» Recenzje » Padlina - Jacek Sobota

Padlina - Jacek Sobota

Padlina - Jacek Sobota
Zbiory opowiadań mają to do siebie, że rzadko kiedy przypadają czytelnikowi do gustu w całości. Zazwyczaj są mieszaniną tekstów dosyć różnych, co pociąga za sobą powyższe, a jednocześnie zapewnia, że większość czytelników znajdzie w nich coś dla siebie. Padlina Jacka Soboty potwierdza tą regułę.

Tematyka jest bardzo zróżnicowana. Na początku zostajemy uraczeni historiami z życia policjantów strzegących prawa w Mieście Molochu – przypominającym jako żywo Gotham City, posępnym, mrocznym. Później poznajemy losy cenzora walczącego z literackimi tworami, które opuściły karty książek. Następnie przenosimy się w przeszłość, na Nową Ziemię, gdzie grasuje pewien psychopatyczny morderca. Bohaterem kolejnej opowieści jest człowiek będący kwintesencją pedantyzmu i starający się wpływać na losy ludzi. Zawodowego mordercę prześladowanego przez Cztery pory roku Vivaldiego poznamy w szóstym opowiadaniu. Ostatnie, tytułowa Padlina, przybliży nam historię policjanta "obdarowywanego" paczkami zawierającymi części ludzkiego ciała.

Mimo zróżnicowania fabularnego wszystkie opowiadania mają kilka wspólnych elementów. Przede wszystkim każde z nich posiada świetnie skonstruowaną, ciekawą, wciągającą i zaskakującą fabułę. Co jak co, ale trzymać czytelnika w napięciu Jacek Sobota potrafi. Sprawnie łączy rzeczywistość z płaszczyzną duchową. Oba te światy przenikają się nawzajem, tworząc arcyciekawą mieszankę.

Również nastrój kolejnych opowiadań jest podobny. Przygnębiające otoczenie, zrezygnowani, zmęczeni życiem, męczeni przez dziwne wizje bohaterowie, znajdujący się na skraju załamania psychicznego – takie klimaty serwuje nam autor. Sprawnie przy tym operuje językiem, świetnie oddając zarówno emocje bohaterów, ich przygnębienie jest wręcz namacalne, jak i kreując posępną atmosferę miast.

Zarzucić autorowi mogę jedynie denerwująca tendencję do popisywania się bogactwem słownictwa i kwiecistością języka. Bywa to o tyle drażniące, że po pierwsze sprawnie wytrąca czytelnika z rytmu dobrze napisanego kryminału, a po drugie odrealnia czytaną historię, nadając jej nieco sztuczności.

Faktem jednak jest, że Padlina to naprawdę ciekawy i godny polecenia zbiór, zwłaszcza miłośnikom kryminałów i ciężkiego nastroju. Każdy znajdzie w nim coś dla siebie. Mi osobiście najbardziej do gustu przypadły trzy pierwsze opowiadania: o policjantach w Mieście Molochu i o cenzorze, nie uważam jednak pozostałych za słabe i myślę, że innym mogą się one jak najbardziej spodobać. Mamy tu bowiem do czynienia z nad wyraz sprawnym połączeniem kryminału i fantastyki. Dodając do tego niebagatelne umiejętności pisarskie Jacka Soboty, otrzymujemy w efekcie bardzo dobry zbiór.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
9.0
Ocena recenzenta
7.62
Ocena użytkowników
Średnia z 4 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Padlina
Autor: Jacek Sobota
Autor okładki: Sławomir Maniak
Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie
Miejsce wydania: Wrocław
Data wydania: 8 stycznia 2007
Liczba stron: 240
Oprawa: miękka
Format: 130 x 205 mm
Seria wydawnicza: Behemot
ISBN-10: 83-7384-527-5
Cena: 24,90 zł



Czytaj również

Padlina – Jacek Sobota
Potwierdzenie klasy
- recenzja
Głos Boga - Jacek Sobota
Dlaczego Bóg milczy?!
- recenzja

Komentarze


~Henryk Tur

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Czyli?
03-04-2007 13:15
~ZX Spectrum

