» Recenzje » Pan Lodowego Ogrodu. Tom 3 - Jarosław Grzędowicz

Pan Lodowego Ogrodu. Tom 3 - Jarosław Grzędowicz


wersja do druku

Powieść dychotomiczna

Redakcja: Aleksandra 'Zsa-Zsa' Tomicka

Pan Lodowego Ogrodu. Tom 3 - Jarosław Grzędowicz
Na cykl Pan Lodowego Ogrodu składają się dwie przeplatające się opowieści. W trzecim tomie bardzo wyraźnie widać, jak wielkie różnice dzielą te historie. Chociaż rozgrywają się w tym samym świecie, a tłem dla obu są te same wydarzenia, na pierwszy rzut oka można by stwierdzić, że nie tylko są to osobne książki, ale również że zostały napisane przez dwóch różnych autorów.

Wątek Vuko Drakkainena, przybyłego z Ziemi żołnierza, którego zadaniem jest odnalezienie i ewakuacja badających planetę Midgaard naukowców, to przede wszystkim akcja, efektowne pojedynki i cięte riposty wypowiadane przez głównego bohatera. Nocny Wędrowiec, jak zwą go w tym świecie, równie sprawnie robi mieczem, co językiem. Oprócz sporej dawki czarnego humoru i ironii, w historii tej znajdziemy też zabawę nawiązaniami do popkultury ("Klatu barada nikto"!), przez co nasz protagonista przywodzi na myśl Lokiego z Kłamcy Jakuba Ćwieka. Opowieść Vuko to coś na kształt zabawy z konwencją. Grzędowicz jest prześmiewczy, ale nie w sposób, w jaki nabijać się można z czegoś, co uważamy za gorsze. Wyraźnie widać sentyment autora do fantasy – jest on świadom nieodzownych dla gatunku schematów, które niekiedy piętnuje, częstokroć łamie, a nierzadko powtarza, puszczając do czytelnika oko (stwierdzenia typu: "Zawsze chciałem to zrobić…")

Filar, syn zamordowanego władcy Tygrysiego Tronu, jest z kolei zupełnie innym typem człowieka niż, stanowiący mieszankę Geralta i detektywa Marlowe'a, Drakkainen. Mimo młodego wieku jest pokorny, nad wyraz dojrzały, ciężko doświadczony przez życie i, w efekcie, zahartowany. Grzędowicz umiejętnie oddaje złożoność jego psychiki, podkreślając dwoistość charakteru: nieraz zdecydowany, wychowany na cesarza przywódca, kiedy indziej zrezygnowany, załamany niepowodzeniami chłopiec, od którego los wymaga zbyt wiele. Mnie jego historia zaciekawiła bardziej, niż wątek Vuko, chyba dlatego, że ponad ironiczne one linery przedkładam opisy zmagań młodzieńca z narzuconą mu przez życie rolą (obowiązek wobec narodu nie pozwala mu zrezygnować), a także wyraźnie przebijające przez tekst przemyślenia autora, który chociażby przez opis towarzyszy Filara pokazuje czytelnikowi, czym byłby władca bez swoich poddanych.

Obie części trzeciego tomu Pana Lodowego Ogrodu łączy jednak kunsztowny styl, w wątku Drakkainena może mniej kwiecisty, ale również nie pozbawiony kilku przebłysków. Największą ozdobę książki stanowią wyśmienite opisy, będące mistrzowskim popisem połączenia bogatej wyobraźni z niebanalnymi umiejętnościami językowymi i świetnym czuciem tempa tekstu (to ostatnie najwyraźniej widać w scenie pojedynku N'Dele). W tej części cyklu Grzędowicz dał się poznać jako twórca mający pewne ciągoty ku New Weird − zapierające dech w piersiach, fantasmagoryczne kreacje Ogrodu i jego mieszkańców, zamku Fjollswinna, a także Doliny Naszej Pani Bolesnej. Jednocześnie jednak pokazuje, że zachwycać potrafi także z pozoru mało efektownymi scenami, czego przykładem może być opis obłaskawiania dzikich koni przez Benkeja.

