» Blog » School Phobia
03-01-2012 17:51

School Phobia

W działach: BBC, Głupoty | Odsłony: 49

School Phobia
No i stało się psycholodzy osiągnęli kolejne stadium idiotyzmu po genialnym bezstresowym wychowaniu, odkryto kolejną rewolucyjną chorobę, która da wymówkę twojemu dziecku na robienie czego chce. School Phobia czyli lęk przed szkołą. Dziś widziałem wywiad z matką dziecka, dotkniętego tą "chorobą" w wiadomościach, zaintrygowany poszukałem trochę w sieci i oto jakie cuda znalazłem. Szkoła musiała przeprosić za to, że upomniała dziecko za nieobecności. Zostało to wymuszone przez wyrok sądowy

Dodatkowo ktoś genialny postanowił wydać prawie pół miliona funtów na otwarcie centrum dla dzieci dotkniętych tą "przypadłością"

Tak więc moi drodzy szanse na zdrowe dziecko maleją drastycznie z roku na rok. Jeżeli wasza pociecha nie ma ADHD to pewnie skończy z dziecięcą depresją, syndrom rozłąki z rodzicem, a jeżeli jakimś cudem uniknie tych chorób to czeka na nie fobia szkolna.

Za moich czasów jak nie chciałem iść do szkoły dostawałem klapsa i szedłem, nikt mnie na fobie nie leczył. Przez moją szkolną edukację przewinęło się sporo dzieciaków i jakoś sobie nie przypominam, żeby którekolwiek z nich dostawało ataków paniki na widok szkoły.

Owszem pamiętam, że mój pierwszy dzień w przedszkolu był koszmarem, płakałem krzyczałem i musieli mnie rękami od framugi odrywać ale już drugiego dnia wesoło biegłem na spotkanie z nowymi kolegami. Kolejne "genialne" odkrycia psychologów dają tylko niektórym stukniętym rodzicom wymówkę, że ich dziecko przecież jest idealne tylko świat się na nie uwziął.

Moim zdaniem nie powinno się leczyć dzieci dotkniętych fobią szkolną, tylko rodziców i psychologów którzy wpadli na pomysł, że coś takiego istnieje. Nieco stresu w życiu jest potrzebne, a umiejętność radzenia sobie z nim powinna być przyswajana przez dziecko od najmłodszych lat. Już widzę jak za parę lat zaczną się pozwy sądowe przeciwko szkołą, bo nie zauważyły "choroby" dlatego dziecko miało słabe oceny.

Nic, chyba nie pójdę dziś do pracy i zażądam chorobowego, odczuwam wyraźnie zaczynającą się u mnie pracofobie...

Komentarze


Gruszczy
   
Ocena:
0
Pora tylko czekać na ruch oburzonych siedmiolatków, które w 99% procentach nie chcą chodzić do szkoły.
03-01-2012 21:20
KRed
   
Ocena:
+1
link
W roku 2005 na zaburzenia psychiczne cierpiało 27% europejczyków. Ostatnio, dzięki wysiłkom psychologów liczba ta osiagnęła 38% populacji naszego kontynentu.

Tu nie potrzeba doktoratu z psychologii, tylko matury ze zdrowego rozsądku.
03-01-2012 21:29
ram
   
Ocena:
0
"Problem nie tkwi w dostrzeganiu istnienia jednostek chorobowych, tylko tendencji do nadmiernego podkreślania ich znaczenia pod wpływem przypadków szczególnie wyraźnych, przekładając ich problemy na jednostki mniej poszkodowane i nie wymagające specjalnego traktowania."
+1
03-01-2012 21:31
Nuriel
   
Ocena:
+1
@Aure

Ale ja się właściwie zgadzam z tym co napisałeś. Gdyby Feniks napisał tylko to co Ty, bez odwoływania się do retoryki spod znaku "te głupie psychologi znowu jakieś ADeHaDy powymyślały" to mógłbym się pod tym nawet podpisać.

