» Blog » Quentin Czyste Rączki
18-09-2016 15:39

Quentin Czyste Rączki

W działach: RPG | Odsłony: 837

W swoich sesjach nie używam gotowych scenariuszy. Zawsze przygotowuje fabułę tak by pasowała pod motywacje i historie postaci moich graczy. Dlatego też od czasów starego Magii i Miecza, którego czytałem od deski do deski, nie zapoznawałem się z prawie żadnym scenariuszem spisanym. Ostatnio jednak Plane w swojej notce zasugerował, że scenariusze to nie tylko fabuły do grania. To także pośrednio pokazana filozofia prowadzenia sesji danego MG. Wszedłem więc na stronę Quentina z zamiarem poczytania jakich technik inni używają w zapewnianiu rozrywki swoim graczom. I się nie zawiodłem.

Praktycznie wszyscy finaliści oprócz jednego napisali do systemów autorskich. Rodzynek był napisany do Zewu Cthulhu – Scenariusz „Czyste Rączki”. Pomyślałem: powspominam sobie dawne MiMowskie czasy, gdzie scenariuszy do Zewu było pełno. Otwarłem plik.

Pierwsze wrażenie. 45 stron?!?!?! Rany komu będzie chciało się to czytać? Czy to ma być scenariusz czy może od razu pełny dodatek do gry? Nic to czytamy. Scenariusz jest pastiszem sesji w tym systemie. Ale humor we wstępie nie porywa. Myślę sobie będzie źle.

Całe szczęście złe miłego początki, im dalej w scenariusz tym lepiej. To co rzuca się w oczy to drobiazgowe przygotowanie w każdym detalu. Tekst naprawdę wygląda jakby był fragmentem komercyjnego dodatku za który się płaci duże pieniądze. Ma klimatyczne tło i mnóstwo grafik. Każde miejsce w mieście ma klimatyczną działającą na wyobraźnię grafikę. Każda postać ma swój portret, zarówno bohaterowie niezależni jak i bohaterowie graczy. Podoba mi się to, że wszyscy BNi mają dokładnie opisane statystyki. To nie jest po prostu opowiadanko do czytania. To prawdziwy scenariusz, który można wziąć i prowadzić mając wszystko do grania. Zresztą autor sam sugeruje we wstępie, że go testował pisząc jak u niego zachowują się gracze.

Jeśli chodzi o fabułę to wszystko kręci się wokół śledztwa w sprawie morderstwa. Mamy do dyspozycji opisy miejsc i NPCów do których postacie graczy mogą się udać. Teoretycznie można więc odwiedzać je w różnej kolejności co daje poczucie wolności. W praktyce są takie punkty które można pominąć, jak i takie do których po prostu trzeba się udać, żeby „przejść dalej zgodnie z planem”. Istotą gry nie są raczej wybory a zagadki (o czym dalej).

Co do humoru.  Na szczęście w samym opisie miejsc autor się powstrzymuje i pisze raczej poważnie. Nie trzeba się obawiać, że uznamy tekst za głupkowaty. Więcej tego pojawia się w dodatkach. Jest sporo humoru słownego i żartów z mitologii Cthulhu. Przy czym ten dalszy mnie się podoba. Przykładowo w mieście jest Ezoteryczny Zakon Dagona i Erotyczny Zamtuz Dragona, które walczą ze sobą o to kto komu ukradł nazwę. Miasto się nazywa Assmouth. Jeden z NPC nazywa się Richard „Lou” Beech (Rysio z Klanu anyone?). Jedna z plotek którą można usłyszeć w knajpie to: Podobno Obed Marsh chciał utworzyć kościół assmouthkatolicki, żeby zdobyć więcej wyznawców, ale nie bardzo potrafił połączyć przekaz o miłości bliźniego i nagrodzie w Niebie z pożeraniem światów i kosmicznym horrorem.

