» Recenzje » Nikt - Magdalena Kozak

Nikt - Magdalena Kozak


wersja do druku
Nikt - Magdalena Kozak
Siłą Nocarza był oryginalny pomysł. Wampiry w służbie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego – to dopiero coś! Wystarczyło dodać do tego wartką, pełną zaskakujących zwrotów akcję oraz łatkę męskiej prozy i sukces gwarantowany. Renegat z kolei był bardzo sprytnym posunięciem, pozwalającym autorce na maksymalne wyeksploatowanie swojego konceptu, poprzez pokazanie drugiej strony konfliktu, czyli tych złych. Niestety, w przypadku Nikta paliwo w postaci ciekawego pomysłu już się wyczerpało (w końcu to już trzeci tom) i akcja, zamiast pędzić przed siebie, powoli toczyła się na oparach.

W wieńczącym cykl nocarski tomie główny bohater, Vesper, ma już nowego wroga – watykańskich. Wobec tego zagrożenia, czyli wyposażonego w antysymbionta (środek zamieniający wampiry z powrotem w ludzi) przeciwnika, nocarzom i renegatom nie pozostaje nic innego, jak połączyć siły. Problem w tym, że żadna ze stron zbytnio się do tego nie kwapi, nie potrafiąc zapomnieć o pełnej krwi i trupów historii wzajemnych stosunków. Gdzieś pomiędzy nimi stoi Vesper, podwójny zdrajca, po części nocarz, po części renegat, z jednej strony pragnący rehabilitacji w oczach byłych kolegów, z drugiej zaś nie chcący rozstawać się z Mangustami – renegacką elitarną jednostką, którą sam wyszkolił. Chcąc nie chcąc, musi stać się mediatorem pomiędzy zwaśnionymi grupami wampirów, bo zdaje sobie sprawę, że tylko razem uda im się przetrwać. Problem w tym, że Ciemna strona Nocy nie rozmawia z Jasną! Nie ma o czym.

Cóż, jak widać nasz Vesper ma nie lada orzech do zgryzienia. Sam nie wie, komu ufać – kto jest wrogiem, a kto przyjacielem. Targają nim sprzeczne emocje, pragnienie powrotu do nocarzy walczy w nim z duszą drapieżnika, a my, czytelnicy musimy się temu przyglądać. Tak, musimy jest odpowiednim słowem, bo dla mnie nie było w tym niczego przyjemnego. Czytając Nikta, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że powieść jest rozdmuchana. Mnóstwo nużących, na siłę rozciąganych scen, wśród których prym wiodły rozterki głównego bohatera, często gęsto przeplatane fragmentami-wspomnieniami z dwóch poprzednich tomów. Szczególnie męczy to w pierwszej części książki, kiedy to niewiele się dzieje, a za to dużo się gada. Vesper raz płacze, ledwo trzymając się na nogach i pragnąc ukojenia w śmierci, by po chwili zamienić się w żądnego krwi potwora, przez cały czas nie przestając biadolić, jak to mu źle, jak to by chciał, żeby mu wybaczono. Po pewnym czasie miałem już tego po prostu dość; mógłby się gość wreszcie zdecydować – chce być nocarzem, czy renegatem?!

Fabuły na pewno nie urozmaicały także ciągłe przepychanki rodem z piaskownicy pomiędzy dwoma frakcjami wampirów. Dobrze, rozumiem, że niemożliwym jest wybaczenie sobie wszystkiego, kiedy jednych od drugich odgradza morze trupów, nie zmienia to jednak faktu, iż kłótnie renegatów i nocarzy przypominały szczeniackie pyskówki, które – podobnie jak biadolenie Vespera – bardzo szybko stawały się denerwujące.

W ten sposób dotarliśmy do zagadnienia tak zwanej męskiej prozy, do której częstokroć zaliczany jest cykl nocarski. Przyznać trzeba, Nikt akcją stoi, w szczególności w drugiej części powieści, która jest już o niebo lepsza od pełnego vesperowego marudzenia wstępu. Owszem, pod tym względem tom trzeci na tle swoich poprzedników wypada nieco blado, niemniej fani strzelanin i opisów taktyki działania służb specjalnych się nie zawiodą, gdyż braki pierwszych rozdziałów z nawiązką rekompensuje rozbudowana ostateczna rozgrywka (szczególna pochwała za fragment opisujący przeczesywanie podziemi kościoła).

