27-12-2010 23:24
There's nothing funny about slavery...
W działach: RPG, Sesje, Gracz | Odsłony: 5
Dzisiejszy wpis otwieram cytatem z poety Stephena Lyncha. Utwór, z którego pochodzi cytat można odsłuchać pod tym linkiem: http://www.youtube.com/watch?v=I3aeZNhW0m8
Mi pozostaje tylko zestawić z tym pewną starożytną sentencję: "When in rome do what Romans do". I to mnie chyba lekko usprawiedliwia. Bo akcja sesji Savage Worlds, w której uczestniczyłem dzisiaj działa się w stolicy Imperium Rzymskiego - Konstantynopolu.
Ale zaczynając od początku. Mam małą grupkę graczy w pobliskiej Oławie w wieku wczesnolicealnym. Przez ostatni rok prowadziłem im sesje, dzisiaj jeden z nich pierwszy raz wystąpił w roli MG. Poprowadził Savage Worlds w świecie, który opracowali na poczekaniu na przerwie po lekcji historii (trzy osoby z owej grupki są w jednej klasie). Koncepcja wg samych autorów przedstawia się następująco (cytat z naszego małego forum sesjowego, pisownia oryginalna):
Świat rzeczywisty ze względu na geografię.
Na Ziemi istnieją trzy mocarstwa rozwijające się. Reszta Ziemi to dzikie ludy napadające te mocarstwa, piraci i nieznane lądy... Jest około 8 wiek n.e.
Rzym zachodni upadł, a wschodni nie dawno odbił stracone terytorium i bardzo się rozwinął technologicznie ( tech. z około XVI w. ). Panuje tam chrześcijaństwo i nienawiść do wszystkiego co magiczne. Walczą z arabami. Mają kolonie w Ameryce Północnej.
Arabia walczy z Rzymem. O wiele mniej rozwinięta technologicznie, lecz korzystająca z magii żywiołów. Panuje mahometanizm. Mają kolonie w Afryce.
Chiny rozwijają się powoli w technologii i magii "umysłu". Mają pokojowe stosunki z Rzymem i arabami. Nie wpuszczają obcych do kraju. Mają kolonie na wysepkach.
Drużyna składała się wyłącznie z jednego obywatela Rzymu. Znalazł się w niej:
- jeden poseł z Chin. Samuraj-dyplomata (Chiny były egzotyczną mieszanką Chin i Japonii)
- moja postać - chiński bard-technolog, staruszek który umiał zagrać ładnie na lutni, która w razie czego była jego gadżetem powalającym falami dźwiękowymi (moc rozprysk).
- niewolnik, który po pewnym incydencie przeszedł na własność Dyplomaty
- Obywatelka Rzymska - wojowniczka
Właściwie nie przejmowaliśmy się za bardzo poprawnością historyczną, kulturową ani żadną inną. Na pierwszym planie była monumentalność i przygniatający ogrom Konstantynopolu, nienawiść między Rzymem i Arabami (dla ścisłości - Niewolnik był Arabem). Była intryga do rozwiązania, którą jakoś zaczęliśmy rozwikływać dzięki nieludzkiemu szczęściu w kościach (bo jakoś nikt nie wziął Spostrzegawczości), co chwilę wybuchał śmiech z powodu żartów o niewolnikach, często z naszym drużynowym w roli głównej. Sesja nie była więc zbyt poważna. Zachowała jednak spójność, nikt nie został pokrzywdzony, nikt nie wyszedł w środku i każdy miał swoje pięć minut. Jak na debiut to całkiem nieźle i trzymam kciuki za dalsze sesje.
***
Koniec grudnia i początek stycznia będą bardzo erpegowe. Oprócz dzisiejszej sesji czekają mnie jeszcze:
- jutro (sesja niespodzianka, wiem tylko że gram bardem i mam znów zabrać gitarę :D)
- pojutrze - moja jednostrzałówka w Mortal Kombat na Almanachu Superbohaterów
- Sylwester z sesją/ami
- Trzy dni Khakonu, na którym już wiem że poprowadzę trzy sesje a w dwóch zagram.
Jeśli te przysłowia o tym, że jaki Sylwester/Nowy Rok taki cały rok następny się sprawdzą, to czeka mnie na prawdę wspaniały rok. Bo cóż jest lepszego dla erpegowca nad sesje? :D
Do siego roku, Polterowicze! Niech się spełniają Wasze plany!