Co bardzo ważne, opowieść zatytułowana Pan Lodowego Ogrodu nie nuży. Wyraźnie widać, że rozbicie historii na cztery tomy nie wynika z chęci autora do sztucznego przedłużania cyklu, ale ze strategii pisarskiej. Grzędowicz zdecydował się relacjonować nam rozgrywające się na Midgaardzie wydarzenia dzień po dniu, godzina po godzinie, krok po kroku, rzadko kiedy decydując się na choćby drobne przeskoki. Z jednej strony dzieło rozrosło się do niespodziewanie potężnych rozmiarów (planowo miała to być jedna książka!), z drugiej jednak czytelnik może dłużej cieszyć się towarzystwem Vuka i Filara, i to bez wymuszonego rozciągania fabuły; zapewne tę samą historię można byłoby opowiedzieć w jednym tomie, ale tylko byśmy na tym stracili.

Można więc powiedzieć, że to dobry rok dla polskiego fantasy (a dokładniej powieści wykorzystującej jego sztafaż, gdyż Pana… powinno się raczej klasyfikować jako SF). Najpierw wyśmienity debiut książkowy Roberta M. Wegnera, następnie oryginalna powieść Guzka, a teraz Grzędowicz, po słabszym tomie drugim, pokazuje że wyśmienita część pierwsza nie była wypadkiem przy pracy. To naprawdę dobry rok.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


Tytuł: Pan Lodowego Ogrodu
Cykl: Pan Lodowego Ogrodu
Tom: 3
Autor: Jarosław Grzędowicz
Autor ilustracji: Daniel Grzeszkiewicz
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 27 listopada 2009
Liczba stron: 504
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Seria wydawnicza: Bestsellery polskiej fantastyki
ISBN-13: 978-83-7574-166-7
Cena: 33,00 zł



Czytaj również

Pan Lodowego Ogrodu. Tom 4
Pożegnanie z Midgaardem
- recenzja
Pan Lodowego Ogrodu. Tom 3
Piętrowa dygresja
- recenzja
Pan Lodowego Ogrodu. Tom 2
Dreptanie w miejscu
- recenzja
Pan Lodowego Ogrodu. Tom 1
Długa droga przez magiczny świat
- recenzja
Pan Lodowego Ogrodu. Tom 4 - Jarosław Grzędowicz
Umarł lód, niech żyje odwilż
- recenzja

Komentarze


malakh
   
Ocena:
0
Skoro nie uważasz mojego rozumowania za błędne, zatem przyznajesz mi rację i zgadzasz się ze mną, że obecność cudownych fantazmagorii, które wymieniłeś w recenzji jako wpływ NW, tak naprawdę nie musi być efektem inspiracji Niu Łyrdem, czyli przyznajesz się do błędu. Dziękuję.

Antavosie, z przykrością stwierdzam, że po przeczytaniu tego zdania kończę wszelkie z tobą dyskusje. Nie dlatego, że przyznaję się do błędu, ale dlatego, iż stwierdzam, ze jesteś fizycznie odporny na jakiekolwiek argumenty odmienne od twoich.

Stosujesz pokrętną i bzdurną logikę, czego przykładem jest cytowany powyżej fragment. W tej dyskusji nie można jednoznacznie stwierdzić, że jeden z nas ma, czy też nie ma racji - to mógłby rozstrzygnąć tylko Grzędowicz. Ty jednak uparcie bronisz się przed jakimkolwiek innym od twojego punktem widzenia.

Nie widzę więc sensu dalszej rozmowy.

Dziękuję i pozdrawiam.

@ E. tylda

Fantasmagoryczne wizje niektórych lokacji i bohaterów w PLO 3 przywodzą na myśl krajobrazy częstokroć spotykane w dziełach utrzymanych w konwencji NW. PLO nie jest New Weird, ale dodając dwa do dwóch (czyli jeszcze temat prelekcji), można wysnuć wniosek i konwencja NW jest Grzędowiczowi bliska.