Niemniej, owa łatka męskiej prozy ma także ciemną stronę. Oprócz bardzo fachowego podejścia do działania służb specjalnych (widać było, że autorka się na tym zna), wiąże się ona także z kreacją postaci oraz w ogromnej mierze z językiem powieści. Co do bohaterów, większość z nich to takie macho-cwaniaki, z których każdy (no, może oprócz Tiro) zachowuje się jakby był dzieckiem Rambo lub Terminatora. Drażni to przede wszystkim we wspomnianych wyżej pyskówkach, wypadających bardzo sztucznie, aż przesadnie męsko.

Właśnie za język powieści zmuszony jestem najbardziej skrytykować Magdalenę Kozak. Jestem w stanie wytrzymać z marudzącym Vesperem i bandą jego kumpli z przerostem ego, mogę także zrozumieć, dlaczego mówią tak, a nie inaczej i dlaczego długość opisów autorka wydziela z iście aptekarską precyzją – w końcu konwencja prozy dla twardzieli zobowiązuje. Niemniej, ręce mi opadają, gdy wampirzy protoplasta, sławetny Ukryty zwraca się do głównego bohatera z tekstem: "Cóż, taki lajf". Tym bardziej, iż uważam, że w końcówce, właśnie w kreacji Ukrytego, talent pisarki po prostu rozbłysnął – poza wspomnianą wpadką był to bezsprzecznie najlepszy fragment całej powieści.

Nikt był dla mnie zawodem. Podsumowując cykl: im dalej, tym gorzej. Nocarz miał braki (bardzo ubogi w opisy język, miejscami przesadnie wulgarny i prostacki), niemniej gwarantował rozrywkę. Kolejne tomy nie trzymały już jednak poziomu. Na dłuższą metę Vesper po prostu zaczął mnie drażnić, a w trzeciej części był już tylko męczący. Przeczytałem z obowiązku, tylko dlatego, żeby zobaczyć, jak się skończy. I jakkolwiek sam finał nie był zawodem, droga do niego okazała się wyboista.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
3.5
Ocena recenzenta
6.39
Ocena użytkowników
Średnia z 35 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 11
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Nikt
Cykl: Nocarz
Tom: 3
Autor: Magdalena Kozak
Autor okładki: Piotr Cieśliński
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 31 października 2008
Liczba stron: 344
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 125 x 195 mm
ISBN-13: 978-83-7574-002-8
Cena: 29,99 zł



Czytaj również

Nikt
Zaskakujący finał
- recenzja
Łzy Diabła
Świetna historia w niedopracowanym świecie
- recenzja
Młody
Wielki powrót serii o Nocarzu
- recenzja
Renegat
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia
- recenzja
Nocarz
Wampir z ABW
- recenzja
Łzy Diabła
Kosmiczny Afganistan
- recenzja

Komentarze


malakh
   
Ocena:
0
Sama anonimowość nie jest czymś złym, ale fakt, iż jest wielokrotnie wykorzystywana do rzucania oskarżeniami.

Prosiłem o konkretne zarzuty względem mojego tekstu, wciąż ich nie ma.

----edit---
Dosyć kontrowersyjny argument, zwłaszcza w dzisiejszych czasach gdzie nawet gniota można wypromować na hit.

Doprawdy, trzeba sobie duuużo samemu dopowiedziec, żeby słowa Mandosa zrozumieć jako skierowane do pani Kozak.
Ja, na ten przykałd od razu pomyślałem o "Eragonie";p
26-11-2008 17:25
Mandos
    @ ~
Ocena:
+4
I po co te nerwy? :))).

Serio wydaje Ci się, że się zdenerwowałem? :) Tamten tekst był tylko nawiązaniem do Twojej wypowiedzi.

Anonimowość użytkownika jako zarzut? Ciekawe podejście do dyskusji. Nie każdy ma ochotę rejestrować się na tym szacownym portalu.

Nie musisz się rejestrować aby przynajmniej częsciowo przestać być anonimowy. Czy to jest zarzut? Raczej nie, chociaż oczywiście takie osoby są traktowane mniej poważnie jako partnerzy w dyskusji. Ciekawe dlaczego.

Wiecie, co to jest kontekst wypowiedzi?

No to sobie przejrzyjmy ten wątek.

Najpierw pan Evingolis zwrócił uwagę, że sprzedaż książki swiadczy o jej wartości. Oczywiście, że było to w kontekście powieści pani Kozak ale na tyle ogólnie sformułowane, że można było odnieść je do całej literatury. Nadążasz?

No to teraz pan Mandos odpowiedział, że nie jest to prawda i w tej chwili można dużo sprzedać i to produktów wątpliwej jakości. Jeżeli się z tym nie zgadzasz to powiedz.

