» Recenzje » Zmierzch - Stephenie Meyer

Zmierzch - Stephenie Meyer


wersja do druku

Czyli horror przesycony dziewczęcą delikatnością

Redakcja: Wojciech 'Wojteq' Popek

Zmierzch - Stephenie Meyer
Najgorzej recenzuje się hity wydawnicze. Zazwyczaj są to już tak rozreklamowane książki, że każde słowo krytyki uderza rzesze fanów, dla których choć nie czytali, na pewno jest to dobra pozycja. W końcu zarezerwowano do niej prawa do sfilmowania, a dodatkowo ukazała się w kilkuset tysiącach egzemplarzy i prawa do wydania wykupiono w 24 krajach. Tak właśnie jest ze Zmierzchem, czyli prawdziwym "romansem z wampirem". Ta książka już na starcie otoczona jest sławą. Fanowskie filmy na YouTube, wydane i planowane kontynuacje, fankluby - wszystko to czyni z niej "kolejne arcydzieło pisarskie". Jak jest rzeczywiście, dużo można dyskutować. Nie przyśpieszajmy jednak faktów.

Ksiązka nie wygląda jakoś cudownie i zachęcająco na półce. Oryginalna okładka ma swój nastrój, ale w zalewie lepiej przemyślanych przemknie niezauważona. Czarne tło, jabłko w bladych dłoniach doskonale jednak pasują do jej treści. Jest w niej wiele powściągliwości i delikatności. Oczywiście mamy też żółciutki napis u dołu "romans z wampirem * światowy bestseller". Już wiemy co powinniśmy myśleć. Był Wywiad z wampirem, teraz mamy romans. Nie liczę na "rozwód z wampirem". Wracając do książki, to akurat jest to rzeczywiście bardziej romans niż horror.

Fabuła Zmierzchu, koncentruje się na rodzącej się miłość pomiędzy młodą siedemnastoletnią Bellą Swan, a Edwardem Cullenem – prawie stuletnim wampirem. Ona pochodzi z wielkiego miasta, a tylko na skutek zawirowań rodzinnych musi się przenieść do małego miasteczka Forks w deszczowym stanie Waszyngton. On należy do starej rodziny dobrych wampirów, które odmawiają spożywania ludzkiej krwi i polują tylko na zwierzęta. Ona jest delikatna, a on zagubiony. Oczywiście świat wampirów i ludzkie uprzedzenia nie ułatwiają im życia, czasem nawet mu zagrażając. Nie to jest jednak głównym elementem fabuły. To jest stuprocentowy romans. Nie ma grozy, jest piękne uczucie. Jedynymi elementami z horroru są tu wampiry i Indianie. Bo oczywiście są Indianie, choć w dalekim tle. Ma to się zmienić w kolejnym tomie.
Czas na elementy pożyczone. Melancholijny Edward oczywiście przypomina Anioła z Buffy, wampirzy baseball przypomina quidicha z Pottera, a miłość dwojga bohaterów jest z typowej młodzieżowej komedii romantycznej. Generalnie większość elementów już było. Pani Meyer zrobiła melanż z murowanych bestsellerowych elementów: zagubiona, nie najpiękniejsza dziewczyna, rzec można wzorcowa "zwykła dziewczyna", spotyka superprzystojnego chłopaka z tajemnicą, który odrzuca inną piękność i zakochuje się w naszej Belli, a ona w nim; potem zjawia się straszny potwór, on ją ratuje i mamy happy end.

Ciężko mi oceniać dojrzewanie Belli i jej wrażliwość. Główna bohaterka budzi sympatie i dodatkowo nie ma w jej kreacji modnej obecnie sarkastycznej złośliwości. Nie ma ironii, jest dojrzewanie uczuć. Edward jako zakochany wampir jest dość stereotypowy i tutaj akurat brak wyrazistości. Nie wystarcza, że to wampir. Wszelkie inne postacie są na dalszym planie i tak naprawdę nie wybijają się z tła. Zły wampir jest sztampowy, ale biorąc pod uwagę, że to bardziej romans, spodziewałem się tego. Krwista postać wroga odebrałaby pole naszym "zakochanym".

Przyznam się, że zaczynając czytać tą książkę liczyłem na "kingowską atmosferę", wielowymiarową i przekonująco rzeczywistą. Miałem nadzieję że Stephenie Mayer pokaże autentycznie wyglądającą szkołę średnią z rodzącą się prawdziwa miłością i pokażę, co by było gdyby w młodzieńcze uczucia wplątać wampiry. Są wspomnienia o Carrie, ale nie ma tej wspaniałej realności fabuły, jak to się zdarza u Kinga. Być może jednak taka atmosfera byłaby zbyt "dojrzała", a tutaj głównym elementem fabuły jest Wielka Miłość, bez zwątpień, praktyczności i rozsądku. Z drugiej za to strony, odnalazłem tu masę delikatności, co wprawdzie odbiera atmosferę horroru, ale tworzy dobre tło dla rozwoju uczuć bohaterów. Nie ma tu typowego dla horroru rozlewu krwi, potworności i nieludzkich scen. Jest malarskość, motyle i "blask gwiazd nad głowami kochanków", czy jak to sam Szekspir pisał..