I na koniec o tym co tygrysy lubią najbardziej. O filozofii grania. Otóż ten scenariusz jest wypchany po brzegi handoutami. Te 45 stron czyta się bardzo szybko, bo wiele z nich to pomoce do przygotowania na sesje. Gazety, strony z pamiętnika, list gończy, ostatni testament, karteczki z plotkami w knajpie do wylosowania po udanych testach perswazji. Tego jest mnóstwo. Moja pierwsza myśl o tym: Super sprawa! Na moich sesjach nigdy nie używam handoutów. Gdybym poprowadził tę sesję, graczom wypadły by oczy z orbit z wrażenia od tej ilości fajerwerków. To jest plus.

Jest też niestety minus. Scenariusz promuje rozwiązywanie zagadek. Te zagadki mają rozwiązywać gracze. We wstępie mamy tekst: „Długość sesji to ok 3 + X h gdzie X jest liczbą biorącą w nich udział Badaczy. Pomnóż X przez 2 jeśli są wyjątkowo durni”. Niektóre pomoce są też równocześnie zagadkami. Wśród tych zagadek jest na przykład gra, która jest tak skonstruowana, że gracz na sto procent w niej przegra i jego postać straci palec.

Ktoś powie „Dzięki temu gra staje się też wyzwaniem intelektualnym”.

Ja jednak stoję na stanowisku, że gracz NIE jest postacią. Czemu jeśli ktoś zrobi sobie super wojownika nie musi opisywać jak walczy tylko rzuca kostką? Za to gracz grający dyplomatą musi mieć już gadane, bo nikt się nie przejmuje rzutami na perswazję? A inteligencja? Czy jeśli gram profesorem uniwersytetu Miskatonic, to nie powinienem mieć łatwiej w rozwiązywaniu zagadek ze względu na inteligencję mojej postaci? Może za udany rzut jakaś podpowiedź do rozwiązania?

No i utrata palca? Serio? Na jakie jeszcze inne sposoby można pognębić postacie?

Mimo tych moich wątpliwości, scenariusz czytało mi się bardzo dobrze, czas zleciał szybko i przyjemnie. Raczej go nie poprowadzę, ale to co z niego wyciągnąłem to patent by na jakąś odświętną sesje przygotować sobie handouty. Skoro w ogóle ich nie używam, to na pewno zrobią wrażenie. Ba, może nawet pokuszę się o jakąś zagadkę ;).

Komentarze


Johny
   
Ocena:
0

@Slann

Wiem co pisał Z wcześniej. Uważam jednak, że próba zakończenia konfliktu, zamiast jeszcze większej jego eskalacji, jest spoko.

Jak chcesz zlikwidować konto to pewnie powinieneś to zgłosić do Drakera przez wiadomość. Trochę szkoda, niektóre twoje wypowiedzi były bardzo w porządku. Generalnie sprawiasz wrażenie osoby, która chce tu pogadać a nie ciągle wdawać się w rozróby, a tacy użytkownicy są cenni.

19-09-2016 13:07
Z Enterprise
   
Ocena:
+2
Zjadlo mi sporego posta, wiec jeszcze raz.
Ciekawe pytania zadałes Johny.
Jeśli chodzi o wymagania: To nie są żadne wyśrubowane. Zakładam że gram z ludźmi ktorzy podobnie jak ja interesują się okresem i tematyką twórczosci Lovecrafta. Że wiedzą kto to jest Marconi czy Tesla, znają nazwiska Crowley czy Blavatski i potrafią odróżnić styl eklektyczny od gotyku.
Że nie wcielają się w postaci, o których życiu nie mają pojecia i ktorych nie będą potrafili "zagrać".
Tak samo jak czytam książkę autora "historycznej powieści detektywistycznej" to spodziewam się że autor wie coś o historii i o technikach śledczych. Nie musi to być nawet prawdziwe, ale niech będzie wiarygodne.
I w drugą stronę też to działa - jeśli się na czymś nie znam to nie robię na ten temat przygody, albo się doszkalam.

Co do tego jak to działa - poszukaj na poltku mojego wpisu "Elektyfikacja Wolsunga" - w komciach byla dyskusja, ale jakby w skrócie - narzędzia plus wiedza jak ich użyć daje szersze pole do popisu graczom i postaciom. Samo narzędzie to tylko rekwizyt, jak kolorowe klucze w Doomie. Można ich użyć tylko do tego co przewidziane przez scenariusz. A od tego to mam paragrafówki i planszówki.