Można też wysnuć wniosek, ze tak nie jest.

Ale pewnym ani jednego, ani drugiego być nie można.
25-11-2009 14:11
Chamade
   
Ocena:
0
Czekam z niecierpliwością na tom trzeci, apetyt się zaostrza.
Wspominacie o Boshu... A mnie się pewne obrazy kojarzyły z twórczością Grünewalda niejakiego.. Tak tylko gwoli wspomnienia.
25-11-2009 14:57
~Antavos

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Ale pewnym ani jednego, ani drugiego być nie można.

To czemu napisałeś tak kategoryczne stwierdzenie, cytuję, "(...)Grzędowicz dał się poznać jako twórca mający pewne ciągoty ku New Weird?" :) Malakh, no daj spokój - nie zostawiaj mnie samego w piaskownicy. To jest normalny, całkiem przyzwoity spór, w którym założyłem, że nie masz racji (celowo też rozciągnąłem spór do dyskusji o całym PLO, niekoniecznie o tomie III:) ), ponieważ New Weird charakteryzuje się pewnymi cechami (przepraszam, powinienem wyjść od definicji VanderMeerów), których nijak nie dostrzegam ani w tomie I, ani II, więc ich obecność w tomie III wydaje mi się bardzo mało prawdopodobna; a w sporze, jeśli osoba A uparcie trwa przy swoim zdaniu, to znaczy tylko tyle, że argumenty strony B okazują się niewystarczające. A że zastosowałem prawa logiki dwuwartościowej? Co w tym złego?:) Jeśli tak ci zależy na Prawdzie, przeprowadź wywiad z Grzędowiczem. Skoro masz namiary na Kossakowską, to jednocześnie na Grzędowicza, więc się go po prostu spytaj:) Jeśli faktycznie okaże się, że Grzędowicz istotnie inspirował się New Weirdem - i powie to wprost - to przyznam ci rację. Masz moje słowo.
25-11-2009 15:13
malakh
   
Ocena:
0
To czemu napisałeś tak kategoryczne stwierdzenie, cytuję, "(...)Grzędowicz dał się poznać jako twórca mający pewne ciągoty ku New Weird?"

Bo to moja opinia. Czyją miałem zamieścić w mojej recenzji?

I nie ma w niej nic kategorycznego. Tak samo niekoniecznie każdemu książka musi się spodobać, albo spodobać z tych samych względów, co mnie. Nie oznacza to jednak, ze moja opinia: PLO 3 to bardzo dobra książka, w jakikolwiek sposób mija się z prawdą.
25-11-2009 15:32
~Khan

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Jak dla mnie dobra recenzja. Szkoda tylko, że nie jest dłuższa choćby o dwa akapity, ale podobno nie ma róży bez kolców ;)
25-11-2009 20:05
Qball
   
Ocena:
0
O mytzc! To będzie jeszcze tom czwarty? OK. Ja kupię, ale zaczyna mnie Grzędowicz męczyć rozciąganiem tej historii.
25-11-2009 21:56
Rabauken
   
Ocena:
0
Wiecznie jacyś niezadowoleni. Ja byłem zachwycony zarówno 1 jak i 2 tomem i jeśli autor będzie trzymał poziom to kupię nawet 5 i 6 tom.
26-11-2009 09:20
~Antavos