Gdzie Ty zauważyłeś sugestię, że oceniłem powieść M. Kozak albo, że oceniłem czytelników tej konkretnej powieści? Bo mój komentarz jest pod tekstem? Czasami dyskusja pod recenzjami daleko oddala się od tematu danego artykułu, powinieneś być tego świadomy. Tak wiec jak powiedziałem wcześniej, nadinterpretacja. Swoja drogą innych ocenia się "przez siebie". Jak dla mnie EOT.
26-11-2008 17:47
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
-4
EOT to taki wytrych, kiedy nie ma się argumentów.
Ale jak sobie życzysz
26-11-2008 17:54
~Garm

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+2
Jak na razie to Tobie brakuje argumentów, aby udowodnić swoją karkołomną tezę. A raczej niezdolność odczytania ze zrozumieniem tekstu Mandosa.

W Polsce niestety coraz więcej osób wierzy, że wystarczy głośno wrzeszczeć, aby mieć rację. Komentarze pod tą recenzją tylko to potwierdzają.
26-11-2008 18:33
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
-3
Drogi Garmie. Mnie argumentów nie brakuje, albowiem to Mandos wije się jak piskorz, nie ja. Mnie ta dyskusja po prostu bardzo bawi, dlatego biorę w niej udział. A niektórzy, jak malakh czy właśnie Mandos, podchodzą do niej ze śmieszną wręcz, niesamowitą powagą. Malakh i parę innych osób w ogóle prezentuje postawę "nie ruszać recenzenta, zawsze ma rację". Przezabawne.
26-11-2008 19:50
malakh
   
Ocena:
-2
Jeżeli nie umiesz w zaden inny sposób poprzeć swoich argumentów, poza ich uporczywym powtarzaniem i obrażaniem innych, to lepiej już nie pisz.
26-11-2008 20:22
~Passerby

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Powiem uczciwie - nie chcę argumentować, albowiem, malakhu, stwierdziłeś, że rozwiniesz. Nie wiem czy rozwinięcie wytrzymam.
To może mały przedsmak, wypróbujemy nawzajem swoje siły.

"Kolejne tomy nie trzymały już jednak poziomu. Na dłuższą metę Vesper po prostu zaczął mnie drażnić, a w trzeciej części był już tylko męczący. Przeczytałem z obowiązku, tylko dlatego, żeby zobaczyć, jak się skończy."
Tak pisze recenzent? To czy tom trzymał poziom, czy nie, nie zależy od tego, czy Ci się podobało, czy nie. Taki hint. Nie jesteś wyznacznikiem trendów, aczkolwiek z tonu recenzji wynika, że bardzo byś chciał. Twoim obowiązkiem jest ocenić książkę: „nie trzyma poziomu”, zaargumentować i, o ile cieszysz się poważaniem czytelników i ma to sens, przejść do oceny własnej: osobiście uważam, że bohater jest irytujący.
Recenzent nie czyta książek po to, by zobaczyć jak coś się skończy – informowanie o tym czytelników to szczyt infantylizmu.

"Właśnie za język powieści zmuszony jestem najbardziej skrytykować Magdalenę Kozak. Jestem w stanie wytrzymać z marudzącym Vesperem i bandą jego kumpli z przerostem ego, mogę także zrozumieć, dlaczego mówią tak, a nie inaczej i dlaczego długość opisów autorka wydziela z iście aptekarską precyzją – w końcu konwencja prozy dla twardzieli zobowiązuje. Niemniej, ręce mi opadają, gdy wampirzy protoplasta, sławetny Ukryty zwraca się do głównego bohatera z tekstem: "Cóż, taki lajf". Tym bardziej, iż uważam, że w końcówce, właśnie w kreacji Ukrytego, talent pisarki po prostu rozbłysnął – poza wspomnianą wpadką był to bezsprzecznie najlepszy fragment całej powieści"

