» Recenzje » Pan Lodowego Ogrodu. Tom 3 - Jarosław Grzędowicz

Pan Lodowego Ogrodu. Tom 3 - Jarosław Grzędowicz


wersja do druku

Powieść dychotomiczna

Redakcja: Aleksandra 'Zsa-Zsa' Tomicka

Pan Lodowego Ogrodu. Tom 3 - Jarosław Grzędowicz
Na cykl Pan Lodowego Ogrodu składają się dwie przeplatające się opowieści. W trzecim tomie bardzo wyraźnie widać, jak wielkie różnice dzielą te historie. Chociaż rozgrywają się w tym samym świecie, a tłem dla obu są te same wydarzenia, na pierwszy rzut oka można by stwierdzić, że nie tylko są to osobne książki, ale również że zostały napisane przez dwóch różnych autorów.

Wątek Vuko Drakkainena, przybyłego z Ziemi żołnierza, którego zadaniem jest odnalezienie i ewakuacja badających planetę Midgaard naukowców, to przede wszystkim akcja, efektowne pojedynki i cięte riposty wypowiadane przez głównego bohatera. Nocny Wędrowiec, jak zwą go w tym świecie, równie sprawnie robi mieczem, co językiem. Oprócz sporej dawki czarnego humoru i ironii, w historii tej znajdziemy też zabawę nawiązaniami do popkultury ("Klatu barada nikto"!), przez co nasz protagonista przywodzi na myśl Lokiego z Kłamcy Jakuba Ćwieka. Opowieść Vuko to coś na kształt zabawy z konwencją. Grzędowicz jest prześmiewczy, ale nie w sposób, w jaki nabijać się można z czegoś, co uważamy za gorsze. Wyraźnie widać sentyment autora do fantasy – jest on świadom nieodzownych dla gatunku schematów, które niekiedy piętnuje, częstokroć łamie, a nierzadko powtarza, puszczając do czytelnika oko (stwierdzenia typu: "Zawsze chciałem to zrobić…")

Filar, syn zamordowanego władcy Tygrysiego Tronu, jest z kolei zupełnie innym typem człowieka niż, stanowiący mieszankę Geralta i detektywa Marlowe'a, Drakkainen. Mimo młodego wieku jest pokorny, nad wyraz dojrzały, ciężko doświadczony przez życie i, w efekcie, zahartowany. Grzędowicz umiejętnie oddaje złożoność jego psychiki, podkreślając dwoistość charakteru: nieraz zdecydowany, wychowany na cesarza przywódca, kiedy indziej zrezygnowany, załamany niepowodzeniami chłopiec, od którego los wymaga zbyt wiele. Mnie jego historia zaciekawiła bardziej, niż wątek Vuko, chyba dlatego, że ponad ironiczne one linery przedkładam opisy zmagań młodzieńca z narzuconą mu przez życie rolą (obowiązek wobec narodu nie pozwala mu zrezygnować), a także wyraźnie przebijające przez tekst przemyślenia autora, który chociażby przez opis towarzyszy Filara pokazuje czytelnikowi, czym byłby władca bez swoich poddanych.

Obie części trzeciego tomu Pana Lodowego Ogrodu łączy jednak kunsztowny styl, w wątku Drakkainena może mniej kwiecisty, ale również nie pozbawiony kilku przebłysków. Największą ozdobę książki stanowią wyśmienite opisy, będące mistrzowskim popisem połączenia bogatej wyobraźni z niebanalnymi umiejętnościami językowymi i świetnym czuciem tempa tekstu (to ostatnie najwyraźniej widać w scenie pojedynku N'Dele). W tej części cyklu Grzędowicz dał się poznać jako twórca mający pewne ciągoty ku New Weird − zapierające dech w piersiach, fantasmagoryczne kreacje Ogrodu i jego mieszkańców, zamku Fjollswinna, a także Doliny Naszej Pani Bolesnej. Jednocześnie jednak pokazuje, że zachwycać potrafi także z pozoru mało efektownymi scenami, czego przykładem może być opis obłaskawiania dzikich koni przez Benkeja.

Co bardzo ważne, opowieść zatytułowana Pan Lodowego Ogrodu nie nuży. Wyraźnie widać, że rozbicie historii na cztery tomy nie wynika z chęci autora do sztucznego przedłużania cyklu, ale ze strategii pisarskiej. Grzędowicz zdecydował się relacjonować nam rozgrywające się na Midgaardzie wydarzenia dzień po dniu, godzina po godzinie, krok po kroku, rzadko kiedy decydując się na choćby drobne przeskoki. Z jednej strony dzieło rozrosło się do niespodziewanie potężnych rozmiarów (planowo miała to być jedna książka!), z drugiej jednak czytelnik może dłużej cieszyć się towarzystwem Vuka i Filara, i to bez wymuszonego rozciągania fabuły; zapewne tę samą historię można byłoby opowiedzieć w jednym tomie, ale tylko byśmy na tym stracili.

