16-09-2008 22:01
Kontuzja
W działach: Bieganie | Odsłony: 8
W niedzielę wróciłem do biegania po krótkiej przerwie (Polcon + lekkie zapalenie zatok). Machnąłem 30 minut truchtu - nocnego, bo w dzień byłem zajęty.
Biegało się znakomicie - o początku złapałem dobre tempo - równe, rytmiczne i zostawiające spory zapas sił. Było już dość późno (dochodziła 22), więc nie miałem problemów z gorącem (biegałem w getrach i bluzie) ani z odwodnieniem. Te dwa problemy dobiły mnie w poprzednią środę - złapałem wtedy łagodny udar cieplny (zawroty głowy, uczucie chłodu, problemy z koncentracją). Nie zobaczyłem przy okazji żadnych ładnych dziewczyn (a wakacje ciągle trwają) - więc główny powód biegania w dzień przepadł.
Miałem w niedzielę trochę obaw - bo środę nie skończyłem jednej serii biegów szybkich i nie wiedziałem czy pary starczy na 30 minut. A to taki dystans, który stanowi dla mnie "minimum" treningowe.
Tym niemniej - w zrobiłem 4 kilometry (łódzkie parki bywają duże) po czym zabrałem się do ćwiczeń rozciągających. Normalnie rozciąganie wolę robić w domu (bo chce się wtedy pić), czasem jednak (raz, dwa razy w tygodniu) gimnastykę robię na dworze - bo pewnych ćwiczeń w domu zrobić się nie da (skip A, skip C, przeplatanki, ćwiczenia z drzewem).
Dzisiaj wyszedłem na swoje 20 (truchtem) + 20 (truchtem i biegiem na przemian). Przeszedłem 9 pięter (na rozgrzewkę) po czym odezwała się lewa łydka. Wyszło na to, że oberwała w czasie rozciągania (stawiam na wykroki nóg - wtedy najłatwiej łydkę załatwić).
Wnioski:
- Uważać z rozciąganiem mięśni nóg po treningu (zwłaszcza z wykrokiem)
- Endorfiny ogłupiają - w niedzielę doszedłem do domu bez problemów.
- To, że nie boli przy kompie to nie znaczy, że nie zacznie.
Jutro - zamiast dzisiejszego biegu - 30 minut spaceru. Dzisiaj masaż i Ketoprofen na łydkę.
Jak dobrze pójdzie to do początku września zacznę biegać 60 minut. Gdy startowałem - termin końca planu wypadał w środku sierpnia - więc mam w sumie koło 5 tygodni obsuwy. Przyczyna: wyjazdy na konwenty, choroba i przeprowadzka pomiędzy Gdynią a Łodzią.
Stanowczo bieganie i konwentowanie nie idą w parze!
I jak tu nie uznać fantastów za kujonów...
Biegało się znakomicie - o początku złapałem dobre tempo - równe, rytmiczne i zostawiające spory zapas sił. Było już dość późno (dochodziła 22), więc nie miałem problemów z gorącem (biegałem w getrach i bluzie) ani z odwodnieniem. Te dwa problemy dobiły mnie w poprzednią środę - złapałem wtedy łagodny udar cieplny (zawroty głowy, uczucie chłodu, problemy z koncentracją). Nie zobaczyłem przy okazji żadnych ładnych dziewczyn (a wakacje ciągle trwają) - więc główny powód biegania w dzień przepadł.
Miałem w niedzielę trochę obaw - bo środę nie skończyłem jednej serii biegów szybkich i nie wiedziałem czy pary starczy na 30 minut. A to taki dystans, który stanowi dla mnie "minimum" treningowe.
Tym niemniej - w zrobiłem 4 kilometry (łódzkie parki bywają duże) po czym zabrałem się do ćwiczeń rozciągających. Normalnie rozciąganie wolę robić w domu (bo chce się wtedy pić), czasem jednak (raz, dwa razy w tygodniu) gimnastykę robię na dworze - bo pewnych ćwiczeń w domu zrobić się nie da (skip A, skip C, przeplatanki, ćwiczenia z drzewem).
Dzisiaj wyszedłem na swoje 20 (truchtem) + 20 (truchtem i biegiem na przemian). Przeszedłem 9 pięter (na rozgrzewkę) po czym odezwała się lewa łydka. Wyszło na to, że oberwała w czasie rozciągania (stawiam na wykroki nóg - wtedy najłatwiej łydkę załatwić).
Wnioski:
- Uważać z rozciąganiem mięśni nóg po treningu (zwłaszcza z wykrokiem)
- Endorfiny ogłupiają - w niedzielę doszedłem do domu bez problemów.
- To, że nie boli przy kompie to nie znaczy, że nie zacznie.
Jutro - zamiast dzisiejszego biegu - 30 minut spaceru. Dzisiaj masaż i Ketoprofen na łydkę.
Jak dobrze pójdzie to do początku września zacznę biegać 60 minut. Gdy startowałem - termin końca planu wypadał w środku sierpnia - więc mam w sumie koło 5 tygodni obsuwy. Przyczyna: wyjazdy na konwenty, choroba i przeprowadzka pomiędzy Gdynią a Łodzią.
Stanowczo bieganie i konwentowanie nie idą w parze!
I jak tu nie uznać fantastów za kujonów...