Użytkownik niezarejestrowany
    Odpowiedź Jacka Soboty
Ocena:
0
Wkrótce postarm się zamieścić tutaj odpowiedź Soboty na list Pilipiuka - z kręgów zbliżonych do redkacji NF wiem, że oba teksty nie weszły na łamy, bo taka była decyzja redakcji NF.
03-04-2007 14:58
~

Użytkownik niezarejestrowany
    Odpowiedź - treść listu
Ocena:
0
Do NF Jacek Sobota przesłał coś takiego (tekst krążył w środowisku zbliżonym do redakcji). Mam nadzieję, że jego przytoczenie nie spotka się ze sprzeciwem autora, z którym mało kto ma kontakt, i który pewnie nic nie wie o toczącej się tu dyskusji...

"Olsztyn, 21.11.02

List pana Pilipiuka zapewne by mnie obraził, gdyby nie był tak obezwładniająco zabawny. Zdecydowanie optuję za jego drukiem w NF, ponieważ nic tak dobrze nie uczy autora odpowiedzialności za słowo i pokory, jak autokompromitacja.
Polemikę skonstruuję (by jej nie przedłużać) na przeciwieństwach. I tak: jeśli pan Pilipiuk mieni się „normalnym człowiekiem”, to ja pragnę być żulem. Jeśli on jest literatem, to ja chcę być analfabetą, skoro Pilipiuk przebywa na salonach to ja chcę się pławić w rynsztokach itd.
Pan Pilipiuk nie wie, kim jest Steinbeck i Lowry, natomiast zna na pamięć wszystkie roczniki Fenixa; jest to niewątpliwie jakiś rodzaj wykształcenia. Znacznie bardziej zaskakuje fakt, że pan Pilipiuk nie ma pojęcia, kto zacz Kuttner, a to mnie zarzuca niekompetencje w zakresie znajomości literatury SF.
Nie martwi mnie, że Pilipiuk nie rozumie moich opowiadań czy felietonów. Byłbym zasmucony, gdyby je rozumiał.
Przyjaźnie autora nieszczęsnego „Jakuba Wędrowycza” obchodzą mnie w nikłym stopniu, zatem nie bardzo wiem, po co je wymienia i jak się to ma do istoty sporu. Szczerze mówiąc, jako idiocie, tak zawiłe plany zemsty nigdy by mi nie przyszły do głowy – napisać niepochlebną recenzję z „dzieła” Pilipiuka, by dotknąć do żywego jego serdecznego przyjaciela! Aż tak instrumentalnie Pana nie traktuję, panie Andrzeju.
Bardzo się cieszę, że pan Pilipiuk pisze 6 powieści rocznie, ale nie bardzo rozumiem, dlaczego nie podpisuje ich swoim nazwiskiem.
O jakości mych opowiadań ma Pan niezbywalne prawo wypowiadać się krytycznie; byle tylko merytorycznie. Epitety, których Pan nadużywa pomijam, ponieważ świadczą one o jakości pańskiego, a nie mojego wychowania.
Co do pojedynku, który Pan organizuje, to – z prawdziwym żalem - nie mogę wziąć w nim udziału, ponieważ już czuję się rozstrzelany pańską prozą. Publiczną infamię (chłe, chłe) proszę ogłaszać wszędy i do woli. Na kontaktach zawodowych i towarzyskich z pańskim środowiskiem zależy mi tyle, co na czytaniu pańskiej prozy."
03-04-2007 18:40
~Henryk Tur

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
He, he, piękne.
A ja przyjrzałem się jeszcze raz oburzeniu grubego i zobaczyłem to zdanie:
"Żul który traci
świadomość klasową i pcha się między normalnych ludzi, winien być przywołany
do porządku celnym razem nahajki, nim zabrnie zbyt daleko".