Można więc powiedzieć, że to dobry rok dla polskiego fantasy (a dokładniej powieści wykorzystującej jego sztafaż, gdyż Pana… powinno się raczej klasyfikować jako SF). Najpierw wyśmienity debiut książkowy Roberta M. Wegnera, następnie oryginalna powieść Guzka, a teraz Grzędowicz, po słabszym tomie drugim, pokazuje że wyśmienita część pierwsza nie była wypadkiem przy pracy. To naprawdę dobry rok.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


Tytuł: Pan Lodowego Ogrodu
Cykl: Pan Lodowego Ogrodu
Tom: 3
Autor: Jarosław Grzędowicz
Autor ilustracji: Daniel Grzeszkiewicz
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 27 listopada 2009
Liczba stron: 504
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Seria wydawnicza: Bestsellery polskiej fantastyki
ISBN-13: 978-83-7574-166-7
Cena: 33,00 zł



Czytaj również

Pan Lodowego Ogrodu. Tom 4
Pożegnanie z Midgaardem
- recenzja
Pan Lodowego Ogrodu. Tom 3
Piętrowa dygresja
- recenzja
Pan Lodowego Ogrodu. Tom 2
Dreptanie w miejscu
- recenzja
Pan Lodowego Ogrodu. Tom 1
Długa droga przez magiczny świat
- recenzja
Pan Lodowego Ogrodu. Tom 4 - Jarosław Grzędowicz
Umarł lód, niech żyje odwilż
- recenzja

Komentarze


Shakaras
   
Ocena:
0
to jest pozycja z rodzaju "muszemieć"
24-11-2009 06:41
malakh
   
Ocena:
0
Jedyne do czego mógł bym się przyczepić to do tego SF ale to moje zdanie.

Że niby PLO nie jest SF? Oj, nikt mi tego nie wmówi...
24-11-2009 10:38
~Antavos

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
IMHO Grzędowicz w Panu Lodowego Ogrodu próbował zrobić dokładnie to, co w "Panu Światła" Zelazny. Nawet założenia są podobne: w "Panu Światła" ludzie też przybyli na pewną planetę i zostali bogami, tyle że ich metamorfozę wydestylował autor z mitologii hinduskiej; tutaj, ewidentnie nawiązując do nordyckich sag i panteonu, Grzędowicz idzie właściwie tymi sami śladami i wcale bym się nie zdziwił, gdyby bogami Midgardu byli właśnie ludzie, którzy osiągnąwszy pewien stopień rozwoju cywilizacyjnego - i status bogów dzięki mutacjom i tutejszemu odpowiednikowi nanotechnologii - po prostu zatrzymali rozwój Midgardu. Obecność w powieści "magii", mieczy, wróżek i smoków nie implikuje jednocześnie definicji gatunkowej. Jak powiedział wybitny pisarz SF, Norman Spinrad - "Science fiction jest wtedy, kiedy książkę wydajemy jako science fiction" ;-)

Ad vocem recenzji...miś Nie Chcę zwyciężył i zrezygnowałem z dokładniejszego czytania - ale nie zgodzę się z dwiema rzeczami odkrytymi po przeskanowaniu tekstu. Po pierwsze - Drakkainen mówi takie rzeczy, bo pochodzi z Ziemi. Dla niego to jest gra, zna przecież RPGi - i dla tego tak mówi. Łamanie konwencji jest właśnie w całym świecie przedstawionym, nie dialogach (choć, jak udowodniłem porównując do Zelaznego, nie do końca nowym). Po drugie - "ciągoty do New Weird"...buahahahhahhaha. :) Malakhu drogi, ty masz obsesję na punkcie NW:) Jeśli szukałbym inspiracji, to raczej nie w New Weird, a raczej malarstwie i literaturze. Grzędowicz umiejętnie wplata tutaj nawiązania do rożnych tekstów kultury (Ogród Rozkoszy Ziemskich Boscha, Jądro Ciemności Conrada, bohaterowie i dialogi żywcem wyjęci z Chandlera; całość filmowa, świetnie napisana, znakomicie "wyreżyserowana") Owe podobieństwa do Niu Łyrdofcuff są wynikiem wspólnych fascynacji literackich, i tyle. No, to byle do piątku i wypłaty:)
24-11-2009 11:15
malakh
   
Ocena:
0
Grzędowicz New Wierdem się nie interesuje... a prelekcję na temat tego gatunku na Falkonie prowadził jego klon. Nie wspominając o tym, że inspiracje malarstwem, w tym dziełami Boscha, to jedna z cech charakterystycznych dla New Wierd.

BTW, fajne zdanie:

Jeśli szukałbym inspiracji, to raczej nie w New Weird, a raczej malarstwie i literaturze

Bo NW to nie literatura, tylko piktogramy;)

Antavosie, masz irytującą manierę stawiania siebie w roli niesamowitego eksperta, wyśmiewającego wszystko, co nie zgadza się z twoimi teoriami.

Rozumiem, że pod twoim nickiem kryje się właśnie autor PLO, skoro z taką pewnością szafujesz wyrokami?

Na przyszłość życzę mniej zadufania w sobie i dystansu do swojej nieomylności.
24-11-2009 11:58
~Erystyczna tylda

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"Na przyszłość życzę mnie zadufania w sobie i dystansu do swojej nieomylności."

