» Blog » Sztuka niekoniecznie dla sztuki
08-09-2006 23:32

Sztuka niekoniecznie dla sztuki

W działach: indie rpg | Odsłony: 1

Sztuka niekoniecznie dla sztuki
Miało być zupełnie o czymś innym, ale niestety ta sprawa wydaje mi sie nad wyraz nagląca.

Tegoroczny Gencon zakończył się ponad trzy tygodnie temu. Bez dwóch zdań był to najlepszy rok dla stoiska zrzeszającego wydawców „Indie” pod egidą Forge od roku 2003 (od kiedy zacząłem jeździć na Gencon i uczestniczyć w całym tym środowisku Indie). Sprzedaliśmy na prawdę górę gier, ogólne wyniki można podejrzeć tutaj, rok 2006 to wzrost rzędu ponad 40% w liczbie transakcji i przychodów w porównaniu do 2005 – słowem - wspaniale.

Niestety po powrocie zaczęły się schody – ludzie zaczęli narzekać, że jedne tytuły sprzedawały się lepiej niż inne, że stoisko było za małe, że organizacja nie taka jak powinna być i tym podobne kwasy wypływały na światło dzienne. Najśmieszniejsze w tym całym przelanym żalu wydaje mi się to że narzekali zazwyczaj ci, którzy najmniej przyłożyli się do samej organizacji i ich kontrybucja kończyła się na zapłaceniu „wpisowego” i przywiezieniu ze sobą swojej gry na sprzedaż. Dodać trzeba, że pierwszoroczniacy za na prawdę niewielką kwotę mają możliwość zaistnienia na GenConie, która nie była by możliwa bez inicjatywy Forge – za na prawdę niewielką kwotę mogą przez cztery dni promować prawie do woli swoją grę.

Więc na co narzekają? Ha! tu jest pies pogrzebany. Amerykanie to dziwny naród – współzawodnictwa wpajane jest wszystkim od dziecka – więc nawet jeśli sprzedałeś 50 egzemplarzy a twój znajomy 53 to chcąc nie chcąc będziesz mieć do niego o to żal (a jeżeli juz gra wygląda od twojej o wiele lepiej to najlepiej pominąć ją całkowicie w rozmowach i zbywać każdą konwersacja na jej temat lakonicznym „wygląda świetnie”, dlaczego? Bo ludzie w Ameryce muszą aspirować do samego szczytu – drugie miejsce nie wchodzi w rachubę – więc jeśli ktoś konfrontuje cię z produktem, którego wydaje ci się że nie dasz rady przeskoczyć – najlepiej zmienić temat).

Śmieszne? Dla mnie tak, ale ja niestety nie wychowałem się od małego w duchu współzawodnictwa więc te koncepty są dla mnie całkowicie obce i dopiero uświadomili mi je moi znajomi. Ok – mówiłem sobie - inny kraj inna kultura – mogę się z tym pogodzić – nie będzie źle.
Potem spadła kolejna bomba (przy okazji po-genconowych rozmów na forach) – ludzie zaczęli grać w to co kupili na konwencie – i nie da się inaczej tego ująć – mieli problemy ze zrozumieniem zasad, mechaniki i konceptów niektórych gier, a więc jakieś bugi prześlizgnęły się przez fazę playtestów i korekty (ja jestem optymistą i zakładam że każdy testuje i sprawdza merytoryczne swój produkt). Co na to twórcy? Ci sami ludzie, którzy uczestniczą w tym wyścigu szczurów do tronu gier niezależnych (wiem mnie też to stwierdzenie bawi, ale to wyścig sztucznie spreparowany przez nich samych – więc nich im będzie) podwinęli ogon pod siebie. Pojawiły się głosy że te gry to są jak sztuka, a ich twórcy są niczym artyści i że jeżeli w grze brakuje jasnego wyjaśnienia zasad, mechanika jest skopana albo znajdują się literówki – to trudno poprawi się to w przyszłości przy wydawaniu wersji poprawionej – bo taki jest urok indie. O nie moi drodzy, nie wydaje mi się że chowanie się za tarczą artysty w czymkolwiek pomoże albo cokolwiek usprawiedliwi. Gry to nie sztuka - tekst manuskryptu musi być czytelny, mechanika jasna i lepiej aby literówki się nie zdarzały (bo się ludzie będą czepiać). Nie piszecie tego dla siebie - piszecie to z myślą o tym, że ktoś to kupi i będzie grac, bo jeśli nie to po co wogóle brac się za wydawanie?