Wydaje mi się - słowo kluczowe, gdyż przyznaję się, że nie mam zielonego pojęcia na temat psychologii rozwoju, to są jedynie moje intuicje - że zwalczanie w sobie owych słabości, zamiast czynienia z nich tarczy przed światem lub drogi na skróty jest znacznie lepszym wyjściem. A przynajmniej o wiele bardziej konstruktywnym. Sam zresztą napisałem w swoim pierwszym poście, że nie bronię koncepcji "szkołofobii" jako takiej.

Ale też ową krytykę można napisać dwojako. Albo w sposób rzeczowy, tak jak Ty to zrobiłeś w swojej powyższej notce, albo pogardliwie mieszając z błotem bardzo pozytywną i potrzebną w gruncie rzeczy dziedzinę nauki. Apeluję jedynie o odrobinę pokory w obliczu własnej niewiedzy. Można wyrazić swoje zdanie bez oklepanego pisania o "pseudo-chorobach",, "pseudo-politykach", "pseudo-filozofii" itd. Że nie wspomnę już o trollizmach w stylu "matury ze zdrowego rozsądku".

Pozdrawiam

03-01-2012 21:33
11186

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+4
Wydaje mi się, że problem leży w tym, że dzieciaki przestaje się postrzegać jako dzieciaki z naturalnymi problemami wynikającymi z ich wieku, a zaczyna się postrzegać jako dorosłych pacjentów którym należy sprzedać produkt w postaci usługi medycznej i farmakologicznej.
W handlu niestety łatwo o utratę rozsądku i o realne wyważenie co tak naprawdę jest istotne a co nie. Bycie za młodu pacjentem leczonym na fobię społeczną (a może nieśmiałość?), zaburzenia wyzywającego sprzeciwu (a może bunt młodzieńczy?), prokrastynację (a może lenistwo?) zrobi tym dzieciakom więcej krzywdy niż otoczenie ich wsparciem i miłością przy jednoczesnym podarowaniu odrobiny swobody aby mogło samo i na własnych potknięciach nauczyć się podstawowych mechanizmów wchodzenia w interakcję ze światem i ludźmi.

A dyskutantów, którzy upraszają się o doktoraty i habilitacje informuję grzecznie, że jest równie wiele badań i wiele naukowych autorytetów - przeciwników radykalnemu diagnozowaniu zaburzeń z tak zwanej listy DSM-IV, do której załapie się (jeżeli już się nie załapało) zaburzenie szkolne.
W celu zapoznania się z przewodnim tematem do poziomu wystarczającego do dyskusji o nim na portalu miłośników fantastyki, polecam kilkuminutowy research w Internecie. :-)

sqrl
03-01-2012 21:34
Aure_Canis
    Na rozładowanie kwasów
Ocena:
0
chimera
   
Ocena:
+2
@Aure_Canis

Pozwolę sobie wtrącić kilka słów:

"Problem nie tkwi w dostrzeganiu istnienia jednostek chorobowych, tylko tendencji do nadmiernego podkreślania ich znaczenia pod wpływem przypadków szczególnie wyraźnych, przekładając ich problemy na jednostki mniej poszkodowane i nie wymagające specjalnego traktowania."

Oczywiście, że jeżeli tak to ujmujesz, to trudno się nie zgodzić. Dochodzą jeszcze poradnie, które zajmują się tylko wypisywaniem papierków i niczym poza tym, co jest totalną paranoją - dają bez zastanowienia dziecku papier np. o dysleksji i niech sobie on i szkoła z tym "jakoś" dają radę. Ale to już problem systemu, który należałoby zmienić. Nikt rozsądny nie stwierdzi też, że dzieci/młodzież należy wychowywać w szklarniowych warunkach.