Co do rozbieżnosci wiedzy - akurat skomplikowany przykład podałeś, bo u mnie teorię załatwia się odgrywaniem, ale praktykę kośćmi. Czyli gracz MMA może gadać co chce, gracz aikidowiec też, ale jak skończą konkurs w sikaniu to mogą jeszcze odegrać na kosciach sparring, kto kogo sprał i czyja racja. Dla świata gry to nie ma znaczenia co jest lepsze, istotne jest to w co wierzą postaci w danym momencie.
Ale jeśli mam np dwóch nie zgadzających się historyków na sesji to słucham obu wersji i jak trzeba robię syntezę.
19-09-2016 15:02
Anioł Gniewu
   
Ocena:
+1

Jesli ktos wybiera dany system do zabawy i kreuje konkretną postać to wypadałoby trochę poczytać o tym co ona soba reprezentuje. Wiedza o postaci to nie tylko wiedza o jej numerycznych współczynnikach i zdolnosciach specjalnych. Gram wojownikiem to lizne troche tematu o walce i broni. Gram archeologiem to pogłebienie wiedzy z tego zakresu mi tez nie zaszkodzi. Jest na to zwykle sporo czasu - chyba ze gramy na konwencie z przypadkowa zbieranina ludzi i z limitem czasowym. Ale wtedy lepiej popykac w Bestie i Barbarzyńców albo Małpki Bonboo... Identyfikacja gracza z postacia pogłebia immersje i daje wiecej satysfakcji z zabawy. Gry fabularne powinny sklaniac do poszukiwania, rozwijania, poszerzania wiedzy, siegania do literatury i filmow. Wiedza nie boli. Wiedza daje narzedzia. Jeśli ktos jednak postrzega RPG w kategoriach prymitywnej, bezrefleksyjnej zabawy  i tak gra lub prowadzi to Imperatorze zmiłuj sie nad jego grzeszną duszą gimbusa...

19-09-2016 15:30
Bakcyl
   
Ocena:
0

Już widzę, jak wysyłasz graczy na Nibiru, by przeszli standardowy kurs ubijania orków dla Space Marine.

 

Co do rozbieżnosci wiedzy - akurat skomplikowany przykład podałeś, bo u mnie teorię załatwia się odgrywaniem, ale praktykę kośćmi. Czyli gracz MMA może gadać co chce, gracz aikidowiec też, ale jak skończą konkurs w sikaniu to mogą jeszcze odegrać na kosciach sparring, kto kogo sprał i czyja racja. Dla świata gry to nie ma znaczenia co jest lepsze, istotne jest to w co wierzą postaci w danym momencie.
Ale jeśli mam np dwóch nie zgadzających się historyków na sesji to słucham obu wersji i jak trzeba robię syntezę.

 

Wysyłajcie graczy na studia, by ich wiedzę w praktyce potraktować kośćmi! Wspaniały pomysł!

19-09-2016 15:46
Z Enterprise
   
Ocena:
0
Oj Bakcyl, nie znęcaj się, przecież wygrałeś, już ci pisalem że twoje RPG jest najtwojsze przecież. Na pewno jest też najlepsze dla ciebie. Co do tego nikt nie ma wątpliwosci. Możesz spocząć na laurach.
19-09-2016 16:13
Johny
   
Ocena:
+2

Dzięki za odpowiedź Z.

Rozumiem, że w ten sposób łatwiej się wczuć na sesji, bo dysponuje się bardziej barwnym i szczegółowym opisem. Można powiedzieć: Wysokie, strzeliste gotyckie wierze wzbudzają pewien niepokój. Zamiast: widzicie zamek. Można też lepiej zrozumieć postać którą się odgrywa. I w bardziej kreatywny sposób użyć jej umiejętności. Na przykład pewnie archeolog, który o ile się orientuje, często jest w stanie stwierdzić jak zginął ktoś kilka tysięcy lat temu (np. po śladach noża na kości), mógłby się przydać także w śledztwie w sprawie morderstwa w czasach współczesnych.