Malakh: He he he. Nie to, żebym nie zgodził się tezą, ale to w sumie fascynujące zjawisko społeczne, które reprezentujesz. Czekam na rozwój wypadków.

Antavos: Wydawało mi się, że założeniem PLO jest właśnie pokazanie 'prawdziwej Ziemi', w kontraście Ziemi Drakkainena.
24-11-2009 12:08
~Antavos

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+2
Nie wyśmiewam:) Raczej złośliwie komentuję:).

Nigdzie nie powiedziałem, że Grzędowicz nie interesuje się New Weirdem. Czytaj ze zrozumieniem. Napisałem, że - w dwóch pierwszych tomach, żeby była jasność - Grzędowicz inspirował się raczej nie tyle New Weirdem, co klasyką literatury (sorry, my bad, głupi skrót myślowy z tą literaturą; NW oczywiście literaturą jest, chociaż też nie do końca - są komiksy New Weirdowe np) i właśnie malarstwem, co zresztą udowodniłem (wzorzec bohatera, czyli cyniczny, zgorzkniały, nie pasujący do świata mężczyzna wywodzi się właśnie z Chandlera, jak sądzę; Ogród Rozkoszy Ziemskich to fascynacja malarstwem Boscha; Conrada przywołuje wprost pod koniec drugiego tomu, i w paru innych scenach). Teraz udowodnij mi, że jest inaczej.

A to, że New Weirdowcy inspirują się malarstwem, nie oznacza, że Grzędowicz inspirował się New Weirdowcami. Proste ćwiczenie logiczne: każdy Antavos jest człowiekiem i każdy malakh jest człowiekiem, ale nie każdy człowiek jest malakhiem, i nie każdy człowiek jest Antavosem. Ergo: nie każdy Antavos jest malakhiem. :) Po prostu zarówno Grzędowicz, jak i New Weirdowcy, sięgają po te same wzorce - klasykę literatury (np. Mieville garściami czerpie z weird fiction lat 20 i 30, ale i Moorcocka np.). Co wynika imho przede wszystkim ze znajomości wspólnego dziedzictwa literackiego, ale niekoniecznie implikuje, chociaż nie wyklucza (dlatego powiedziałem "raczej"), wzajemną fascynację. Domniemuję tutaj, że faktycznie - Grzędowicz znał dzieła New Weirdowców, bo jest tłumaczem i jako redaktor czytał książki w oryginale. Ale przede wszystkim skupiał się raczej na klasyce. I udowodnij mi teraz, że się mylę.
24-11-2009 12:11
malakh
   
Ocena:
0
Domniemuję tutaj, że faktycznie - Grzędowicz znał dzieła New Weirdowców, bo jest tłumaczem i jako redaktor czytał książki w oryginale. Ale przede wszystkim skupiał się raczej na klasyce. I udowodnij mi teraz, że się mylę.

A ty udowodnij, że ja się mylę. Antavosie, obaj możemy jedynie przypuszczać: ja mam swoją teorię, ty masz swoją, ale żaden z nas nie może uzurpować sobie prawa do nieomylności, bo żaden z nas Grzędowiczem nie jest.

Różnica między nami polega na tym, że ja nie zaczynam dyskusji od: "buahaha".
24-11-2009 14:22
Nuriel
   
Ocena:
+1
Antavos:

Przecież malakh w swojej recenzji napisał wyraźnie: "Grzędowicz dał się poznać jako twórca mający pewnie ciągoty ku New Weird."

Gdzie tutaj jest mowa o inspiraniu się New Weird? Malakh napisał jedynie, że swoją prozą Grzędowicz podąża w stronę New Weird.
Mieszanie konwencji, silne inspiracje malarstwem Boschem i Conradem... czy to nie wystarczy aby uznać cykl za New Weird, lub (jak zdaje się, napisał to malakh) zbliżający się do tego gatunku?
Przecież jednym z argumentów, że "Wieki Światła" Iana R. MacLeoda należą do New Weird, jest to, że autor przy pisaniu garściami czerpał z Dickensa.
24-11-2009 14:23
malakh
   
Ocena:
0
PLO za NW nie uważam. Niemniej, sądzę, że Grzędowicza ciągnie do tego gatunku (to, co napisałem w recenzji + prowadzone przez niego prelekcje) i bardzo chętnie przeczytał bym dzieło jego autorstwa, utrzymane w tej konwencji.
24-11-2009 14:44
~Antavos

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Nawet jeśli piszesz o "ciągotach" (http://sjp.pwn.pl/lista.php?co=ci% B1gota ), to nie zgadzam się z przyjętą przez ciebie teorią i próbuję ci właśnie udowodnić, że nie masz racji, odwołując się do konkretnych przykładów z klasyki literatury. Jak na razie nie skomentowałeś moich tez, wolałeś skomentować mnie samego; tak czy inaczej, wypunktuję główne założenia poniżej. Chciałbym, żebyś do nich odniósł.

1. Drakkainen jest moim zdaniem wariacją na archetyp bohatera Chandlerowskiego, ponieważ posiada takie same cechy - zgorzkniały, sarkastyczny, nieprzystosowany do świata życiowy rozbitek.