Ty jednak stwierdzasz, że problemem nie jest dostrzeganie jednostek chorobowych, kiedy część dyskutantów najwyraźniej uważa je za wymysł, a przynajmniej takie wrażenie odniosłem z lektury części wpisów. Ja tymczasem w ciągu blisko dziewięciu już lat praktyki pedagogicznej natknąłem się na osoby inteligentne i pilne, którym jednak właśnie tego rodzaju dolegliwości znacznie utrudniały pracę pomimo ich najszczerszych chęci. Uważam, że traktując je w sposób "do roboty albo w dupę" wyrządziłoby się im po prostu ogromną krzywdę bez żadnych efektów pozytywnych. Ja nie mam żadnych sentymentów jeżeli chodzi o szkołę w czasach komuny - trafiłem do zimnego, nieprzyjaznego miejsca, w którym miałeś dużo większą szansę zostać okaleczony psychicznie (z doświadczenia osobistego znam dwa takie przypadki) niż "utwardzony", zaś wszelkie twoje problemy były albo niezauważane albo zamiatane pod dywan albo bagatelizowane.

Często narzeka się, że Polacy są dla siebie okropni, że jak za granicę, to broń boże nie do Polaka, że relacje szef-pracownik są często na fatalnym poziomie, że dać Polakowi trochę władzy, a od razu wychodzi cham i tyran.

Nie mam doktoratu z psychologii, ale myślę, że "do roboty albo w dupę" ma coś z tym wspólnego.

03-01-2012 21:39
kbender
   
Ocena:
0
@Feniks
"Na raka są twarde dowody na fobie szkolną nie bardzo. "

500 lat temu też nie bardzo były dowody na raka, wylewy i inne śmieszne choroby. To, że choroba jest "nowa" nie oznacza, że nie istnieje. Tylko tyle, że nie była wcześniej diagnozowana.
Psychologia jest bardzo młodą nauką, w dodatku na bieżąco rozwijającą się z pomocą nowych technologii. Dlaczego nie może istnieć też fobia szkolna? Jak długo rozpoznawanie takich schorzeń ma się przyczyniać do pomocy ludziom, to super.

Co do tego, że "za naszych czasów" takich chorób nie było, jasne, u mnie w szkole wołało się za takimi "debil", "idiota", 'kretyn" i "nierób". Co dziwne, większość z tych dzieciaków nie pokończyła szkoły. Udowodnili w ten sposób, że mieliśmy rację? A może ktoś czegoś u nich nie zdiagnozował, nie pomógł im i przez to mamy teraz plus paru ludzi nieudolnych życiowo, których wszyscy będziemy musieli utrzymywać z naszej pensji na rencie lub emeryturze (i dobrze, bo to nasz zasmarkany obowiązek).

Zgadzam się z tobą, że źródłem problemu jest podejście rodziców traktujących naukę jako zwolnienie z obowiązku wychowawczego, załatwiających zdrowym dzieciakom zwolnienia z w-fu czy zaświadczenia o dysleksji i dysmatematyce, robiących im największą krzywdę w życiu.

Poza tym, podajesz w wątpliwość badania, do których nawet nie podałeś linka na podstawie tego, że koncepcja wydaje Ci się bzdurna. Poszukaj źródła do publikacji z której wywodzi się ta 'choroba' (sam też to zrobię) bo z chęcią dowiem się, na jakiej podstawie naukowcy stwierdzili tę jednostkę chorobową).

@Seji
Mówię za siebie: Ja nie. Ale wypowiedź traktuję jako lekki trolling. Równie dobrze możesz zapytać, kto z użytkujących poltera ma doktorat z RPGologii i zamknąć w cholerę cały portal. Za to ukryte przesłanie jest trafne, jeśli ktoś ma JAKIEKOLWIEK wykształcenie w tym obszarze i nie boi się do tego przyznać, to z chęcią posłucham opinii i czegoś się nauczę.

@KRed
No cóż, zaburzenie psychiczne a choroba psychiczna to dwie różne rzeczy.
Pierdaczenie non stop przez media o kryzysie, cięcia w pracy, stres. Nie, to zupełnie nie może mieć związku ze zwiększeniem ilości zaburzeń psychicznych. Tak mi mówi matura z polskiego, matematyki i fizyki, bo zdrowego rozsądku nie zdawałem... Ach, no i zapomniałbym, z czytania ze zrozumieniem:
"Przede wszystkim nie wynika z nich, że w okresie zaledwie kilku lat gwałtownie zwiększyła się liczba zaburzeń psychicznych na naszym kontynencie. Najnowszy raport trudno też porównywać z podobnymi badaniami w innych regionach świata, ponieważ przeprowadzono je przy użyciu innych parametrów."

