11-11-2007 01:06
Warhammer 40K RPG, albo pora obrócić kotlet na drugą stronę bo się przypala.
W działach: rpg, rant, design | Odsłony: 28
Według szumnych zapowiedzi Black Industries nowa, rewelacyjna gra RPG – Warhammer 40K: Dark Heresy trafi na sklepowe półki na początku przyszłego roku. Świetnie!
Z informacji, które udało mi się zebrać, niestety nie będzie to produkt dla mnie, ale to o niczym jeszcze nie świadczy. Zarówno demo zasad – Shattered Hopes, zapowiedzi na stronie wydawcy jak i rzut okiem na kartę postaci potwierdził moje obawy – cofamy się w czasie o około 20 lat.
Po pierwsze, ciężko jest dociekać jakie układy ma Black Industries (Green Ronin chyba dla nich przygotowywał jakies materiały) z Games Workshop i dlaczego ta gra zsotanie wogóle opublikowana. Games Workshop do licencjonowania i wogóle uzyczania swoich przynoszących krocie produktów podchodzi niezwyke chłodno. Z jednej strony można by przypuszczać, ze wraz z sukcesem (ciężko mi mówić o sukcesie, ale gra się chyba sprzedaje) drugiej i odświeżonej edycji Warhammera, poczyniono logiczny krok naprzód – sfabularyzowano (znaczy się przekonwertowano na grę RPG) świat znany z czterdziestki. Dziwi mnie w tym momencie jedna rzecz – do zeszłego roku plany wydawnicze linii Warhammer Fantasy – pękały w szwach, teraz mamy jedynie jedna kampanię zaplanowaną na rok 2008. Czyżby wydawnictwo na prawdę skupiało się jedynie na WH40K RPG i dodatkach do niego, czy też po prostu drugoedycyjny Warh przestał się sprzedawać.
Powolny spadek sprzedaży produktu w światku gier fabularnych za oceanem nie jest niczym nowym, szczególnie jeżeli weźmie się pod uwagę ilość dodatków, które ukazały się do niego przez ostatnie dwa lata. Rynek się nasycił. Logicznym rozwiązaniem byłoby przygotowanie ulepszonej (poprawionej) edycji podstawki i ponowne uderzenie, tak aby zachęcić grą nowych ludzi. Czy tak się stanie zobaczymy. Nie o Wahhammerze fantasy mieliśmy tutaj jednak mówić.
Patrząc na listę planowanych pozycji do Dark Heresy, aż łezka się w oku kręci. Tu są właśnie wczesne lata 80-te pogrzebane (ale podobnie było podczas wydawania Warha 2.0). Po pierwsze zasłonka MG, którą strona wydawcy zachwala jak doskonały rekwizyt za którym można rzucać kośćmi oraz ukryć swe notatki przed wścibskimi oczami graczy! Dodatkowo po wewnętrznej stronie wydrukowane mają zostać tabelki – tak po to aby przyśpieszyć grę! Ironizuje, ale to samo słyszy się o wszystkich „pakietach dla MG”, które ukazały się w ostatnich 20 latach na rynku. Przyśpieszyć rozgrywkę, rzucać kościami w ukryciu, tabeli nie wertując podręcznika. Czy istnieją gdzieś jakieś oficjalne wytyczne co do pisania takich tekstów promocyjnych? Tabelki można sobie skserować we własnym zakresie, a zasłonka MG - szczerze po 4 sesjach (przynajmniej mi zawsze) rzygać się chce patrząc na zdobiące ją dzieło sztuki. Zapomniałem dodać, do tego pakietu dołączona jest 32-stronicowa przygoda i nowe zasady dla trucizn i toksyn! Fajnie, że nie zmieściło im się to w 400 stronicowym podręczniku, cóż teraz gdy będziesz chciał kogoś otruć to najpierw wydasz na kawałek tektury i 32 stronicową broszurkę, bo tylko w niej znajdą się po temu zasady.
