizorem ziewam.
Mam tylko nadzieję, że ten mundial sprowokuje FIFA do jakiś dyskusji o zmianach, i że w Brazylii za cztery lata znowu będzie efektownie, ładnie, ciekawie i zaskakująco (w pozytywny sposób). Póki co, aż odechciewa się podchodzić do telewizora.
Tymczasem przestaję kibicować Hiszpanii, która zawiodła mnie na całej linii, i liczę na zwycięstwo drużyny, której naprawdę chce się pokazać z jak najlepszej strony. Hasta la victoria, Argentina!
Na koniec jeszcze reklamówka: http://www.youtube.com/watch?v=RvUIbqKyppY