Tydzień Proroka: Czwartek
Odsłony: 3Notkę dedykuję wszystkim tym, którzy nie czytają moich codziennych wspominek.
Czwartek, 25 października
12.57
Transport umówiony, kierowca ma podjeżdżać do nas o 16 po towar. Telefon z Belgii.
„Nie zdążymy, niech przyjedzie w sobotę”
Psia mać, po co były nam te wszystkie wykłady organizowane przez belgijskich szefów, że musimy nauczyć się planować wszystko na miesiąc w przód. Oni nawet nie potrafią dobrze policzyć ile czasu zajmie im wydrukowanie szablonów.
I tak nic nie przebije zeszłego tygodnia gdy zgłosili, że potrzebują samochód na 5 palet, a gdy odpowiedni samochód załatwiłem okazało się, że palet jest jednak 11.
Planowanie to podstawa!
13.11
Kierowca na szczęście przyjął sprawę ze spokojem. Dla mnie to też lepiej bo towar mniej czasu spędzi w ciężarówce. Jeszcze tylko rezerwujemy hotel dla naszej delegacji, która pojedzie razem z tkaninami by wdrożyć produkcję. Lepiej załatwić to samemu, bo gdy robił to ostatnim razem dyrektor to pani na recepcji zrobiła jedynie wielkie oczy, a później ze smutkiem stwierdziła, że żadnej rezerwacji nie było i nie ma już jedynek. Podejrzewam, że dyro planowania uczył się od Belgów.
14.25
Kolejna przykra rozmowa z kooperantem. Jak wytłumaczyć człowiekowi, że na fakturze wpisuje się dokładnie taką samą cenę jak jest na podpisanej przez niego umowie, a nie o 30% większą „bo było trudniej niż myślałem”. Proponuję ugodowo poprawić fakturę na 20% więcej. „MA BYĆ TAK JAK NAPISAŁEM, RÓBCIE SE CO CHCECIE”
No nic, jak nie można grzecznie to faktura do odsyłki. Bądź dla ludzi miły.
14.54
Kobieta zajmująca się dodatkami przychodzi do mnie z prośbą. Czy nie mógłbym tak szybciutko zrobić jej zadania z angielskiego. Cholera, nie dostałem podwyżki bo moje wyjaśnienia, że mam dodatkowy etat jako tłumacz są bezzasadne. W końcu wszyscy pracownicy są na kursie angielskiego i świetnie sobie radzą...
18.09
Właśnie skończyłem bieganie. Czuję się fatalnie. Człowiek z tygodnia na tydzień realizuje coraz bardziej zaawansowane plany biegowe, ale zamiast czuć wzrost kondycji mam wrażenie, że ostatnio słabnę. Przynajmniej na obiad udało się z zamrażarki wygrzebać fasolkę po bretońsku. Jeszcze tylko odgrzać i napełnić swoją piękną, żółtą miseczkę z prosiaczkiem.
Któraś tam niesamowicie późna godzina
Kończymy pisać skargę do sądu. Państwo zrobi dosłownie wszystko by tylko w żaden sposób nie pomóc praworządnemu obywatelowi. Mam wrażenie, że coś o czym już dawno powinienem zapomnieć będzie się ciągnęło jeszcze miesiącami. Gdybym nie płacił podatków pewnie szybciej by się ocknęli.
01.48
Kończymy lekturę We Mgle. Tym razem wiem przynajmniej co przeczytałem, ale napisanie recenzji chyba będzie trudniejsze niż myślałem. Ale to kwestia na jutro.
Typowy, spokojny dzień. Na szczęście żadnych szczególnych komplikacji. Ogólnie jakiś taki tydzień na luzie.