Więc, Andrzeju, idź stąd, bo ktoś może tej nahajki użyć.
03-04-2007 21:00
Rheged
   
Ocena:
0
O!
Słusznie, że teraz mamy odpowiedź Soboty, mogą sobie ludzie skonfrontować i wyrobić zdanie.
Inną sprawą jest to, że Jacek doskonale wie o toczącym się tutaj pieniactwie Pilipiuka i macha ręką kpiąco, bo i po co wdawać się w bezsensowną pyskówkę. Nie wiem tylko czy spodoba mu się to, iż bez pytania jego polemika została tu umieszczona. Nie omieszkam spytać.

Aha - jak rozumiem w mniemaniu Pilipiuka pewnie zostanę uznany za oszusta i drania, drugiego do prania nachajką po Sobocie, za to, że Jacka znam i cenię jako osobę i jako pisarza. Jeśli tak się stanie - uraduję się i zacznę wielbić los.
05-04-2007 20:03
Andrzej Pilipiuk
    do ZX Spectrum
Ocena:
0
ponownie kłamiesz. W redakcji nie rozważano publikacji mojego listu. Mam zresztą dowody. Dlaczego? z bardzo prostej przyczyny - był skierowany imiennie do redaktora Parowskiego. Do redaktora Parowskiego nie dotarł. (dowiedział się o jego istnieniu dopiero dy odczekawszy ze 3 miesiące na odpowiedź lub publikację puściłem go w sieci). I WIEM KTO GO PRZECHWYCIŁ - bo mi o tym uslużne wiewiórki doniosły - ale nie jest to dowód.
***
Fakty znowu są jasne:
1) Piszę list w obronie sponiewieranego czytelnika i by wyjaśnić zaszłości.
2) LIst zostaje przechwycony. (przestepstwo kryminalne)
3) dopiero dzieki publikacji sieciowej trafia on do adresatów (Parowskiego i soboty).
4) Odpowiedzi soboty nie otrzymuję w żadnej formie - dziś przeczytałem ją po raz pierwszy. Proszę o jakikolwiek dowód że powstała wczesniej niż 3 kwietnia.
5) Moj meil był powszechnie znany. red. Parowski mógł mi przekazać wydruk - w redakcji bywałem.
6) Sorry - sprawa śmierdzi na kilometr.
08-04-2007 15:35
Rheged
   
Ocena:
0
Widzę, że teorie spiskowe, to ulubiony temat przedmówcy. Ciekawe tylko, że na tych kilku stronach maszynopisu (albo wydruku, tego nie jestem w stanie orzec) widnieją dopiski osób z redakcji NF.

To zaczyna być żenujące. Z mojej strony koniec tej zbędnej dyskusji z byle kim - nerwów sobie psuć nie warto. Zresztą, poziom dyskusji też zszedł na psy. Szkoda tylko, że Pilipiuk zamiast sprawę wyjaśnić, rzuca oszczerstwa po sieci. Brak honoru, smaku i inteligencji, ot co.

EOT

EDITH: Właśnie spojrzałem na polemikę Jacka, widnieje na niej data 21 listopad 2002. Inną sprawą jest to, że musiał wiedzieć skądś Pilipiuk, że Sobota do "pojedynku" przystąpić nie zamierza. Czyli wziął to z polemiki tegoż. Naprawdę, godzi się tak poniżać, Pilipiuk?
08-04-2007 18:32
Andrzej Pilipiuk
    Rheged
Ocena:
0
ciekawe rzeczy o tych pokresonych wydrukach piszesz (znaczy sie chcieli opublikować moj list - ceznurując go? :-P - może się przedstawisz?
*
jakie oszczerstwa? Fakty. Tylko fakty - i to wlaśnie niektórych tak potwornie boli...
*
o tym że sobota nie przystapił do pojedynku wydedukowałem z prostego faktu że nie przystapił...
08-04-2007 22:10
Rheged
   
Ocena:
0
Tego nie wiem, czy chcieli go opublikować, z Maciejem Parowskim nie mam kontaktu, a o to trzeba byłoby jego spytać, a nie rzucać hipotezy. Ale przecież łatwiej jest obrobić komuś tyłek, nieprawdaż?

