Podsumowanie 2013
W działach: Wyzwanie książkowe, Wyzwanie książkowe 2013, Książki | Odsłony: 482Cały rok zawzięcie co tydzień spisywałem swoje wrażenia i doświadczenia czytelnicze, wdając się w ciekawe dyskusje i wymieniając poglądami czy gustami. 52 tygodnie blogowania, 52 notki za mną – ale zanim podsumuję ten rok, to kilka słów na temat grudnia:
Podsumowanie czytelnicze: grudzień 2013
Grudzień to 7 przeczytanych książek. Poza Czerwonym golemem, który mnie sfrustrował, pozostałe pozycje były dobre lub bardzo dobre – zachwycający językowo Calvino, wciągający Przechrzta, świetny Irving. Martwi tylko to, że tylko jedna z tych książek była czytnikowa i że już od dawna nie przeczytałem niczego po angielsku. No i niedokończenie Pani Bovary.
Najsłabsza książka grudnia: Czerwony golem, Peter Higgins
Najlepsza książka grudnia: Regulamin tłoczni win, John Irving
Wyrzut sumienia: Pani Bovary, Gustaw Flaubert
Teraz czas na podsumowanie całego roku, więc:
Podsumowanie czytelnicze: rok 2013
Udało mi się osiągnąć minimum, które sobie założyłem – przekroczyłem 100 przeczytanych książek w tym roku. Dokładniej udało mi się ich przeczytać 108 (plus trochę rzeczy dla WL-u), co daje książkę co 3,3 dnia. Wśród nich było 11 pozycji po angielsku (z czego 7 przeczytanych na Kindle'u) oraz 3 po francusku, a w 52 tygodniach zmieściły się tylko 3 tygodnie bez żadnej przeczytanej książki.
Cyfry i cyferki
70 z tych książek przeczytałem na papierze, a 38 na Kindle'u. W zasadzie złożyło się tak, że Kindle'a kupiłem w styczniu, więc jest to dość reprezentatywne – papierowych książek czytałem prawie dwa razy więcej, co można tłumaczyć dużą ilością rzeczy do recenzji i moim dziwnym przeświadczeniem, że niektóre rzeczy po prostu trzeba mieć w w wersji papierowej. Na Kindle'a kupiłem znacznie więcej rzeczy niż przeczytałem – na czytniku mam obecnie ponad 150 pozycji (w tym także darmówki z Biblioteki Gutenberga i wolnych lektur oraz kupione rzeczy z Bookrage'a), przez pewien czas bawiłem się również w subskrypcję różnych gazet i magazynów. Co ciekawe, znacznie więcej na Kindle'u czytałem w pierwszym półroczu.
Natomiast jeżeli spojrzeć na miesiące, to jest to liczba czytanych rzeczy jest dziwnie rozrzucona i trudno mi znaleźć jakiś schemat. W styczniu i marcu przeczytałem najwięcej książek – po 14 (przedzielone lutym z 8 pozycjami). Najgorzej wypadają wrzesień (4) oraz maj (5), czyli wakacje oraz miesiąc przedsesyjny, kiedy tak naprawdę nie miałem zbyt wiele do roboty, a sesyjno-zaliczeniowy styczeń okazał się najbardziej obfity. Pozostałe miesiące oscylują pomiędzy 7 a 10 książkami. Zakładałem czytanie 10 książek na miesiąc, więc, poza dwoma katastrofalnymi miesiącami, szacowanie sił czytelniczych wypadło całkiem nieźle.
44 książki były do recenzji. I choć większość z nich sam wybrałem i chciałem przeczytać, to trudno powiedzieć ile z nich bym kupił, gdybym nie miał dostępu do egzemplarza darmowego – pokazuje to jak bardzo moje różnorakie zobowiązania kształtują mój zestaw lektur. A odkąd przestałem być recenzentem Literadaru, to zmniejszyła się także ilość niefantastyki, którą czytam.
