» Blog » Równość, równość, równość, równość
27-06-2011 21:08

Równość, równość, równość, równość

W działach: postęp | Odsłony: 14

Równość, równość, równość, równość

Pół roku temu napisałem o pewnym nienoramalnym szwedzkim przedszkolu Egalia. A skąd te informacje, a z Rzepy, a to konserwa, a w Internetach o tym nie ma. Teraz napisał o przedszkolu postępowy onet. Trochę smaczków: "Dyrektorka przedszkola Lotta Rajalin zaznacza, że przedszkola typu Egalia kładą szczególny nacisk na wychowywanie w duchu tolerancji względem homoseksualistów, biseksualistow i transseksualistów. W przedszkolu nie ma miejsca na klasyczne bajki takie jak np. "Kopciuszek". Zamiast można znaleźć historię o dwóch samcach żyrafy, które są smutne, bo nie mogą mieć dziecka, ale szczęśliwie znajdują pozostawione przez krokodyla jajo." "Egalia to coś nowego nawet w Szwecji. Pierwszy raz przedszkole zdecydowało się na usunięcie słówek oznaczających płci (w Szwecji "han" i "hon") jednym, neutralnym słowem "hen". Słówko "hen" nie istnieje w słowniku szwedzkim, ale jest czasem używane przez środowiska feministyczne i homoseksualne." Więcej: http://wiadomosci.onet.pl/ciekawostki/plciowe-szalenstwo-w-szwedzkim-przedszkolu,1,4765600,wiadomosc.html

Komentarze


38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Tyldo, wyjdz z ukrycia, walcz o swoje prawa!
ROTFLYSST
29-06-2011 06:44
Andman
   
Ocena:
0
Co za bwahahaha, ROTFL, ROTFLYSST? Pisać mi tu po polsku.
29-06-2011 07:17
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Rotflysst rolling on the floor laughing yet somehow still typing :)
- Bill Bailey
29-06-2011 08:12
dzemeuksis
   
Ocena:
+1
@Kamulec
Możesz się bawić w semantykę, ale nie zmienisz tego, że do pewnego momentu ktoś się musi dzieckiem opiekować i ktoś musi za nie podejmować niektóre decyzje. Zazwyczaj najbardziej właściwymi do tego osobami są jego rodzice. A nawet, jeśli w jakimś konkretnym przypadku nie są, to nic mi do tego, skoro nie mam zamiaru przejmować nad nim opieki.

Poza tym nie mam monopolu na jedynie słuszne wychowanie. Swoje dziecko wychowuję wedle swoich przekonań, ale przecież nie mogę logicznie dowieść, że mój sposób jest lepszy od innych. A skoro nie mogę, to robię swoje, a do innych się nie wtrącam.
29-06-2011 08:16
Kamulec
   
Ocena:
0
Państwo powinno wg mnie przyjmować zdroworozsądkowy nadzór. Dla osób mających "porządne" rodziny istotną sprawą jest tutaj wolność religijna, której w Polsce obecnie osoby niepełnoletnie nie mają.
29-06-2011 10:59
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+3
WSZYSCY JESTEŚCIE ZWIERZĘTA PRYMITYWNE
29-06-2011 14:25
earl
   
Ocena:
0
@ Kamulec

Dla osób mających "porządne" rodziny istotną sprawą jest tutaj wolność religijna, której w Polsce obecnie osoby niepełnoletnie nie mają

Podobnie jak i wielu innych wolności, m.in. zdolności do czynności prawnych.

Dziecko nie jest własnością rodzica

W pewnym sensie jest - albo rodzica, albo opiekuna prawnego. Gdyby było inaczej to mogłoby samo podejmować za siebie decyzje a nie ma takiej możliwości do osiągnięcia wieku 18 lat.
29-06-2011 16:06
Repek
   
Ocena:
+3
@earl
To, że nad kimś sprawujesz pieczę, nie znaczy, że jest twoją własnością w jakimkolwiek sensie.