2. W "Panu Lodowego Ogrodu" znajdziemy explicite wyłożone nawiązania do klasyki literatury (Conrad), malarstwa (Bosch) i mitologii (sagi nordyckie). Wskazują one na pozaliterackie zainteresowania i wiedzę autora, a także możliwe źródła inspiracji i "ciągot"...

3. Fabularnie - wątek Drakkainena - to popularny w fantastyce motyw "śledztwa nad światem" (stosowany np. w "Non Stop" czy "Paradyzji"). Także dołączenie przez autora zagadki astronomicznej i motywu Kontaktu wskazuje na zabawę tak konwencją science fiction, jak i znajomość i ciągoty właśnie do niej. Nie do New Weird.

4. Kiedy Grzędowicz zaczynał pisanie, jeszcze w czasach Fenixa, o New Weird nie śpiewały ptaszki, zatem wychowywał się na zupełnie innej literaturze i taką właśnie literaturą (fantastyka socjologiczna, klasyczna science fiction, czy klasyka literatury w ogóle) się inspirował, i taką znał; z takiego też literackiego środowiska, jak sądzę, pochodzi.

Konkluzja: Wyżej wymienione elementy wskazują na głębokie - uzasadnione dodatkowo pełnionym przezeń zawodem redaktora i tłumacza - oczytanie, sięgające daleko poza jedną konwencję i dążenie do stworzenia atrakcyjnego czytelniczo dzieła, wydestylowanego z młodzieńczych fascynacji, niekoniecznie mających korzenie w New Weird.

@ Nuriel: w takim rozumieniu każdą ambitną fantasy, garściami czerpiącą z klasyki, można nazwać New Weird. Zresztą uważam, że "Wieki światła" nie do końca można nazwać "New Weird"...
24-11-2009 19:00
malakh
   
Ocena:
0
1. Drakkainen jest moim zdaniem wariacją na archetyp bohatera Chandlerowskiego, ponieważ posiada takie same cechy - zgorzkniały, sarkastyczny, nieprzystosowany do świata życiowy rozbitek.

Sarkastyczny - tak, zgorzkniały - może... ale owego nieprzystosowania do życia jakoś nie widzę. Według mnie, radzi sobie całkiem nieźle.

2. W "Panu Lodowego Ogrodu" znajdziemy explicite wyłożone nawiązania do klasyki literatury (Conrad), malarstwa (Bosch) i mitologii (sagi nordyckie). Wskazują one na pozaliterackie zainteresowania i wiedzę autora, a także możliwe źródła inspiracji i "ciągot"...

Źródłem inspiracji New Weirdowców również nie jest new weird, ale literatura, malarstwo itd. Oprócz Conrada, Boscha i mitologii, w kręgu zainteresowań Grzędowicza są także dzieła utrzymane w konwencji NEW Weird, czemu dał wyraz, prowadząc prelekcję na temat NW.

3. Fabularnie - wątek Drakkainena - to popularny w fantastyce motyw "śledztwa nad światem" (stosowany np. w "Non Stop" czy "Paradyzji"). Także dołączenie przez autora zagadki astronomicznej i motywu Kontaktu wskazuje na zabawę tak konwencją science fiction, jak i znajomość i ciągoty właśnie do niej. Nie do New Weird.

"Śledztwo nad światem" znajdziesz również w "W labiryncie pamięci" Forda. A "motyw Kontaktu" jest mooocno naciągany. W trzecim tomie bodajże raz Vuko wspomina o dziwnych oczach Sylfany - i tyle z rozważań na temat obcości.

4. Kiedy Grzędowicz zaczynał pisanie, jeszcze w czasach Fenixa, o New Weird nie śpiewały ptaszki, zatem wychowywał się na zupełnie innej literaturze i taką właśnie literaturą (fantastyka socjologiczna, klasyczna science fiction, czy klasyka literatury w ogóle) się inspirował, i taką znał; z takiego też literackiego środowiska, jak sądzę, pochodzi.

Kiedy: Mieville, Ford, VanderMeer, MacLeod, Bishop i Harrison zaczynali pisanie, także o New Weird nic nie śpiewało, ba!, jestem pewien, że wychowali się na zupełnie innej literaturze.

I co z tego? To twórca New Wierd z definicji wychował się, zawsze tworzył i odwołuje się wyłącznie do New Weird? Z tego, co kojarzę, jedną z cech charakterystycznych dla NW - o czym już pisałem - są właśnie nawiązania do innych dziedzin sztuki. W jaki sposób czytanie innych dzieł dyskredytuje twórcę jako New Weirdowca?

Zadziwia mnie twój upór, Antavosie, w narzucaniu innym swojego punktu widzenia. Podałeś swoje argumenty, dobrze. Ja podałem swoje.

Sęk w tym, że rozstrzygnąć może tylko Grzędowicz. Jeżeli spotkam go na Pyrkonie, nie omieszkam zapytać. Nie wykluczam też, że masz rację i autor ma NW w głębokim poważaniu. Nie widzę jednak stuprocentowych przesłanek do odrzucenia mojej tezy.
24-11-2009 19:42
~Antavos

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
No, i teraz możemy się pospierać. *zaciera ręce*

1. W pierwszym tomie, AFAIR, Drakkainen wyraźnie zaznaczał, że z powodów politycznych nie podoba mu się Ziemia i dlatego jedzie na Midgard. W tym sensie jest więc nieprzystosowany, zatem - jest w pewnym sensie bohaterem Chandlerowskim.

