08-05-2013 19:39
Wyzwanie książkowe 2013 - Tydzień #18
W działach: Wyzwanie książkowe, Książki | Odsłony: 10
Przyznaję bez bicia, że zmagam się z jakimś kryzysem czytelniczym, nie za bardzo mam ochotę cokolwiek czytać – pomaga też w tym fakt, że właściwie na razie wyprztykałem się z wszelkich zobowiązań recenzenckich, więc nic nie muszę. A jedyną książkę, którą w końcu doczytałem w tym tygodniu, męczyłem ponad dziesięć dni. Makabra.
Dawno tak długo nie męczyłem się z pojedynczą, i do tego nienajdłuższą, lekturą. To jakaś makabra – pierwsze sto stron zajęło mi praktycznie pięć dni na przebrnięcie.
Dlaczego? NUDA. Niewiele się dzieje, rozwlekłe opisy (w tym wynaturzenia głównego bohatera), zajmujące mniej więcej połowę książki wprowadzenie do historii właściwej i bardzo mocne zakorzenienie w specyfice Kolumbii (odwołania do jej historii najnowszej etc). Do tego dość mała czcionka. Naprawdę było ciężko.
Gdzieś po połowie stron na szczęście historia rusza, zaczynają się pojawiać wyjaśnienia do dziwnych wydarzeń i odniesień, czytelnik zaczyna sobie układać powoli jakiś mały, niekonkretny obrazek całości w głowie, a zachowanie bohatera przestaje irytować. Potem… książka się kończy. Niespiesznie urywa się w dość smutnym momencie – po lekturze całości uderzyło mnie, że jest ona przesiąknięta beznadzieją, strachem, smutkiem. Bohaterowie zmagają się z demonami swoimi i swojego kraju i tak naprawdę nic nie osiągają, nie są szczęśliwi; nawet wiedza o którą tak długo i tak dużym kosztem zabiega protagonista nie przynosi mu wyzwolenia.
Cytat tygodnia:
Życie nie dało nam czasu na pogłębianie relacji i to, co mną powodowało, to nie było uczucie czy żal, tylko taka intuicja, która czasem nas ogarnia, że pewne wydarzenia kształtują nasze życie bardziej, niż na to wygląda i niż skłonni bylibyśmy sądzić.
Juan Gabriel Vasquez, Hałas spadających rzeczy
Kwiecień-plecień zakończyłem z dziewięcioma książkami na swoim koncie, czyli prawie wypełniłem minimum dziesięciu pozycji jakie wstępnie założyłem sobie w styczniu. Niepokojącym sygnałem może być fakt, że tylko jedna z tych książek to był e-book: to znaczące odchylenie w porównaniu z poprzednimi miesiącami. Dlaczego tak wyszło? Trudno powiedzieć – ostatnio czytałem tylko rzeczy recenzenckie i na studia, jakoś nie miałem ochoty sięgać po Kindle'a, na którym mam książki głównie dla siebie/nadprogramowe. Wiosenny przesyt czytelniczy?
Nie zrealizowalem też kilku mniejszych planów czytelniczych w kwietniu – m.in. dotyczących kolejnych książek Tokarczuk, Hilla, Schulza czy Asimova.
Najlepsza książka marca: Koszmary i fantazje, H.P. Lovecraft
Nagroda specjalna im. baczka: John Dies at the End (John ginie na końcu
Odkrycie kwietnia: Bruno Schulz
PS Grumpy Cat pozdrawia maturzystów!
Hałas spadających rzeczy – Juan Gabriel Vasquez

Dlaczego? NUDA. Niewiele się dzieje, rozwlekłe opisy (w tym wynaturzenia głównego bohatera), zajmujące mniej więcej połowę książki wprowadzenie do historii właściwej i bardzo mocne zakorzenienie w specyfice Kolumbii (odwołania do jej historii najnowszej etc). Do tego dość mała czcionka. Naprawdę było ciężko.
Gdzieś po połowie stron na szczęście historia rusza, zaczynają się pojawiać wyjaśnienia do dziwnych wydarzeń i odniesień, czytelnik zaczyna sobie układać powoli jakiś mały, niekonkretny obrazek całości w głowie, a zachowanie bohatera przestaje irytować. Potem… książka się kończy. Niespiesznie urywa się w dość smutnym momencie – po lekturze całości uderzyło mnie, że jest ona przesiąknięta beznadzieją, strachem, smutkiem. Bohaterowie zmagają się z demonami swoimi i swojego kraju i tak naprawdę nic nie osiągają, nie są szczęśliwi; nawet wiedza o którą tak długo i tak dużym kosztem zabiega protagonista nie przynosi mu wyzwolenia.
Cytat tygodnia:
Życie nie dało nam czasu na pogłębianie relacji i to, co mną powodowało, to nie było uczucie czy żal, tylko taka intuicja, która czasem nas ogarnia, że pewne wydarzenia kształtują nasze życie bardziej, niż na to wygląda i niż skłonni bylibyśmy sądzić.
Juan Gabriel Vasquez, Hałas spadających rzeczy
Podsumowanie czytelnicze: kwiecień 2013
Kwiecień-plecień zakończyłem z dziewięcioma książkami na swoim koncie, czyli prawie wypełniłem minimum dziesięciu pozycji jakie wstępnie założyłem sobie w styczniu. Niepokojącym sygnałem może być fakt, że tylko jedna z tych książek to był e-book: to znaczące odchylenie w porównaniu z poprzednimi miesiącami. Dlaczego tak wyszło? Trudno powiedzieć – ostatnio czytałem tylko rzeczy recenzenckie i na studia, jakoś nie miałem ochoty sięgać po Kindle'a, na którym mam książki głównie dla siebie/nadprogramowe. Wiosenny przesyt czytelniczy?
Nie zrealizowalem też kilku mniejszych planów czytelniczych w kwietniu – m.in. dotyczących kolejnych książek Tokarczuk, Hilla, Schulza czy Asimova.
Najlepsza książka marca: Koszmary i fantazje, H.P. Lovecraft
Nagroda specjalna im. baczka: John Dies at the End (John ginie na końcu
Odkrycie kwietnia: Bruno Schulz
PS Grumpy Cat pozdrawia maturzystów!