Tak, że odnoszę wrażenie, że teraz lepiej rozumiem twój punkt widzenia.

Ja gram inaczej. Dla mnie to nie jest rozrywka intelektualna tylko po prostu relaks po całym tygodniu pracy. Lubię patrzeć jak postacie osiągają wyznaczone przez siebie cele w kampanii. Jak podejmują wybory moralne. Jak ponoszą ich konsekwencje. Jak przeżywają emocje związane z podejmowaniem wyzwań i popadaniem w konflikty. Jak bawią się odgrywaniem osobowości od cichego introwertyka, po lowelasa ekstrawertyka. Lubię sesje jako spotkanie towarzyskie przy chipsach, coli i pełną przerw na żarty i dygresje. Lubię sesję po prostu jako rozrywkę. Coś mi mówi, że powinienem się rozglądnąć za jakimś miłym gimnazjum ;), a na pewno muszę zacząć się modlić do imperatora ;).

P. S.

Przez komentarze do elektryfikacji nie przebrnąłem. Ale sam tekst fajny. W Magu:Wstąpienie zawsze uwielbiałem Technokracje. I zawsze mnie irytowało, że sugeruje się, że używają magii korespondencji do śledzenia zamiast podłożyć zwykły nadajnik, podsłuch czy wykorzystać monitoring miejski. Skoro mają dostęp do najnowocześniejszej techniki, to czemu nie mieliby zwalczać dewiantów rzeczywistości tym co jest powszechnie dostępne? :).

19-09-2016 16:57
WekT
    moje dwa grosze
Ocena:
+3

Dorzucę krótką opinię do tej dyskusji.

Moim zdaniem święte prawo gracza nie wiedzieć tego co jego postać i nie ma konieczności by się douczał.

I od tego jest mg i statystyki:

Jak ma wysokie statsy to mówi:

-Moje postać jest ekspertem w tej dziedzinie, co mogę o tym wiedzieć, co zauważam, czy wiem jak powinienem zachować się w tej sytuacji? ew można zarządzić rzut?

W przypadku gry ze scenariusza nie widzę problemu, aby gracz mający inteligentną/matematyczną postać zapytał się co jego postać może wiedzieć o zależnościach rządzących tą grą ew. kulnąć na rozkminę zasad łamigłówki.

Jeśli moja postać jest w czymś ekspertem to ja jako gracz nie muszę błyszczeć wiedzą na ten temat, ale mogę sobie test zrobić i opisać emocje, cechy, sposób działania postaci, a nie dokładne czynności które wykonuje.

Przykład z sesji:

Drużyna musiała przerwać partię szachów mędrca z dębem (drzewem), tj doprowadzić do jej końca.
Ktoś nie musi akurat pamiętać, że przewrócony król oznacza poddanie partii, ale to że po teście na inteligencje wyjdzie że można zrzucić żołędzia na szachownicę, aby strącić króla (ruch drzewa) jest jak najbardziej w duchu sesji.




 

19-09-2016 17:40
Anioł Gniewu
   
Ocena:
0

Modlitwa Ci Johny nie zaszkodzi. Może nawet Imperator w swej łasce uchroni Twój żołądek i krwioobieg od zgubnych skutków obżerania się czipsami i colą? A reedukacja w gimnazjum pozwoli na nowo odkryć swiat w którym  ludzie przyswajają nowe informacje by lepiej funkcjonować jako postacie w najpopularniejszym systemie rpg znanym jako Advanced Życie and Kariera? ;)

Kompetencja i wiedza o zdolnosciach postaci nie odbiera radości z zabawy. Nie wyklucza też odgrywania introwertyków i emocjonalnych skonfliktowanych lowelasów. Wiedza poprawia jakosc sesji a nie ogranicza uczestników w ich moralnych wyborach. 

A dla bezmyslnego relaksu w towarzystwie ignorantow wolę iść na siłkę... Ale co kto lubi...

 

19-09-2016 18:05
   
Ocena:
0

Johny: To kwestia honoru. Rok temu napisałem że znikam to znikam.  Wróciłem bo była dyskuja o drakili, ale nie uważam by strona się na tyle zmieniła by było tu po co wracać.