Ale zupełnym gwoździem do trumny w której pochowane zostały lata 80-te jest Character Folio. 24 karty postaci wydrukowane na kredowym papierze! Wydawca zapewnia, że gracze nie będą chcieli bez nich grać! Oczywiście, że grać bez kart postaci się nie da, ale mamy rok 2007 (gra ukarze się w 2008), czasy gdy karty postaci były towarem deficytowym minęły z chwilą pojawienia się punktów ksero (a pamiętam jeszcze karty na papierze perforowanym drukowane igłówkami) - słowem - dawno temu. O zgrozo ludzie grający w RPG mają dostęp do internetu! Mogą ściągnąć te same karty w formacie PDF, a nawet wydrukować je u siebie w domu na kredzie za ułamek tych 12$ na ile to wycenił je wydawca.
Ja doskonale rozumiem, że najłatwiej zarobić jest na oddanych fanach, ale czy nie można by zrobić tego w lepszym stylu? Zasłonki MG i karty postaci na prawdę nie są nikomu potrzebne, już lepiej wydawać background booki z fajnymi ilustracjami – tylko widzicie - ilustracje (fajne) kosztują o niebo więcej niż słowo pisane, którym jakrze łatwo zapchać jest dziury pomiędzy okładkami. Nie śmiem wątpić, że WH40K RPG się sprzeda, na świecie jest masa ludzi grająca w bitewniaka Games Workshop, która zapewne nie przejdzie obok tego produktu obojętnie – chociażby po to aby poczytać coś więcej o inkwizytorach i ich poplecznikach (bo w popleczników właśnie będą wcielali się gracze).
Ten pomysł i ogólne ukierunkowanie systemu na wyplenianie chaosu podczas tajnych misji inkwizycji bardzo mi się spodobał. Nareszcie powiedziałem sobie, nie będzie to kolejna gra w której możesz robić wszystko i być kimkolwiek sobie tylko zechcesz. Ograniczanie ram wbrew temu co uważa większość nie oznacza automatycznego „wypłycania” świata ani samej rozgrywki, ale prowadzi do bardziej ukierunkowanej gry gdzie znalezienie punktu wspólnego dla drużyny graczy przestaje być problemem. A granie postaciami z drugiej linii, tylko takiej zogniskowanej grze sprzyja.
Co mnie przestraszyło to adaptacja mechaniki znanej z drugoedycyjnego Warhamemra, do settingu sci-fi. Ja widze tutaj receptę na klęskę, wydawca zapewne widzi fanów wcześniej wydanego przez niego produktu kupującego nową grę z mechanika, która już w większej mierze zna. Powiem tylko tyle - heroic fantasy w renesansowym Starym Świecie nie ma zbyt wiele wspólnego z bolterami, lascanonami, genokradami, mutantami i bio-mechaniczymi medyfikacjami ciał znanymi z czterdziestki. Ale może się nie znam, może designerzy starają się osiggnac efekt podobny do tego w warhamemra fantasy. Darmowa przygoda shattered hopes insynuowała rozwałkę w kopalni, gdzie w porównaniu do „klasycznego” fantasy-dungeon crawla – kopalnia zastępuje rozległe podziemia, boltery - łuki, vibro-swordy – dwuręczne miecze, psionika – magię, mutanci i kultyści – orki i goblinów zamieszkujące przepastne korytarze, a demon - smoka czekającego na śmiałków na ostatnim poziomie podziemi. Mapy przywodzą na myśl starego Space Hulka, albo Space Crusade.
Może tu jest pies pogrzebany. Może gracze na prawe oczekują tych samych, mających ponad dwadzieścia lat rozwiązań odgrzanych i podanych w nowym sosie. Może na prawdę między „mroczną przyszłością 40 millenium gdzie istnieje tylko wojna” a „starym światem” różnic diametralnych tak naprawdę nie ma a zmienia się jedynie sceneria?