2. Ale to, że się czymś autor interesuje, nie implikuje tego, że umieszcza w swojej prozie elementy charakterystyczne dla New Weird. Moim zdaniem - zaznaczam, że nie czytałem trzeciego tomu i opieram się jedynie na twojej recenzji - autor po prostu dał się ponieść wyobraźni; tyle. Wyobraził sobie coś fajnego, opisał to. Ale niekoniecznie wyobraził sobie, przeczytawszy wcześniej książki New Weird.

3. Znajdę, owszem. "W labiryncie pamięci" jest jednak czystą powieścią (powstało przed zdefiniowaniem New Weird; Ford od początku szedł własną drogą, niejako równolegle do Mieville'a) fantasy i nie mieszajmy jej do naszego sporu. Do NW zaliczam, z czytanych przeze mnie autorów: Mieville'a, Steph Swainston, Bishop, VanderMeera. W Polsce - Piskorski, może Orkan, na pewno "Karnawał" Nowaka. Koniec.

3.1 Motyw Kontaktu jest naciągany? LOOOL. Przecież Drakkainen wyrusza z Ziemi na inną planetę, gdzie mieszkają - de facto - Obcy. Cała zagadka, którą właśnie próbuje rozwiązać Vuko, to przecież zagadka oparta na Kontakcie z Obcymi, z inną cywilizacją. Dlaczego Obcy się nie rozwijają? Czym jest magia Midgardu? Kim są Obcy i dlaczego przypominają ludzi? Między innymi dlatego uważam, że PLO to powieść SF. Grzędowicz zadał fascynujące, chociaż absolutnie nie nowe, zagadki.

4. Wrzucanie Harrisona do New Weird jest naciągane - u podstaw "Viriconium" legły raczej inspiracje związane z fantastyką Nowej Fali, Mervyn Peake, Moorcock, a także pulp fiction lat 20 i 30 (Mieville wyrastał dodatkowo z tej samej gleby, dodatkowo wzbogaconej przez Harrisona, ale przetworzył to wszystko w tak wspaniale oryginalne uniwersum, że można mówić o odrodzeniu weird fiction i narodzinach nowego nurtu) i Jack Vance ("The Dying Earth"). Nie neguję tego, że twórca New Weirdu może być człowiekiem oczytanym, i wykorzystywać ten fakt w swojej pracy, wręcz przeciwnie - zalecam czytanie jak najwięcej książek wszystkim autorom początkującym - jednak samo oczytanie i umieszczanie nawiązań do tekstów kultury nie czyni dzieła książki przynależnej New Weirdowi, ponieważ aby książkę uznać za New Weird muszą być spełnione konkretne warunki. Bodajże w antologii "The New Weird" VanderMeer pokusił się o doprecyzowanie definicji gatunku i, opierając się na niej, można imho stwierdzić, że w Panu Lodowego Ogrodu nie ma wyraźnych elementów wpływu New Weird. Zatem twierdzenie, że jeśli w "Panu Lodowego Ogrodu" są nawiązania literackie, to "Pan Lodowego Ogrodu" chociaż częściowo zawiera elementy charakterystyczne dla New Weird, jest twierdzeniem nieprawdziwym.

Udział w dyskusji jest zawsze próbą narzucenia swojego punktu widzenia i nie ma w tym nic złego, jeśli obaj dyskutujący starają się trzymać dobrych obyczajów i umieją argumentować swoje tezy. A mi się wydaje, że się trzymam tych standardów, nawet jeśli jestem czasami złośliwy. Celowo nie odpowiadam zatem na zaczepki personalne. Trzeba się bowiem skupić na temacie - "Panu Lodowego Ogrodu" i ewentualnym wpływie New Weirdu na kształt powieści.

Nie wkładaj mi jednak, bardzo proszę, nieprawdziwych wypowiedzi - nigdzie mówiłem, że autor ma NW w głębokim poważaniu. Twierdzę jedynie, że pisząc "Pana Lodowego Ogrodu" skupiał się bardziej na klasyce tekstów kultury (Chandler, Conrad, sagi nordyckie, malarstwo renesansowe, klasyka science fiction) niż na New Weirdzie i to jest przedmiotem sporu.
24-11-2009 20:23
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Ludzie, nie macie żadnych książek już do czytania, że się Wam tak chce?

Jak chcecie gadać o niczym i udawać, że jest to szalenie istotne dla ogarnięcia książki, polecam filologię polską.
24-11-2009 21:42
~Antavos

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
A tam. Od tego jest forum portalu, bądź co bądź literackiego, by się pospierać o literaturze właśnie. Nie wiem, czy zauważyłeś, ale ja na przykład świetnie się bawię dyskutując i grając rolę wiecznie niezadowolonego czytelnika portalu :-). Od dyskusji - choć Sokrates pewnie by się ze mną nie zgodził - nikt jeszcze nie umarł ;-). Dyskusje rozwijają za to umysł. I właśnie dlatego WARTO ROZMAWIAĆ.