Kolejni ludzie mówili że dodatkowa korekta, albo przykłady mogą wydłużyć premierę gry o kolejne dwa do nawet sześciu miesięcy!I co z tego? Czy to jest wyścig? Jasne, że zdążając z grą przed Genconem mają doskonałą możliwość wypromowania produktu niskim kosztem i zaprezentowania go szerokiej gamie potencjalnych odbiorców, ale dla mnie osobiście nic nie usprawiedliwia sprzedawania bubla ze swoim nazwiskiem na okładce. Może lepiej poczekać te dodatkowe 6 miesięcy – przetestować w tym czasie zasady, wprowadzić poprawki, przeczytać jeszcze raz tekst a może nawet odszukać jakiś nowych ludzi skorych do ponownego playtestowania twojego produktu? Dla mnie to o wiele lepsze rozwiązanie niż zebranie przez 7 miesięcy po premierze gry całego feedbacku, który pojawił się na sieci i użycie go do napisania „revised” (poprawionej) edycji (która oczywiście będzie miała premierę na przyszłym GenConie).

Moim skromnym zdaniem nie chodzi o to aby być pierwszym, albo wydać swoją grę na genconie. Chodzi o to aby dać graczom kompletny, produkt, do którego nie będą musieli za rok kupić erraty zwanej „revised edition”. Ludzie wcześniej czy później poznają się na takim procederze i nie będą kupować pierwszych edycji gry – poczekają rok na poprawioną. Co wtedy? Przyjdzie chyba wydawać gry które w tytule automatycznie będą miały dodane „revised”, a za rok wypuścić drugą edycję :)

PS. Najbardziej rozweseliło mnie to, że po platytestowani jednej z gier, która miała premierę na GenConie, wysłaniu feedbacku do autora i pogadaniu z nim kilkukrotnie na konwentach – gdzie zapewniał że uwzględnił poprawki w manuskrypcie – nagle okazuje się, że ludzie maja takie same problemy i zadają bardzo podobne pytania do tych, które zadawaliśmy my ponad pół roku temu. Ech, karma ;)
PS2. Chwila lansu - dzisiaj idę na koncert Mastodona z Converge, oj będzie się działo....
PS3. Nazwiska i tytuły gier o których piszę powyżej niech zostaną przemilczane - ciewkawscy mogą odwiedzić forge, storygames, lub blogi i livejournale autorów indie. Tam wszystkie informacje czekają jak na tacy.
0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Drozdal
    @Kastor Krieg
Ocena:
0
Sigh. Nie rób mi tego proszę i nie zaczynaj tak rozmawiać :(

Chodzilo mi o to, że ja jako tako poznałem waspaniały świat drukowania, oprawiania, stemplowania, numerowania, adresowania i wysyłania podręczników i nie wyglada to tak różowo. Każda bezmózga praca manualna wywampirza z ciebie całą esencje kreatywności i minimalizuje do drona wykonującego te same czynności przez ileś tam godzin dziennie dziennie. To nie jest fajne i ja nie staram się mentorzyć tylko jako znajomemu (internetowemu) chciałem ci oszczędzić tej "przyjemności" i męki która by na na ciebie czeka.

Jak lubisz ból to proszę bardzo drukuj - nie mam na prawdę nic więcej do dodania. Ty już podjałeś decyzję - więc jakichkolwiek argumentów bym nie użył to i tak będziesz przedstawiać swoje kontr argumenty.