Wierzycie w to? Bo ja nie, ale cóż jak zawsze mogę się mylić.
Ilustracja - Omar Rayyan (Burat z dodatku Against the Shadow do ME:TW).
Z informacji, które udało mi się zebrać, niestety nie będzie to produkt dla mnie, ale to o niczym jeszcze nie świadczy. Zarówno demo zasad – Shattered Hopes, zapowiedzi na stronie wydawcy jak i rzut okiem na kartę postaci potwierdził moje obawy – cofamy się w czasie o około 20 lat.
Po pierwsze, ciężko jest dociekać jakie układy ma Black Industries (Green Ronin chyba dla nich przygotowywał jakies materiały) z Games Workshop i dlaczego ta gra zsotanie wogóle opublikowana. Games Workshop do licencjonowania i wogóle uzyczania swoich przynoszących krocie produktów podchodzi niezwyke chłodno. Z jednej strony można by przypuszczać, ze wraz z sukcesem (ciężko mi mówić o sukcesie, ale gra się chyba sprzedaje) drugiej i odświeżonej edycji Warhammera, poczyniono logiczny krok naprzód – sfabularyzowano (znaczy się przekonwertowano na grę RPG) świat znany z czterdziestki. Dziwi mnie w tym momencie jedna rzecz – do zeszłego roku plany wydawnicze linii Warhammer Fantasy – pękały w szwach, teraz mamy jedynie jedna kampanię zaplanowaną na rok 2008. Czyżby wydawnictwo na prawdę skupiało się jedynie na WH40K RPG i dodatkach do niego, czy też po prostu drugoedycyjny Warh przestał się sprzedawać.
Powolny spadek sprzedaży produktu w światku gier fabularnych za oceanem nie jest niczym nowym, szczególnie jeżeli weźmie się pod uwagę ilość dodatków, które ukazały się do niego przez ostatnie dwa lata. Rynek się nasycił. Logicznym rozwiązaniem byłoby przygotowanie ulepszonej (poprawionej) edycji podstawki i ponowne uderzenie, tak aby zachęcić grą nowych ludzi. Czy tak się stanie zobaczymy. Nie o Wahhammerze fantasy mieliśmy tutaj jednak mówić.
Patrząc na listę planowanych pozycji do Dark Heresy, aż łezka się w oku kręci. Tu są właśnie wczesne lata 80-te pogrzebane (ale podobnie było podczas wydawania Warha 2.0). Po pierwsze zasłonka MG, którą strona wydawcy zachwala jak doskonały rekwizyt za którym można rzucać kośćmi oraz ukryć swe notatki przed wścibskimi oczami graczy! Dodatkowo po wewnętrznej stronie wydrukowane mają zostać tabelki – tak po to aby przyśpieszyć grę! Ironizuje, ale to samo słyszy się o wszystkich „pakietach dla MG”, które ukazały się w ostatnich 20 latach na rynku. Przyśpieszyć rozgrywkę, rzucać kościami w ukryciu, tabeli nie wertując podręcznika. Czy istnieją gdzieś jakieś oficjalne wytyczne co do pisania takich tekstów promocyjnych? Tabelki można sobie skserować we własnym zakresie, a zasłonka MG - szczerze po 4 sesjach (przynajmniej mi zawsze) rzygać się chce patrząc na zdobiące ją dzieło sztuki. Zapomniałem dodać, do tego pakietu dołączona jest 32-stronicowa przygoda i nowe zasady dla trucizn i toksyn! Fajnie, że nie zmieściło im się to w 400 stronicowym podręczniku, cóż teraz gdy będziesz chciał kogoś otruć to najpierw wydasz na kawałek tektury i 32 stronicową broszurkę, bo tylko w niej znajdą się po temu zasady.