Pozdr.
29-06-2011 16:40
earl
   
Ocena:
0
@ repek

Mylisz się. Jeśli ktoś jest ubezwłasnowolniony i nie może sam o sobie decydować (jak w przypadku m.in. niepełnoletniej osoby) to decydują o jego losach inni, uprawnieni do tego ludzie. To oni mają pewną władzę nad tą osobą i to oni mogą w pewnym zakresie nią rozporządzać. A tym samym, niezależnie jakby to źle zabrzmiało, ubezwłasnowolniona osoba jest w części ich własnością. Trudno bowiem powiedzieć, że ktoś należy tylko i wyłącznie do siebie, skoro nie może o sobie decydować. Byłby to absurd.
29-06-2011 17:00
Repek
   
Ocena:
+3
@earl
Nie, to Ty się mylisz. [zawsze chciałem użyć tego zwrotu, wybacz banał i tanią retorykę :)]

A na poważnie.

Wszystko rozbija się o słowa i to słowa są ważne.

"Ubezwłasnowolnienie" nie oznacza utraty podmiotowości i stania się przedmiotem, który można "mieć na własność". Tym bardziej dotyczy to dzieci, za które się odpowiada (ponosi odpowiedzialność).

Jeśli nie ma tu zgody - a rozumiem, że może nie być [znając Twoje konserwatywne poglądy] - to spoko, po prostu miejmy jasność, że to sprawa światopoglądowa.

Pozdro
29-06-2011 17:15
dzemeuksis
   
Ocena:
0
Rozumiem, repku, że ze względu na wspomniane kwestie światopoglądowe i sugerowane liberalniejsze poglądy od earla, o swoim dziecku nigdy nie mówisz (/nie powiesz) w jakimkolwiek sensie "moje dziecko"? No bo przecież, zgodnie z Twoimi słowami, ono w żadnym sensie nie jest (/nie będzie) Twoje. ;)
29-06-2011 20:41
Repek
   
Ocena:
0
@dzemeuksis
Jako polonista rozróżniam różne znaczenia jednego słowa wynikające z jego pola semantycznego.

Dlatego powiem o moim dziecku per "moje", ale nie w takim samym znaczeniu jak o "moim" kocie czy "mojej" myjce do naczyń.

Moje, bo za nie odpowiadam przed światem, skoro je sobie i światu zmajstrowałem. A nie moje, bo mogę z nim zrobić, co chcę i nakazać mu, co chcę.

Pozdr.
29-06-2011 21:15
dzemeuksis
   
Ocena:
0
Dlatego powiem o moim dziecku per "moje", (...) A nie moje, bo mogę z nim zrobić, co chcę i nakazać mu, co chcę.

Nie przesadzaj, chyba nikt w tej dyskusji nie postulował tak skrajnej postawy. Mówiliśmy o "pewnym sensie" a nie prawie do robienia z dzieckiem czegokolwiek.

Z twoim kotem też nie możesz zrobić wszystkiego (za maltretowanie jest paragraf). Swojej myjki nie możesz wyrzucić na ulicę, bo za to możesz dostać mandat. Ze swoim dzieckiem też nie możesz robić wszystkiego. Mimo to w pewnym sensie jest "twoje" i dlatego w sposób językowo naturalny stosujemy w tych kontekstach zaimki nomen omen dzierżawcze. Nawet jeśli w poszczególnych przypadkach ich znaczenie nieco się różni (tak naprawdę "moje" to może być np. oko, ale z nim też nie mogę dowolnie postępować).

Jako polonista rozróżniam różne znaczenia jednego słowa wynikające z jego pola semantycznego.
Jako filolog klasyczny również (a może nawet tym bardziej) rozróżniam różne znaczenia jednego słowa wynikające z jego pola semantycznego (w tym również zmiany jego charakterystyki na przestrzeni stuleci). Co nie oznacza, że pole każdego słowa odczuwam dokładnie tak samo jak Ty. W każdym razie w przypadkach wątpliwych próbuję się wsłuchać w język, kosztem mojego chciejstwa. Jak coś jest "moje" to jest moje: mniej lub bardziej, w takim, czy innym sensie, ale jednak należy do mnie.

EDIT: Trochę przeredagowałem, bo coś nieładnie zabrzmiało.
29-06-2011 21:37
Repek
   
Ocena:
+1
@dzemeuksis
Co nie oznacza, że pole każdego słowa odczuwam dokładnie tak samo jak Ty

I dokładnie o to chodzi. A ponieważ uważam, że język kształtuje rzeczywistość, to sprzeciwiam się takim sformułowaniom jak te earla. :)

Pozdrawiam
29-06-2011 22:40

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.