10-01-2009 22:30
Lista niepotrzebnych badziewi w papierowych grach RPG:
Odsłony: 30
Lista niepotrzebnych badziewi w papierowych grach RPG:
1. Kalendarz z zajebistymi nazwami miesięcy
Co drugi autor RPG fantasy uważa się za cholernego geniusza, twórcę nowych światów równego Tolkienowi. Aby podkreślić empicki (!) rozmiar świata oraz jego głębię, nasz autor wyciąga tam gdzie trzeba swój kalendarz. W języku angielskim ma to mało sensu, bo choć oczywiście w Faerunie nie było boga Janusa (a może? Jest Mielikki i Silvanus…), to jednak dla przeciętnego usera gry nie ma znaczenia jak nazywa się ten miesiąc.
Może zilustruję to autentyczną rozmową z wczesnych sesji WFRP, kiedy kupiłem Wewnętrznego Wroga.
Ja: Jest piętnasty Flukcajka.
Gracze: To znaczy kiedy.
Ja: Eeee, pierwszego jest równonoc jesienna, to znaczy… A moment, no, czyli jest kwiecień.
Łapiecie, o co chodzi? Dlatego właśnie rewolucja francuska skończyła się tak, jak się skończyła. Kalendarza używamy codziennie. Jeszcze gorszy jest Faerun, gdzie bez większego powodu mamy dziesięciodniowe tygodnie. Co śmieszne, w trzeciej edycji D&D są moce, których możemy używać raz na tydzień, przez co nawet mechanika się komplikuje. Ja rozumiem, że na jakiejś planecie mogą być dwa księżyce, ale na sesje nie ma to praktycznie żadnego wpływu.
2. Ozdobniki
Tutaj nie chodzi o styl autora, nie. Chodzi mi o ornamenty, o np. koła okrętowe czy celtyckie wzory zamiast pełnoprawnych ilustracji. Ilustracje w podręcznikach poza oczywistym względem estetycznym przybliżają nam świat gry, ułatwiają opisy MG, służą jako wzór dla postaci…
Oraz zapychają miejsce. Widać to najbardziej w grach, gdzie treści nie ma zbyt wiele, a produkt za trzydzieści dolców opchnąć trzeba. Takie ilustracje dopełniają stronę, i nie mają większego sensu.
3. Jak hartowała się stal
Mam takiego jednego ulubionego autora gier RPG. Nie Polaka, spoko. Koleś ten w praktycznie każdej swojej grze zamieszcza tekst typu „jak moje smutne życie, niebagatelna wyobraźnia oraz sadystyczne skłonności doprowadziły mnie, Geniusza, do stworzenia tej genialnej gry”. Fajnie, ale nie po to płacę 30 dolców, koleś. Dałem ci trochę kasy (fakt, większość zjadł wydawca i sklep), ale możesz sobie kupić batonika. Nie chcę cię podziwiać, chcę więcej gry!
Oczywiście. Lubię czytać o inspiracjach, lubię samemu je znajdować. W Deadlands mamy stroniczkę o oryginalnej kampanii kowbojów zombie. Po DMG czwartej edycji dedeków rozsiane są opowieści designerów, w których można wyczytać źródła istotnych zmian w najnowszej odsłonie najstarszej gry. Z drugiej strony Robin Laws nigdy nie powiedział że bogowie w Mad Lands są zaczerpnięci z Kubusia Puchatka, ale kiedy 3 dni temu się zorientowałem, byłem praktycznie dumny z siebie przez jakieś 30 minut.
4. Nie wiecie, że to krowa, bo jej nie widzieliście
To może bardziej skarga dla MG, ale w podręcznikach też czasem pojawia się taka porada: „Nigdy nie nazywaj potwora po imieniu.” Bzdura. W świecie fantasy każdy wie jak wygląda ork czy troll, tak jak dziś wiemy jak wygląda koń, nawet jeśli widzimy go raz do roku. Zwłaszcza zawodowi awanturnicy, którzy na co dzień zajmują się eksterminacją rzeczonych. W wypadku systemów horrorowych sprawa jest nieco inna: oczywiście że nigdy nie należy sprecyzować co to jest. No, prawie.