W tym akapicie piszesz o języku i jego domniemanej słabości. Słabością języka jest nadużywanie imiesłowów: wieńczącym, zamieniający, potrafiąc, pragnący, chcący, Chcąc nie chcąc… - przykłady z jednego tylko akapitu Twojego tekstu. Słabością języka nie jest przerost ego bohaterów, ani marudzenie jednego z nich. Słabością języka mogłaby być marności opisów ich niewielka objętość gdyby nie fakt, że: „w końcu konwencja prozy dla twardzieli zobowiązuje”. Sam zdaje się znajdujesz uzasadnienie dla tak krótkich opisów, co mnie nie dziwi, bo nie sądzę, byś był w stanie udowodnić, że opisy są za krótkie. Widać, że niewiele wiesz o przedmiocie, w którym kierujesz się na znawcę. W kwestii owych słabości wymieniasz 1, słownie JEDNO, zdanie: "Cóż, taki lajf", które jest według Ciebie złe. Dlaczego złe nie raczyłeś w zadufaniu swym czytelników poinformować. Złe, bo, zgaduję, nie podobało Ci się. Gratulacje. To miło, że masz jakiś gust, ale „złe” w recenzji wymaga uzasadnienia. Pozwól, że jeszcze zwrócę uwagę, że akapit, który rozpoczynasz zdaniem zapowiadającym rozprawienie się ze słabym językiem, kończysz peanem na cześć autorki.
Człowieku, Ty w ogóle nie wiesz o czym piszesz! Ta recenzja to jakiś bełkot!
I taka mała podpowiedź, bo pewnie nie przyswoisz samodzielnie: nie dyskutuję z Twoją pożal się Boże opinią o książce, dyskutuję z tym, co zamieszczasz w sieci jako recenzję i z Twoim kreowaniem się na znawcę tematu. I jak najchętniej czynie to w wątku, który ma odpowiednio wiele komentarzy, może niektórym zwolennikom tych Twoich wypocin (Mandos) da to trochę do myślenia.
Co do linka, którego podałeś, proszę, sam udowodniłeś, że faktycznie, pisząc o języku w książce posłużyłeś się cudzymi przemyśleniami. Niezbyt inteligentnymi swoją drogą, ale sam zauważyłeś, że to żaden autorytet – tylko po co korzystać z pracy kogoś, kogo się ma w głębokim poważaniu?

A, jeszcze jedno.
insynuować w złośliwej intencji podsuwać myśli krzywdzące kogoś; umyślnie budzić podejrzenia; imputować, wmawiać, sugerować. (za Kopalińskim)
To słowo absolutnie nie jest jednoznaczne ze słowem „oskarżać”. Stwierdzenie: nikogo nie oskarżyłem, nie jest równoznaczne ze stwierdzeniem: nie insynuowałem, bo i owszem – insynuowałeś. Na oskarżenie pewnie nie masz dowodów, co nie powstrzymuje Cię przed czynieniem brzydkich sugestii.
26-11-2008 20:57
malakh
   
Ocena:
0
Odpowiem, ponieważ wczesniej obiecałem, ze to zrobię, jak ktoś poda argumenty (następnym razem zaznaczę, że mają one mieć sens;p).

Tak pisze recenzent? To czy tom trzymał poziom, czy nie, nie zależy od tego, czy Ci się podobało, czy nie.(...)Twoim obowiązkiem jest ocenić książkę: „nie trzyma poziomu”, zaargumentować i, o ile cieszysz się poważaniem czytelników i ma to sens, przejść do oceny własnej: osobiście uważam, że bohater jest irytujący.


Dla twojej informacji, recenzja opiera się na opinii recenzenta. Jaką, jeżeli nie własną opinię mam wyrażać, przed, jak to zauważyłeś, przejściem do swoich odczuć dotyczących lektury?
Ty jesteś poważny, czy kpisz, bo po tej wypowiedzi na serio nie wiem. Recenzent ma w recenzji wyrażać jakąś inną opinie, oprócz swojej?

W kwestii owych słabości wymieniasz 1, słownie JEDNO, zdanie: "Cóż, taki lajf", które jest według Ciebie złe

Wymieniam także słabość dialogow ("dlaczego mówią tak, a nie inaczej ") i krótkośc opisów ("długość opisów autorka wydziela z iście aptekarską precyzją "), a owe cytowane przeze mnie zdanie to aż nadto dobitny przykład. Jeżeli według ciebie jest ono odpowiednie dla starożytnego wampira, cóż... brak mi słów.

Pozwól, że jeszcze zwrócę uwagę, że akapit, który rozpoczynasz zdaniem zapowiadającym rozprawienie się ze słabym językiem, kończysz peanem na cześć autorki.

Nie peanem, tylko wyrażeniem żalu, że kwiatki pokroju "Cóż, taki lajf" pojawiają się w najlepszej części powieści.

Co do linka, którego podałeś, proszę, sam udowodniłeś, że faktycznie, pisząc o języku w książce posłużyłeś się cudzymi przemyśleniami. Niezbyt inteligentnymi swoją drogą, ale sam zauważyłeś, że to żaden autorytet – tylko po co korzystać z pracy kogoś, kogo się ma w głębokim poważaniu?

Owe "cudze przemyślenia" dotyczyły poprzedniego tomu, Szerloku, więc coś ci się pomerdało;p A "niezbyt inteligentne" są ponieważ...? Próbujesz atakowac osobę, bo podane przez nią cytaty zatykają ci usta, co?
Garm ma rację, ty starasz się innych po prostu zakrzyczeć.

