Pyrkon - łyżka dziegciu.
W działach: RPG, mojszyzm | Odsłony: 644Szanowni,
jak wszyscy wiemy był Pyrkon. Wiemy, bo było o tym już kilka notek, a kilka kolejnych pewnie się pojawi. I chociaż jeżdżę na Pyrkony od 2008 roku, to jeszcze nigdy nie pisałem relacji z żadnego z nich. Bo jakoś się nie składało. W sensie - relacji w necie jest od groma. Po co tam moja. Zwłaszcza, że pisałbym to co inni - byłem, było fajnie, pozdrawiam niżej wymienionych ziomków.
Ale tym razem trochę się zawiodłem. Jestem, przede wszystkim, RPGowcem. I takież właśnie mam oczekiwania w stosunku do konwentu - RPGowe. Wolę jedną dobrą erpegową prelkę niż dziesięciu sytych koleżków przebranych za postacie z anime. I dlatego w relacji skupiam się na odczuciach erpegowca. Bo jasne - ogólnie kon fajny, organizacja spoko, dobry dla zdrowia (licznik dystansu ze smartfona wskazuje na to, że w sobotę zrobiłem 25 km), pogoda fajna, piwo niezłe. Bar Euruś jak zawsze na plusie - są w nim ludzie doświadczeni przez życie i fantaści - a czasami naprawdę ciężko odróżnić jednych od drugich.
Ale jeśli idzie o część erpegową to było tak sobie. I o tym popełniłem notkę.