19-09-2016 18:07
Anioł Gniewu
   
Ocena:
+2

To znikaj slann. Nie rób z gęby du..y! ;)

19-09-2016 18:11
Bakcyl
   
Ocena:
+1

@Anioł

 

Czyli takie sesje sobie urządzacie z kolegami na siłowni? Wiesz, ćwiczyć też trzeba z głową. 

19-09-2016 19:05
Jidaigeki
   
Ocena:
+1

Z,

Że nie wcielają się w postaci, o których życiu nie mają pojecia i ktorych nie będą potrafili "zagrać".

Michael Biehn w jednym z wywiadów wspominał, że dla lepszego wyczucia granej przez siebie roli, poczytywał pamiętniki ludzi, którzy przeżyli nazistowskie obozy pracy. Jak wiadomo grał rolę Reese'a, który w podobnym obozie (obozie Skynetu) się wychował, dopóki nie odbił i uwolnił go wraz z pozostałymi Connor.

Z jednej strony rozumiem, co ma na myśli Johnny i Bakcyl, a drugiej zaś rozumiem Ciebie. Po części każdy z Was ma rację i przypadkiem aby nie jest tak, że Wy po prostu wyolbrzymiacie swoje nawzajem poglądy na tę materię RPG, stąd ta cała polemika i kość niezgody?

 

19-09-2016 19:16
Z Enterprise
   
Ocena:
0

Johny

Ja gram inaczej. Dla mnie to nie jest rozrywka intelektualna tylko po prostu relaks po całym tygodniu pracy. 

Pewnie, jasne, rozumiem i szanuję. Ja mam oczywiście inaczej, bo mam za mało czasu na RPG, więc jak już jest okazja to i ja i ekipa traktujemy to jak małe święto. Do relaksu po pracy zaś używam planszówek (z chipsami i piwem czy colą), piorę (lub mam prany) komuś tyłek w bitewniaki, a jak nie mam siły na wyjście to się byczę, czytam, oglądam filmy i seriale, albo maluję figurki (choć na to ostatnie też nie ma czasu ostatnio). A jeszcze modelarstwo...

Więc jak już się uda zgadać na RPGi, to staramy się by wykorzystać ich możliwości na maksa. Stworzyć perełkę, która utknie na długo w pamięci.

 Lubię patrzeć jak postacie osiągają wyznaczone przez siebie cele w kampanii. Jak podejmują wybory moralne. Jak ponoszą ich konsekwencje. Jak przeżywają emocje związane z podejmowaniem wyzwań i popadaniem w konflikty. Jak bawią się odgrywaniem osobowości od cichego introwertyka, po lowelasa ekstrawertyka.

Ja też to lubię, czy raczej lubiłem (jak miałem czas na kampanie), i jedno drugiemu w niczym nie przeszkadza - tzn możesz mieć i to co lubisz, i to co ja lubię. Spokojnie, nie nawracam, ale zachęcam do spróbowania :)

Ale ja chyba zawsze tak podchodziłem do RPG - że to jest wyjątkowe interaktywne medium, o nieograniczonej ilości wyborów, dzięki czemu można tworzyć naprawdę ciekawe historie. Że pistolet może służyć nie tylko jako token z bonusem do zadawanych obrażeń, ale jako młotek, pułapka (z kawałkiem sznurka), straszak, można wykorzystać z niego naboje/proch/spłonki, można wreszcie rzucić nim w kogoś, albo zrobić zupełnie coś innego. Takich opcji dla zastosowania rekwizytu nie znajdziemy ani w planszówkach, ani w grach komputerowych, ani w żadnym innym medium "rozrywkowym".

Jednak by zastosować taki rekwizyt (lub wykorzystać jakikolwiek inny element świata przedstawionego w kreatywny sposób) potrzebna jest wiedza jak to zrobić. Żeby wpaść na pomysł.