Ale zupełnym gwoździem do trumny w której pochowane zostały lata 80-te jest Character Folio. 24 karty postaci wydrukowane na kredowym papierze! Wydawca zapewnia, że gracze nie będą chcieli bez nich grać! Oczywiście, że grać bez kart postaci się nie da, ale mamy rok 2007 (gra ukarze się w 2008), czasy gdy karty postaci były towarem deficytowym minęły z chwilą pojawienia się punktów ksero (a pamiętam jeszcze karty na papierze perforowanym drukowane igłówkami) - słowem - dawno temu. O zgrozo ludzie grający w RPG mają dostęp do internetu! Mogą ściągnąć te same karty w formacie PDF, a nawet wydrukować je u siebie w domu na kredzie za ułamek tych 12$ na ile to wycenił je wydawca.
Ja doskonale rozumiem, że najłatwiej zarobić jest na oddanych fanach, ale czy nie można by zrobić tego w lepszym stylu? Zasłonki MG i karty postaci na prawdę nie są nikomu potrzebne, już lepiej wydawać background booki z fajnymi ilustracjami – tylko widzicie - ilustracje (fajne) kosztują o niebo więcej niż słowo pisane, którym jakrze łatwo zapchać jest dziury pomiędzy okładkami. Nie śmiem wątpić, że WH40K RPG się sprzeda, na świecie jest masa ludzi grająca w bitewniaka Games Workshop, która zapewne nie przejdzie obok tego produktu obojętnie – chociażby po to aby poczytać coś więcej o inkwizytorach i ich poplecznikach (bo w popleczników właśnie będą wcielali się gracze).
Ten pomysł i ogólne ukierunkowanie systemu na wyplenianie chaosu podczas tajnych misji inkwizycji bardzo mi się spodobał. Nareszcie powiedziałem sobie, nie będzie to kolejna gra w której możesz robić wszystko i być kimkolwiek sobie tylko zechcesz. Ograniczanie ram wbrew temu co uważa większość nie oznacza automatycznego „wypłycania” świata ani samej rozgrywki, ale prowadzi do bardziej ukierunkowanej gry gdzie znalezienie punktu wspólnego dla drużyny graczy przestaje być problemem. A granie postaciami z drugiej linii, tylko takiej zogniskowanej grze sprzyja.
Co mnie przestraszyło to adaptacja mechaniki znanej z drugoedycyjnego Warhamemra, do settingu sci-fi. Ja widze tutaj receptę na klęskę, wydawca zapewne widzi fanów wcześniej wydanego przez niego produktu kupującego nową grę z mechanika, która już w większej mierze zna. Powiem tylko tyle - heroic fantasy w renesansowym Starym Świecie nie ma zbyt wiele wspólnego z bolterami, lascanonami, genokradami, mutantami i bio-mechaniczymi medyfikacjami ciał znanymi z czterdziestki. Ale może się nie znam, może designerzy starają się osiggnac efekt podobny do tego w warhamemra fantasy. Darmowa przygoda shattered hopes insynuowała rozwałkę w kopalni, gdzie w porównaniu do „klasycznego” fantasy-dungeon crawla – kopalnia zastępuje rozległe podziemia, boltery - łuki, vibro-swordy – dwuręczne miecze, psionika – magię, mutanci i kultyści – orki i goblinów zamieszkujące przepastne korytarze, a demon - smoka czekającego na śmiałków na ostatnim poziomie podziemi. Mapy przywodzą na myśl starego Space Hulka, albo Space Crusade.
Może tu jest pies pogrzebany. Może gracze na prawe oczekują tych samych, mających ponad dwadzieścia lat rozwiązań odgrzanych i podanych w nowym sosie. Może na prawdę między „mroczną przyszłością 40 millenium gdzie istnieje tylko wojna” a „starym światem” różnic diametralnych tak naprawdę nie ma a zmienia się jedynie sceneria?
Wierzycie w to? Bo ja nie, ale cóż jak zawsze mogę się mylić.
Ilustracja - Omar Rayyan (Burat z dodatku Against the Shadow do ME:TW).