MG: Przezroczysta sylwetka kobiety przyzywa cię cicho.
Ja: To duch?
MG:
Nie bójcie się nazywać ducha duchem. Nawet jeśli jest to sukub, iluzja, czy echo kobiety uwięzionej w sąsiednim wymiarze.
5. Spotkania losowe
„Rzuć 1k20 w tabeli poniżej by sprawdzić co napotkasz” jest nie do przyjęcia. Co innego tekst typu „Jeśli bohaterowie zaczną hałasować, jest 35% szans na to, że zjawi się patrol 2k4 goblinów.”.
Pierwszy przykład nie ma żadnego sensu. Losowy potwór zjawia się praktycznie znikąd, narusza pozory świata przedstawionego, i może zeżreć bohaterów jeszcze przed fabułą. Drugi ma sens, bohaterowie mogą uniknąć potworów i mają one logiczny związek z goblińskim zamkiem.
6. Brak indeksu
LUDZIE. Podręcznik do RPG to nie powieść. Do niego wraca się co kilka minut, otwierając na przeróżniejszych stronach. Indeks do 300-stronicowej instrukcji obsługi nie może mieć jednej kartki, czy być wykonany tylko i wyłącznie na podstawie śródtytułów. Fakt, ‘brak indeksu’ nie jest ‘niepotrzebnym badziewiem’, ale trzeba to powiedzieć.
7. Sztywny meta plot, święte krowy
Linia fabularna w RPG to trudna decyzja. Może być świetna (Deadlands, co najmniej 3 Savage Tales), może być kiepska (w zasadzie wszystko WotC), niezła (Shadowrun), niedokończona (Brave New World, SLA Industries), albo niezmienialna (7th Sea, z tego co wiem L5K podobno też pasuje, na pewno Necessary Evil).
Sztywny metaplot nie jest taki zły. Może być fajnym tłem, ale problem jest taki, że skoro gracze nie mogą go zmienić, to nie mogą się w historię świata zaangażować. Deadlands umieszczało graczy w centrum swoich kampanii pozwalając im właśnie udać się na Banshee czy zaciukać kilku złych gości. Pod koniec Sundered Skies gracze uczestniczą w epickiej bitwie u boku samego boga wojny, którego zadaniem jest nie rozwalenie demonów, ale odwrócenie ich uwagi, by BG mogli zrobić co trzeba.
MG (ja): Do sali wchodzi uśmiechając się Obi-Wan z młodym Skywalkerem przy boku.
Gracz, maniak SW: Ej, może nie umieszczaj takich ważnych NPCów w przygodzie?
MG: Bo co? Po coś oni są.
Oczywiście, gdyby gracze byli o 5 lat młodsi, w tej chwili wszyscy zarąbaliby Skywalkera by nie było epizodu trzeciego, i oczywiście ja, gdybym był młodszy, bym na 3 sekundy przed tym zdetonował detonator termiczny, i otoczył Kenobiego i Vadera tarczą Mocy. Gdyby jednak to było teraz, pozwoliłbym im zabić dzieciaka, przejść na ciemną stronę, trafić pod skrzydła Palpatine’a, i zrobić dużo lepszy epizod trzeci, co chyba nie byłoby trudne.
To samo tyczy się innych NPCów. Potrzebni ci są do czegoś? To są dekoracje w twoim teatrzyku kukiełkowym, nie święte krowy. Wszyscy chcemy grać w tę samą grę, dzieci chcą się bawić, starsi chcą gadać.