Gdzieś tam pamiętam taki fajny przykład, albo z jakiegoś poradnika grania, albo z opowieści kolegów. Grali w ZC, Horror w Orient Expressie. Jest tam taki wątek gdzieś we Włoszech ( raczej w Wenecji, może Triest albo Mediolan, już nie pamiętam) gdy drużyna natyka się na dość parszywego typa, faszystę który dość mocno bruździ. Załatwiają go w ciekawy sposób. Na jakiejś imprezie towarzyskiej na salonach któryś z gaczy robi sobie z nim zdjęcie w serdecznej pozie. Potem kumają się z lokalnymi komunistami i ta sama postać fotografuje się z ich przewodniczącym, wygląda to jakby omawiali jakiś plan. Po czym kolejna postać podrzuca do lokalnej gazety obie fotki, i sugestię, że faszysta kuma się z komunistami, a postać kolegi to ich łącznik. Nie pamiętam już co zrobili faszyści swojemu koledze, ale zniknął.

Pomysł graczy.

Widzieliście kiedyś przygodę w stylu Ocean's 11 lub innych "heist movie"? Taki dungeon crawl dla myślących. 

Wygląda ona tak:

"Macie wasze postacie. Ktoś kto ma masę kasy bardzo was zdenerwował. Tu jest jego kasyno i to źródło jego potęgi, skarbiec. Chcecie się zemścić na kolesiu i zabrać mu jego potęgę. Co robicie?"

Plus plan budynku i lista przeszkód do odkrycia. To wszystko, reszta zależy od tego jak za sprawę weźmie się drużyna.

Oczywiście motywacje graczy i ich postaci to wynik jakiejś tam kampanii, przeżyć itd. A przebieg samej przygody to wypadkowa puli wiedzy i doświadczeń drużyny. Więc jeśli ich nie mają, to MG musi ich prowadzić za rączkę i wszystko pokazywać. Albo robi się rozwiązania siłowe. 

@Wekt

Dorzucę krótką opinię do tej dyskusji.

to nie dyskusja, tylko wymiana doświadczeń :)

Moim zdaniem święte prawo gracza nie wiedzieć tego co jego postać i nie ma konieczności by się douczał.

No i bardzo dobrze, że twoim zdaniem, ale napisz jeszcze, że u ciebie tak jest, bo mam wrażenie że próbujesz mi wmówić, że coś robię źle i ty wiesz lepiej jak mam grać.

Co do twojego przykładu z szachami. Serio? Naprawdę masz gotowe podpowiedzi których udzielasz graczom jak im się uda rzucić kostką? A co jeśli gracz akurat zna się na szachach, zna rytuał kładzenia bierki, dobrze zgaduje, cokolwiek. Wtedy też musi zdać test? Bo jak nie to nie może na to wpaść?

19-09-2016 19:19
WekT
   
Ocena:
0

@ Z
tyle jadu, że skoczyłem po parasol :P

akurat w sesji z przykładu nie prowadziłem. Nie zawsze masz wpływ na to wpływ co graczom podejdzie, albo jak sesja zjedzie na boczny tor- czasem gracze mogą czegoś nie wiedzieć, a postacie tak i czasem lepiej dla sesji odpuścić coś, zamiast piłować ślepy zaułek (one shoty, granie z nieznajomymi).

Nie mam podpowiedzi, ale trzeba czytać grę, mieć wyczucie, modyfikować tempo i wiedzieć kiedy cisnąć, a kiedy odpuścić. Jest takie coś jak zdrowy rozsądek ;)

Wiedze warto doceniać, niekoniecznie należy piętnować niewiedzę.

A jak gracz zna się na szachach i gra postacią, która ma szansę znać się na szachach to rozkminia sprawę. A jak gra postacią niezbyt związaną z szachami to znajdzie w mechanice/historii postaci coś co uzasadni takie działanie. A jak gracz jest jeszcze dobrym graczem, a gra gupim orkiem co nie ma szans znać się na szachach to ogarnie taką scenę, że zrobi to przez przypadek, albo przez kontrast, tak aby błysnąć wiedzą jako gracz a jednocześnie budując fabularnie ciekawą scenę i swoją postać.
 

