» Blog » O fandomie.
25-05-2014 17:44

O fandomie.

W działach: RPG, rozważania, mojszyzm | Odsłony: 2057

Siemka, siemeczka, siemeńka, siemuchna.

Ostatnio głośno było o fandomie RPG. Oczywiście w kontekście "Fandom ch****e (choruje) i frustraci". Nie chodzi mi tylko o Sakwana, ja nawet Go trochę rozumiem - wyszedł z pozytywną energią, a tu na dzień dobry taki bicie. Ja bym się zniechęcił. Ale ogólnie takich głosów trochę było - zresztą, co jakiś czas się je słyszy. Nie tylko przy okazji Sakwana.

Dlatego też pozwoliłem sobie skrobnąć parę zdań o tym, niewątpliwie interesującym zagadnieniu jakim jest fandom. Jakim my jesteśmy. Bo oceniając fandom oceniam i siebie - w pewnym, rzecz jasna, sensie. From a certain point of view jakby to powiedział Obi Wan. A ponieważ nie zwykłem krytykować innych - ba, nawet recenzuję tylko te rzeczy, które mi się podobają, to i siebie samego piętnować zamiaru nie mam. Dlatego też napisałem notkę o tym, dlaczego, mimo jego wad, lubię fandom. Kliknięcie w ten link przeniesie Cię, szanowny czytelniku, do notki właściwej.

 

Pozdro 600

Drasiu

Komentarze


74054

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1

Nie rozumiem spinki. I po tekstach nie widać, kto co robi w życiu. Nie sadź się pan tak, bo nie ma o co, a nerwów szkoda.

Dalej jednak mogę się przyczepić do organizacji czasu - dopiero jak ktoś pójdzie do pracy to wie, ile kosztuje wolny dzień, a niestety wiele osób tego nie potrafi docenić i bardzo lekko traktują terminy na granie. Nie mówię, że ty, ale pewnie się z takimi typami spotkałeś.

Jak chcesz to sobie uważaj, że podręczniki są na lata, twoja kasa, twoja sprawa. Ja nie mam do tego tak pobożnego podejścia. Nauczyłem się podchodzić do tego funkcjonalnie.

26-05-2014 17:38
Hangman
   
Ocena:
0

Zarzucania komuś zdenerowania też nie rozumiem. Kolejna przypadłość?

 

Kwestia punktualności czy poszanowania czasu innych ludzi to już co innego. Tak, są tacy, którzy słowa rzucają na wiatr i za nic mają czas innych ludzi. Z takimi się nie zadaję, o graniu nie wspominając.

 

A niewydawanie pieniędzy bez potrzeby i zwykła oszczędność nie jest funkcjonalna? Mylisz pojęcia, albo strzelasz popisówę, taką modną w sieci, że każdego na wszystko stać i po miesiącu buty za dwie stówy wystawia pod śmietnik, bo już stare?

Jak szybko zużyje ci się podręcznik? Najbardziej cierpi okładka, no i kartki mogą puszczać. Nie mówię o przesadnym dbaniu, noszeniu go w pokrowcu czy koszulce foliowej, ale jeśli używasz go zwyczajnie, to nie powiesz mi, że nie będzie się nadawał do użytku po roku. Chyba że dla ciebie kilka plamek po napojach czy podobne defekty już go dyskwalifikują. 

Jeśli mam się szarpać z drobiagową robotą, to czasem lepiej kupić nowy niż naprawiać, ale jak mogę sam coś zaradzić, albo za kilka złotych oprawić na nowo i przedłużyc jego żywotnośc, to na pewno bardziej mi się to opłaca, niż wydawać kolejne stówki na zakup nówki.

Tak samo ktoś kto zarabia na siebie wie, ile kosztuje życie i ile oszczędności przynosi cackanie się z niektórymi drobnostkami. Zamiast iśc do sklepu i kupowac to czy tamto, można czasem zmajstrowac coś samemu czy naprawić. Sporo ludzi tak robi.