1. Kalendarz z zajebistymi nazwami miesięcy
Co drugi autor RPG fantasy uważa się za cholernego geniusza, twórcę nowych światów równego Tolkienowi. Aby podkreślić empicki (!) rozmiar świata oraz jego głębię, nasz autor wyciąga tam gdzie trzeba swój kalendarz. W języku angielskim ma to mało sensu, bo choć oczywiście w Faerunie nie było boga Janusa (a może? Jest Mielikki i Silvanus…), to jednak dla przeciętnego usera gry nie ma znaczenia jak nazywa się ten miesiąc.
Może zilustruję to autentyczną rozmową z wczesnych sesji WFRP, kiedy kupiłem Wewnętrznego Wroga.
Ja: Jest piętnasty Flukcajka.
Gracze:
Ja: Eeee, pierwszego jest równonoc jesienna, to znaczy… A moment, no, czyli jest kwiecień.
Łapiecie, o co chodzi? Dlatego właśnie rewolucja francuska skończyła się tak, jak się skończyła. Kalendarza używamy codziennie. Jeszcze gorszy jest Faerun, gdzie bez większego powodu mamy dziesięciodniowe tygodnie. Co śmieszne, w trzeciej edycji D&D są moce, których możemy używać raz na tydzień, przez co nawet mechanika się komplikuje. Ja rozumiem, że na jakiejś planecie mogą być dwa księżyce, ale na sesje nie ma to praktycznie żadnego wpływu.
2. Ozdobniki
Tutaj nie chodzi o styl autora, nie. Chodzi mi o ornamenty, o np. koła okrętowe czy celtyckie wzory zamiast pełnoprawnych ilustracji. Ilustracje w podręcznikach poza oczywistym względem estetycznym przybliżają nam świat gry, ułatwiają opisy MG, służą jako wzór dla postaci…
Oraz zapychają miejsce. Widać to najbardziej w grach, gdzie treści nie ma zbyt wiele, a produkt za trzydzieści dolców opchnąć trzeba. Takie ilustracje dopełniają stronę, i nie mają większego sensu.
3. Jak hartowała się stal
Mam takiego jednego ulubionego autora gier RPG. Nie Polaka, spoko. Koleś ten w praktycznie każdej swojej grze zamieszcza tekst typu „jak moje smutne życie, niebagatelna wyobraźnia oraz sadystyczne skłonności doprowadziły mnie, Geniusza, do stworzenia tej genialnej gry”. Fajnie, ale nie po to płacę 30 dolców, koleś. Dałem ci trochę kasy (fakt, większość zjadł wydawca i sklep), ale możesz sobie kupić batonika. Nie chcę cię podziwiać, chcę więcej gry!
Oczywiście. Lubię czytać o inspiracjach, lubię samemu je znajdować. W Deadlands mamy stroniczkę o oryginalnej kampanii kowbojów zombie. Po DMG czwartej edycji dedeków rozsiane są opowieści designerów, w których można wyczytać źródła istotnych zmian w najnowszej odsłonie najstarszej gry. Z drugiej strony Robin Laws nigdy nie powiedział że bogowie w Mad Lands są zaczerpnięci z Kubusia Puchatka, ale kiedy 3 dni temu się zorientowałem, byłem praktycznie dumny z siebie przez jakieś 30 minut.
4. Nie wiecie, że to krowa, bo jej nie widzieliście
To może bardziej skarga dla MG, ale w podręcznikach też czasem pojawia się taka porada: „Nigdy nie nazywaj potwora po imieniu.” Bzdura. W świecie fantasy każdy wie jak wygląda ork czy troll, tak jak dziś wiemy jak wygląda koń, nawet jeśli widzimy go raz do roku. Zwłaszcza zawodowi awanturnicy, którzy na co dzień zajmują się eksterminacją rzeczonych. W wypadku systemów horrorowych sprawa jest nieco inna: oczywiście że nigdy nie należy sprecyzować co to jest. No, prawie.
MG: Przezroczysta sylwetka kobiety przyzywa cię cicho.
Ja: To duch?
MG:
Nie bójcie się nazywać ducha duchem. Nawet jeśli jest to sukub, iluzja, czy echo kobiety uwięzionej w sąsiednim wymiarze.