PS.
"But, says Nigel Blagg, author of School Phobia and Its Treatment, it is a condition that has been recognised since the 1960s."
Hmm... jak by to powiedzieć... za "naszych czasów" to coś istniało, tylko nie w "naszej" części świata...
03-01-2012 21:41
Seji
   
Ocena:
+1
kbender i inni dyskutanci doradzajacy (minus ci, co z placzem uciekaja do mamy, jak grzmi i udaja, ze rozumieja wyrazy czterosylabowe)

Ja tylko z nieklamanym zianteresowaniem pytam, gdyz chcialbym sobie wyrobic opinie - a tak nie wiem, kogo sluchac i wziac za autorytet. :)

Ale juz nie przeszkadzam. Dyskutujcie na zdrowie. Sprawdze potem wnioski z nieklamanym zaciekawieniem. :)

PS. kbender - tak, o sensowna wypowiedz kogos, kto ma o tym pojecie, tez mi chodzilo - bo latwo jest napisac "bzdura, dam w dupe i zacznie chodzic" co jest tak samo madre, jak "histeria bierze sie z macicy".
03-01-2012 21:52
37965

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@squirel
Bycie za młodu pacjentem leczonym na fobię społeczną (a może nieśmiałość?), zaburzenia wyzywającego sprzeciwu (a może bunt młodzieńczy?), prokrastynację (a może lenistwo?) zrobi tym dzieciakom więcej krzywdy niż otoczenie ich wsparciem i miłością przy jednoczesnym podarowaniu odrobiny swobody aby mogło samo i na własnych potknięciach nauczyć się podstawowych mechanizmów wchodzenia w interakcję ze światem i ludźmi.
Fałszywa dychotomia. Bycie za młodu pacjentem leczonym na x nie oznacza, że jednocześnie nie można być otaczanym wsparciem oraz miłością przy jednoczesnym podarowaniu odrobiny swobody aby móc samemu i na własnych potknięciach nauczyć się podstawowych mechanizmów wchodzenia w interakcję ze światem i ludźmi.

Sztuczny problem, jak i w przypadku słów Aureusa - przyjęcie za pewnik dążenia do stania się standardem sytuacji, gdy rodzic rezygnuje ze swej roli na rzecz psychologów/leków. Czy taka sytuacja, gdy zaistnieje - jest problemem? Owszem i żaden psycholog, nawet stwierdzający fobię jak w temacie notki temu nie zaprzeczy. Ale to już jest pomijane. Tak jest łatwiej dołożyć wywód oparty na "wydaje mi się", "problem tkwi w".

Natomiast co do DSM-IV się nie wypowiem. Wykładano mi w oparciu o ICD-10. Chociaż o DSM-V od kilku lat chodzą wieści, iż ma w poruszanym zakresie wiele zmienić.

Natomiast co do uwagi Seji, to że autorytety się spierają, nie oznacza iż opinie, które wypiszemy stają się naukową debatą, a za naszymi argumentami jakakolwiek prawidłowo przeprowadzona obserwacja przemawia.
03-01-2012 21:58
Furiath
   
Ocena:
0
Ja mam trochę inne wnioski. Im więcej ludzi poznaję lub czytam ich w necie tudzież słucham ich wypowiedzi, tym bardziej widzę jak potężny jest odsetek populacji majacy odwalone pod dekiel. Ale zakłądam, oczywiście, że ze mną jest wszystko ok. ;)
03-01-2012 22:55
Feniks
   