26-05-2014 18:18
74054

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1

Zluzuj Hangman, szwy zaraz zaczną się pruć. Śpieszę z wyjasnieniami - oszczędność jak dla mnie to kupienie wpierwej PDFa, później - jak mi gra podejdzie, książki. Ewentualnie pożyczenie tego podręcznika i jak podejdzie, to kupienie sobie egzemplarza.

Jakiegoś tam ględzenia o modzie, butach za dwie stówy, etc. nie rozumiem. Bezcelowe.

I jakie kolejne stówki na zakup? Ile polskich gier kosztuje ponad stówę? Klanarchia i Charakternik, te dwie znam. Może są jeszcze jakieś? Ja to nie wiem po co tyle pakować w erpege. Mogę kupić, jak nie podejdzie, to sprzedam dalej, odzyskam część kaski, interes się kręci. To jest całkiem racjonalne.

26-05-2014 18:49
Porywacz
   
Ocena:
+3

A niewydawanie pieniędzy bez potrzeby i zwykła oszczędność nie jest funkcjonalna? Mylisz pojęcia, albo strzelasz popisówę, taką modną w sieci, że każdego na wszystko stać i po miesiącu buty za dwie stówy wystawia pod śmietnik, bo już stare?

A jak nie stać, to znaczy, że bułkogracz i bezrobotny przegryw. :P

26-05-2014 19:09
74054

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1

Jak nie stać, to można odłożyć przez jakiś czas i w końcu kupić. Strasznie 0-1 myślenie Porywaczu. Za dużo Sapera?

26-05-2014 19:18
Porywacz
   
Ocena:
+2

Póki co gram w Ponga, Saper to dla mnie jakieś indie-srindie i burżujskie wymysły.

26-05-2014 19:28
74054

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0

Spróbuj może wymienionego wcześniej Atic-Atac. To podobno taki bardziej rozbudowany Pong.

26-05-2014 20:43
Venomus
   
Ocena:
+4

Mnie się raczej wydawało, że w naszym fandomie nie da sie być KIMŚ bo raczej żadnych to profitów jakichś wielkich nie daje. Co ci ktosie zyskują? Piwo kupione na konwencie czy poklepanie po plecach? Owszem są ludzie którzy dają kontent (Squid, Plane, Radnon) udzielają się pokazując swoja (uroczą lub nie) facjecję (np Repek) lub ci osławieni wydawcy (Gargantua i Pantagruel vel Lucek i Puszon). Ale to czyni z nich wyłącznie (trochę) bardziej znanymi i na szczęście nie puszą się tym (przynajmniej nie uświadczyłem tego ze strony Squida, Repkobota czy Radnona).

Bo oczywiście aktywności na blogu poltera nie liczę- wtedy byle zigzak czy jakkubus by do miana fandomowego celebryty aspirował. Niech nas Seji broni...

Drachu@ Co do grup stojących z boku to mam inne zdanie na ich temat. Kilka ostatnich gier, odbyłem właśnie z takimi graczami i podobało mi się (Squid świadkiem). Nikt się nie opluwa, że 3 młotek jest do dupska bo ma karty, czy, że Gaslight to nie Cthulhu bo nie 1920. Oni najwięcej grają. Tak właśnie sobie wyobrażałem fandom gdy jako szczyl słuchałem jak kuzyn opowiadał o swoich dedekowych harcach w jego drużynie. A dzisiaj najczęściej fandom to banda pieniaczy którzy znajdują byle temat aby wcisnąć swoje 3 grosze które praktycznie nikogo poza nimi nie interesują (jakieś bułki, feminizm, mojsze erpegie,  palce Sakwana, kostki w wannie).

Czyli ogółem, więcej grania mniej tyldowania. Bo jakoś nie widzę tych prawdziwych fandomitów kupujących wszystko co nasze pokraczne polskie media wydadzą (chyba, że ktoś lubi mieć coś o nazwie Armia Apokalipsy albo Afterbomb stojącego obok Wolsunga czy innego Młotka).