To słowo absolutnie nie jest jednoznaczne ze słowem „oskarżać

umyślnie budzić podejrzenia - nie no, w ogole;p

Ja skończyłem. Pisząc, że odpowiem na argumenty (co zrobiłem) miałem nadzieję, że będzie można normalnie porozmawiac. Widac się pomyliłem.
EOT
26-11-2008 21:23
~Zamoyski

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
malakh: Jeżeli według ciebie jest ono odpowiednie dla starożytnego wampira, cóż... brak mi słów.

A co by było odpowiednie dla starożytnego wampira?? Wzniosła przemowa grobowym głosem? Najlepiej po aramejsku? :D
Ukryty wie gdzie jest i co się dzieje na świecie, budzący go nie zdają mu relacji ze wszystkiego co się stało od poprzedniego przebudzenia. Można więc, moim zdaniem, założyć że ma wiedzę również na temat współcześnie używanego języka i używa go zgodnie ze swoim usposobieniem. Dawniej powiedział by może "niech cię dunder świśnie" a dziś "wal się" i nie widzę w tym nic nieodpowiedniego. Wyobrażaliście sobie Ukrytego jako mrocznego, kruczowłosego demona piszącego gotykiem? :D
27-11-2008 00:29
~Passerby

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
-1
I słowo stało się ciałem... a właściwie to postem.

Recenzent powinien poprzeć swoją ocenę argumentem :), a nie przedstawić jako coś obowiązującego.
Np. język słaby - przykład/argument nadmiar imiesłowów.
Poza tym Ty wystąpiłeś ze streszczeniem raczej, naszpikowanym spoilerami, a nie z recenzją, wiec nie masz się czego nadymać.

Popatrzmy jak to było z tymi dialogami - wzmianka o nich nie pojawiła się w cytowanym przeze mnie akapicie, czyż nie? Tymczasem nie bez powodu pojawił się cytat tego Twojego wystąpienia, żeby nie było żadnych wątpliwości dlaczego to, co piszesz, uważam za nielogiczne i bełkotliwe.


Wiesz, określenia słaby język to mogę używać w dowolnym przypadku, jeśli nie popieram go żadnymi argumentami. Elementarne, Watsonie. Skoro piszę ogólnikami, to mogę wykorzystać dowolne uwagi poprzedników tyczące się dowolnej części omawianego cyklu. I to właśnie zrobiłeś.


Niezbyt inteligenTNE, bo trudno brać poważnie ocenę ksiązki, która przedstawia wyliczenie ilości przekleństw na stronę. To śmieszne. Jeszcze gorzej prezentuje się recenzja, zawierająca błędy merytoryczne jak wspomniany sequel. (Przebija ją inna też z Poltergeista o ile mnie pamięć nie myli, w której recenzent stwierdził: nie czytałem, ale nie podobało mi się - to parafraza nie cytat). A najzabawniejsze jest to, iż z tej opinii wynika, że w jednostce wojskowej/policyjnej - militarnej panowie skoszarowani mówią do siebie językiem godnym sztuk Fredry, a autorka popełniła kardynalny błąd, używając języka jak z „Krolla”(to jest atak na recenzję). Widać mamy kolejnego maminsynka, przekonanego o tym, że tak jak doń mówi mamunia, tak mówi cały świat (to jest atak na osobę, żebyś mógł sobie porównać i zaprzestać wypisywania bzdur – a wszystkich pozostałych za to płaskie zagranie przepraszam). Jednostki wojskowe (zmilitaryzowane) oazą poprawności językowej raczej nie są i trzeba to brać pod uwagę, jak się tam umieszcza bohatera. Zarzuty byłyby absolutnie na miejscu, gdyby Frau Kozak postanowiła umieścić bohatera na dziewiętnastowiecznej pensji dla dziewcząt.
Nie rzucam żadnych tez, których nie potrafię poprzeć argumentami, nie przypisuj mi swojego podejścia. Nie było moim zdaniem sensu wytrząsać się nad czymś, czego ta dyskusja zasadniczo nie dotyczy, tym bardziej, że autora recenzji tu nie ma (tylko Tobie takie zagrywki nie przeszkadzają). Zdumiewa mnie zarzut o atakowaniu osoby, skoro sam byłeś uprzejmy wyboldować frazę „niezbyt inteligenTNE”, ale uznaję to, za przejaw Twojego stylu: nie oskarżam, ale mnie się wydaje, że na zamówienie, nie doczytałem, ale zobaczcie jaki straszny przejaw chamstwa.