Ocena:
+1
Seji psychologi az tak wiele nie mam ale moje studia z ratownictwa pokrywaly nieco i teraz moje studia ze zdrowia i opieki socjalnej tez dosc sporo. Do tego dochodzi fakt pracowania przez ostatnie 5 lat w osrodksch dla upodledzonych i chorych umydlowo i liczne kursy wewnetrzne. I sami psycholodzy u mnie w pracy potwierdzaja ze jakies 80% ludzi jest zle zdiagnozowanych bo jak mozna komus w pol godziny opinie o ADHD wystawi. Dlatego jak nawet istnieje szkolo fobia to jest to zjawisko marginalne a nie zaden aabsord ze ms ja 2 dzieciski w kazdej klasie.
03-01-2012 23:02
AdamWaskiewicz
   
Ocena:
+4
@ Furiath - przeczytaj Klanarchię i sam powiedz, czy człowiek normalny do końca coś takiego by napisał? ;)

@ Seji - oczywiście, że histeria bierze się z wędrującej macicy. Na szczęście są na to stosowne modlitwy - jak ktoś potrzebuje, to zapraszam na PW.
03-01-2012 23:28
kitsune
   
Ocena:
+1
Zastanawia mnie, jak to jest, że po raz kolejny tylu ekspertów od szkoły znajduje się na Polterze. Tak z ciekawości. Kto, poza chimerą, pracuje w szkole masowej? Na jakiej też podstawie niektórzy ferują wyroki, że coś jest przegięciem czy nie jest, ewentualnie wymysłem psychologów, nauczycieli, PPP i innych instytucji?

EDIT: Tak dodatkowo, Feniksie, jesteś po studiach z ratownictwa. Wiesz, że mam zrobione szkolenie z resuscytacji? Całe dwa dni, a potem drugie - jednodniowe. Uznasz mnie za eksperta w tej dziedzinie?
04-01-2012 00:25
Feniks
   
Ocena:
+2
Uznam cie za lepszego eksperta niz wiekszosc ludzi bez szkolenia. W polsce przyjelo sie ze trzeba miec tytul profesora zeby moc o czys dyskutowac. Tak wiec jezeli ktos nie jest rezyserm niech nie smie komentowac filmow. jak nie masz dyplomu z ekonomi nie komentuj o dziurze budzetowej. Warto wyjsc z tego zacofania bo na kursach wiecej ucza niz na studiach czesto bo sa dostosowane fo potrzeb.
Moje wyksztalcenie i doswiadczenie zyciowe pozwla mi stwierdzic ze szkolofobia to zjawisko praktycznie nie wysteupujace. bedziemy mieli jej wysyp przed wkacjami zwby dzieciak mial ostanie dwa tygodnie wolne bo rodzina na urlop jedzie tak jak mamy nagly wzrost dyslektykow w klasach maturalnych.

Na koniec jak wy to widzicie w przyszlosci dzirciak sklada aplikacje do pracy i w dziale wyksztalcenie wpisuje brak a w nawiasie mam szkolofobie wiec prosze to wziac po uwage przy pozytywnym rozpaczeniu aplikacji?!
04-01-2012 00:48
kbender
   
Ocena:
0
@kitsune

Spokojnie. Gdybym się stresował, tym co ludzie wymyślają na temat elektroniki i transmisji sygnałów, nawet na tym portalu, to bym sobie wyrwał włosy z głowy ze zgrozy...

Choć jak przypomnę sobie flejm z przed miesiąca na temat przyszłości wojny w kosmosie, to byłem blisko ;)

Na temat:
Otóż na prawie do własnej oceny sytuacji w oparciu o własne obserwacje. Mamy do tego prawo. Tak samo, jak mamy prawo pleść bzdury i się mylić. Jak to stara się punktować Seji, autorytetów z dziedziny tutaj co kot napłakał, ale "ekspertów" wyrażających swoje zdanie (w tym gronie jestem ja), masa.

