19-07-2012 15:51
Mój WoD się kończy
W działach: RPG, WoD | Odsłony: 0
Wreszcie udało mi się zakończyć kolejną mini-kampanię w Świecie Mroku, która towarzyszyła nam przez cały ostatni rok. Nie żeby była jakaś szczególnie rozbudowana - po prostu długie przerwy pomiędzy sesjami sprawiły, że strasznie rozciągnęła się w czasie rzeczywistym. Wprawdzie w planach mam jeszcze krótkie solówki dla wszystkich graczy, jednak ostatnią sesję zagraną wspólnie mają już za sobą - przynajmniej, jeśli mowa o Świecie Mroku. Teraz z czystym sumieniem mogę zabrać się za dłubanie sesji na GRAMY!, najpierw jednak krótkie podsumowanie "Zaginionego".
Przedostatnia sesja zakończyła się cliffhangerem - właściwie, obie sesje można było rozegrać podczas jednego spotkania, jednak im starsi jesteśmy, tym mniej czasu zostaje nam na przyjemności, a w konsekwencji sesje robią się coraz krótsze. Tym razem wyszło mi to na dobre - dzięki temu finał miałam na tyle przemyślany, że nie musiałam poświęcić zbyt dużo czasu na przygotowanie sesji. W efekcie, koncentrowałam się przede wszystkim na dobieraniu odpowiedniej muzyki do poszczególnych scen.
Rzadko zdarza mi się coś takiego robić, bo dla mnie to strasznie czasochłonne zajęcie. Zwykle wybieram po prostu kompletną ścieżkę dźwiękową z jakiegoś filmu, który klimatem odpowiada temu, co chcę osiągnąć na sesji - tak, żeby później nie przejmować się skakaniem pomiędzy konkretnymi kawałkami i playlistami. Wielki finał - pyrrusowe zwycięstwo, które nadeszło wreszcie po kilku sesjach zmagań - zasługiwał jednak na coś lepszego.
Każda postać miała własną scenę finałową i każda w wyniku ostatnich, dramatycznych wydarzeń ucierpiała w inny sposób. Paweł, student fizyki i wiolonczelista-amator w jednym, dowiedział się o śmierci swojej przyjaciółki, która poświęciła życie niejako w jego obronie, przy smutnych dźwiękach wiolonczeli. Jan, detektyw, stracił brata, który do samego końca wydawał się być bezpieczny, przy akompaniamencie "Lacrimosy" Mozarta. Wreszcie, Liliana, studentka pedagogiki, dowiedziała się, że jej przyjaciel zostanie spokrewniony co zdecydowanie nie wróży mu dobrze, słuchając, przewrotnie, "Breath of Life", Florence and the Machine.
Były też inne, charakterystyczne kawałki - bitwa, odgłosy lasu nocą, czy rozlegające się w tle wycie wilków - jednak z trzech wyżej wymienionych jestem zadowolona najbardziej. Szczególnie, że gracze zauważyli zmianę w traktowaniu muzyki w stosunku do poprzedniej sesji, sprawiając, że obiecałam sobie poświęcać tej kwestii więcej uwagi na codzień, a nie tylko przy okazji dramatycznych scen finałowych.
Jeśli zaś chodzi o samą historię, ostatecznie, chociaż udało się im osiągnąć zamierzony cel, a więc doprowadzić do uwolnienia przyjaciela, bohaterowie wrócili do szarej codzienności z poczuciem straty i klęski, przerażeni perspektywą spotkania tego, co czai się w ciemnościach nocy.
To oznacza, że mogę być z siebie zadowolona.
Jednocześnie jednak, wszystko to sprawia, że teraz mam ochotę poprowadzić coś w zupełnie innym klimacie - grę, w której postaci graczy decydują o kształcie świata, a nie jedynie walczą o przetrwanie, często z marnym skutkiem. Minęło już sporo czasu, odkąd ostatni raz zabrałam swoich graczy na podróż po Faerunie i nowo zaczyna mnie ciągnąć ku klasycznemu fantasy, z tym, że na myśl o D&D dostaję dreszczy przerażenia. Najwyższy czas poszukać jakiegoś fajnego settingu fantasy z nieco bardziej przyjazną mechaniką.
