O wychowaniu Dzieci Słów kilka
W działach: Różności, Emigracja | Odsłony: 706Część z was wie, że od 18 miesięcy jestem szczęśliwym ojcem ślicznej dziewczynki imieniem Nadzieja. Córeczka, jest sprytna, zaczyna pokazywać swój charakter, sprawia, że zarówno ja jak i moja dziewczyna śmiejemy się o wiele częściej niż przed jej urodzeniem. Czyli ogólnie jesteśmy szczęśliwą rodziną jednak przez to, że jestem Polakiem na emigracji, ludziom wydaje się, że mają prawo uszczęśliwiać mnie na siłę
Pierwsze tego próby zaczęły się przy wyborze imienia. Mojej dziewczynie Angielce podobało się imię Nadzieja. Więc kiedy ogłosiliśmy, że tak właśnie będzie się nazywać moja córka zostałem zalany przez lament połowy znajomych i niemal całej rodziny. Że wymyśla, że cuduje, że dziecko będą prześladować w szkole. Jak zawsze wymysły nie wiadomo skąd, w Anglii przeciętny anglik o wiele lepiej przyjmie io wymówi imię Nadzieja niż popularne Grażyna, Katarzyna czy Małgorzata.
Kolejne próby nacisku niemal równie idiotyczne były kiedy moi rodzice dowiedzieli się, że Nadzieja pije herbatę z mlekiem po angielsku, a nie zwykłą jak my w Polsce. Od razu podniosły się głosy, że daje sobą manipulować i zatracam polskość. Bo oczywiście picie herbaty bez mleka jest kwintesencją bycia Polakiem i bez tego to można się w ogóle wyrzec obywatelstwa.
Ostatnio najczęściej słyszanym zarzutem jest "Musisz mówić do niej więcej po polsku i oglądać polskie bajki", otóż muszę to ja dziecko kochać i dbać o nie, a to w jakim języku rozmawiam z moją rodziną jest moją prywatną sprawą. Ogólnie mówię do córki po polsku zawsze kiedy jesteśmy sami, oglądamy też czasem razem pszczółkę Maję ale oglądamy też Disney Channel, bo lubi oglądać bajki tam. Kiedy w domu jest moja dziewczyna, która nie zna polskiego, uważam za niegrzeczne komunikowanie się w języku, którego nie zna. Ostatnio zaczynam poważnie zaprzestanie mówienia do niej po polsku w ogóle, w ramach protestu przeciwko próbą kontrolowania mojego życia. Mam wielu znajomych, którzy mają dzieci i nigdy żadnemu nie mówiłem, co maja z nimi robić. Uważam to za oznakę wzajemnego szacunku i prywatną decyzję rodzica odnośnie wychowywania własnych dzieci. Dlatego wręcz krew mnie zalewa, kiedy wszystkim się wydaje, że tylko dlatego, że mieszkam za granicą mają prawo nieproszeni doradzać mi jak wychowywać własne dzieci.
I nie nie mam nie uważam, że mam monopol na wiedzę i chętnie słucham porad od ludzi bardziej doświadczonych. Kiedy dziecko płakało przy ząbkowaniu przez 3 noce z rzędu, to z wdzięcznością przyjąłem porady od rodziców, co oni robili jak ja byłem niemowlęciem. Kiedy dostałą biegunki, byłem wdzięczny koleżance, za poradę o tym, co ona robiła z jej synem, kiedy miał roczek. Ale kiedy przychodzi do porad na podstawie jakiś idiotycznych pseudopatriotycznych emocji, to krew mnie zalewa.