» Recenzje » Piraci z Karaibów: Skrzynia umarlaka

Piraci z Karaibów: Skrzynia umarlaka


wersja do druku

Płyńcie na ten film!

Redakcja: Piotr 'Nasstar' M.

Piraci z Karaibów: Skrzynia umarlaka
repek: Yo ho, yo ho, a pirate’s life for me!

Magda: Nie śpiewaj, bo to przynosi pecha, szczególnie w twoim wykonaniu.

repek: Wybacz, to silniejsze ode mnie. Szczególnie, gdy tak długo czekało się na drugą część Piratów z Karaibów! Na sequel filmu genialnego, perfekcyjnego w konstrukcji i klimacie. Filmu, który robiono jeszcze bez przekonania, iż okaże się gigantycznym sukcesem. A gdy się już udało, tym większa obawa, że w kontynuacji dojdzie do klęski.

Magda: Ja nie czekałam na kontynuację Czarnej Perły, lecz na ekranizację mojej ukochanej gry z dzieciństwa, czyli Curse of the Monkey Island. I już w pierwszych paru minutach, kiedy to Jack Sparrow przepływa morze w trumnie, dostałam to, czego chciałam.

repek: A jednak twórcy sequeli często popełniają kilka grzechów głównych. Przede wszystkim zbyt nahalnie czerpią ze skarbca sprawdzonych chwytów i powtarzają raz opowiedziane dowcipy. Z jednej strony dzięki temu szybko dajemy się wciągnąć w znany klimat i konwencję, ale nadmiar podobnych mrugnięć okiem potrafi być męczący. W Skrzyni umarlaka twórcy chwilami chyba nie wierzyli w dobrą pamięć starych widzów lub myśleli o nowych (to tacy gdzieś się uchowali?)...

Magda: W zakończeniu pierwszej części widz pozostawiony został na szerokich wodach doskonałego humoru i zabawy konwencją filmu o piratach. W części drugiej jest powoli kierowany ku głębinom (jak na film przygodowy oczywiście) psychologii bohaterów. Prosto z egzotycznej dżungli pełnej gagów i szaleńczych gonitw, fabuła obiera kurs na bardziej dramatyczną i mroczną tematykę.

repek: Co może być sporym szokiem dla większości widzów, którzy spodziewaliby się wyłącznie lekkiej, choć inteligentnie opowiedzianej rozrywkowej historii. W Klątwie Czarnej Perły Jack od początku do końca kreował świat wokół siebie. Tymczasem minęło nieco czasu, a postrzelony kapitan stracił sporo ze swej słynnej (i osławionej) pewności siebie i nie gra już pierwszych skrzypiec. Tudzież na akordeonie.

Magda: Ku mojemy rosnącemu z każdym nieświeżym oddechem Jacka zachwytowi, film zyskał na tym, iż na plan pierwszy wysunęli się zarówno Elisabeth jak i Will. Do tej uroczej trójki dołączali kolejno komodor Norrington oraz nierozłączna dwójka piratów, należących niegdyś do nieumarłej załogi kapitana Barbossy. Dzięki temu otrzymaliśmy smakowite danie główne, składające się z paru typów bohaterów: łotrzykowatego Jacka, heroicznego Willa, upadłego Norringtona. Na deser zaś podano pyszne frutti di mare: załogę Latającego Holendra i Davy Jonesa we własnej osobie.

repek: I nagle okazało się, że motywacją dla przebiegu akcji nie musi być wyłącznie pogoń za skarbem, lecz również mniej lub bardziej skrywane namiętności postaci. Efekt może wydawać się wręcz szokujący, albowiem Jack Sparrow odsłania swoje prawdziwe oblicze. Jeśli ktoś wierzył, że kapitan Perły tylko udaje łotra, a w istocie w jego piersi bije szczerozłote serce, srodze się rozczaruje. Wolność to nie tylko ocean, to także egoizm.

Magda: Konsekwencja, z jaką twórcy Piratów z Karaibów prowadzą swoich bohaterów, jest iście demiurgiczna. Nie ma takich cech, zachowań czy wyborów, które nie zostałyby umotywowane i przygotowane w scenariuszu. Elisabeth jest rozdarta między dwoma światami: córki gubernatora i ukochanej pirata-neofity, a także pomiędzy nieprzewidywalnym Kapitanem Jackiem Sparrowem i wiernym Willem. Sam wierny Will, podobnie jak jego ojciec pirat, nie opuszcza przyjaciół w potrzebie, do samego końca pozostając prawdziwym bohaterem. Mając czyste sumienie, nie boi się śmierci, lecz staje z nią w szranki, grając w kości o własny los niczym literacki Żołnierz Samochwał.

repek: A skoro o wilku morskim, czyli o śmierci mowa... Załoga Barbossy bawiła i dawała pretekst do zabawy efektami specjalnymi. Skrzynia umarlaka (nomen omen!) zmusiła do poważniejszego potraktowania tej kwestii. Teraz, gdy ktoś ginie, to ginie naprawdę, a nie wypada z kadru jak klasyczny drugoplanowy drab. Życie i to, co w nim najważniejsze (miłość, honor, dychotomia dobra i zła), stało się prawdziwą stawką.