Przedstawić się? Proszę bardzo - Emil Strzeszewski, moje nazwisko można bardzo łatwo znaleźć, chociażby klikając na obraz mojego avatara. Żadnym anonimowcem nie jestem i oskarżeń nie rzucam, więc w sumie nie wiem, czemu te pytanie?

Ad tertio - fakt, można było sobie rzeczywiście wydedukować. Jednak niespecjalnie chce mi się wierzyć w bajeczki człowieka, który uprawia teorie spiskowe. Jednego takiego w środowisku mamy, nic dobrego z tego nie wychodzi.

Po prostu nie mieści mi się w głowie, że ktoś może żywić taką nienawiść i urazę za rzetelną recenzję. Być może mój błąd, że nie potrafię brać ludzi inaczej niż własną miarą. Nie zamierzam się z panem kłócić, Panie Pilipiuk. Apeluję tylko o rozsądek, bo można dostać dzięki tej zupełnie zbędnej kłótni białej gorączki. Rozumiem doskonale, że ktoś może sobie cokolwiek o kimkolwiek myśleć, ale niech to rzeczywiście sobie wydumuje na faktach. A mam wrażenie, że co Pan nie wie, to Pan zmyśli, aby tylko pasowało do Pana postrzegania na świat, tak dla Pana trudny i gorzki.

Proponuję naprawdę dać sobie spokój z tą swadą i załatwiać ją w swoim własnym podwórku, bo tak powinno się robić. Jacek Sobota nie wchodzi na strony internetowe i nie oczernia Pana. Kultura wymaga, aby Pan sam tego nie robił. A co jest między Wami, to jest Wasza sprawa. Mnie (i sądzę, że resztę też) nic to nie obchodzi, póki zachowujecie się jak dorośli ludzie. Z Pana strony tego nie widzę. Proszę tego nie traktować jako jakiejś rady albo coś, bo jestem od Pana młodszy. Ale proponuję wziąć sobie do serca, że rozsądek i rozwaga powinna mieć miejsce w życiu społecznym.

A jeśli do mnie ma Pan jakieś wątpliwości, to proszę kierować je na maila. Jest też powszechnie znany, ale dla pewności podam: [email protected]

Pozdrawiam
09-04-2007 00:00
Andrzej Pilipiuk
    goebelsizm...
Ocena:
0
1) recenzja rzetelna nie była (co kazdy może sprawdzić) i kalfiorem mi zwisła. do napisania listu sprowokowało mnie dopiero obrażenie przez sobotę M.Szklarskiego. Wy jednak wzroem dr geobelsa rzucacie we mnie błotem licząc że coś sie przylepi.
2) w redakcji fantastyki bywałem wielokrotnie - dodam że znałem niejednego z zatrudnionych tam ludzi osobiście i piwo z nimi pijałem - ale nikt mi odpowiedzi soboty nie pokazywał. Podtrzymuję tezę że w 2002 roku ta odpowiedź po prostu nie istniała.
(nawet gdyby istniała nie zmienia faktów - sobota uchyla sie w niej od pojedynku nie podając racjonalnych argumentów)(co do poziomu jego wychowania nam dwie niezależne realacje pa pewnego Pyrconu) ;-P
3) przypomnę też ze niebawem po publikacji mojego listu w sieci nowy wydawca w ramach czyszczenia atmofery pozbył się pewnego "błyskotliwego" felietonisty i reaktora od publicystyki. Wedle usłużnych wiewiórek sprawa listu też byla wtedy poruszona o nawet użyto jej jako argumentu.
****
Mysle ze każdy kto spokojnie i bez emocji przesledzi powyższą dyskusję bez trudu uzna kto miał w tym sporze rację i kto wygrał.
****
Podtrzymuję wezwanie. Wszystkich ludzi który cenią sobie Honor wzywam do uznania mojej anatemy rzuconej na jacka sobotę.
09-04-2007 09:50
Rheged
   
Ocena:
0
Nic więcej do dodania nie mam. Z Pilipiukiem gadać się nie da. To tak jakby się mówiło do ściany.
09-04-2007 11:45
~Henryk Tur

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
A ja bym chciał odpowiedzi na dwa pytania, które Ci zadałem, a Ty tchórzliwie zamilkłeś na temat.