Zmierzch nie spodoba się miłośnikom horroru i grozy. To romans, nie horror. Ja go polecam za to wszystkim dziewczynom i kobietom. Pewnie znajdą w nim to wszystko czego nie zauważyłem i być może docenią. Nie męczyłem się przy czytaniu. Czasem wprawdzie, brakowało mi wyrazistości, ale to debiut pisarski Stephenie Meyer, więc być może będzie lepiej w następnych jej książkach. Trudno mi także oceniać jakość Zmierzchu, jako romansu. Znam tylko klasykę. Napiszę więc, że mnie autorka przekonała, iż Bella i Edward się zakochali. Dlatego dam czwórkę, za kolejną sprawną pozycję, dzięki którym kiedyś może zrozumiem, co te kobiety widzą w wampirach.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.5
Ocena recenzenta
Tytuł: Zmierch (Twilight)
Cykl: Zmierzch
Tom: 1
Autor: Stephenie Meyer
Tłumaczenie: Joanna Urban
Autor okładki: Gail Doobinin
Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie
Miejsce wydania: Wrocław
Data wydania: marzec 2007
Liczba stron: 412
Oprawa: miękka
Format: 130 x 205 mm
ISBN-13: 978-83-7384-632-6
ISBN-10: 83-7384-632-6
Cena: 29,90 zł



Czytaj również

Byzantium
Moja mama jest wampirem
- recenzja
Przed świtem - Stephenie Meyer
Zanim nadejdzie dzień
- recenzja
Zmierzch
De gustibus…
- recenzja
Breaking Dawn - Stephenie Meyer
Poranki są mądrzejsze niż wieczory
- recenzja
Zaćmienie - Stephenie Meyer
Wampiry i wilkołaki
- recenzja

Komentarze


~podi

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
a mnie również się podobało mimo wielu minusów i oklepanych wątków dziś weszła do kin druga część czyli księżyc w nowiu muszę jak najszybciej to przeczytać i pędzę do kina popzdrawiam
20-11-2009 16:44
~magdaj

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Bardzo dobra recenzja. Zgadzam sie z nia w 100%. Wszystkim fankom i fanom polecam "Akademie wampirow" Richelle Mead- ktora jest porownywana do sagi Meyer. Moim zdaniem jednak jest lepsza. Tak czy owak, ta recenzja jest swietna.
17-02-2010 08:14
~Barburka

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Koszmarny gniot, niewart niczyjego czasu.
Jestem typowym molem książkowym, pochłaniam przeciętnie 8-10 książek miesięcznie, zarówno po polsku jak i po angielsku, więc mam do czego porównywać.
"Zmierz", a raczej "Twilight" (czytałam w oryginale), zaczęłam czytać za rekomendacją znajomej i nie zdołałam zmusić się do czytania poza rozdział... bodajże piąty. Gdyby nie rekomendacja, odłożyłabym książkę już po drugim.
Autorka marnuje cały pierwszy rozdział na opisanie jak bardzo brzydka, niezgrabna, niezdarna, nieśmiała i nietowarzyska jest główna (jedyna?) bohaterka... po czym natychmiast sobie przeczy, pokazując jak owa nieobyta brzydula bryluje w towarzystwie zapatrzonych w niej rówieśniczek, oraz jak do jej nóg pada - bagatela- trzech rozkochanych młodzieńców.
Dalej jest już tylko gorzej. Poddałam się w momencie gdy bohaterka - posiadająca prawo jazdy, a więc co najmniej siedemnastoletnia - uznaje że to wspaniały i godny pochwały pomysł by ot tak sobie poflirtować z piętnastoletnim chłopcem w celu wyciągnięcia z niego starannie przez wieki ukrywanej rodzinnej tajemnicy. Co ciekawe, pomimo dokładnie opisanej nieatrakcyjności, niezdarności itd., udaje jej się to bez problemu. To tyle w kwestii fabuły. (Inne kąśliwe uwagi mogłabym opierać już wyłącznie na streszczeniach przygotowanych przez kogoś o większej odporności na kicz, zatem się powstrzymam - recenzja oparta na bryku jest mało wiarygodna).

Narracja (pierwszoosobowa - szkolny błąd. Owszem, jest możliwe pisanie porywającej narracji w pierwszej osobie, ale trzeba to umieć. Autorka 'Zmierzchu' nie umie) jest nieciekawa, naszpikowana do obrzydzenia wyszukanymi (i niekiedy niewłaściwie użytymi) przymiotnikami i innymi ozdobnikami. Być może tłumaczenie nieco to złagodzi, ale już na sztuczne, jednobrzmiące dialogi nic się nie poradzi.

W tym miejscu apel do młodych czytelników: Kochana młodzieży, nie marnujcie czasu na tę książkę.
Jeśli interesuje was młody przystojny wampir przejawiający niezdrową fascynację obcą dziewczyną tylko i wyłącznie dlatego że nie może czytać jej myśli, weźcie do ręki "Carpe Jugulum" Pratchetta - przynajmniej będziecie mogli się pośmiać, bo autor nawet nie próbuje udawać że to wszystko na serio.
Jeśli chcecie poczytać ckliwe perypetie miłosne pensjonarki, polecam serię o Ani z Zielonego Wzgórza.
A "Zmierzch" zostawcie osobom które uważają że brak komunikacji, brak zaufania, węszenie za plecami i nachalne śledzenie obiektu obsesji to świetny przepis na epokowy romans i satysfakcjonujący związek
08-04-2010 09:25
~ping-pong

Użytkownik niezarejestrowany
    zmierzch
Ocena:
0
Prosta fabuła, marne dialogi, mnóstwo opisów codziennych czynności, mdła charakterystyka bohaterów, brak wyrazistości,brak podtekstów, strona językowa uboga a jednak książka czytana jednym tchem - dlaczego? Czyżby fenomen pisarski, a może jednak społeczeństwo nam podleje
i nie odróżnia kiczu od dzieła.
09-03-2011 18:33

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.