Co daje kolejne kryterium wedle którego analizowałem swoje lektury – aż 68 książek należało do szeroko pojmowanej fantastyki, 30 do mainstreamu (w tym trochę klasyki) a reszta to trochę literatury faktu oraz kilka książek naukowych. Miażdżąca przewaga fantastyki jest oczywista – to, wciąż, moja ulubiona gałąź literatury i to głównie nią się zajmuję na gruncie "zawodowym". Z tego pośrednio wynika fakt, że aż 48 z wszystkich przeczytanych rzeczy to nowości z 2013 roku, a tylko 38 to rzeczy, które ukazały się przed 2010 – trzeba być na bieżąco, nie?
Ciekawie robi się kiedy spojrzę na autorów, z którymi zetknąłem się w zeszłym roku. Było ich aż 82(!), co oznacza, że, poza nielicznymi wyjątkami, nie czytałem więcej niż jednej-dwóch pozycji tego samego pisarza. I rzeczywiście: tylko czterech autorów przekroczyło granicę dwóch książek. Są to: Łukasz Orbitowski (5), Stephen King (3), Adam Przechrzta (3) oraz Piers Anthony (3) – czyli wszystko wynikające z obowiązków recenzenckich, może tylko Kinga kupiłbym i czytał bez większego zastanowienia się.
Z kolei liczba wydawnictw z jakimi miałem styczność to 43. I, co zaskakujące, najczęściej wybierałem Wydawnictwo Literackie (13 – Orbitowski, Tokarczuk, Karpowicz, Clarke, McCarthy), potem Prószyńskiego i S-kę (8) i MAG-a (7 – choć pierwsza ich książka dopiero w czerwcu), FS (5), Powergraph (5) i zaskakująco SQN (5). Literackie nawet bez Orbita byłoby pierwsze – co mnie totalnie zdziwiło, obstawiałem któreś wydawnictwo stricte fantastyczne, a tutaj MAG jest dopiero trzeci. FS to przypadek – w grudniu przeczytałem 3 ich książki. Dwa powyższe akapity trochę mnie zaskoczyły, ponieważ wydawało mi się, że jestem znacznie bardziej przywiązany do niektórych autorów i wydawnictw.
Najlepsze, najgorsze, najciekawsze
Po nudnej części statystycznej (chociaż dużo frajdy sprawiło mi przegryzanie się przez nią), czas na to co misie lubią najbardziej, czyli moje prywatne naj- roku 2013. Przyznaję, że nie udało mi się przeczytać wszystkich topowych książek jakie zamierzałem (choćby Lynch, Zbierzchowski, UW, Mrożek, Gombrowicz ), ale wpadło za to kilka innych ciekawych rzeczy, a kilka głośnych książek mnie rozczarowało. A więc do rzeczy:
NAJLEPSZE KSIĄŻKI 2013
- Odwrotniak, Jakub Małecki
- Szczęśliwa ziemia, Łukasz Orbitowski
- Wicehrabia przepołowiony, Italo Calvino
- Niezwykła historia Marvel Comics, Sean Howe
- Bracia Karamazow, Fiodor Dostojewski
- Gambit Wielopolskiego, Adam Przechrzta
- Ambasadoria, China Mieville
- Listy i eseje, H.P. Lovecraft
- Oberki do końca świata, Wit Szostak
- Bóg śpi, Marek Edelman
Lista ułożona losowa, nikogo nie wyróżniam (no, ok, Dostojewski przebija wszystko). Największym wyrzutem sumienia na tej liście jest Szostak, którego trylogię krakowską muszę w końcu dorwać.I trochę mało w tym zestawieniu fantastyki, co nie?
NAJGORSZE KSIĄŻKI 2013
- Czerwony golem, Peter Higgins
- Nocna mara, Piers Anthony
- Sir Alex Ferguson. 25 lat na szczycie, David Meek, Tom Tyrrell
- Brainman, Dominik W. Rettinger
Na szczęście nie było tego dużo – znalazłbym jeszcze parę średnich rzeczy, ale te cztery pozycje zapamiętam jako męczące i frustrujące lektury. Szczególnie Brainman – wydaje mi się, że to jedna z najgorszych książek w moim życiu ever. Ciągle mam dreszcze kiedy o niej myślę.
