20-09-2010 13:33
Polconowo - środa i czwartek
W działach: konwenty, relacje | Odsłony: 3
Ostatnio przeglądając leniwie wpisy w Polterowej Blogosferze moje oko zatrzymało się na sekund kilka na dwóch relacjach z Polconu. Poczytałem, pomyślałem i nagle uderzyła mnie taka dziwna myśl "Ej, ale ja też tam byłem!". Zaraz po niej zjawiła się druga "I dotąd nic nie naspamiłem o tym na blogu". Darując sobie dywagacje na temat tego, czy wszystkiemu, co mnie w życiu spotyka na blogu miejsce się należy (uznałem bowiem zaocznie, że wydarzenie tej rangi mogą dotyczyć specjalne względy) postanowiłem zaraz po napisaniu głupawej notki o Evernighcie wziąć się za małą rekapitulację związany z (Pol/Par/Euro/Tri)conem. No może nie tak małą. Z resztą - sam nie wiem - zobaczymy co wyjdzie.
Po pierwsze
Pojechałem na Tricon na totalnym lajcie. Bez rezerwacji, zarezerwowałem sobie tylko noc ze środy na czwartek w kwaterze prywatnej bo przyjechał dzień wcześniej żeby się nie tłuc nocą pociągiem. Przyjechałem nie sam, bo z siostrą, dla której ten konwent był jej pierwszym. W imprezach masowych ma już pewne doświadczenie, ale o nieco innej tematyce.
Gdy podeszliśmy w środę wieczorem pod teren konwentu i zaczęliśmy wypytywać o akredytację, to pewna Pani Gżdacz powiedziała nam, że tak w ogóle to wejściówek już prawie nie ma i będziemy mieli szczęście jak coś znajdziemy a akredytacja dzisiaj już nieczynna. No to fajnie. 6h w pociągu żeby pocałować klamkę? Bez jaj. Zaczęło się ostro.
Czwartek
Wstaliśmy o szóstej rano, na dziewiątą byliśmy pod akredytacją. Od dziesiątej Akredytacja była czynna. Są miejsca, są nawet noclegi w akademikach i nie trzeba będzie chodzić 5km żeby się wyspać. Hura. Dzień zaczyna się pozytywnie. Po chwili przekonywania pani na portierni "Cieszka", że pokój numer 7 został nam przydzielony na akredytacji, że nie mamy rezerwacji i dali nam go bo był wolny, telefonach i tłumaczeniu jednej rzeczy kilka razy, dostaliśmy klucz do czwórki, która do końca konwentu pozostała już dwójką. In plus. Przejdźmy do programu.
Na początek - kalambury
Jak w sposób bardziej przystępny do mojego pokazać hasło "Pokemon"? Pokazywałem je potem paru innym znajomym i zgadli momentalnie. Losowe drużyny na kalamburach są złe. Poza tym - pozytywnie. Dziwne hasła, dużo śmiechu. Prastare tricki animowych kalamburzystów, które nie każdy znał (ja też poznałem kilka nowych). Nie wygraliśmy, ale nie o wygraną chodzi. Prawda? :)
Przemarsz i atrakcje na rynku
Jestem nerdem i po pół godzinie oglądania rycerzy stwierdziłem, że ja sobie już wrócę na teren konwentu. Tą atrakcję można uznać za pominiętą.
Najnowsze legendy miejskie
Mam mieszane uczucia. Poznałem kilka nowych historyjek, po raz setny usłyszałem kilka starych. Historyjki o USA i BP były takie sobie i w sumie mało mnie interesowały. Omawianie filmiku, który rzekomo udowadnia, że w Smoleńsku powystrzelali rannych było nudne. Czytam czasem internet. Mimo wszystko jednak nie wyszedłem, więc tragicznie nie było.
Portalowe gry grozy
OMG LOLZ CUTE!!!
Muszę kupić "Kiedy rozum śpi" i "Cold City". Takie mam na ten temat przemyślenia :)
To tyle w dniu pierwszym. Udało mi się też zagrać w Veto i choć karcianka przypadła mi do gustu, to po mojej przygodzie z WOW TCG już nie jestem tak chętny by wplątywać się w kolejną grę kolekcjonerską.
Potem wstąpiłem na chwilę do konwentowego baru i poszedłem spać.
CDN
Po pierwsze
Pojechałem na Tricon na totalnym lajcie. Bez rezerwacji, zarezerwowałem sobie tylko noc ze środy na czwartek w kwaterze prywatnej bo przyjechał dzień wcześniej żeby się nie tłuc nocą pociągiem. Przyjechałem nie sam, bo z siostrą, dla której ten konwent był jej pierwszym. W imprezach masowych ma już pewne doświadczenie, ale o nieco innej tematyce.
Gdy podeszliśmy w środę wieczorem pod teren konwentu i zaczęliśmy wypytywać o akredytację, to pewna Pani Gżdacz powiedziała nam, że tak w ogóle to wejściówek już prawie nie ma i będziemy mieli szczęście jak coś znajdziemy a akredytacja dzisiaj już nieczynna. No to fajnie. 6h w pociągu żeby pocałować klamkę? Bez jaj. Zaczęło się ostro.
Czwartek
Wstaliśmy o szóstej rano, na dziewiątą byliśmy pod akredytacją. Od dziesiątej Akredytacja była czynna. Są miejsca, są nawet noclegi w akademikach i nie trzeba będzie chodzić 5km żeby się wyspać. Hura. Dzień zaczyna się pozytywnie. Po chwili przekonywania pani na portierni "Cieszka", że pokój numer 7 został nam przydzielony na akredytacji, że nie mamy rezerwacji i dali nam go bo był wolny, telefonach i tłumaczeniu jednej rzeczy kilka razy, dostaliśmy klucz do czwórki, która do końca konwentu pozostała już dwójką. In plus. Przejdźmy do programu.
Na początek - kalambury
Jak w sposób bardziej przystępny do mojego pokazać hasło "Pokemon"? Pokazywałem je potem paru innym znajomym i zgadli momentalnie. Losowe drużyny na kalamburach są złe. Poza tym - pozytywnie. Dziwne hasła, dużo śmiechu. Prastare tricki animowych kalamburzystów, które nie każdy znał (ja też poznałem kilka nowych). Nie wygraliśmy, ale nie o wygraną chodzi. Prawda? :)
Przemarsz i atrakcje na rynku
Jestem nerdem i po pół godzinie oglądania rycerzy stwierdziłem, że ja sobie już wrócę na teren konwentu. Tą atrakcję można uznać za pominiętą.
Najnowsze legendy miejskie
Mam mieszane uczucia. Poznałem kilka nowych historyjek, po raz setny usłyszałem kilka starych. Historyjki o USA i BP były takie sobie i w sumie mało mnie interesowały. Omawianie filmiku, który rzekomo udowadnia, że w Smoleńsku powystrzelali rannych było nudne. Czytam czasem internet. Mimo wszystko jednak nie wyszedłem, więc tragicznie nie było.
Portalowe gry grozy
OMG LOLZ CUTE!!!
Muszę kupić "Kiedy rozum śpi" i "Cold City". Takie mam na ten temat przemyślenia :)
To tyle w dniu pierwszym. Udało mi się też zagrać w Veto i choć karcianka przypadła mi do gustu, to po mojej przygodzie z WOW TCG już nie jestem tak chętny by wplątywać się w kolejną grę kolekcjonerską.
Potem wstąpiłem na chwilę do konwentowego baru i poszedłem spać.
CDN