 

Hmm...jakoś się wypieniłem i od razu lżej na duszy. +1 do wisdom ^__^

 

 

26-05-2014 22:53
Porywacz
   
Ocena:
0

A dzisiaj najczęściej fandom to banda pieniaczy którzy znajdują byle temat aby wcisnąć swoje 3 grosze które praktycznie nikogo poza nimi nie interesują (jakieś bułki, feminizm, mojsze erpegie,  palce Sakwana, kostki w wannie).

Skoro ludzie o tym piszą, to znaczy, że ich to jednak chyba interesuje. BTW czy sam uważasz się za pieniacza, czy może ambitnie i hipstersko jesteś poza fandomem.

Bo oczywiście aktywności na blogu poltera nie liczę- wtedy byle zigzak czy jakkubus by do miana fandomowego celebryty aspirował. Niech nas Seji broni...

Bo wtedy wychodzi smutna prawda, że nawet ze mnie większy celebryta niż z ciebie. :P

Kim jest ten Seji i za co wyleciał z Poltera?

26-05-2014 23:49
Venomus
   
Ocena:
0

Nie, Porywaczu. Często zdarza mi się pienić, dlatego pisze o tym, nie widziałbym bowiem sensu wspominać o przywarach których nie widzę pierwej u siebie, jak na Polaka przystało. W fandomie chyba jestem - głownie dlatego, że ja tak uważam (na szczęście nie panuje tu zasada jak np. w reprezentacji na olimpiadę itp). W życiu na poltka nic nie wrzuciłem, pasożytuję czytając prace innych plus kupiłem w życiu 2 podręczniki bo były za 4 dychy na Pyrkonie i lubiłem sobie poczytać dedeki do posiłku. za to często-gęsto odwiedzam korsarzy z Pirackiej Zatoki i wymieniam dobra doczesne na ich zwoje z podręcznikami. Tanio biorą. Czy to już fandom?

że nawet ze mnie większy celebryta niż z ciebie.

Aye, ze mnie taki celebryta jak z Pani Basi z warzywniaka.

Seji wyleciał za bycie botem i chęć wprowadzenia do Poltka aplikacji SkyNet 2.0 ^_^

27-05-2014 00:19
Blanche
   
Ocena:
+2
@Venomus:
Raz dostałam na konwencie muffinki, bardzo dobre!
27-05-2014 07:41
74054

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0

Venomus >>> ten frustrat Seżi to lepiej niech już nigdy więcej do ludzi nie powraca.

A z takimi bywalcami piwnic jak to opisujesz to nie da się rozmawiać, bo często nie ma o czym. Goście i panienki znają dwie, rzy gry - chłamer, dedeczki i ewentualnie albo wampir albo cyberpunk. I nie, nic więcej ich nie interesuje. Aż krew zalewa.

Spłycenie hobby. To jakby spytać takiego mietka, jakie piwa są dobre, to ten powie - Harnaś, Żubr, Warka, etc., czyli największe koncernowe gówna. W erpege widzę to podobnie.

To nie jest otwartość, to jest zaścianek.

Blanche >>> gratsy. Niektórzy dostają za darmo seksy. A później latają po internetach historie, że konwentowicze to brudne zwierzęta, które się gżą po kiblach.

27-05-2014 07:57
Adeptus
   
Ocena:
+3

A z takimi bywalcami piwnic jak to opisujesz to nie da się rozmawiać, bo często nie ma o czym. Goście i panienki znają dwie, rzy gry - chłamer, dedeczki i ewentualnie albo wampir albo cyberpunk. I nie, nic więcej ich nie interesuje. Aż krew zalewa.

A tacy np. mistrzowie (tudzież arcymistrzowie) szachowi, którzy całe życie grają w jedną grę i nic innego ich nie interesuje - ani bierki, ani chińczyk ani poker - to już kompletna degeneracja, zanik umysłowy i chów wsobny. Czyli ogólnie bułka do entej.