19-09-2016 19:47
Z Enterprise
   
Ocena:
0

No jak zaczynasz od "świętego prawa" do czegoś, to potem masz reformację albo wkurzonych Arabów. :P

Nie zawsze masz wpływ na to wpływ co graczom podejdzie, albo jak sesja zjedzie na boczny tor- czasem gracze mogą czegoś nie wiedzieć, a postacie tak i czasem lepiej dla sesji odpuścić coś, zamiast piłować ślepy zaułek (one shoty, granie z nieznajomymi).

No i tu chyba leży zasadnicza różnica - ja nie próbuję trzymać sesji na jakimś torze. Ale też nie wymyślam za graczy sposobów rozwiązania problemu, który na ich drodze stawiam. 

Edit, bo umknął mi post Jidaigekiego 

Z jednej strony rozumiem, co ma na myśli Johnny i Bakcyl, a drugiej zaś rozumiem Ciebie. Po części każdy z Was ma rację i przypadkiem aby nie jest tak, że Wy po prostu wyolbrzymiacie swoje nawzajem poglądy na tę materię RPG, stąd ta cała polemika i kość niezgody?

O ile rozumiem o czym mówi Johny, o tyle nie rozumiem bełkotania Bakcyla. Szczerze, to nie widzę tutaj polemiki, widzę natomiast dwa różne podejścia do gry i próbę ich prezentacji przez zainteresowanych. Plus Bakcyl. Ciekawym eksperymentem może okazać się przeczytanie tej dyskusji z pominięciem postów Bakcyla i fragmentów się do niego odnoszących. Założę się, że wyłoni się zupełnie inny obrazek. Wymiana poglądów, dwa różne punkty widzenia na ten sam problem. Johny rozumiejący mój punkt widzenia, ja rozumiejący jego. Dla czytelnika Synteza Tezy i Antytezy. Własne wnioski. Profit.

19-09-2016 19:52
Anioł Gniewu
   
Ocena:
0

Bakszczyl - hłe, hłe... Własnie takie sceny na siłce daja mi radosc porównywalna do radosci Johnyego wywołanej relaksacyjnym turlactwem.

Johny - nie odniosles sie do moich argumentów wiec zapytam wprost: sesja kumatych graczy jest Twoim zdaniem GORSZA niz sesja ignorantów pomimo ze i tu i tu mozna rzucac koscmi i odgrywac moralne wybory?

Jidaigeki - dobry przykład. RPG - gra w odgrywanie RÓL. Mozna chalturzyc jak w Trudnych Sprawach albo Podrywaczach albo grać jak oskarowi aktorzy. Aby dobrze odgrywac role-  udawac, trzeba miec zielone pojęcie co sie udaje...

19-09-2016 20:16
Johny
   
Ocena:
+2

@Anioł Gniewu.

Absolutnie nie uważam takiej sesji za gorszej w znaczeniu gorszego gatunku. Mnie po prostu bardziej odpowiada turlanie. Jedni lubią czytać dziennik a drudzy rozwiązywać krzyżówki.

@Z

Jeśli chodzi o kreatywne wykorzystywanie swojej wiedzy na sesji, to nie bronię tego graczom. Prowadzę Game of thrones. Mam w grupie historyka, który zjadł zęby na nauce mechanizmów politycznych, przejmowania władzy, ustroju feudalnego i wojen. I to co jego postać robi na sesji to głowa mała. Każdy szczegół jest zaplanowany. Jeśli gracze przejmują władzę, to pierwsze co starają się obstawiać znaczące stanowiska swoimi ludźmi i kontrować działania konkurencyjnych rodów. Gdy rekrutują armię, ten gracz mówi dokładnie jakie wojska by najtańszym kosztem mieć najlepszy efekt Także jak ktoś ma wiedzę i umie ją kreatywnie wykorzystać na sesji to może to dać naprawdę świetny rezultat.

Różnica u mnie polega na tym, że postać owego historyka ma odpowiednio dużo punktów w perswazji i na nią rzuca. Ma też świetne statystyki w strategii i umiejętnościach, które jej się przydadzą w polityce.