Malakh, nie znam osobiście starożytnych wampirów, w przeciwieństwie, jak widzę, do Ciebie, ale ktoś tu nawet wspomniał o telepatii, która posługują się wampiry w książkach Kozak. Rozumiem, że Ukryty był jakiś przytępawy (wiek) i nie mógł sobie nic wygrzebać z umysłu gówniarza z którym rozmawiał? A może zwyczajnie mało był podobny do tych dwóch zniewieściałych produktów Pani Rice, które promujesz w swoim profilu?


Nawet nie umiesz podtrzymać własnych tez. To żałosne. Ale przynajmniej EOT w tym kontekście nie zaskakuje. W końcu jak mógłbyś udowodnić, że napisałeś dobrą recenzję?! ROFTL
27-11-2008 08:01
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
malakh napisał:"Jeżeli nie umiesz w zaden inny sposób poprzeć swoich argumentów, poza ich uporczywym powtarzaniem i obrażaniem innych, to lepiej już nie pisz".

W którymż to miejscu obraziłem Ciebie albo Mandosa? Pokaż, a nie rzucaj pezpodstawnych uwag. To dopiero jest nadinterpretacja. I gdzie niby powtarzam argumenty? Nie uzyskałem sensownej odpowiedzi, więc upominam się o nią, ot i wszystko.
Zabyt łatwo się obrażasz jak na kogoś, kto dopiero uczy się pisać recenzje, a przy tym poucza innych.
27-11-2008 08:57
~Głos z sali

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"(...)autorka popełniła kardynalny błąd, używając języka jak z „Krolla”(to jest atak na recenzję).(...)"

Z całym szacunkiem, akurat oglądałem wczoraj "Krolla" i obawiam się, że dialogom zaprezentowanym w tomach 1 i 2 bardzo dużo brakuje do koszarowej poetyki Pasikowskiego. Być może zmienia się to w tomie 3 (nie czytałem), ale jakoś - wybacz - wątpię.

Jak to FW Kres sugerował wielokrotnie, fakt że coś ma miejsce w rzeczywistości (tu: język), nie oznacza wcale, że znakomicie sprawdzi się przytoczenie tego w fikcji.

Nb. kolego Malakh, to już co najmniej druga taka "wpadka" kolegi - po recenzji Adama Przechrzty. Nie będzie się kolega teraz obawiał pisania negatywnych recenzji z niektórych książek?
27-11-2008 09:33
Evingolis
   
Ocena:
-1
Nooo myślę, że kolega Malakh nie musi się obawiać, jeśli będzie pisał rzetelne recenzje, nawet negatywne.
Bo tak, jak to zostało już tu napisane, zbiór niepotwierdzonych zarzutów to jeszcze nie recenzja.
27-11-2008 10:21
Panthera
   
Ocena:
+2
Nudne to się trochę już robi, nie uważacie? Myślę, wiadomo jakie stanowisko kto przedstawia.

A ja bym chciała przeczytać taką rzetelną, porządną recenzje z przez duże R bez wspominania fabuły i spoilerowania. Taką o której ciągle się tutaj wspomina, gdzie osoba recenzenta będzie obiektywna [pomijając już ironię tego stwierdzenia, obiektywizm piękną ideą - i można do niego dążyć acz jednak recenzja zawsze będzie subiektywna]. przez większość recenzji nie będzie operowała na swoich odczuciach tylko hmmm nie wiem, może na jakiś prawdach ogólnych [przez niektórych również zwanymi prawdami objawionymi]. Czy też po prostu po generalizuje się trochę na temat i w temacie książki jak i tak ogólnie teoretycznie-literacko [ choć teoretycznie literacko też nie wszystkim odpowiada]. Wiele się mówi o broni, języku czy historii a jakoś, o wedle mnie ważnym elemencie jakim są wampiry, grzecznie większość milczy.

Oczywiście recenzji którejś z części opowieści o Vesperze.

Ale obstawiam, że recenzji które by były bliskie idei o którym się tu mówi jest na lekarstwo. Nie twierdzę, że recenzja malakh jest super, bezbłędna. Dla mnie za krótka, brakuje mi w niej kilku elementów ale ogólne przesłanie dotarło.

Tak więc jakby ktoś widział taką recenzję, którą się tutaj wspomina ja bez cynizmu proszę o podanie linka.

Bo każdy jest dobrym recenzentem recenzji, to może napisać kontr recenzję? Tylko nie recenzji a książki.