By the way - muszę się z malakhiem zgodzić. Ten rok jest bardzo dobry dla literatuy, tak polskiej, jak i zagranicznej wydawanej w Polsce. Wegner, Guzek, Orbitowski, Orkan, Kańtoch, Dukaj, Sapkowski, Brzezińska, Grzędowicz, cała Uczta Wyobraźni, seria Rubieże. Mózg mi się przegrzewa od czytania samej fantastyki, a w kolejce literatura głównonurtowa:-)
24-11-2009 22:03
malakh
   
Ocena:
0
1. W pierwszym tomie, AFAIR, Drakkainen wyraźnie zaznaczał, że z powodów politycznych nie podoba mu się Ziemia i dlatego jedzie na Midgard. W tym sensie jest więc nieprzystosowany, zatem - jest w pewnym sensie bohaterem Chandlerowskim.

A komu podoba się polityka na Ziemi? W jakim sensie Vuko jest nieprzystosowany? Czy ja jestem bohaterem Chandlerowskim, bo - gdyby wziąć pod uwagę politykę - mam ochotę opuścić ten kraj?

Ale niekoniecznie wyobraził sobie, przeczytawszy wcześniej książki New Weird.

Oczywiście, że niekoniecznie. Grzędowicz jeden może być tego pewien, ja nie. Niemniej fascynacja New Weird, a o takiej możemy mówić w świetle tematu jego prelekcji, również mogła być inspiracją. Czytał teksty NW, spodobało mu się, więc pewne elementy wplótł do PLO. Czy to takie nieprawdopodobne?

Znajdę, owszem. "W labiryncie pamięci" jest jednak czystą powieścią (powstało przed zdefiniowaniem New Weird; Ford od początku szedł własną drogą, niejako równolegle do Mieville'a) fantasy i nie mieszajmy jej do naszego sporu.

Skoro znajdujesz, to wychodzi na to, że "śledztwo nad światem" nie jest charakterystyczne tylko dla SF. Co do tezy niezaliczania Froda do NW... określę ją jako kontrowersyjną (ale to temat na inna dyskusję).

Do NW zaliczam, z czytanych przeze mnie autorów: Mieville'a, Steph Swainston, Bishop, VanderMeera. W Polsce - Piskorski, może Orkan, na pewno "Karnawał" Nowaka. Koniec.

Twoje "koniec" bardzo dobrze oddaje twój stosunek do dyskutanta, pokazuje, że automatycznie zamykasz się na argumenty innych.

A Ania Kańtoch? Niedawno ukazali się "Przedksiężycowi", wcześniej było "Miasto w zieleni i błękicie".

Motyw Kontaktu jest naciągany? LOOOL. Przecież Drakkainen wyrusza z Ziemi na inną planetę, gdzie mieszkają - de facto - Obcy. Cała zagadka, którą właśnie próbuje rozwiązać Vuko, to przecież zagadka oparta na Kontakcie z Obcymi, z inną cywilizacją. Dlaczego Obcy się nie rozwijają? Czym jest magia Midgardu? Kim są Obcy i dlaczego przypominają ludzi?

Tak, jest naciągany. To, że Vuko wyrusza na inną planetę nie oznacza, że temat obcości mieszkańców Midgaardu będzie w jakikolwiek sposób zaakcentowany. "Kim są Obcy i dlaczego przypominają ludzi?" - a gdzieś ty natrafił na takie rozważania? Na bank nie w PLO 3, w którym autor absolutnie wymienionym przez ciebie kwestiom nie podziela ani jednego akapitu. Nie przypominam sobie także jakiegoś silniejszego ich akcentowania w poprzednich tomach. Oczywiście, możliwe, że wyleciało mi z pamięci, bo czytałem je jakiś czas temu, ale... moja narzeczona właśnie skończyła tom drugi i też niczego takiego nie zauważyła.

Zatem twierdzenie, że jeśli w "Panu Lodowego Ogrodu" są nawiązania literackie, to "Pan Lodowego Ogrodu" chociaż częściowo zawiera elementy charakterystyczne dla New Weird, jest twierdzeniem nieprawdziwym.

Nigdzie tak nie twierdziłem. Po prostu nie zgadzałem się z twoją tezą, ze nawiązania do nie-new weirdowych dzieł automatycznie dyskwalifikują tekst jako NW.

Poza tym podkreślałem, że PLO za NW nie uznaję. Dostrzegam jednak w nim pewne elementy z NW wspólne - oto moja teza.

Nie wkładaj mi jednak, bardzo proszę, nieprawdziwych wypowiedzi - nigdzie mówiłem, że autor ma NW w głębokim poważaniu.

A ja nigdzie nie pisałem, że tam stwierdziłeś.

Ja: Nie wykluczam też, że masz rację i autor ma NW w głębokim poważaniu.

To dwie tezy: ty masz rację + JG ma NW w głębokim poważaniu.

Udział w dyskusji jest zawsze próbą narzucenia swojego punktu widzenia

Czy ja wiem...? Ja nie staram się narzucić ci swojego punktu widzenia, bo nie uważam twojego rozumowania za błędne. Nie jest ono jednak - według mnie - jedynym prawdopodobnym tokiem myślenia. I tyle.