5. Spotkania losowe
„Rzuć 1k20 w tabeli poniżej by sprawdzić co napotkasz” jest nie do przyjęcia. Co innego tekst typu „Jeśli bohaterowie zaczną hałasować, jest 35% szans na to, że zjawi się patrol 2k4 goblinów.”.
Pierwszy przykład nie ma żadnego sensu. Losowy potwór zjawia się praktycznie znikąd, narusza pozory świata przedstawionego, i może zeżreć bohaterów jeszcze przed fabułą. Drugi ma sens, bohaterowie mogą uniknąć potworów i mają one logiczny związek z goblińskim zamkiem.
6. Brak indeksu
LUDZIE. Podręcznik do RPG to nie powieść. Do niego wraca się co kilka minut, otwierając na przeróżniejszych stronach. Indeks do 300-stronicowej instrukcji obsługi nie może mieć jednej kartki, czy być wykonany tylko i wyłącznie na podstawie śródtytułów. Fakt, ‘brak indeksu’ nie jest ‘niepotrzebnym badziewiem’, ale trzeba to powiedzieć.
7. Sztywny meta plot, święte krowy
Linia fabularna w RPG to trudna decyzja. Może być świetna (Deadlands, co najmniej 3 Savage Tales), może być kiepska (w zasadzie wszystko WotC), niezła (Shadowrun), niedokończona (Brave New World, SLA Industries), albo niezmienialna (7th Sea, z tego co wiem L5K podobno też pasuje, na pewno Necessary Evil).
Sztywny metaplot nie jest taki zły. Może być fajnym tłem, ale problem jest taki, że skoro gracze nie mogą go zmienić, to nie mogą się w historię świata zaangażować. Deadlands umieszczało graczy w centrum swoich kampanii pozwalając im właśnie udać się na Banshee czy zaciukać kilku złych gości. Pod koniec Sundered Skies gracze uczestniczą w epickiej bitwie u boku samego boga wojny, którego zadaniem jest nie rozwalenie demonów, ale odwrócenie ich uwagi, by BG mogli zrobić co trzeba.
MG (ja): Do sali wchodzi uśmiechając się Obi-Wan z młodym Skywalkerem przy boku.
Gracz, maniak SW: Ej, może nie umieszczaj takich ważnych NPCów w przygodzie?
MG: Bo co? Po coś oni są.
Oczywiście, gdyby gracze byli o 5 lat młodsi, w tej chwili wszyscy zarąbaliby Skywalkera by nie było epizodu trzeciego, i oczywiście ja, gdybym był młodszy, bym na 3 sekundy przed tym zdetonował detonator termiczny, i otoczył Kenobiego i Vadera tarczą Mocy. Gdyby jednak to było teraz, pozwoliłbym im zabić dzieciaka, przejść na ciemną stronę, trafić pod skrzydła Palpatine’a, i zrobić dużo lepszy epizod trzeci, co chyba nie byłoby trudne.
To samo tyczy się innych NPCów. Potrzebni ci są do czegoś? To są dekoracje w twoim teatrzyku kukiełkowym, nie święte krowy. Wszyscy chcemy grać w tę samą grę, dzieci chcą się bawić, starsi chcą gadać.
52
Notka polecana przez: AesmaDeva, Alchemist, Alkioneus, Allethar, Amoen, beacon, Bortasz, Chavez, Ćma, Drachu, Farindel, Furiath, Garnek, Gruszczy, Ifryt, Immora Fray, iron_master, JKTank, Joseppe, kaduceusz, Karczmarz, kilroy, Kot, Krakonman, lucek, Malkav, Mayhnavea, Morphea, Mroczny Pomiot, oddtail, Onslo, PPPP, Qball, Qendi, Rag, Raziell, Rege, rincewind bpm, senmara, Skała, Squid, Szarlih, Szczur, szelest, Thronaar, Wojteq, Ysabell, Zsu-Et-Am
Poleć innym tę notkę