27-11-2008 10:51
malakh
   
Ocena:
0
Bo każdy jest dobrym recenzentem recenzji, to może napisać kontr recenzję? Tylko nie recenzji a książki

Popieram;]

bez wspominania fabuły i spoilerowania

A takie wprowadzenie w fabułę jest złe? Z tego co wiedzę, czytając inne recki, jest to praktyka powszechna. Noralne chyba, że najpierw coś sie pisze o książce, zanim zacznie się ją oceniać.
A spoilera mam? Gdzie?

Taką o której ciągle się tutaj wspomina, gdzie osoba recenzenta będzie obiektywna

A moja jest nieobiektywna? Ktoś mną kierował, sugerował, jak mam oceniać? Przeczytałem książkę, niespodobała mi sie, to tak własnie napisałem - nic bardziej obiektywnego.

wedle mnie ważnym elemencie jakim są wampiry, grzecznie większość milczy

A co tu mówić? Wampiry u Kozak (w tym tomie) to po prostu "komandosi" z supermocami, którzy od czasu do czasu popijają krew z foliowych torebek. Sam Głód duuużo lepiej przedstawiony został w "Renegacie".

Dla mnie za krótka, brakuje mi w niej kilku elementów ale ogólne przesłanie dotarło

Hehe... za krótka? Przekażę "górze redakcyjnej";] Mi zawsze chcą ciąć teksty - ten też jest nieco ponad limit...
A czego brakuje? Na przyszłość będę wiedział;]
27-11-2008 11:05
Panthera
   
Ocena:
+2
malakh - wymagania do recenzji które napisałam są innej więcej wydatkową tego co tutaj wyczytałam iż powinno być w recenzji i jaka powinna być.

Nie są to zarzuty do ciebie. Nie będę tutaj prowadzić dyskusji podobnej do tej na górze, bo jak widać prowadzi ona tylko do tego, że jedni drugich zaczną traktować z góry i sobie szpilki wbijać - zasłużone czy nie, nie ma znaczenia.

Tekst jest za krótki, możesz przekazać ;) Bez lekkiego wprowadzenia w fabułę się nie da i owszem. A bycie obiektywnym jest ideą i tyle ;) Dlatego recenzje są jednak w większości subiektywnym spojrzeniem ich autorów na dany tekst [nie miałam na myśli ingerencji innych istot ;)] .
27-11-2008 11:19
~Sigrid

Użytkownik niezarejestrowany
    Język
Ocena:
+1
Mnie jednak bardzo ciekawi opinia na temat języka. Zgadzam się z autorem recenzji, że zły język potrafi zabić każdą książkę (świetnie to widać w przekładach). Ale jakie są kryteria?

W recenzji są wyliczone trzy zarzuty:
- aptekarsko wydzielane opisy
- nadmierna liczba wylgaryzmów
- współczesny język potoczny w ustach przedwiecznego wampira (tu jeden przykład - na podstawie recenzji trudno zgadnąć, czy jednorazowe potknięcie, czy głębszy zamysł, bo przecież popkultura przyzwyczaiła nas do takich przetasowań).
Czy zatem dobrze napisana książka powinna zawierać możliwie dużo opisów i nie epatować wulgaryzmami? Trochę mnie to nie przekonuje (choć dla mnie to akurat dobra wiadomość). Zastanowiłabym się raczej, czy te wulgaryzmy są niewłaściwe "bo tak", czy też nieadekwatne wobec tematyki i postaci. Czy brak opisów wynika z przyjętej formuły powieści (nie znam się na literaturze sensacyjnej, ale chyba nie są jej cechą konstytutywną), czy też w jakiś sposób mija się z zamysem autorki, utrudnia czytelnikowi odnalezienie się w tym świecie ? Jak dalece ludzie przejmują żargon środowiskowy i czy nowicjusze, a Vesper jednak niedawno dołączył do jednostek specjalnych, nie używają go z niemal karykaturalną żarliwością (bo język jest jednym z bardzo istotnych sposobów tworzenia identyfikacji grupowej wyizolowanych grup w chwilach zagrożenia)? Dalej - czy te wulgaryzmy nie pokazują, jak dalece przebiega mimikra bohatera, który jest z wykształcenia lekarzem, więc przez pewien czas musiał korzystać z zupełnie innego żargonu zawodowego? Jaki on ma słuch językowy, skoro potrafi w chwili stresu po jednorazowym cytacie rozpoznać tłumaczenie Biblii (to IMO bardzo trudne - dlaczego zatem jemu się udaje)?

Nie przekonuje mnie również recenzja Michała Foerstera w Esensji, bo autor wręcz napawa się własną złośliwością, natomiast nie ma w niej głębszej analizy. Facet, który natrząsa się z języka, a sam nie zauważa błędu w łacinie (nie mam energii sprawdzać, czy to błąd Magdy, czy źle przepisane), po prostu mnie nuży.