By the way - muszę się z malakhiem zgodzić.

Kim jesteś i co zrobiłeś z Antavosem?;p

Mózg mi się przegrzewa od czytania samej fantastyki, a w kolejce literatura głównonurtowa:-)

Dorzuć jeszcze przynajmniej Beara, Pamuka, Diaza i Cetnarowskiego... że o zbiorach opowiadań, jak Kroki w nieznane, Wolałbym nie i Po dobrą gwiazdą nie wspomnę. A w grudniu mają wyjść nowe książki McCarthy'ego, Tokarczuk i Rushdie'a.
24-11-2009 22:34
~tomek

Użytkownik niezarejestrowany
    no faktycznie robi sie ta gadka nudna
Ocena:
0
ja tu czekam na fajna ksiazke a wy tu a jakis "nowych dziwakach" i takich tam. Co was napadlo?

Pan Lodowego Ogrodu jest zwyczajnie genialny choc ta doskonalosc zostala osiagnieta w dosyc latwy sposob - autor pisze poprostu dwie ksiazki na raz - przynajmniej na razie.

PLO jest podobny do Wiedzmina w tym ze glowny bohater jest wyraznie zdystansowany do otaczajacego swiata, cyniczny i niezalezny (choc ta niezaleznosc w drugim tomie jakby zmalala). Jednak Wiedzmin w porownaniu do PLO to dziecinada - jest w gruncie rzeczy plytki i niedojrzaly, bez zadnych refleksji, bez przemyslen ktore wykraczalyby poza "mam to w dupie". W PLO glowny bohater bedac zdystansowanym do swiata ma jednak swoje zdanie, swoje zasady i stara sie zgodnie z tymi zasadami postepowac. To sprawia ze jest nie tyle bardziej realistyczny co sympatyczny - jest czlowiekiem, ktory ma wlasne zdanie i nie ucieka w cynizm w obawie przed trudem opowiedzenia sie po ktorejs stronie. Dlatego Wiedzmin przy Vuko wyglada poprostu dziecinnie.

Mlody ksiaze to takze czlowiek ktory ma misje - wierzy w idealy i dazy do celu. To zupelnie inny bohater sie to utarlo ostatnio w literaturze. Chlopak jest zaangazowany i podejmuje ryzyko i trudy w imie idealow - czy nie jest to skrajnie odmienne od np. wspomnianego Wiedzmina?

Obie postacie Grzedowicza sa od siebie bardzo rozne ale laczy ich jedno - maja swoje zdanie i swoje idealy - patrza i oceniaja, widza do okola cos wiecej niz czubek wlasnego nosa.

Oczywiscie nic by z tego nie wyszlo gdyby nie styl w ktorym Grzedowicz robi z czytelnikiem naprawde to co chce. Ale moim zdaniem sedno tkwi wlasnie w "duszach" naszych bohaterow.
24-11-2009 23:32
~Antavos

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
A komu podoba się polityka na Ziemi? W jakim sensie Vuko jest nieprzystosowany? Czy ja jestem bohaterem Chandlerowskim, bo - gdyby wziąć pod uwagę politykę - mam ochotę opuścić ten kraj?

To, co ci się podoba na Ziemi, czy nie, nie jest istotą dyskusji i nie jest ważne. Drakkainenowi nie podobało się życie na Ziemi - to jest ważne - z powodu nadmiernej ingerencji państwa, AFAIR. Właśnie dlatego był nieprzystosowany, ergo: jest to jedna z cech Grzędowiczowskiej wariacji na temat archetypu chandlerowskiego bohatera.

Niemniej fascynacja New Weird, a o takiej możemy mówić w świetle tematu jego prelekcji, również mogła być inspiracją. Czytał teksty NW, spodobało mu się, więc pewne elementy wplótł do PLO. Czy to takie nieprawdopodobne?

To w końcu miał tylko "ciągoty" czy także inspirował się? :] Nie badamy prawdopodobieństwa wystąpienia danego faktu, tylko czy ten fakt zaistniał. Ty twierdzisz, że zaistniał - ja, że niekoniecznie.


Skoro znajdujesz, to wychodzi na to, że "śledztwo nad światem" nie jest charakterystyczne tylko dla SF. Co do tezy niezaliczania Froda do NW... określę ją jako kontrowersyjną (ale to temat na inna dyskusję).


Nigdy nie twierdziłem, że śledztwa nad światem są charakterystyczne tylko dla literatury SF. Twierdziłem jedynie, że bywają elementem fabuły w literaturze SF, a do takiej zaliczam Pana Lodowego Ogrodu. Ad vocem Forda - chętnie się pospieram przy okazji recenzji "W labiryncie pamięci" ;P


A Ania Kańtoch? Niedawno ukazali się "Przedksiężycowi", wcześniej było "Miasto w zieleni i błękicie".[i/]

Miasta nie czytałem, więc się nie wypowiem, "Przedksiężycowych" traktuję zaś jako quasi-New Weird. :] Jeśli już mam książkę szufladkować.