Magda: Ten film uwodzi... Przede wszystkim Kapitanem Jackiem Sparrowem, ale także drewnianym okiem, które wypada w najbardziej dramatycznych momentach, cudowną fryzurą Davy Jonesa, popisowymi pojedynkami, walkami z krakenem i zjazdem na nożu po żaglu (wreszcie!). Mnie jednak najbardziej kupiła, nawiązująca do legendy o Kościeju, historia upiornego kapitana Latającego Holendra. Ckliwe kawałki o kobiecie tak okrutnej jak samo morze i zamkniętym w skrzyni sercu broniącym się przed uczuciem, bez pudła trafiają w moją wrażliwość szczura lądowego.

repek: A najpiękniejsze jest to, że jeszcze nie koniec. Przecież musimy się dowiedzieć, co dalej z ojcem Willa, co z Norringtonem w nowym wcieleniu, co z małżeństwem panny Swann i kawalera Turnera, co z nikczemnym Beckettem... Co z tajemniczym gościem specjalnym wreszcie? "Riddles in dark", jak powiedziałby pewien bohater filmowy.

Magda: "Questions that need answering" należałoby mu zatem odpowiedzieć. Póki co przed nami dwanaście długich miesięcy podmorskiej żeglugi. Jak to przetrzymać?

repek: Isnieje niezawodny sposób na odczynienie takiego uroku: powtórka dziś lub jutro.

Magda: Powiem krótko: Bring me that horizon!



Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


8.04
Ocena użytkowników
Średnia z 68 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 8

Dodaj do swojej listy:
chcę obejrzeć
kolekcja



Czytaj również

Piraci z Karaibów: Skrzynia umarlaka
Istna skrzynia skarbów
- recenzja
Piraci z Karaibów: Na krańcu świata
Czyli świat jest za mały
- recenzja
Piraci z Karaibów: Na krańcu świata
Co może być lepsze niż Jack Sparrow?
- recenzja
Piraci z Karaibów: Na krańcu świata
Na krańcu trylogii
- recenzja
Piraci z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły
Pirate’s life for... you!
- recenzja

Komentarze


Nasstar
    hmm
Ocena:
0
widzisz ale Twoje zarzuty opierają się głownie na tym, że oczekiwałeś czegoś w styl;u "jedynki". Zmiana konwencji w sequelu zaskoczyła Cię i zadecydowała o takim a nie innym odbiorze filmu. Miało byc lekko, łatwo, przyjemnie i zabawnie a było trochę inaczej. Rozumiem ale opinii nie podzielam:)
23-07-2006 19:26
Finn
    Nasstar
Ocena:
0
Jak byś zareagował, gdyby kolejna część Zabójczej broni okazała się horrorem z potworami rodem z Mitów Cthulhu? A Riggs próbowałby nakarmić Cthoniana Murtaugh'em? :-)
23-07-2006 19:42
Nasstar
    nie przesadzajmy
Ocena:
0
to nie była aż tak wielka zmiana konwencji, po prostu częśc druga jest poważniejsza, mocniej koncentruje się na ludziach (m.in. wątek ELizabeth uważam za genialny, co już pisałem)
23-07-2006 20:53
~Lambert

Użytkownik niezarejestrowany
    Zaraz, zaraz
Ocena:
0
Wszystko fajnie, pięknie, ale wypuszczenie na ekrany kin 2,5-godzinnego filmu z niezamkniętymi niemal wszystkimi wątkami (a jest ich sporo), to chyba jednak jakaś kpina, racja?

23-07-2006 22:47
Nasstar
    wiesz
Ocena:
0
od poczatku bylo wiadomo ze bedzie część trzecia i można było się tego spodziewać. A końcówka, mimo że nic nie wyjaśnia, jest moim zdaniem mistrzowska
23-07-2006 23:06
~Lambert

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Si, si, było wiadomo. Lecz nie widziałem nigdzie obwieszczenia, że to jeden film podzielony na dwie części. Bo przecie jedynka pod względem formalnym broni się znakomicie. O dwójce natomiast tego samego powiedzieć niestety nie mogę. Ale to juz raczej dyskusja na forum, toteż tam uderzam. :)

Recka fajna. :)
23-07-2006 23:11
Rebound
    :>.
Ocena:
0
Tego akurat można się było domyślić, skoro obie części były kręcone równocześnie ;).
23-07-2006 23:17
~Git

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
No to mamy kinowy miniserial. :>
23-07-2006 23:44
18