Coś polecacie?
[Można przeczytać również tu. Wygląda ładniej, co jak wiadomo dla kobiet jest niezmiernie istotne. I jest więcej obrazków.]
Przedostatnia sesja zakończyła się cliffhangerem - właściwie, obie sesje można było rozegrać podczas jednego spotkania, jednak im starsi jesteśmy, tym mniej czasu zostaje nam na przyjemności, a w konsekwencji sesje robią się coraz krótsze. Tym razem wyszło mi to na dobre - dzięki temu finał miałam na tyle przemyślany, że nie musiałam poświęcić zbyt dużo czasu na przygotowanie sesji. W efekcie, koncentrowałam się przede wszystkim na dobieraniu odpowiedniej muzyki do poszczególnych scen.
Rzadko zdarza mi się coś takiego robić, bo dla mnie to strasznie czasochłonne zajęcie. Zwykle wybieram po prostu kompletną ścieżkę dźwiękową z jakiegoś filmu, który klimatem odpowiada temu, co chcę osiągnąć na sesji - tak, żeby później nie przejmować się skakaniem pomiędzy konkretnymi kawałkami i playlistami. Wielki finał - pyrrusowe zwycięstwo, które nadeszło wreszcie po kilku sesjach zmagań - zasługiwał jednak na coś lepszego.
Każda postać miała własną scenę finałową i każda w wyniku ostatnich, dramatycznych wydarzeń ucierpiała w inny sposób. Paweł, student fizyki i wiolonczelista-amator w jednym, dowiedział się o śmierci swojej przyjaciółki, która poświęciła życie niejako w jego obronie, przy smutnych dźwiękach wiolonczeli. Jan, detektyw, stracił brata, który do samego końca wydawał się być bezpieczny, przy akompaniamencie "Lacrimosy" Mozarta. Wreszcie, Liliana, studentka pedagogiki, dowiedziała się, że jej przyjaciel zostanie spokrewniony co zdecydowanie nie wróży mu dobrze, słuchając, przewrotnie, "Breath of Life", Florence and the Machine.
Były też inne, charakterystyczne kawałki - bitwa, odgłosy lasu nocą, czy rozlegające się w tle wycie wilków - jednak z trzech wyżej wymienionych jestem zadowolona najbardziej. Szczególnie, że gracze zauważyli zmianę w traktowaniu muzyki w stosunku do poprzedniej sesji, sprawiając, że obiecałam sobie poświęcać tej kwestii więcej uwagi na codzień, a nie tylko przy okazji dramatycznych scen finałowych.
Jeśli zaś chodzi o samą historię, ostatecznie, chociaż udało się im osiągnąć zamierzony cel, a więc doprowadzić do uwolnienia przyjaciela, bohaterowie wrócili do szarej codzienności z poczuciem straty i klęski, przerażeni perspektywą spotkania tego, co czai się w ciemnościach nocy.
To oznacza, że mogę być z siebie zadowolona.
Jednocześnie jednak, wszystko to sprawia, że teraz mam ochotę poprowadzić coś w zupełnie innym klimacie - grę, w której postaci graczy decydują o kształcie świata, a nie jedynie walczą o przetrwanie, często z marnym skutkiem. Minęło już sporo czasu, odkąd ostatni raz zabrałam swoich graczy na podróż po Faerunie i nowo zaczyna mnie ciągnąć ku klasycznemu fantasy, z tym, że na myśl o D&D dostaję dreszczy przerażenia. Najwyższy czas poszukać jakiegoś fajnego settingu fantasy z nieco bardziej przyjazną mechaniką.
Coś polecacie?
[Można przeczytać również tu. Wygląda ładniej, co jak wiadomo dla kobiet jest niezmiernie istotne. I jest więcej obrazków.]
11
Notka polecana przez: Cooperator Veritatis, DeathlyHallow, Krzemień, Krzyś, nimdil, Nuriel, Planetourist, Selyuna, Szczur, Xolotl, zegarmistrz
Poleć innym tę notkę