[i]Tak, jest naciągany.(...Przepraszam, że nie cytuję w całości, wyszedłby za bardzo rozdęty post)


Wydawało mi się, że kontakt z cywilizacją Obcych i zagadka socjologiczna jest jedną z ważniejszych osi fabularnych w powieści, ba najważniejszą. Od niego się zaczyna się cała przygoda: natrafiamy na cywilizację posługującą się magią, wyrusza więc Ziemianin na obcy świat, żeby go zbadać i odkryć, co stało się z pierwszą wyprawą. To jest w końcu wątek główny, czyż nie? W pierwszym tomie Drakkainen wyraźnie daje do zrozumienia, że jest na obcym świecie. Oczywiście to, że traktujemy Midgard tak swojsko, i nie dostrzegamy w nim żadnego elementu obcości (my=czytelnicy), to zasługa pióra Grzędowicza; nie mam co do tego wątpliwości.

Po prostu nie zgadzałem się z twoją tezą, ze nawiązania do nie-new weirdowych dzieł automatycznie dyskwalifikują tekst jako NW.

Nie wiem, jak ty, ale ja trzymam się uparcie swojej tezy - obecność w cyklu cudownych fantazmagorii jest wynikiem własnej wyobraźni, wzbogaconej o klasykę literatury i innych tekstów kultury, a nie koniecznie zaś inspirowanych przez New Weird. To jest temat sporu.

To dwie tezy: ty masz rację + JG ma NW w głębokim poważaniu.

Skoro to są dwie niezwiązane ze sobą zdania, czemu p i q łączysz koniunkcją i wprowadzasz zamęt? Jeśli nie twierdzisz, że ja powiedziałem "JG ma NW w poważaniu" - to okay. Tylko wtedy warto zdania sformułować inaczej. I będzie git.

Czy ja wiem...? Ja nie staram się narzucić ci swojego punktu widzenia, bo nie uważam twojego rozumowania za błędne. Nie jest ono jednak - według mnie - jedynym prawdopodobnym tokiem myślenia. I tyle.

Skoro nie uważasz mojego rozumowania za błędne, zatem przyznajesz mi rację i zgadzasz się ze mną, że obecność cudownych fantazmagorii, które wymieniłeś w recenzji jako wpływ NW, tak naprawdę nie musi być efektem inspiracji Niu Łyrdem, czyli przyznajesz się do błędu. Dziękuję. [pułapka logiczna]Sorry, tak w dużym skrócie działa logika dwuwartościowa - jest albo prawda, albo fałsz. Powiedziałeś X. Ja mówię Y i się z tobą nie zgadzam. Tylko jeden z nas ma rację:)[/pułapka logiczna] Prawo wyłączonego środka.
25-11-2009 00:07
~Antavos

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Sorry za post pod postem, ale szlag mnie o mało co nie trafił - nie chcący kazałem wysłać komentarz...

Kim jesteś i co zrobiłeś z Antavosem?;p

Zapewniam cię, że to ja. Ale w sumie - żeby uniknąć niedomówień, chyba faktycznie się zarejestruję...

Dorzuć jeszcze przynajmniej Beara, Pamuka, Diaza i Cetnarowskiego... że o zbiorach opowiadań, jak Kroki w nieznane, Wolałbym nie i Po dobrą gwiazdą nie wspomnę. A w grudniu mają wyjść nowe książki McCarthy'ego, Tokarczuk i Rushdie'a.

Jakiego "Rushdie'a"?! Apostrof przy odmianie nazwisk brytyjskich (traktujemy Rushdiego jako Brytyjczyka) piszemy, jeśli e jest nieme. Tutaj nie jest. Więc w dopełniaczu powinno - imho - być Rushdiego. :-) "Krwawy południk" już czytałem w oryginale, więc go nie wliczyłem - świetna, mocna powieść. Chyba nawet jeszcze lepsza niż "The Road", chociaż zupełnie inna. A Tokarczuk rox.
25-11-2009 00:17
M.S.
    Proszę...
Ocena:
+1
Jednak Wiedzmin w porownaniu do PLO to dziecinada - jest w gruncie rzeczy plytki i niedojrzaly, bez zadnych refleksji, bez przemyslen ktore wykraczalyby poza "mam to w dupie".

Śmiać się mam czy płakać? Naprawdę nie dostrzegłeś tych wszystkich dyskusji Wiedźmina z jego antagonistami? Naprawdę nie zwróciłeś uwagi na to, że cała wyprawa Wiedźmina na ratunek Ciri, a także liczne jego decyzje (choćby i ta, która doprowadziła do tragicznego finału pod koniec sagi), to wyraz jego zdecydowanych poglądów, jego moralności?

Przepraszam, ale gadasz ewidentne bzdury, świadczące o tym, że w ogóle nie zrozumiałeś sagi. Inaczej nie da się napisać.
25-11-2009 01:22
~Erystyczna tylda

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Jest późno, a ta dyskusja o new wierdzie rzeczywiście traci powab. Krótka piłka do rozmówców:
1 Jaki element skłania do sądów, że PLO jest w jakiejś części new weirdem? 2. Czy to element charakterystyczny tylko dla new wierd?
Jeśli nie, to możecie gadać i do Wielkanocy, bo to już tylko kwestia Waszych opinii.
25-11-2009 03:21

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.