Użytkownik niezarejestrowany
    Iiiik...
Ocena:
0
Nudniejszego początku chyba nie byli w stanie wymyśleć. Film, od mniej więcej 1/4 oglądało mi się nieźle, ale z pewnością gorzej od jedynki. Mnie również nie przekonała zmiana konwencji (na dobrą sprawę humor również - mamy wywracającego się Jacka a potem dziesiątki umierających marynarzy). Największym zarzutem jest jednak rozpęcznienie filmu - jak napisał Lambert, 2,5 godziny to stanowczo zbyt długo jak na film nie będący zamkniętą całością. Dałbym Piratom 2 jakieś 6.5/10 pkt (gdzie 8/10 dostała "Jedynka").
24-07-2006 20:14
konishiko
    Arrr...
Ocena:
0
... a do mojej niemieckiej dziury Piraci wchodza dopiero 27 lipca. A po angielsku 3 sierpnia. Gdzie jest sprawiedliwosc na tym swiecie? Pozostaje mi obejrzec jeszcze raz jedynke w miedzyczasie :(
25-07-2006 20:36
~nikolas

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
jak to sie lancza
28-07-2006 10:49
~shpara

Użytkownik niezarejestrowany
    zajebisty
Ocena:
0
film jest odlotowy normalnie...johnnego deppa normalnie kocham....najsmieshnieshe to jak wychodzi z trumny i jak sie kreca w tym kole we dwoch(terner i noringhton)a depp za nimi biegnie :D
30-07-2006 19:34
~maniek

Użytkownik niezarejestrowany
    ychmm....
Ocena:
0
02-08-2006 18:59
~maniek

Użytkownik niezarejestrowany
    ychmm....
Ocena:
0
No, ta scena była po prostu świetna, a zwłaszcza jak po tej ,,jeździe" Will i Noringhton próbują utać na nogach.
02-08-2006 19:02
Yarghuzzz
    ShadEnc +1
Ocena:
0
No to Shad mamy dokładnie takie samo zdanie. Początek chybiony, co już próbowałem udowodnić na forum. Co do recenzji - dwugłos nie dwugłos ;) Może raczej chór dwuosobowy, bo i głos pierwszy i drugi śpiewają tę samą melodię.

no i jednak nie mogę zgodzić się, z jednym z pierwszych zdań recenzji - piraci2 nie są przykładem perfekcyjnej konstrukcji...
04-08-2006 10:21
Repek
    Yarg...
Ocena:
0
...skocz na film jeszcze raz i powiedz, który wątek jest zbędny. :)

Pozdrówka
04-08-2006 16:01
~mala

Użytkownik niezarejestrowany
    watek elizbeth
Ocena:
0
ja bede pisac co do watku elizabeth
czytajace opinie doszlam do wniosku ze pisza tu glownie intelientni ludzie wiec sie bede wyrozniac
mam pytanie
jak tak laze po necie i czytam wypowiedzi to wiekszosc sadzi ze ellizabeth bedzie z willem
ale ja w to nie wierze co prawda to prawda nie mam pomyslu co will moglby robic w tym filmie nie bedac chlopakiem elizabeth bo na zazdrosnika nie wyglada..
ale uwazam ze ell nie pocalowala jacka tylko dla podstepu ale sadze ze juz od jakiegos czasu miala na to ochote to bylo widac..
dlatego pytam sie was o zdanie
czy elizabeth kocha w koncu jacka i czy bedzie z nim lub co moze robic will bez elizabeth lub wytluaczcie mi to bo nie wiem juz co myslec albo tu albo na emiaila [email protected] lub gg 7478105
czekam
06-08-2006 00:03
Repek
    Pisałem...
Ocena:
0
...chyba o tym na forum, ale jeszcze raz powtórzę:
Piraci z Karaibów to jest film o Elizabeth. To ona jest de facto główną postacią, to jej dziecięca fantazja się spełnia.

Stąd też to właśnie ona jest ciągnięta w dwie różne strony - do Willa, czyli w kierunku dobra i bezinteresownego bohaterstwa i do Jacka, czyli samolubnych popędów i fascynacji z młodości [o czym mówi w części pierwszej].

A jak się to skończy? Moim zdaniem wybierze karierę solo jako piratka. :)

Pozdrówka
07-08-2006 00:46
Nasstar
    heh
Ocena:
0
Moim zdaniem wybierze karierę solo jako piratka. :)

to by było świetne:)
07-08-2006 09:59
Yarghuzzz
    repek ;)
Ocena:
0
Nie muszę iść drugi raz, bo wiem dokładnie który wątek jest zbędny - z ludożercami na wyspie. Nie twierdzę, że nie ma on uroku, nie przeczę, że wprowadza w konwencję, wszystkie Twoje argumenty "pro" tej scenie są jak najbardziej OK, ale wszystkie te efekty można osiągnąć krócej i lepiej, nie rozciągając filmu. Doskonałe dzieło powinno pasować jak najwiekszej ilości ludzi, skoro jednak sporo osób wskazuje, że film jest za długi, znaczy, że w tym coś jest. Zresztą - skoczmy do komentarzy pod drugą recką, tam Iris pisze to o co mi chodzi ;)
07-08-2006 10:15

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.