I daj sobie spokój z tą anatemą. Wszyscy to olewają. Jak więc widzisz Twoje słowo za dużo nie znaczy.
09-04-2007 12:42
Andrzej Pilipiuk
    do Henryka Tura
Ocena:
0
masz na myśli pytanie o "pojedynek pięsciarski"? te słowa w moim mniemaniu nie tworzą związku frazeologicznego. Owszem żdarzyło mi się nałożyć komuś po ryju i samemu oberwać - ale nie jest to właściwy sposób dochodzenia racji HONOROWYCH. Poza tym nie mieszkam juz na warszawskiej Pradze. jesli kiedys przyjdzie mi walczyć stanę z broną białą.
***
zwróć też uwagę że bardzo krytycznie oceniwszy siły fizyczne soboty (przez grzeczność zmilczę poody tej oceny) zaproponowałem mu starcie na polu na którym przynajmnije byłby mi w stanie stawić czoła... gdyby zechciał.
***
co do anatemy nie zamierzam odpuścić. Racja jest po mojej stronie i tyle. od soboty nie było ani wyjaśnień ani żadnych prób pojednania. nie wspominajać o tym ze powinien najpierw ugiąc karku i zwyczajnie po ludzku przeprosić M. Szklarskiego
***
Fakt że wszyscy to olewają świadczy wyłącznie o żałosnej kondycji moralnej fandomu. oraz pośrednio o skarleniu społeczeństwa. ale czy to znaczy że JA mam się dostosować?
*
fakt że usiłuję Wam cokolwiek łopatologicznie wytłumaczyć oznacza że uważam Was mimo wszystko za ludzi inteligentnych którzy wcześniej czy później otrząsną się z zaczadzenia.
10-04-2007 09:39
Andrzej Pilipiuk
    do Rhegeda
Ocena:
0
kiedyś dorośniesz i zrozmiesz. Może nawet w miedzyczasie nauczysz się czytać i rozmieć czytany tekst. Na razie dalsza dyskusja jest bezcelowa.
10-04-2007 09:50
Rheged
   
Ocena:
0
Masz racje Pilipiuk - kiedy dorośniesz i zaczniesz cokolwiek rozumieć, wtedy pogadamy. EOT
10-04-2007 11:59
~Henryk Tur

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
-1
Andrzeju - ja się do fandomu nie zaliczam, a polska branża fantastyczna mi bimba. Nie patrzę więc na to jako ktoś, kto Sobotę zna (bo nigdy go w życiu na oczy nie widziałem), tylko z boku, bezstronnie - zresztą w Twoim wątku w SFFH jakoś ostatnio się nie kłócimy. Ale naprawdę daj sobie spokój z tą anatemą, bo po prostu cyrk na kółkach odstawiasz.
Z mojej strony koniec tematu, jakby co - wiesz gdzie mnie szukać.
10-04-2007 21:11
~ZX Spectrum

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"Mysle ze każdy kto spokojnie i bez emocji przesledzi powyższą dyskusję bez trudu uzna kto miał w tym sporze rację i kto wygrał.
****
Podtrzymuję wezwanie. Wszystkich ludzi który cenią sobie Honor wzywam do uznania mojej anatemy rzuconej na jacka sobotę."

Czytam, i włosy stają dęba. Zwykła świnia z tego Pilipiuka, ot co. Jeżeli ktoś zasłużył na anatemę (albo na kaftan bezpieczeńśtwa), to właśnie on. Zżera go zawiść i zaślepia gówniarska nienawiść - bo książki Soboty mają (zasłużenie) dobre recenzje. Gówniarstwo, gówniarstwo, gówniarstwo po trzykroć!... Poziom polskiej fantastyki siadł wraz z jego pojawieniem się na rynku. A teraz z zapałem psychola próbuje niszczyć autora, któremu literacko i charakterologicznie nie dorasta do pięt. Tylko za krytyczną recenzję! A jeszcze innym łgarstwa zarzuca. Nic więcej nie warto dodawać. Traktujmy odtąd Pilipiuka tak, jak zasłużył sobie na to tym wątkiem. Amen.
17-04-2007 10:53
Rheged
   
Ocena:
0
Jacek Sobota poprosił mnie o wrzucenie tego na sieć, więc wrzucam. To list otwarty do fanów i do Pilipiuka.