Feniks przynajmniej napisał, jakie ma doświadczenie w psychologii i pracy z dziećmi, i o ile zgadzam się, że sam kierunek jego studiów nie bardzo się pokrywa z tematem notki (ba, on sam to zaznacza!) to z opisanego przez niego doświadczenia zawodowego jestem w stanie uwierzyć, że ma ciekawe, własne obserwacje na ten temat.
04-01-2012 00:49
kitsune
   
Ocena:
+14
Feniks ma ciekawe, własne obserwacje, ale kompletnie mijające się praktyką i teorią człowieka, który od 11 lat pracuje w szkolnictwie na różnych poziomach (gimnazjum, szkolnictwo wyższe, ostatnio liceum). O ile w jednostkowych przypadkach ma rację, to w ogólnym powtarza za ogółem społeczeństwa rzeczy, które zdecydowanie mijają się z prawdą.

Ja niestety nie mam w sobie dość samozaparcia, by uznać za eksperta kogoś, kto nie pracował w szkolnictwie czy w z młodzieżą w ogóle przez dłuższy okres czasu (jeśli się mylę, to proszę o sprostowanie).

W tym samym stopniu pozwolę sobie na swoje spostrzeżenie, tzw. własne i ciekawe. Mylicie się w wielu aspektach, głosicie tezy kompletnie niesprawdzone a oparte na swoich odczuciach, bardzo często pokrywające się ze standardowym dla starszych stwierdzeniem: "Bo młodym się w dupach poprzewracało". I nie mówię tego kierowany emocjami, lecz na chłodno. Zwyczajnie w świecie wypowiadacie się w dziedzinach, na których się nie znacie. No offence.

Fobia szkolna podobnie jak ADHD etc. istnieje, ale opierając się na wiedzy wyniesionej z mediów, faktycznie można odczuć, że to jakaś tragedia. Diagnozuje się ich ogromną ilość u młodzieży etc.? Otóż nie bardzo. Media mają tendencję do nagłaśniania tych przypadków, które są medialne, kreując w ten sposób rzeczywistość. Lepiej napisać o jednym przypadku nadużycia niż o setce przypadków normalnego funkcjonowania. Cholera, typowy "CNN effect".

Tak naprawdę PPP nie są skłonne, by stwierdzić zespół dyslektyczny (w tej czy innej formie) u osoby, która zdecydowanie ma takie problemy (a które robią się coraz powszechniejsze ze względu na kierunek rozwoju cywilizacji oraz tzw. reformowanie szkolnictwa). W ciągu 11 lat w gimnazjum, w którym pracuję mieliśmy 2 przypadki zdiagnozowanego ADHD. PRawdziwego ADHD, które jest koszmarem dla dziecka i jego rodziców. Oczywiście w potocznym rozumieniu tzw. "adehadowców" jest mrowie, bo ludzie mają tendencję do rzucania takim słownictwem w stosunku często do zwykłego dzieciaka.

W tym samym okresie czasu mieliśmy jeden przypadek szkolnej fobii. Przykro mi czytać niektóre Wasze wypowiedzi, gdy sobie przypomnę tę dziewczynkę, która faktycznie miała przepieprzone w życiu. Jasne, były tam zaniedbania, błędy rodziców, szkoły etc., ale nie był to wymysł dziecka, które de facto najwięcej ucierpiało.

Nie spotkałem się w żadnej szkole, w której pracowałem (4 sztuki) lub w których mam znajomych (dużo więcej "sztuków" :)), by szafowano takimi diagnozami. Przypomnę - PPP nie jest skłonna w ferowaniu takich diagnoz. Rok temu mój uczeń, ewidentnie zaburzony przypadek, przeszedł diagnozę w PPP i prywatnej klinice psychiatrycznej.

W PPP stwierdzono, że to całkiem normalny dzieciak (a chłopak miał przerażające problem w nauce, problem w relacjach społecznych etc.) W prywatnej klinice stwierdzono, że jest upośledzony w stopniu ŚREDNIM (niech Was nie zmyli to słowo, to naprawdę ciężka sytuacja. Jeden stopień dalej upośledzenia i nie ma mowy o nauczaniu dziecka, a co najwyżej o rewalidacji). Pytanie teraz jak to się ma do tego, co piszecie?