Spoko, ale wydaje mi się, że nie mamy o czym zbytnio dalej dyskutować. Widocznie należysz do tej grupy ludzi, którzy muszą się przekonać o czymś na własnej skórze ;)
+ kto wie co wydarzy się za dwa lata :P

PS. Mam nadzieję że nie będzisz drukować w domu :0
PS 2. Ide zadresować i wysłać 40 kopii BE, potem relax :)
09-09-2006 19:32
~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Każda bezmózga praca manualna wywampirza z ciebie całą esencje kreatywności i minimalizuje do drona wykonującego te same czynności przez ileś tam godzin dziennie dziennie. To nie jest fajne i ja nie staram się mentorzyć tylko jako znajomemu (internetowemu) chciałem ci oszczędzić tej "przyjemności" i męki która by na na ciebie czeka.

Cieszę się, że tak to wygląda.
Dziękuję :)

Przypuszczam, że jest to do zrobienia przy zatrudnieniu kilku "manualnych", ale owszem, nie jest to robota dla mnie. W ciągu mniej więcej miesiąca będę się mógł za to pochwalić, co (w mój ulubiony sposób absolutnie "zamóżdżającego" :) ) będę robić w charakterze pracy zarobkowej. W swoim fachu i "na temat" :P

Ale, sza, klauzula prawna czuwa :D
09-09-2006 20:30
Seji
    @Kastor
Ocena:
0
"A, przepraszam, skoro ktoś się decyduje na POD, to ile zamierza podręczników sprzedać? 3000? :|"

Uhm, na przyklad - BW ;).


W deformacji chodzi o to, ze obojetne jak starannie kartki powsadzasz w oprawe, cos bedzie odstawac. Zwlaszcza przy szyciu drutem. Takie rzcezy zalatwia introligatornia w drukarni, samemu mozesz miec problem. Kazdy, kto probowal klecic samemu papierowy fanzin wie, o czym mowie ;).

Katsorze, technologia POD nie jest tozsama z DIY - nie chodzi w niej o babranie sie samemu, ale o mozliwosc druku niewielkich nakladow stosunkowo niskim kosztem, wyzszym od offsetu, ale oplacalnym na tyle, ze warto wlaczyc maszyne.

Owszem, mozesz sie bawic w to chalupniczo,a le rpzy nakladzie powyzej 50 sztuk IMO nie ma sensu sie babrac w domu. Szkoda czasu i nerwow.

Swoja droga, Drozdal - BE to byl druk cyfrowy? Bo az mis ie nie chce wierzyc, ze wam sie to oplacilo robic w kolorze. Kolorowa cyfra w Polsce to science fiction ze wzgledu na ceny - jak robimy informatowy na konwent, to okladki ida do naswietlarni i na offset, bo by nas cena zabila.
09-09-2006 21:07
Drozdal
    @Seji
Ocena:
0
Po pierewsze BW to byla tradycyjna prasa i tak juz zostanie. Dodatki, ktore masz u siebie - dark elfy, jihad i serpent sun - to POD (u kumpla w mini drukarni, nie na druharkach HP - tylko profesjonalnym sprzecie POD Cannona).

BE to tez tradycyjna prasa w tajwanie - wiec ciecie po kosztach - w stanach musielibysmy za to zaplacic trzykronie tyle ile zaplacilismy outsourceujac do Azji :0
09-09-2006 23:04
Seji
    BE - ok
Ocena:
0
Nie wiedzialem.

Bylem pewien, ze to cyfra, a nie offset.
09-09-2006 23:10
Drozdal
   
Ocena:
0
W temacie wpisu blogowego (nie dyskusji się pod nim toczącej :D) proponuję zapoznać się z tym postem Rona na storygames.com. Ron wykłada tam co jest celem Forge i dlaczego forum "First Thoughts" jest takie ważne, oraz jak wyglada ostatecznie sprawa ze stoiskiem Forge na GenConie (i jak widać moje uwagi które wypłakałem powyżej znajdują jakieśtam odzwierciedlenie w tym co myśli Ron i Clinton)
14-09-2006 04:35
cactusse
   
Ocena:
0
Takie pytanko, do takiego kawałka z ww. postu :

"I name these guys because the Forge ultimately failed them, unforgivably on my part, which I see as a far greater indictment of it than Vincent Baker's success is a vindication. Clinton has his own list of casualties. We remember them even if others don't.)"