Mi pozostaje tylko zestawić z tym pewną starożytną sentencję: "When in rome do what Romans do". I to mnie chyba lekko usprawiedliwia. Bo akcja sesji Savage Worlds, w której uczestniczyłem dzisiaj działa się w stolicy Imperium Rzymskiego - Konstantynopolu.
Ale zaczynając od początku. Mam małą grupkę graczy w pobliskiej Oławie w wieku wczesnolicealnym. Przez ostatni rok prowadziłem im sesje, dzisiaj jeden z nich pierwszy raz wystąpił w roli MG. Poprowadził Savage Worlds w świecie, który opracowali na poczekaniu na przerwie po lekcji historii (trzy osoby z owej grupki są w jednej klasie). Koncepcja wg samych autorów przedstawia się następująco (cytat z naszego małego forum sesjowego, pisownia oryginalna):
Świat rzeczywisty ze względu na geografię.
Na Ziemi istnieją trzy mocarstwa rozwijające się. Reszta Ziemi to dzikie ludy napadające te mocarstwa, piraci i nieznane lądy... Jest około 8 wiek n.e.
Rzym zachodni upadł, a wschodni nie dawno odbił stracone terytorium i bardzo się rozwinął technologicznie ( tech. z około XVI w. ). Panuje tam chrześcijaństwo i nienawiść do wszystkiego co magiczne. Walczą z arabami. Mają kolonie w Ameryce Północnej.
Arabia walczy z Rzymem. O wiele mniej rozwinięta technologicznie, lecz korzystająca z magii żywiołów. Panuje mahometanizm. Mają kolonie w Afryce.
Chiny rozwijają się powoli w technologii i magii "umysłu". Mają pokojowe stosunki z Rzymem i arabami. Nie wpuszczają obcych do kraju. Mają kolonie na wysepkach.
Drużyna składała się wyłącznie z jednego obywatela Rzymu. Znalazł się w niej:
- jeden poseł z Chin. Samuraj-dyplomata (Chiny były egzotyczną mieszanką Chin i Japonii)
- moja postać - chiński bard-technolog, staruszek który umiał zagrać ładnie na lutni, która w razie czego była jego gadżetem powalającym falami dźwiękowymi (moc rozprysk).
- niewolnik, który po pewnym incydencie przeszedł na własność Dyplomaty
- Obywatelka Rzymska - wojowniczka
Właściwie nie przejmowaliśmy się za bardzo poprawnością historyczną, kulturową ani żadną inną. Na pierwszym planie była monumentalność i przygniatający ogrom Konstantynopolu, nienawiść między Rzymem i Arabami (dla ścisłości - Niewolnik był Arabem). Była intryga do rozwiązania, którą jakoś zaczęliśmy rozwikływać dzięki nieludzkiemu szczęściu w kościach (bo jakoś nikt nie wziął Spostrzegawczości), co chwilę wybuchał śmiech z powodu żartów o niewolnikach, często z naszym drużynowym w roli głównej. Sesja nie była więc zbyt poważna. Zachowała jednak spójność, nikt nie został pokrzywdzony, nikt nie wyszedł w środku i każdy miał swoje pięć minut. Jak na debiut to całkiem nieźle i trzymam kciuki za dalsze sesje.
Koniec grudnia i początek stycznia będą bardzo erpegowe. Oprócz dzisiejszej sesji czekają mnie jeszcze:
- jutro (sesja niespodzianka, wiem tylko że gram bardem i mam znów zabrać gitarę :D)
- pojutrze - moja jednostrzałówka w Mortal Kombat na Almanachu Superbohaterów
- Sylwester z sesją/ami
- Trzy dni Khakonu, na którym już wiem że poprowadzę trzy sesje a w dwóch zagram.
Jeśli te przysłowia o tym, że jaki Sylwester/Nowy Rok taki cały rok następny się sprawdzą, to czeka mnie na prawdę wspaniały rok. Bo cóż jest lepszego dla erpegowca nad sesje? :D
Do siego roku, Polterowicze! Niech się spełniają Wasze plany!
12
Notka polecana przez: arumantis, Blanche, Brilchan, Cooperator Veritatis, Ifryt, Lukasz_300, MaWro, Shevu, von Mansfeld, Xolotl
Poleć innym tę notkę