Z mojej strony tyle wynurzeń (może pozwolę sobie na krótkie komentarze), bo nie zwykłem łączyć pracy z hobby.
04-01-2012 02:02
ram
   
Ocena:
+2
Potwierdzę wersję kitsune - PPP nie są skłonne orzekać lekko w sprawie dysleksji, ADHD czy fobii szkolnej. I nie robią tego wcale aż tak często.

Moje doświadczenia z PPP to opinie pisane na zasadzie kopiuj/wklej i zalecenia na kilka linijek.

Kolejne doświadczenie jest niestety takie, jak już wspominałem - orzeczenie dotyczące dostosowania wymagań działające jak bezwarunkowy bilet do następnej klasy.

Wizytator w mojej szkole stwierdziła np., że jeśli uczeń z dostosowaniem wymagań dostaje ocenę niedostateczną (półrocze/koniec roku) - to jest to wyłączna wina nauczyciela.

I nierzadko takie jest właśnie nastawienie rdziców, a co za tym idzie - uczniów. Znam nawet sytuację, gdy rodzice byli wyjątkowo niezadowoleni z opinii PPP (brak dysleksji czy innych dysfunkcji u dziecka) - mieli nadzieję na, jak to wyrazili, "taryfę ulgową".

A fobia szkolna to naprawdę nic dobrego. Tyle, że w ciągu 9 lat pracy spotkałem się z jednym takim przypadkiem.
04-01-2012 08:04
Feniks
   
Ocena:
0
Moze w takim razie w Polsce jest nieco inaczej wiem z doswiadczenia ze w angli sie tym szasta niesamowicie. Na moim kierunku mamy 12 osob z 60 z zdiagnozowana dysleksja. jak potrzebowalem urlop na swieta to poszedlem do lekarza rodzinnego i powiedzialem ze tesknie za domem i mam mysli samobojcze z tego powodu. Dostalem miesiac zwolnienia z okazji depresji w nie dluzej niz 5 minut.
04-01-2012 08:34
kbender
   
Ocena:
+1
@kitsune, ram
Dzięki za wyczerpujące wypowiedzi, raczej nie widzę chętnych do wdawania się w polemikę ;) Fajnie, że podaliście statystykę z własnej pracy.

Fakt, media szukają nieszczęścia, bo po seksie to najlepiej się sprzedaje. I fakt, są rodzice, którzy uważają, że ich dziecko powinno mieć łatwiej niż inni.

Tak jak już napisałem, nie uważam, że problemem jest "wymyślanie chorób", bo kiedyś ludzie byli "zdrowi" i umierali "z przyczyn naturalnych", lub "mieszkał w nich szatan" i robiono im przykre rzeczy. Super, że są narzędzia, procedury diagnostyczne pozwalające pomagać tym, którzy pomocy potrzebują. Ale jest jakiś problem z systemem, który pozwala rodzicom pójść do lekarza/psychiatry i załatwić dla dziecka fałszywe kwity, żeby żyło się łatwiej. Świadomość społeczna zmienia się jednak o wiele wolniej niż wytyczne postępowania z chorymi.

Mam też niewielki niesmak po kontaktach z psychologami pracującymi w prywacie. Istnieje pewna presja z obu stron. Rodzice, którzy przyprowadzają dziecko do kogoś takiego, chcą je zdiagnozować, druga strona chce się wykazać, a rodzice, ponieważ płacą, oczekują spektakularnych wyników. Nie mówię, że zawsze powoduje to patologiczne sytuacje, tylko, że prawdopodobieństwo popełnienia błędu rośnie wraz z presją.

@zigzak
Załatwiactwo to nie tylko domena naszych rodaków. Mamy po prostu parę chorób społecznych wyniesionych z poprzedniego systemu, z okresu transformacji ustrojowej, które sprawiają, że u nas jest bardziej widoczne. Dla wielu państwo to wciąż wrogi twór, w najlepszym wypadku dojna krowa, a nie wspólne dobro o które trzeba dbać. Więc można być dumnym z walki z systemem i wykiwania frajerów, podczas gdy tak naprawdę robi się krzywdę sobie i innym.
04-01-2012 09:28

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.