Chcę zostać pisarzem.
W działach: Zostać pisarzem | Odsłony: 739Czy człowiek ma wolną wolę? Tak i nie. Co prawda czasy kiedy w psychologii rządził Burrhus Skinner, autor „Poza wolnością i godnością”, już minęły i dziś nikt nie twierdzi, że jesteśmy całkowicie zdeterminowani przez środowisko. Tym niemniej wpływa na nasze życie tyle czynników, że bardzo często trudno jest rozróżnić czy to my jesteśmy architektami naszego życia, czy może wszystko odwala za nas biologia i świat zewnętrzny.
Weźmy na przykład takie odchudzanie. Jest wielu ludzi z nadwagą, którzy nie tylko chcieliby być szczupli dla wyglądu. Chcieliby też być szczupli dla swojego zdrowia. Nie podoba im się, że ledwo chodzą po schodach, nie podoba im się, że mogą zachorować na cukrzycę, nie podoba im się nadciśnienie. Jednak próbują schudnąć i przechodzą wielokrotnie na dietę i ciągle im się nie udaje. A nawet jak trochę zrzucą, to szybko wracają do swojej wagi.
Gdzie tu wolna wola? Czy nie powinniśmy po prostu móc powiedzieć: od dziś jem same zdrowe rzeczy, pięć lekkich posiłków dziennie, z ujemnym bilansem kalorycznym, do tego co drugi dzień biegam a potem pstryknąć palcami i to zrobić?
Przyznam się wam, że już od dawna marzyłem, żeby zostać pisarzem. Są tylko dwa problemy w byciu pisarzem. Jak mówi Steven King trzeba dużo czytać, jeszcze więcej pisać. Ja obecnie nie robię ani jednego ani drugiego. Wcześniej dużo czytałem beletrystyki. Dziś jeśli czytam to zazwyczaj o psychologii i samorozwoju. Z pisaniem jest jeszcze gorzej. Co prawda nie dawno zamieściłem na Polterze dwa opowiadania. Ale by być rasowym pisarzem, trzeba tworzyć coś codziennie. Wielokrotnie podchodziłem do tematu i wielokrotnie upadałem. Tak jak ci ludzie przy odchudzeniu.
To jest kolejne moje podejście. Mój plan jest następujący. Nie mam zamiaru polegać na mojej sile woli. Mam zamiar wykorzystać właściwości mojego mózgu i stworzyć sobie odpowiednie nawyki. Wykorzystam sposób wprowadzania zmian propagowany przez Kaizen. Mianowicie będę poruszał się małymi kroczkami. Widzicie ten orzeszek między naszymi uszami charakteryzuje się tym, że boi się zmian. I jak mu powiem: dobra od jutra stary czytamy trzy godziny dziennie, piszemy trzy godziny dziennie i dodatkowo budzimy się o piątej rano by znaleźć na to wszystko czas. To wtedy orzeszek krzyknie „RATUNKU ZMIANA! NIE, NIE POZWOLĘ CI NA TO” i przekonam się ile jest warta moja wolna wola.
Dlatego go oszukam. Zacznę od nawyku czytania, bo on jest prostszy do wprowadzenia niż pisanie a jak będę miał sukces to łatwiej mi będzie działać. Mam zamiar czytać 10 minut dziennie. Dokładnie tak, dosłownie dziesięć minut. Co tydzień zwiększam długość czytania o 5 minut. Skupiam się tylko na tym jednym nawyku by się nie rozpraszać. Po 30 dniach (28 bo od dwóch dni to praktykuje), zacznę wprowadzać nawyk pisania. Co ty na to orzeszku? Przecież 10 minut to żadna zmiana. Tak samo jak dodanie 5 minut za tydzień, to przecież żadna różnica. Kaizen – małe kroczki.
Po co to piszę na blogu? To kolejny zabieg mający zadanie zwiększyć powodzenie. Widzicie jeśli zobowiążę się przed wami do tego publicznie, jeśli zrezygnuje najem się wstydu. Więc będę robił wszystko by nie zrezygnować.
Liczę na wasze wsparcie. Będę raportował co tydzień.