A ponieważ rzadko czytuje Forge - Huh ?
(To brzmi tak, jakby Heartbreakery były prawdziwym powodem zawałów)
14-09-2006 20:23
Drozdal
    @cactusse
Ocena:
0
To są bardzo stare dzieje pre-forge'owe, okolo gaming reportowe oraz z samego początku Forge. Ani Orbit ani Ghost Light nie zaliczylbym do "heartbreakerów" i to są demony z którymi Ron sam musi sobie poradzić ;) W tym wątku jest głownie mowa o Forge jako "marce" i poruszany jest temet dlaczego dla niektórych wspieranie przez społeczność forum działa, a dla innych nie. Ale to jest dyskusja raczej na inny dzień ;)
14-09-2006 22:26
cactusse
    @Drozdal
Ocena:
0
Wiem wiem, wątek czytałem już wcześniej.

Ale interesują mnie te "demoniczne" gry, może wiesz coś więcej na ten temat ?
Były tak złe/tak dobre że Ron je kocha/nienawidzi ?
Zbiły mase kasy czy też nigdy nie ujrzały światła dziennego ?

(litości, googlowanie mi troche zajmie, a Ty masz bezpośrednie wtyki w Forge'astych rejonach ;-) ).
14-09-2006 22:54
Drozdal
   
Ocena:
0
Orbit demoniczny? Nie wydaje mi się, o Ghost Light dowiedziałem się dopiero z tego wątku na Story Games. Co do ORbit - wiem że był on rozpowszechnicany przez Key20 od samego początku istnienia tego distro, czy oodniósł sukces? Na to pytanie możesz chyba sobie samemu odpowiedzieć, bo zbyt wiele o tych grach się dzisiaj nie słyszy ;)
Czy wina leży po stronie Forge i braku promocji i zaangażowania w te gry ludzi tam piszących? Możliwe, ale jak przekonałem się na własnej skórze odpowiedzialność za sukces albo porażke danej gry w pierwszym rzędzie ponosi autor. Jeżeli pamysł jest fajny, mechanika przyjemna a premise intrygujące - to gra jest na najlepszej drodze do sukcesu. Ale jeżeli autor nie bedzie jej supportować (forum, downloady, internet presence, konwenty, dema i ogólnie podsycanie tzw. buzzu) to nawet najlepszy system zostanie zapomniany w przeciągu roku (a może nawet i krócej).
14-09-2006 23:19
cactusse
   
Ocena:
0
Soooo, macie opracowany plan supportu BE ?

Np.
- co miesiąć nowy stuff na wiki
- na ten i ten konwent jedziemy demować do upadłego
- nie idziemy spać dopóki dwa wątki o BE nie znajdą się na pierwszej stronie rpg.net ;-)
etc.
14-09-2006 23:39
Drozdal
   
Ocena:
0
- co miesiąć nowy stuff na wiki

Wiki jest głównie tworem dla fanów i przez fanów supportowanym - spójrz wylko na BW wiki i co tam się dzieje...istny kosmos.

- na ten i ten konwent jedziemy demować do upadłego

Na razie mój konwentowy kalendarz jest zapełniony do stycznia 2007

- nie idziemy spać dopóki dwa wątki o BE nie znajdą się na pierwszej stronie rpg.net ;-)

Śmiej się śmiej, ale w tym stwierdzeniu jest dużo prawdy...może nie kosztem snu, ale utrzymywanie wątku na pierwszej stronie na rpg.net to bardzo ważna część stretegii promocyjnej....
14-09-2006 23:44

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.