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
A to Pan Lodowego Ogrodu jest świętą krową, o której nie wolno dyskutować, tylko peany stawiać? Zauważ zresztą, że dyskusja dotyczy - nie uznaję jej za skończoną, a jedynie zawieszoną do czasu wypowiedzi samego autora:] - istnienia, bądź nieistnienia, tego, o czym pisze malakh, wpływu New Weird. Nigdy nie powiedziałem, że dwie pierwsze książki Grzędowicza (z PLO) są złe - powieści te traktuję w kategorii ambitnej prozy rozrywkowej, którą bez wstydu można pokazać rodzinie: zarówno poruszane w książce tematy poboczne (kwestie moralne dotyczące władzy, wpływ religii na społeczeństwo) towarzyszące sensacyjno-przygodowej akcji, jak i przebogaty język, a także prosta w gruncie rzeczy konstrukcja fabularna i narracja tekstu zdradzają doskonałą znajomość zarówno konwencji science fiction, jak i przede wszystkim umiejętność tworzenia dobrej opowieści i uatrakcyjniają literacko pozycje; całość jest bardzo filmowa (one-linery w dialogach, questowa przygoda - Drakkainen/Filar dostają kolejne zadania do wykonania, na zasadzie: w punkcie A dostajemy zlecenie 1. Zlecenie 1 prowadzi do punktu B, gdzie czekają na nas kolejne zadania 2 i 3, i tak dalej, w międzyczasie NPC-e wyjaśniają istotę rzeczy bohaterom i czytelnikowi - aż do finalnego starcia z bossem; ale spoko, widzu/czytelniku, będą sequele) Może w drugim tomie jest może za dużo czegoś, co mój dobry znajomy nazywał "opisami przyrody" - niepotrzebnego wodolejstwa, całość spokojnie da się skrócić - po przetworzeniu - o kilkanaście stron bez szkody dla fabuły. Czego innego szukam w literaturze - solidnego wyzwania intelektualnego, które zapewnia mi Pynchon, Huberath czy Dukaj - ale jeśli już mam sięgać po książki rozrywkowe, niech to będą takie właśnie książki (Grzędowicz, Lynch, Abercrombie, Wiedźmin Sapkowskiego, Chabon)

Bo to moja opinia. Czyją miałem zamieścić w mojej recenzji?

Dla mnie stwierdzenie było właśnie kategoryczne. :) Ale mniejsza z tym, skoro nie chcesz dyskutować, trudno. Najwyżej poczekam na wypowiedź samego autora (ale i tak do tego momentu obstaję przy swoim:D), żeby dalej się poboksować. *daje do wypalenia wodną fajkę pokoju*
26-11-2009 11:36
~Erystyczna tylda

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Podróż Drakkainena rzeczywiście wydaje się swoistą przygodą rpg (tom 1), ale jest sprawnie napisana i jako taka spełnia swoją rolę, czyt. I was entertained.
Natomiast przyznam bez bicia, że swoją lekturę PLO zakończyłem na początku (perwsze 100 stron?) drugiego tomu. Odrzucił mnie pusty, IMO nic nie wnoszący cliffhanger końca tomu 1, rozwiązany w drugim na modłę amerykańskich seriali 'reset button'.
Zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu opowieść księcia, aczkolwiek w moim odczuciu powiązanie obu wątków było zbyt słabe (1 tom), tj. rzeczywiście czułem się, jakbym czytał dwie różne powieści, połączone czysto pretekstowo. Jakkolwiek jestem pewien, że w późniejszych tomach oba wątki się splotą (splotł?), to jednak jako czytelnik nie mogę nie czuć się odrobinę oszukany tą dwoistością, wykraczającą poza ramy 1 tomu.
26-11-2009 11:48
malakh
   
Ocena:
0
Nie powiem ci, czy się wątki łączą, bo by mnie tu za spoilery ukrzyżowali;p
26-11-2009 14:43
~Antavos