 

27-05-2014 12:10
Kilik Lodowa Zamieć
   
Ocena:
+3

@Lukrecjuszv2

Czyli jeżeli kogoś bawi granie w DeDeki i nie ma ochoty ruszyć kijem "ambitnych", dajmy na to, Dogsów, to jest zaściankiem i bywalcem piwnic? Piszesz tak, jakby nikt nie miał prawa mieć własnego gustu i dobrze się bawić w coś, czego Ty nie uważasz za dobrą i ambitną zabawę. Poza tym strasznie śmieszne jest Twoje wybiórcze podejście, że obrana mechanika gry automatycznie decyduje o tym kim są i jak grają gracze :) Gram w "dedeczki" od bodajże 9 lat, obecnie z robotnymi ludźmi z wyższym wykształceniem (odnosząc się do Twoich uprzedzeń, grałem też z bezrobotnymi studentami i ujmy u siebie ani różnicy w ich graniu nie widzę), prowadziłem i grałem w różnych konwencjach i na różne sposoby, choć głównie na jednej mechanice (liznąłem Wampira, Młotka, FAE i parę innych poza DnD systemów). Nie odpowiada mi "ambitne" wcielanie się do szpiku kości w seryjnego mordercę czy detektywa-alkoholika. Od ambitnych i poważnych rzeczy mam swoją pracę, rpg to hobby i rozrywka, niewiele więcej ponad spotkanie towarzyskie. Toleruję inne podejście innych do tego tematu, ale grzecznie odmawiam propozycjom grania w opisany przeze mnie "ambitny" sposób.

Fajnie, że mój sposób grania (i tym samym mnie) sprowadzasz do "piwnicznego" i tym samym dokonujesz oceny m.in. mojej osoby w ogóle mnie nie znając ;)

27-05-2014 13:32
74054

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0

Nadinterpretujecie moje słowa chłopaki (i Agrafka). Paradygmatem w erpege jest obecnie dziadostwo i tumiwisizm, ten najklasyczniejszy. Wygrywa ten, komu najmniej zależy, ten który ma największą wyjebkę.

Ja lubię pograć i pogadać o nowych grach, starocie są już przaśne i ograne. Trzeba się rozwijać by nie stać w miejscu, trzeba wychodzić do ludzi ze swoich piwnic, by fundom rósł, a nie się dzielił.

Sądzę, że można powiedzieć nawet więcej - wydaję na nowe erpege, więc jestem lepszy od bywalców piwnic, co to światła i mydła od dawna nie widzieli, bo dzięki temu wkładowi erpege się choć trochę rozwija. Oczywiście złodziejscy oportuniści powiedzą, że to było dawno i w ogóle nieprawda.

I znowu nasuwa się pytanie - a ty, fantasto, prócz poświęcenia swojego życia na ołtarzu erpege, ile robisz dla erpege, by mogło się rozwinąć?

27-05-2014 13:43
Kilik Lodowa Zamieć
   
Ocena:
+2

Przedstawiasz swoje subiektywne zdanie i odczucie jak prawdę objawioną i dogmat. 

Nadal nie rozumiem, dlaczego grając w "przaśną i przestarzałą" mechanikę jestem bywalcem piwnicy, co nie widział mydła. Lukrecjusz, co kto robi ze swoimi pieniędzmi to tylko jego sprawa. Jeśli nie chce ich wydawać na rpg i bawi go granie w raz nabytą grę to jego sprawa. I nazywanie go piwnicznym brudasem jest niepoważne.