Przeczytałam dwie pierwsze części cyklu i język mi nie przeszkadzał. On jest przezroczysty, nie odciąga uwagi od akcji i sądzę, że taki był zamysł Magdy. Fakt, miejscami redakcja niespecjalnie się przysłużyła, łącznie z idiotyznami typu Zakręt (miejscowość na trasie Wwa-Lublin) występujący jako "zakręt". Ale to się po prostu zdarza.
27-11-2008 11:58
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
-1
malakh napisał:
"Mi zawsze chcą ciąć teksty - ten też jest nieco ponad limit..."
M n i e zawsze chcą itd. Ktoś, kto czepia się języka powieści, powinien jednak lepiej panować nad swoim.

"A czego brakuje? Na przyszłość będę wiedział;]"
W Twojej recenzji brakuje rzetelnej recenzji. Bo to, co napisałeś to ledwie streszczenie z jakikiś tam uwagami. Poczytaj sobie Boya Żeleńskiego, Ważyka i innych krytyków z prawdziwego zdarzenia, będziesz wiedział, czego brakuje :).
27-11-2008 14:59
malakh
   
Ocena:
0
Czy zatem dobrze napisana książka powinna zawierać możliwie dużo opisów i nie epatować wulgaryzmami?

Nie, to by była skrajnośc. Spójrz chociażby na ASa - tez są wulgaryzmy, ale pojawiaja sie "naturalnie".

W "Nikcie" miałem wrażenie, że oni klną dla samego faktu klnięcia (a i tak było tego mniej, niż w poprzednim tomie). Osobniście nie mam nic przeciwko wyrazom na "k" itp, ale wole gdy są używane w mniejszej ilości.
Nigdy nie należałem do służb specjalnych, dlatego nie wypowiem się na temat mimikry i asymilacji w nowym środowisku, nie zmienia to jednak faktu, że pyskówki bohaterów przypominały rozmowy moich niezbyt rozgarniętych kolegów z gimnazjum - może innym to pasuje, mnie nie.

Co do ilości opisów - podajesz przykład kolejnej skrajności. Nie trzeba od razu być Tolkienem, czy naśladować język "Małe, duże". U pani Kozak wszelkie opisy sprowadzają się do sprawozdań - im krócej i prościej, tym lepiej.
Że potrafi lepiej pokazała w "Air Marshalls", ale nie w cyklu nocarskim.
Weźmy Kubę Ćwieka - pierwszy "Kłamca" był, pod względem językowym, równie ubogi. Natomiast drugi pod tym względem był dużo lepszy - widac, że autor się rozwija, wyciąga wnioski.

On jest przezroczysty,

Hyh, Grzędowicz ma rację. Polecam jego felieton w grudniowej Nf, gdzie pisze o używaniu pojęcia "przezroczystego języka".

Jaki on ma słuch językowy, skoro potrafi w chwili stresu po jednorazowym cytacie rozpoznać tłumaczenie Biblii (to IMO bardzo trudne - dlaczego zatem jemu się udaje)?

On nie rozpoznał, po prostu autorka wiedziała, co pisze;]

Jeżeli, Sigridzie, dalej chcesz dyskutować, mój meil jest w moim profilu - tutaj wraca ten anonimowy troll i dalej krzyczy, więc nie mam zamiaru tu z nikim rozmawiac, bo się wtrąca.

----edit----
Facet, który natrząsa się z języka, a sam nie zauważa błędu w łacinie

Nie trafiają do mnie tego typu argumenty. Idąc dalej można by stwierdzić, że jeżeli ktoś nie napisał książki (i to genialnej!) nie ma prawa oceniać innych.
Ja uważam, ze prawo ma każdy, kto książkę przeczytał - książka, jak każdy inny produkt podlega ocenie odbiorcy.

Co do tekstu Foerstera - abstrahuje od tonu jego recenzji (owszem, jest nadwyraz złosliwy), ale podaje konkretne cytaty. Dlatego go zlinkowalem - przykłady to przykłady, z nimi nie ma co się kłócić.
27-11-2008 18:07
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
-3
"Jeżeli, Sigridzie, dalej chcesz dyskutować, mój meil jest w moim profilu - tutaj wraca ten anonimowy troll i dalej krzyczy, więc nie mam zamiaru tu z nikim rozmawiac, bo się wtrąca."

Och, uraziłem? Przepraszam, że ośmieliłem się dyskutować. Ciągle zapominam, że recencent jest jak belfer - ma zawsze rację.
A poza tym Sigrid to imię żeńskie.
27-11-2008 19:10

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.