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@Tylda

Wątki spleść się powinny już w trzecim tomie, ponieważ w przeciwnym wypadku oznaczałoby, że połączą się dopiero w czwartym. Biorąc pod uwagę dotychczasowy rozmach powieści i sposób prowadzenia fabuły, Grzędowicz miałby wtedy dwa wyjścia: albo na upartego musiałby łączyć oba wątki w tomie czwartym, co prawdopodobnie doprowadziłoby do obniżenia poziomu (tego typu szycie grubymi nićmi zawsze wychodzi na wierzch) i zdradzałoby pośpiech przy pisaniu książki, albo musiałby pójść na całość - i rzeczywiście napisać piąty tom, w którym przedstawione zostanie rozwiązanie całej zagadki. Zresztą piątego tomu wcale nie wykluczam; zwróćcie uwagę, że ocalonych było czworo (odświeżałem sobie niedawno książkę, to pamiętam), a dwa tomy były de facto o dwóch Złych. Van Dyken, Dziwna Babka Od Czerwonych Wież, dochodzi trzeci - Koleś Od Drakkara cytujący "Jądro Ciemności - i teraz powinniśmy zobaczyć czwartego Ziemianina/Boga:) I śmierć jednego z bossów, a przynajmniej kolejny pojedynek Dobra ze Złem (plus pomniejsze śmierci w Drużynie Dobra:). Równie dobrze wątki mogą się w ogóle nie spleść i dalej toczyć równolegle; jest to również rozwiązanie logiczne i możliwe:) Pamiętając jednak o zamiłowaniu Grzędowicza do kina, chyba jednak będzie wielka draka w chińskiej dzielnicy ;-)
26-11-2009 15:35
malakh
   
Ocena:
0
Ej, spójrzcie na oceny... albo Poltera nawiedził/nawiedziła kolega//koleżanka z innego portalu, albo ktoś daje 10 w ciemno xD
26-11-2009 16:18
~tomek

Użytkownik niezarejestrowany
    nie, nie zauwazylem
Ocena:
0
To ze glowny bohater wyrusza na pomoc drugiemu bohaterowi ksiazki nie znaczy ze powiesc od tego staje sie gleboka i pelna refleksji. To ze ktos prowadzi rozmowe nie znaczy ze od razu jest ona madra...

Moze poprostu mamy inne kryteria.

A jak dla mnie to mozesz poprostu isc spac zamiast popadac w skrajne nastroje.

Gneralnie to az dziwne ze ktos moze mnie obrazic tylko za to ze mam inne zdanie na temat jakiejs ksiazki fantasy.
I zapewne ten ktos ma sie za bardzo kulturalna osobe...
26-11-2009 18:46
M.S.
   
Ocena:
0
To ze glowny bohater wyrusza na pomoc drugiemu bohaterowi ksiazki nie znaczy ze powiesc od tego staje sie gleboka i pelna refleksji. To ze ktos prowadzi rozmowe nie znaczy ze od razu jest ona madra...

To prawda. Trzeba jeszcze zrozumieć motywy głównego bohatera, zrozumieć sens rozmów, zrozumieć... Ale czy ja nie za wiele wymagam?

Gneralnie to az dziwne ze ktos moze mnie obrazic tylko za to ze mam inne zdanie na temat jakiejs ksiazki fantasy.

Ależ ja się nie obrażam, bo i co? Po prostu mierzi mnie głupota. Taka wada.
26-11-2009 20:43
~tomek

Użytkownik niezarejestrowany
    coz za laskawiec
Ocena:
0
...sie nie obrazasz?

zakrawa na ironie ze to wlasnie Ty wspominasz o czytaniu ze zrozumieniem...
28-11-2009 18:56
~czytaczka

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
to jest po prostu straszne. Pan Grzędowicz igra sobie ze swoimi fanami... przestanę wkońcu kupowac jego książki a zacznę czytać ebooki :/Na ten 3 tom ile trzeba było czekać? 2 lata? Więcej? Na ostatni (a może nieostatni) poczekamy kolejne 2 lata? Jak tak można Panie Grzędowicz?!
TOm 3 jest rozwlekły jak śledzie z olejem, nie przeczę że wciąga... ale nie można skazywać nas na kolejne lata czekania poprzez TAKIE ZAKOŃCZENIE JAK W tomie trzecim :/ TAK NIE MOŻNA!!! prostestuję! ja się tak nie bawię!!
29-11-2009 12:57
Vermiliona
   
Ocena:
0
Może właśnie to czekanie sprawia, że jest na co. (Nie wszyscy są grafomanami.)
Jest dużo książek, na które się czekało, a kiedy już znalazły się na półkach odeszła na nie ochota.
W tym przypadku jest inaczej.
Na czwartą też zaczekasz :P