ODKRYCIA 2013
- Italo Calvino
- Olga Tokarczuk
- Ignacy Karpowicz
- Adam Przechrzta
Ci pisarze bardzo pozytywnie mnie zaskoczyli i wyjątkowo podpasowali, dlatego planuję dalsze zapoznawanie się z ich twórczością. Tylko jeden pisarz fantastyczny – poza Przechrztą mega zaskoczeniem był chyba tylko David Wong, cała reszta była mi znana lub nie przekraczała moich oczekiwań. Myślałem czy nie dorzucić tu jeszcze Heleny Wecker (Golem i dżin), ale dostałem do rąk tylko połówkę książki, więc poczekam z oceną.
ROZCZAROWANIA 2013
- Pan Lodowego Ogrodu 4, Jarosław Grzędowicz
- Wojna polsko-ruska, Dorota Masłowska
- Sezon burz, Andrzej Sapkowski
Tutaj też, na szczęście, mało, ale i rozczarowania potężnego kalibru. Nie wypowiadam się publicznie na temat Sezonu burz. Postać Wiedźmina jest mi bardzo droga, sentymentalnie i emocjonalnie, to był praktycznie mój pierwszy kontakt z fantastyką, więc nie potrafię rozsądnie i na chłodno podejść do tego, co Sapek zaserwował w najnowszej książce. PLO 4 to wciąż niezła powieść, ale jednak oczekiwania, także co do samego rozwiązania finału, miałem znacznie większe. Masłowska? Rozczarowanie wynika głównie z powszechnego zachwalania mi jej – jej pisarstwo jest zdecydowanie poza sferą tego, co mnie kręci w literaturze.
Baczka słów kilka komentarza
Uff. Cały rok czytelniczy podsumowany w kilku tysiącach znaków – ciekawie się mi na to teraz patrzy. Chcieliście wiedzieć jakie mam odczucia po Wyzwaniu. Hm. Przede wszystkim zmieniło to trochę moje podejście do lektur nierecenzenckich, mimowolnie zacząłem w trakcie czytania szukać cytatów i próbować wyrobić w sobie zdanie na temat danej pozycji już podczas przebijania się przez nią.
Wyznaczenie sztywnego terminu publikacji zmuszało mnie trochę do kombinowania – czasami wybierałem krótszą książkę albo naprawdę spinałem się, żeby skończyć coś przed środą i mieć o czym napisać. Samo pisanie notek okazało się niełatwe. Trudno przychodzi mi przelewanie swoich myśli na komputer, tym bardziej że tutaj musiałem być jednocześnie zwięzły (mały problem) i zabawny lub przyciągający (większy problem). A notki powstawały naprawdę różnie – zdarzało się, że siadałem w środę rano i ciurkiem pisałem całość, niekiedy zaczynałem pisać już w sobotę, albo rozpoczynałem opis trzech książek i konsekwentnie dopisywałem po jednym zdaniu aż nabrało to jakiegoś kształtu. Gdzieś w kwietniu weszło mi w nawyk to, że notkę trzeba napisać, zdarzało się, że wcześniej już ją sobie układałem w głowie. Z utrzymaniem równego tempa publikacji pomagało mi bardzo to, że ktoś czyta to, co piszę (strasznie jaram się odsłonami na BNP), że pojawiają się komentarze, że jest jakiś feedback. Dawało to poczucie, że mój blog nie jest zawieszony w próżni. Bardzo Wam, wszystkim czytającym, za to dziękuję.
A co dalej? Cóż, w 2014 mam zamiar dalej prowadzić Wyzwanie i czytać. Założenia? Ponownie: minimum sto książek, choć nie obraziłbym się za jakąś tendencję zwyżkową. (teraz następuje część życzeniowa) Chciałbym w tym roku przeczytać więcej rzeczy po angielsku i po francusku, sprawdzić kilku autorów, których mam na oku, poszerzyć znajomość wielu tych, których już znam, będąc, oczywiście, na bieżąco z nowościami. Nie wspominając o nadrabianiu zaległości w klasyce. Mógłbym też w końcu zabrać się za książki o translatoryce i lingwistyce, ruszyć cokolwiek w tym kierunku. No i w końcu wrócić do mojego zaniedbywanego hobby, którym jest historia – kilka interesujących rzeczy leży i czeka, więc może jest nadzieja.
Życzę Wam wszystkim i sobie samemu wiele czytelniczego dobra w 2014 :)