Tak a propos powstania
W działach: Sprawy przez duże S, Tfurczość, Inne | Odsłony: 21Dulce et decorum est
Wilfred Owen, 1917.
Zgięci wpół, jak żebraczka pod ciężkim tobołem,
Zmęczeni, pokasłujący, brnęliśmy przez błoto
I w stronę obozowiska leźliśmy z mozołem
Front i lśniące działa porzucając oto.
Szliśmy na wpół śpiąc. Byli tacy, co stracili buty
Lecz oni szli, skrwawieni. Bez stóp, niewidzący,
Upici wyczerpaniem, i już słuch zepsuty
Nie słyszy ryku zmęczonych dział grzmiących.
Gaz! Gaz! Chrońcie się! – Ktoś rozkaz wydaje!
Więc wkładamy hełmy, już w ostatniej chwili
Ale ktoś nie nadążył, przewraca się, wstaje,
I jak konające dziecko w ogniu kwili.
Patrzyłem jak się dusi. Zielone szkła w masce
Sprawiały jak gdyby spadał w morskie tonie.
Co noc w snach go widuję. On, na mojej łasce
Rzuca się, dłoń wyciąga, dławi się i tonie.
Gdybyś wtedy biegł z nami razem za wozem,
Na który wtedy wrzuciliśmy konającego
I widział jego oczy, białe, pełne grozy…
Tę twarz umarlaka, jak diabła smutnego,
Gdybyś słyszał serce w ostatnim przestrachu,
Czuł krew w płucach spienionych, o gorzkim zapachu
Rozkładu ust niewinnych, zakrzepłej zgnilizny
Przyjacielu, nie kłamałbyś z takim zapałem
Dzieciom marzącym o szlachetnej chwale
Że słodko i zaszczytnie umrzeć za ojczyznę.
Oryginał: