» Recenzje » Piraci z Karaibów: Na krańcu świata

Piraci z Karaibów: Na krańcu świata


wersja do druku

Co może być lepsze niż Jack Sparrow?

Redakcja: Mateusz 'Zsu-Et-Am' Kominiarczuk

Piraci z Karaibów: Na krańcu świata
Kolejna trylogia, w której dwie finałowe części kręcono równocześnie. Kolejny raz trudno mi w to uwierzyć. Jedno jest pewne. Piratów mamy z głowy - przynajmniej do czasu kolejnej trylogii. Uczucia po seansie mam bardzo mieszane. To najsłabsza część cyklu - zawiniły głównie dłużyzny i zdradzenie konwencji. Jest też więcej grzeszków. Szczęśliwie nie brakuje jej zalet.

Już w Skrzyni Umarlaka twórcy zdecydowali się na przejście w mroczniejsze klimaty, zatracając w niewielkim stopniu radosną lekkość kina pirackiego, które sami wyciągnęli z Luku Davy'ego Jonesa. W Na Krańcu Świata niepotrzebnie poszli jeszcze dalej. Do tego należy dołożyć pewną niekonsekwencję. Mimo licznych przyciężkich scen, pełno w filmie humoru dla najmłodszej widowni. Już w drugiej części można było mieć zastrzeżenia do potykania się i przewracania, jednak finał trylogii proponuje jeszcze prostszy humor. Zdarzają się też sceny, których najmłodszej widowni nie trzeba było pokazywać, jak choćby makabryczny moment, w którym Davy Jones morduje człowieka mackami. Są wreszcie sceny, przy których widz może osłupieć (Davy Jones krzyczy i furkocze mackami), niepewien czy była to scena humorystyczna czy element horroru.

Prace nad filmem rozpoczęto jeszcze zanim ukończono scenariusz. To widać - trudno też wyobrazić sobie, ile razy musiał być on zmieniany przed ukończeniem. Mam przy tym wrażenie, że ktoś stał nad scenarzystami i podpowiadał, jacy mają być Piraci. Co najmniej dwa fragmenty filmu sugerują, że ten zły człowiek (czyżby producent, Jerry Bruckheimer?) wyszedł do toalety lub by zrobić sobie kawę, bo oto nagle czułem się jak na seansie Klątwy Czarnej Perły. Wątków jest dużo, ale to nie jest wadą. Wadą jest nieumiejętne zmontowanie całości. Trzygodzinny film można by odchudzić wycinając około dwudziestu minut dłużyzn - powiewających żagli i podobnych przeciąganych ujęć z rozwlekanymi, powolnymi dialogami włącznie. Następnie możnaby go odciążyć usuwać kolejne dwadzieścia minut, które zajmują sceny niepotrzebne, łopatologiczne, niekonieczne.

Aktorzy spisali się świetnie. Widać, że czują się wyśmienicie w swoich rolach, a kiepskie dialogi nie są ich winą. Jack Sparrow nie zagarnia całego filmu dla siebie, choć rzecz jasna błyszczy. Gorzej jest z odpowiedzią na pytanie, które postawili sobie twórcy - co może być lepsze niż Jack Sparrow? Tuż obok na ekranie błyszczy Geoffrey Rush, powracający w roli Barbossy. Orlando Bloom troszkę poprawił rzemiosło sceniczne. Keira Knightley - aktorka, z którą dzielę dzień i rok narodzin, również. Przemiło również oglądać pokaźną galerię dalszoplanowych postaci - tych znanych i tych nowych (z pirackimi lordami na czele). Słabo wypada jedynie Sao Feng - wygląda na to, że nie było pomysłu na postać dla Chow Yun-Fata.

Na koniec oprawa. Efekty w całej trylogii są wyśrubowane do granic możliwości. Dariusz Wolski, autor zdjęć mógł świetnie się spisać w Klątwie Czarnej Perły i Skrzyni Umarlaka, tym razem jednak otarł się o geniusz, może nawet już od drugiej strony. Do tego cudne plenery, fantastyczne stroje i statyści (bliźniaczki, grubasy w Singapurze). Lekki zgrzyt przy obowiązkowym ujęciu a'la Władca Pierścieni - czy twórcy efektów rywalizują o to, kto zrobi najdłuższe ujęcie cyfrowej fortecy migoczącej pierdylionem pochodni, z wygenerowanym zylionem pomostów i przejść, wokół której kamera wykona co najmniej dwa obroty? Muzyka Hansa Zimmera jest wyśmienita, być może nawet najlepsza z całej trylogii (a może jedynie kontrastowała pozytywnie z drętwymi i rozwlekłymi dialogami).

Jak widać, Piraci z Karaibów: Na Krańcu Świata mają sporo zalet. Szkoda że pozytywny efekt skutecznie psują trzy przewijające się przez trzygodzinny seans wady. Dłużyzny, które dało się pominąć. Kiepski humor, który nie był konieczny. Brak wspaniałej lekkości części pierwszej. Kto widział pierwszą część, z pewnością jest fanem, obejrzał już Skrzynię Umarlaka i bez względu na opinie recenzentów wybierze się do kina na ostatni epizod trylogii. Kto jej nie widział (są tacy?), na pewno nie powinien zaczynać przygody z piratami od końca. W związku z tym nie ma tu miejsca na rekomendację, a jedynie na finał w jednym zdaniu: Mogło być lepiej.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę


Ocena: 3.5 / 6
7.89
Ocena użytkowników
Średnia z 75 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 8

Dodaj do swojej listy:
chcę obejrzeć
kolekcja



Czytaj również

Piraci z Karaibów: Na krańcu świata
Czyli świat jest za mały
- recenzja
Piraci z Karaibów: Na krańcu świata
Na krańcu trylogii
- recenzja
Piraci z Karaibów: Skrzynia umarlaka
Istna skrzynia skarbów
- recenzja
Piraci z Karaibów: Skrzynia umarlaka
Płyńcie na ten film!
- recenzja
Piraci z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły
Pirate’s life for... you!
- recenzja

Komentarze


   
Ocena:
0
A tak poza tym neishinie to Jack Sparrow nie miał kolejnych dwóch siebie w postaci diabełka i anipłka tylko się rozdwoił a i temu "diabełkowi i aniołkowi" jak ich nazywasz chodziło o to samo praktycznie i sądzę, że będzie kolejna część
26-05-2007 22:25
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Ogólnie popieram Cravena. W końcu siedzieliśmy razem po drugiej stronie sali kinowej:> Jego dobór argumentów niekiedy jest nieteges (sorry stary, ale z tymi mackami w nieistotnej scenie to wpadłem, to szczegół. Owszem, wybijający, ale było takich więcej i bardziej o czym zaraz).

Nie przepraszaj :)


Albo rybki albo akwarium.

Albo rybki albo pipki się mówi! Z Poltera się urwałeś? :D
Poza tym +1


P.P.S. Wracając do wejściówki filmu - czy ktoś jeszcze miał takie skojarzenie z Facetami w rajtuzach (biorąc pod uwagę wejście i 2 i 3), czyli cytat "Będzie ślub albo wieszanko, w każdym razie kupa dobrej zabawy":P?

Podobne. Tzn kiedy pojawił się chłopiec powiedziałem Gabie od razu "celowałem w kata" przewidując strzałę przecinającą linę.
26-05-2007 22:38
beacon
   
Ocena:
0
Kolejna część będzie na pewno, bo zostawił sobie scenarzystę furtkę do kontynuacji w postaci tego źródełka młodości. A może to z niego pić będzie Elizabeth żeby być w wieku Turnera?

Po napisach nie zostałem, bo całe kino wychodziło, było duszno i śmierdziało. Cóż, uroki ciasnego lubelskiego kina Kosmos bez klimatyzacji przy 30*C na zewnątrz. Co przegapiłem?

Neishin, niektóre sceny są po to, żeby wprowadzić w nastrój a nie po to, żeby pchać plot do przodu. I nie da się ogladać obiektywnie, więc nastawienie nie ma tu nic do rzeczy, a jedynie chłodna analiza dzieła filmowego po seansie.

A skoro serce Jonesa ma Elizabeth, to czy nie będzie mogła przywoływać swojego kochanka co jakiś czas do siebie? I realizować za jego pomocą swoje niecne cele ;]
26-05-2007 22:39
neishin
    Re
Ocena:
0
@Mundu
To tylko takie skojarzenie sematyczne. Wiadomo o co chodzi, scenę wszyscy kojarzą. Dla mnie była nędzna, zresztą tak samo jak ta z mózgiem... slapstick?

@beacon
Ciekawy pomysł, ale jak już mówiłem - wikłanie W&E w kolejną część byłoby dla mnie niszczeniem fajnego motywu.
Obiektywnie - jasne, że nie. Ale moim zdaniem trzeba być chociaż trochę świadomym pewnych braków czy niedoróbek w filmie.
Pchanie do przodu - owszem, można zrobić scenę nastrojową, ale proszę niech ona ma jakiś scenariuszowy sens, niech łączy się z całością filmu, a nie jest wrzucona po to, bo fajnie wygląda, choć nie ma prawa sensownego zaistnienia. Jestem cholernym RPGowcem i wiem, że niektóre sceny trzeba wrzucić nie po to, by pchąć plot, ale żeby zapewnić immersję (wg mnie, nie musicie się zfadzać i nie o tym tu dyskutujemy, to tylko przykłąd), ale ta immersjogenna scen musi być połączona z resztą scenariusza, inaczej gracze pomyślą, że wzięła się z przysłowiowej "dupy" (o szczegóły tego przysłowia prosże pytać Cravena:P).
26-05-2007 22:46
Repek
    Re:
Ocena:
0

@neishin
Aye, ale idąc z takim nastawieniem nie oglądasz go obiektywnie:P
A gdzie ja napisałem, że oglądam obiektywnie?

Co do suknie - jasne, to są niuanse. Ja pytam o sens. O plotowe wyjaśnienie. Mówiąc prościej o jedno słowo: Dlaczego? Nie interesuje mnie analiza i domyślanie, mistyka i symbolika. Interesuje mnie Dlaczego.
W filmie, w którym wątki tworzone są właśnie często na zasadzie 'przedmiotu z przygodówki' to jest własnie odpowiedź na 'dlaczego'. Jeśli coś jest w jednej scenie i pojawia się w kolejnej, to ma sens. Choćby symboliczny. Od kiedy taki sens jest mniej istotny?

Absolutnie nie zgadzam się tu z wyjaśnieniem beacona. Nie ma w dziele czegoś takiego jak 'scena tylko I WYŁĄCZNIE dla nastroju'. Każdy element ma swoje znaczenie, bo jest częścią całości. Wyjmiesz - masz inny film. Lepszy, gorszy - nie ocenisz, bo nie da się nakręcić tego filmu jeszcze raz bez tej sceny.

Tego typu film, w którym jest masa symbolicznych obrazów, można też analizować na poziomie tychże. Poza tym - jeśli np. przez powtórzenie sceny [czyli Liz w jedynce i w dwójce w pierwszej scenie w sukni] tworzy się dla widza wskazówkę, która ma mu pomóc czytać fabułę i konwencję, która nią rządzi. Tutaj sygnał jest prosty - nie ma w tym filmie rzeczy bez znaczenia, każdy przedmiot pojawia się po coś.

Jak już zakończyli to mam nadzieję, że definitywnie.
Równiez mam taką nadzieję. Gdy będe chciał ich oglądać, wrócę do 2+3. Teraz chętnie obejrzałbym coś nowego. :)

Powiedzenie 'coś jest z d...' jest stare jak świat. Mnie go nauczyli karciarze, mówiąc tak o tym, co im przyszło na rękę. :)

Pozdrówka
27-05-2007 00:19
neishin
    re
Ocena:
0
W filmie, w którym wątki tworzone są właśnie często na zasadzie 'przedmiotu z przygodówki' to jest własnie odpowiedź na 'dlaczego'. Jeśli coś jest w jednej scenie i pojawia się w kolejnej, to ma sens. Choćby symboliczny. Od kiedy taki sens jest mniej istotny?

Jest. Bo jeżeli wrzucić by statek kosmiczny do filmu o piratach (nie PzK, ale filmu na potrzeby tego przykładu), bo ma symbolizować wyalienowanie i ksenofobię (które gdzieś tam niby się w filmie pojawiają) to znaczy, że może być, bo symbolika jest zachowana i można to wsadzić na zasadzie 'przedmiotu z przygodówki'? Coś mi się Ed Wood widzi...

Absolutnie nie zgadzam się tu z wyjaśnieniem beacona. Nie ma w dziele czegoś takiego jak 'scena tylko I WYŁĄCZNIE dla nastroju'. Każdy element ma swoje znaczenie, bo jest częścią całości. Wyjmiesz - masz inny film. Lepszy, gorszy - nie ocenisz, bo nie da się nakręcić tego filmu jeszcze raz bez tej sceny.

Director's cut? np. takie Królestwo Niebieskie - to zupełnie inny (czyt. lepszy) film na DVD niż był w kinie, bo troszkę pozmieniali.
Nie ocenisz? Baj spokój. Trzeci Piraci byliby lepsi, gdyby wyciąć pewne sceny/dodać inne. Dla mnie to proste ocenianie.

Tego typu film, w którym jest masa symbolicznych obrazów, można też analizować na poziomie tychże. Poza tym - jeśli np. przez powtórzenie sceny [czyli Liz w jedynce i w dwójce w pierwszej scenie w sukni] tworzy się dla widza wskazówkę, która ma mu pomóc czytać fabułę i konwencję, która nią rządzi. Tutaj sygnał jest prosty - nie ma w tym filmie rzeczy bez znaczenia, każdy przedmiot pojawia się po coś.

Hm, czyli suknia Eli zapowiada konwencję. Może i tak, ale wtedy przeczysz sam sobie, bo piszesz na forum, że Will i Eli to postacie nie z tej konwencji:P

Powiedzenie 'coś jest z d...' jest stare jak świat. Mnie go nauczyli karciarze, mówiąc tak o tym, co im przyszło na rękę. :)

Mówię o filmowym przeznaczeniu tego odwołania.
27-05-2007 06:58
lamberciak
    oh well
Ocena:
0
+1 neishin & Craven

Choć byłem pewnie na innym pokazie, to - zaraza! - musiałem widocznie usiąść po tej samej stronie ekranu, co wy. :)

Dla kontrastu zapodałem sobie dzisiejszej nocy jedynkę i napiszę jedno. W dwójce, a szczególnie w trójce brakuje mi zasadniczej rzeczy - finezji. Wszystkie trzy części mają jej sporo, ale w 1 jest ona fajnie wyważona, przez co każda scena tchnie powiewem świeżości i można oglądać ją wiele razy bez znużenia. A później jest już jakby coraz gorzej z pomysłami. Choć oczywiście dalej mamy cudne popisy, huśtanie się na linach i niemożebne skoki, to już jakby brakuje świeżości kapitalnych rozwiązań z "Klątwy Czarnej Perły". To, rzecz jasna, tylko moje odczucie.

Nie twierdzę, że 2 i 3 to złe filmy, ale - podobnie jak niektórzy z moich przedmówców - uważam, że kosztem nieco większego wysiłku scenarzystów, można by z nich zrobić dużo lepsze pirackie opowieści.

Repku, co do Twojego krytycyzmu wobec części trzeciej, to coś marny on, skoro ogranicza się do wytknięcia raptem jednej sceny, która zresztą nie podeszła większości widzów (mowa o scenie w kubryku z wieloma Jackami). ;) Ten film ma znacznie więcej wad, jednak mimo nich pozostaje naprawdę dobrym blockbusterem. I nic więcej. Choć mógł być blockbusterem znakomitym.

Z tego, co pamiętam, Depp wyraził chęć grania w kolejnych częściach piratów, a zważywszy na kasowość każdej z dotychczasowych, następne z pewnością powstaną. Doszły mnie też słuchy, że producenci chcieliby zabrać się za wydarzenia, rozgrywające się na długo przed częścią pierwszą. Ja jestem za. :)
27-05-2007 07:33
beacon
   
Ocena:
0
Twórcy zapewne zaczną tworzyć filmy w konwencji Piratów z Karaibów, ale odchodzące może od bohaterów i wątków trylogii. Ale powstawać filmy będą dalej na pewno i będą jak serial. Mnie się takie coś podoba.
27-05-2007 13:10
    Re
Ocena:
0
Ja również siedziałem po tej stronie, z perspektywy któej film był do dupy. Oczywiście minusem był również ciągle gadający coś do MidMad Craven :) A tak na poważnie to na tym filmie się wynudziłem, zażenowałem idiotycznymi pomysłami i zniechęciłem brakiem koncepcji. Oceniam go na 2/5 góra, mimo tego, że byłem do niego pozytywnie nastawiony, mimo tego, że byłem fanem jedynki. Tutaj szwankowało wszystko. Cały targ z Sao Fengiem bez sensu, ja już nawet nie wiem kto, kiedy i kogo zrobił w chuja. Wymiana przed wielką bitwą i nogi Jonesa w balii bez sensu. Po co ona była? Co 10 minut ktoś kogoś zamyka w więzieniu, tak aby zaraz go wyciągnąć. Finał z Callipso - żenua. Tak jak ktoś słusznie napisał, każda scena w zamyśle poważna jest okraszona debilnym żartem wybijającym człowieka z rytmu. I tak jak w jedynce wszystko było wyważone i lekkie tak w 2 i 3 jest pomieszane, niewyważone i nudne. A już wielka bitwa morska na chyba z pińset okrętów (ciekawe jak mieli podczas niej nawigować), w której najważniejsza jest solówka niczym harce u Sienkiewicza to...Nie chcę się rozpisywać, żeby nie było spoilera, więc kończę. Słabizna i tyle.
27-05-2007 13:11
beacon
    Podsumowując
Ocena:
0
ja i tak czekam na czwórkę i na trylogię zapakowaną w zgrabny box z dvd.
27-05-2007 15:04
Repek
    RE:
Ocena:
0

@neishin
Jest. Bo jeżeli wrzucić by statek kosmiczny do filmu o piratach (nie PzK, ale filmu na potrzeby tego przykładu), bo ma symbolizować wyalienowanie i ksenofobię (które gdzieś tam niby się w filmie pojawiają) to znaczy, że może być, bo symbolika jest zachowana i można to wsadzić na zasadzie 'przedmiotu z przygodówki'? Coś mi się Ed Wood widzi...
Imho chybione sprowadzenie do absurdu, bo w Piratach nie ma elementów całkowcie 'z innej beczki'. Gdyby tam rzeczywiście wylądowało UFO, to byłby być może bezsnes [pytanie, jakby to wyjaśniono?], ale przecież tutaj mówimy o elemencie przewijającym się przez całe 1+2.

Director's cut? np. takie Królestwo Niebieskie - to zupełnie inny (czyt. lepszy) film na DVD niż był w kinie, bo troszkę pozmieniali.
Każdy Director's Cut jest w sesnie struktury całkowicie innym filmem.

Nie ocenisz? Baj spokój. Trzeci Piraci byliby lepsi, gdyby wyciąć pewne sceny/dodać inne. Dla mnie to proste ocenianie.
Nie, no, oczywiście, że można oceniać. Ja po prostu nie stosuję takiego narzędzia do analizy i oceny. Jeśli ktoś chce, to przecież nie zabraniam.

Hm, czyli suknia Eli zapowiada konwencję. Może i tak, ale wtedy przeczysz sam sobie, bo piszesz na forum, że Will i Eli to postacie nie z tej konwencji:P
Zapowiada logikę, jaką rządzi się konwencja. To raz.

Dwa - nigdzie sobie nie przeczę. Piraci to film, w którym jest i miejsce na patos, i na łotrostwo. JEst heroizm, jest okrucieństwo. Taka jest konwencja tego filmu i to się z niczym nie kłóci.

@lamberciak
Repku, co do Twojego krytycyzmu wobec części trzeciej, to coś marny on, skoro ogranicza się do wytknięcia raptem jednej sceny, która zresztą nie podeszła większości widzów
Nie uważam, że 'dobry i prawdziwy' krytycyzm polega na tym, by znaleźć w czymś wady. Potoczne rozumienie słowa krytyka tutaj mocno wychodzi, podczas gdy termin 'krytyka' [w sensie czynności analizy i oceny] jest neutralny emocjonalnie. Mój proces krytyczny nie wyłapał więcej wad. :)

@ksch
Cały targ z Sao Fengiem bez sensu, ja już nawet nie wiem kto, kiedy i kogo zrobił w chuja.
1. Nie klnij. Pierwsze i ostatnie ostrzeżenie.
2. Cały targ z Sao Fengiem jest fortelem Barbossy, który oszukuje go, kto jest Kalipso. Proste i dość czytelne. Tak jak gdzieś już pisałem - 2+3 wymaga skupienia.

@beacon
Jak dla mnie całość mogłaby się zakończyć teraz. Wątki Liz i Willa domknięte, Barbossa i Jack ruszają dalej jako ikony wiecznych piratów... Oni zginąć nie mogą, bo razem z nimi zginie cała idea piractwa jako wiecznego robienia się w konia.

Ale, za miesiąc pewnie będę już czekał na kolejne pomysły ludzi od Disneya. :)

Pozdrówka
27-05-2007 17:10
996

Użytkownik niezarejestrowany
    "Każdy Director's Cut jest w sesnie struktury całkowicie innym filmem."
Ocena:
0
To coś nowego. Mógłbyś rozwinąć?
27-05-2007 18:02
Repek
    @Craven
Ocena:
0
Hm, no raczej truizmy zakrawające o banał wypiusję, ale skoro chcesz...

Jeśli dodajesz nową scenę do filmu, otrzymujesz inny film. W sensie struktury czy formy - jest to nowy film, nowe dzieło, zmienione. Oczywiście, zapewne mniej więcej o tym samym, z tymi samymi bohaterami - to tak potocznie. Ale w ujęciu ścisłym to nowe dzieło. Tak jak Mona Lisa z czymś dorysowanym w tle nie będzię tym samym obrazem.

Pozdrawiam

27-05-2007 18:07
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Ano właśnie o to chodzi, że wypisujesz truizmy. Dosłowność jest dobra w definiowaniu ale nie w rozmowie, myślę, że wiemy o co chodziło w poście i to słabe zbicie czyichś słów.
27-05-2007 18:09
lamberciak
    @Repek
Ocena:
0
Repku, czy naprawdę uważasz, że Twoje podejście do Piratów III jest pozbawione emocjonalnego nacechowania? :)

A na koniec trochę statsów z amerykańskiej prasy, zebranych przez serwis www.rottentomatoes.com. Pojedziemy po kolei, od części pierwszej. Po myślniku odsetek pozytywnych recenzji, a w nawiasie to samo tylko zebrane z tytułów najbardziej w USA opiniotwórczych:

"Klątwa Czarnej Perły" - 79% (65%)
"Skrzynia umarlaka" - 54% (42%)
"Na krańcu świata" - 47% (37%)

Savvy?

Oczywiście oni się na filmach w ogóle nie znają. ;)
27-05-2007 18:36
Repek
    RE:
Ocena:
0
@Craven
Ano właśnie o to chodzi, że wypisujesz truizmy. Dosłowność jest dobra w definiowaniu ale nie w rozmowie, myślę, że wiemy o co chodziło w poście i to słabe zbicie czyichś słów.
Niestety nie zrozumiałem, o co chodzi. Dosłowność nie jest dobra w rozmowie? No, imho wręcz przeciwnie - im precyzyjniej się wyrażę [szczególnie w sieci], tym mniejsza szansa, że się nie dogadam.

Poza tym, to Ty napisałeś:
To coś nowego. Mógłbyś rozwinąć?
To jest to coś nowego, czy nie jest? Bo się zdziwiłem, że nie jest to jasne, wyjaśniłem, a teraz Ty znowu piszesz, że to było jasne. :)

@lamberciak
Repku, czy naprawdę uważasz, że Twoje podejście do Piratów III jest pozbawione emocjonalnego nacechowania? :)
Lamberciaku, oczywiście, że nie. Tak jak i nikogo innego. :) Nie zmienia to faktu, iż potrafię chłodno oceniać to, co się chłodno ocenić da - strukturę, fabułę itp.

Jeśli coś zależy od gustu - humor czy ton wypowiedzi, który zgrzyta - to nie polemizuję na dłuższą metę.

Co do ocen - wcale mnie nie dziwią. :) Przecież i tu w rozmowie doszliśmy, dlaczego 2+3 jest mniej popularne od jedynki.

Pozdrówka
27-05-2007 19:27
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Dosłowność nie jest dobra w rozmowie? No, imho wręcz przeciwnie - im precyzyjniej się wyrażę [szczególnie w sieci], tym mniejsza szansa, że się nie dogadam.
Precyzja to co innego. Myślę, że jego treść posta neishina była jasna, mowa była o manipulowaniu scenami, Ty natomiast na mój gust odpisałeś truizmem, żeby po prostu odpisać. Pisanie dla pisania, moje na wierzchu, strzyżone-golone. Jakby wszystko traktować dosłownie to wszyściutkie idiomy, hasła i metafory, alegorie szlag by trafił.

To jest to coś nowego, czy nie jest? Bo się zdziwiłem, że nie jest to jasne, wyjaśniłem, a teraz Ty znowu piszesz, że to było jasne. :)
A to natomiast był sarkazm.
27-05-2007 20:55
Repek
    @Craven
Ocena:
0
Pisanie dla pisania, moje na wierzchu, strzyżone-golone.
Nie przypisuj w rozmowie innym intencji, którymi sam być może byś się kierował, gdybyś był na moim miejscu.

Dyskutuję, by wymieć poglądy lub bronić swojego stanowiska. Moje nie może tu być na wierzchu, bo to rozważania nt. sztuki, a nie matematyki [choć i tu pewnie matematyk by się przyczepił]. Poza tym to, co dla Ciebie jest jasne/niejasne, nie musi być takie dla mnie.

A to natomiast był sarkazm.
Oznaczaj na przyszłość smileyem, jeśli możesz. Ja staram się to robić, by nie powodować konfuzji lub po prostu piszę, że to ironia [do sarkazmu wolę się nie uciekać].

Pozdrawiam
27-05-2007 21:27
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Nie przypisuj w rozmowie innym intencji, którymi sam być może byś się kierował, gdybyś był na moim miejscu.
Nie widzę powodu dla którego miałbym się na Twoim miejscu takimi intencjami kierować. Natomiast odnoszę nieodparte wrażenie, że nie wymieniasz poglądów, tylko właśnie bronisz swojego stanowiska / starasz się zbić argumenty innych na różne sposoby.
27-05-2007 21:38
Repek
    @craven
Ocena:
0

Co do komentarza o moich intencjach - fajnie, że wiesz, co myślę i co mną kieruje. :) Moja żona nie jest jedyna! [ironia]

Na tym polega bronienie swojego podejścia, prawda? Na obalaniu argumentów. I nie 'na wszystkie sposoby', bo nie uciekam się do demagogii czy do pisania 'głupi jesteś, nie znasz się', lecz wyjaśniam swój punkt widzenia wynikający z zastosowania konkretnych narzędzi.

Tam, gdzie nie widzę sensu debatować [gusta] lub się zgadzam [pojedyncze kwestie lub plany na przyszłość], nie odzywam się. Gdy czytam o nielogiczności konwencji lub fabuły - oponuję, bo się nie zgadzam.

Jeśli bardzo Ci natomiast zależy, by mieć ostatnie słowo, to śmiało - mnie na tym nie zależy wybitnie, po prostu lubię rozmawiać na tematy, które mnie pasjonują. Ze swojej strony dziękuję za rozmowę [jeszcze raz zresztą, vide: forum i wątek].

Pozdrawiam
27-05-2007 21:49

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.