Chociaż miło by było... :>
29-11-2009 23:49
~Antavos

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Przeczytałem tom trzeci i dalej podtrzymuję to, co pisałem o rzekomej fascynacji New Weird i jego wpływie na prozę Grzędowicza. Lodowy Ogród, oczywiście, robi wrażenie, ale korzeniami New Weird sięga do literackiej tradycji pulpowej literatury z końca XIX wieku/ początku dwudziestego wieku - Lovecrafta i "Amazing Stories" - a także lata pięćdziesiąte (Peake) oraz Nowa Fala (Delany, Disch, Moorcock, także Harrison) i per analogiam polski New Weird powinien sięgać do Młodej Polski w fantastycznej scenografii czy do romantyzmu, żeby zachować mechanizm "powrotu do literacki korzeni", jaki stworzył Mieville et consortes. Warunek ten spełniają ten - na razie - spełniają Piskorski w "Zadrze" oraz Kuba Nowak w "Karnawale" (Królikarnia już jednak nie, bo to już zupełnie inna szufladka).

Co rzecz jasna nie znaczy, że PLO III jest utworem złym. To książka dobra, sprawnie napisana, z dobrymi dialogami, wiarygodnymi postaciami i fascynującą zagadką ontologiczną (czyt. "jak to działa"), także korzeniami nawiązująca do klasyki science fiction i czytałem ją z przyjemnością, pomimo pewnego irytującego, powtarzającego się w książkach Jarka, archetypu kobiety - Smildrun sprawiła, że autentycznie wybuchnąłem śmiechem w autobusie i zabiła klimat tajemnicy, i grozy, całej Pani Żniw (ten sam model kobiety: władczej, groźnej, tajemniczej dominy, tam pisany na serio, tutaj sprowadzony do postaci komiksowego bad-assa). Mimo tego, w kategorii fantastyczna proza rozrywkowa, w tym roku chyba nie dostałem lepszej książki polskiego autora (może poza ostatnim tomem Brzezińskiej i "Świętym Wrocławiem" Orbitowskiego), ale nie chciałbym, by Jarek pisał V tom. Dla własnego dobra - i dobra polskiej fantastyki - powinien skończyć wreszcie z Drakkainenem i spróbować przeskoczyć samego siebie. Pisarz musi stale się rozwijać, a ciągnąć nieustannie jedną przygodę, by zadowolić fanów, wpada w pułapkę samozadowolenia, przestaje ewoluować i w efekcie cofa się w rozwoju.

Rzekłem.
02-12-2009 17:03
~ptaq

Użytkownik niezarejestrowany
    oj....
Ocena:
0
Szukając informacji kiedy ukaże się tom IV trafiłem tu i przeczytałem recenzję.
Nie będę jej oceniał.

Natomiast ocenię spór autora recenzji i Antavosa.

Malakh chyba mniej zrozumiał tekst niż Antavos, przynajmniej tak wychodzi z dyskusji. PLO to przełamanie konwencji fantasy w stronę SF lub odwrotnie jeśli ktoś lubi.

Nie da się nie zauważyć motywu kontaktu, rozwiniętej cywilizacji z której pochodzi Vuko, kolonizacja/badania innej mniej rozwiniętej cywilizacji, rozwiniętej technologii (cyfral) kontra realia badanej planety....itd

Nie da się nie zauważyć magi, miecza, problemu moralnego, walki dobra ze złem lub jak kto woli porządku z haosem.

Jeśli dyskusja toczy się o ewentualnych inspiracjach, źródłach to można się zgadzać z jedną stroną lub drugą. Jednak podczas interpretacji książki Antavos pokazuje większe IQ (bez obrazy malakh).

Więcej zrozumienia w czytaniu tekstu.
P.S. Jestem bardziej ścisły niś humanistyczny - może stąd moja ocena.
04-12-2009 09:00
malakh
   
Ocena:
0
walki dobra ze złem lub jak kto woli porządku z haosem.

;)
05-12-2009 17:08

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.