27-05-2014 13:49
Adeptus
   
Ocena:
+5

Ale dlaczego ludzie mają obowiązek "robić coś dla erpege, by mogło się rozwinąć"? To znaczy, że gracze są dla erpege, a nie erpege dla graczy? Dlaczego gracz ma dla zasady kupować nowe podręczniki do systemów, które go nie interesują i grać w te systemy, skoro w tym czasie może grać w to, co lubi? I na czym ma polegać rozwój i postęp w RPG? To nie jest jak z postępem technologicznym, gdzie można stwierdzić, że karabin maszynowy jest lepszy od pistoletu skałkowego, a ten od arkebuza. Tu lepsze jest to, w co ci się lepiej gra - jeśli 2 edycja podoba ci się mniej niż 1, to nie jest ona dla ciebie żadnym rozwojem i nie ma powodu, abyś w nią inwestował. Jeśli system sprzed 10 lat podoba ci się bardziej niż ten z roku 2014, to w imię czego dokonywać aktu masochizmu i grać w coś, na co nie masz ochoty?

Dlaczego ludzie mają wychodzić ze swoich piwnic? Jeśli komuś gra się dobrze z jego znajomymi, po co ma szukać obcych ludzi? Czy sam fakt, że ktoś uprawia jakieś hobby oznacza automatycznie, że ma się kumplować ze wszystkimi ludźmi, którzy je podzielają?

Spłycenie hobby. To jakby spytać takiego mietka, jakie piwa są dobre, to ten powie - Harnaś, Żubr, Warka, etc., czyli największe koncernowe gówna. W erpege widzę to podobnie.

Czy to znaczy, że choćby każdy łyk innego piwa wiązał się dla Mietka z odruchem wymiotnym, to ma kupować coraz to nowe trunki w imię rozwoju browarnictwa i piwnego fandomu?

Chętnie bym przeczytał twoją odpowiedź na te pytania, gdyż twoje poglądy są na tyle zaskakujące, że ciekawi mnie bardzo, na czym je opierasz, a nie zdołałem tego wyczytać z twoich dotychczasowych wypowiedzi.

 

27-05-2014 14:26
74054

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0

Kilik >>> czyli nazywa się taki ktoś fanem erpege, mimo że jest tym fanem co najwyżej biernym i w żaden sposób nie rozwija swego hobby. Każde zdanie subiektywne prezentowane na polteru to prawda objawiona i dogmat.

Adeptus >>> dlatego, że skoro nazywają się fanami, to do czegoś zobowiązuje. Tacy z nich fani, że o autografy to mogą autora poprosić na pobranym z chomika PDFie.

A co gracza interesuje, że tak się broni jego prawa do nie robienia niczego?

Widać różnicę podejścia do tematu. Jeśli komuś wszystko jedno, czy o erpege będzie można powspominać za kilka lat z ziomeczkami przy piwku to owszem, masz rację. Jeśli jednak komuś zależy, żeby za te kilka lat można było z kimś pograć, to owszem, nie masz racji.

Często słyszy się frazę „nie gram, ekipa się rozleciała”. Dlaczego? Bo się zaścianek zamknął w sobie, i nikt spoza oświeconej ekipy nie jest tru rolplejerem godnym być uczniem Caine'a albo dzierżyć Młot Mroku poprzez jesień i błoto.

Nie musi taki klient się kumplować, dobrze jednak by miał poczucie wspólnoty z innymi hobbystami z tego samego poletka. By dał znać - „Hej, też gram w erpege!”

Pan Mietek nie zna innego świata, lecz jakby poznał to by do starego już nie wracał.

27-05-2014 15:42
Kilik Lodowa Zamieć
   
Ocena:
+4

Bycie fanem RPG do niczego mnie nie zobowiązuje. Tak samo, jak bycie fanem np. Assassin's Creed nie zobowiązuje mnie do kupowania gier z tej serii, jeśli trial mi się nie spodoba.

Gram z tą samą ekipą od 9 lat. W międzyczasie miałem kilka ekip przejściowych, gdy nie dało się z nimi grać. I nigdy nie miałem problemu ze znalezieniem nowych graczy. To była kwestia tygodnia-dwóch szukania. Systemy od mainstreamowych po autorskie. Btw, Lukrecjusz, póki co to TY ze swoim podejściem narzekasz non stop, że nie ma kto turlać. Ja gram regularnie, na ile mi czas pozwala. 