A druga różnica jest taka, że ja tej wiedzy nie wymagam. Reszta moich graczy wie bardzo mało o średniowieczu. I oni dobrze się bawią rzucając kostkami tam gdzie w realu nie posiadają takich umiejętności.

Dodatkowo u nas jest taki system wspomagania. Polega on na tym, że jeśli na przykład ja czegoś nie wiem, to reszta grających może mi to podpowiedzieć. I odwrotnie jeśli inny gracz czegoś nie wie, ja mogę mu też coś doradzić. Nie ma więc wymogu by uczyć się wszystkiego.

19-09-2016 21:15
Z Enterprise
   
Ocena:
+1

Różnica u mnie polega na tym, że postać owego historyka ma odpowiednio dużo punktów w perswazji i na nią rzuca. Ma też świetne statystyki w strategii i umiejętnościach, które jej się przydadzą w polityce.

No u mnie zwykle jest podobnie - przy tworzeniu postaci gracze naturalnie punktują najwyżej umiejętności najbardziej przydatne w rozgrywce. A że u mnie najbardziej przydatne jest to co mają w głowach, to punktują sobie to co umieją. 

A druga różnica jest taka, że ja tej wiedzy nie wymagam. Reszta moich graczy wie bardzo mało o średniowieczu. I oni dobrze się bawią rzucając kostkami tam gdzie w realu nie posiadają takich umiejętności.

U mnie też ten poziom wiedzy ogólnej w drużynie jest różny. A to o dobrej zabawie rzucając kostkami - idealnie pasuje do części "praktycznej" na moich sesjach (zwykle walki). Niestety (na szczęście?) nie mam w drużynie gangstera, płatnego zabójcy i pojedynkowicza, więc takie "niedostępne" pakiety umiejek testujemy. Co nie znaczy że gracze sami nie interesują się tematyką - w końcu skądś zajawki na męskich twardzieli się biorą. Nawet jeśli to sztuczki podpatrzone na filmach z Van Damme, przydaje się choćby w warstwie fabularnej walki.

Ciekawa zależność jest też taka, że gracze o najmniejszej wiedzy wybierają postacie wojskowe.  

Dodatkowo u nas jest taki system wspomagania. Polega on na tym, że jeśli na przykład ja czegoś nie wiem, to reszta grających może mi to podpowiedzieć. I odwrotnie jeśli inny gracz czegoś nie wie, ja mogę mu też coś doradzić. Nie ma więc wymogu by uczyć się wszystkiego.

no i u nas - było o tym w tym długim poście co mi zjadło. Kolega Architekt chętnie opowie o zabudowie wiktoriańskiego Londynu, a kolega Biolog zwróci uwagę, że tygrysy i drzewa iglaste nie występują naturalnie w Afryce. I wszyscy na sesji chętnie chłoną tę wiedzę. Serio, o tym że "pruski mur" i "szachulec" to dla laika to samo, a dla eksperta nie, dowiedziałem się w Altdorfie w liceum. I do dziś pamiętam. Uczymy się od siebie nawzajem. 

19-09-2016 21:45
AdamWaskiewicz
   
Ocena:
+1

I Czyste Rączki zwyciężyły. Gratulacje dla autora.

19-09-2016 21:57
Johny
   
Ocena:
0

Ciekawa zależność jest też taka, że gracze o najmniejszej wiedzy wybierają postacie wojskowe. 

Hmm to zastanawiające. Bo rozumiem, że u Ciebie tak się dzieje, skoro gracze muszą operować swoją wiedzą. Więc ci co mają jej najmniej, inwestują w umiejętności, na które wystarczy rzucić, czyli walkę. Tak by być skuteczni na sesji i mieć dzięki temu zabawę.

Tyle, że u mnie, gdzie wiedza nie jest wymagana. Gdzie teoretycznie możesz grać kimkolwiek, nawet profesorem zajmującym się fizyką kwantową nic o tym nie wiedząc, bo wystarczy rzucić. Gracz z najmniejszą wiedzą dalej prawie zawsze wybiera postacie wojowników i wojskowych. No ale ja gram z niewieloma osobami więc raczej nie mogę tego uogólniać.

19-09-2016 22:13

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.