Jeżeli chodzi o problem ze zbieraniem się - mój gracz ze stałej ekipy po zmianie miejsca pracy dojeżdżał na moje sesje 280 km. Niedługo my jedziemy do niego. Da się.

27-05-2014 15:59
Adeptus
   
Ocena:
+4

@ Lukrecjusz

Dziękuję za wyjaśnienie, aczkolwiek jest ono dla mnie równie zaskakujące i rodzi kolejne pytania.

czyli nazywa się taki ktoś fanem erpege, mimo że jest tym fanem co najwyżej biernym i w żaden sposób nie rozwija swego hobby.

1. Skoro osoby, które grają w erpege są "co najwyżej biernymi fanami" to na czym polega bycie "w pełni" biernym fanem?

2. Czemu "biernego" fana nie powinno się nazywać fanem? Czy to znaczy, że jeśli np. oglądam każdy odcinek jakiegoś serialu i dyskutuję o nim ze znajomymi, to znaczy, że nie mogę się zwać fanem tego serialu, dopiero jak zacznę kupować gadżety z nim związane, pisać fanfiki i cosplayować postaci zasłużę na miano fana?

Tacy z nich fani, że o autografy to mogą autora poprosić na pobranym z chomika PDFie.

Piractwo jest złe i nielegalne, ok, ale nie o to pytałem. Nie pytam dlaczego ściągnięcie z chomika PDF-a zamiast kupowania oryginalnego podręcznika jest złe, tylko czemu złem jest zakup jednego oryginalnego podręcznika, ewentualnie paru do ulubionych systemów i granie wyłącznie na nich, zamiast tony podręczników do systemów, które danego gracza nie interesują.

A co gracza interesuje, że tak się broni jego prawa do nie robienia niczego?

Trochę dziwne sformułowanie, bo sugeruje, że z założenia gracz ma jakieś oczywiste obowiązki wobec "rozwoju erpege" i musi doszukiwać się jakiegoś specjalne prawa, zwalniającego go z tego obowiązku. Może coś źle załapałem, ale to dla mnie to brzmi trochę jak: "Gracze domagają się prawa do niekupowania podręczników do gier, których nie lubią, prawo do grania tylko w systemy, które im się podobają i prawa do grania tylko ze swoją stałą drużyną znajomych? No w głowach im się poprzewracało. Jeszcze trochę, a zażądają prawa do tego, aby samemu decydować kiedy i gdzie chcą grać".

Często słyszy się frazę „nie gram, ekipa się rozleciała”. Dlaczego? Bo się zaścianek zamknął w sobie, i nikt spoza oświeconej ekipy nie jest tru rolplejerem godnym być uczniem Caine'a albo dzierżyć Młot Mroku poprzez jesień i błoto.

Tylko czy to nie znaczy, że ta osoba po prostu nie chce grać z obcymi? Pojawia się to samo pytanie, co przy podręcznikach - po co się zmuszać do grania, które nie sprawia przyjemności, skoro rpg to zabawa?

Oczywiście, że ja rozumiem, że jakiemuś samotnemu graczowi RPG może się nie podobać to, że inni grają w drużynach znajomych, bo to utrudnia mu znalezienie ludzi, którzy by chcieli grac z nim. Ale czy to znaczy, że wszyscy mają się do niego dostosować? Podobnie, rozumiem to, że ktoś jest fanem jakiegoś nowego systemu RPG i smuci go, że nie jest on popularny, ale czy to znaczy że ma prawo besztać ludzi za to, że się tym system nie interesują? Czy jak ja np. jestem fanem Gwiezdnych Wojen, to mam pisać tyrady przeciwko tym wszystkim, którzy starłorsy mają gdzieś i wyzywać ich od wyrobów piekarskich?

 

27-05-2014 18:04

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.