"Olsztyn, 32.13. 2045 (soBota)


Przyjrzałem się wreszcie owej, jakże uczonej i utrzymanej na wysokim poziomie, dyskusji, o której tyle słyszałem. Dziękuję moim obrońcom, stawaliście dzielnie, lecz mam złe wieści – broniliście straconej sprawy i ruiny, jaką się stałem na skutek ciążącej na mnie anatemy. Od tamtej pory skarlałem, sczerniałem, zmalałem, straciłem na wadze i znaczeniu. Dyskusję podsumuję tak: Pan PILIPIUK (ludzi honorowych i prawdomównych tak należy honorować, szczególnie, gdy są podłej postury, to ich wewnętrznie wzbogaca i przydaje drogocennych centymetrów) ma we wszystkim rację.
Tak, rzeczoną recenzję sporządziłem powodowany przyrodzoną mi podłością, pisałem ją w oślizłej szczurzej norze, na komputerze zakupionym za honoraria wypłacane mi szczodrze przez wiadomego Redaktorka. Klawiatura tego kompa składała się nie z klawiszy, jak to zwykle bywa, tylko z kości upolowanych przeze mnie autorów (nazywano mnie wówczas w związku z tym Łowcą Rzepek Kolanowych). Jak pisałem tekst o Wędrowyczu, to tak się śliniłem z tej podłej nienawiści, że aż powstał nowy dopływ Łyny zwany Zawistnym Ślinotokiem (gondolierzy przewożą tą trasą rozwodników).
Nie przyznaję się jednak do wszystkich zarzucanych mi czynów i to wymaga szerszych wyjaśnień. Nie za wszystkimi nieszczęściami, które tak masowo dotknęły Pana PILIPIUKA, ja stoję (nie jestem w końcu jakąś klęską żywiołową, jakimś trzęsieniem pilipiuków, czy wulkanem bluzgającym pilipiukową magmą). Przy lekturze wynurzeń Pana PILIPIUKA można by dojść do zbyt daleko idącego wniosku, że ich autor zmysły postradał – wszędy spiski, perfidności, przechwyty znakomitych listów, cień mrocznego soboty majaczący za co drugim węgłem, nieprzytomnie mamroczące wiewiórki w redakcjach itd. Nic bardziej błędnego, moi drodzy, rzeczywistość wygląda jeszcze gorzej niż w pozornych rojeniach Pana ANDRZEJA.
Musicie Państwo wiedzieć, że jakiś czas temu (dziwnym trafem data zaistnienia zjawiska zbiegła się z momentem debiutu książkowego pana PILIPIUKA) polską fantastykę dotknęła katastrofa nieporównywalna z żadną wcześniejszą. Otóż najwybitniejszych autorów jęły prześladować pewne zawistne małe istotki o obłych kształtach i świdrujących oczkach w kolorze mętnego błękitu lub zgniłej zieleni. Dawniej nazywano je krasnoludkami, lecz jest to przestarzałe określenie. Istoty te, w swej niesłychanej perfidii, zajmują się deformowaniem znakomitych tekstów literackich. Ilekroć powstanie coś świetnego, tyle też razy istoty owe dokonują rzezi frazy i w rezultacie otrzymujemy to, co leży w księgarniach. Z racji tego, że najbardziej prześladują one autorów najwybitniejszych, a najwybitniejszym z najwybitniejszych jest, rzecz jasna, Pan PILIPIUK, istoty te noszą miano pilipiuków (bardzo przypominają swego protoplastę – wzrostem, wiotką figurą, itd.).
To wszystko przez te pilipiuki, Panie ANDRZEJU. Proszę mnie zatem zwolnić choć z części odpowiedzialności za Pańską traumę i tragedię życiową. To prawda, że pogoniłem jakiegoś faceta w Nidzicy, błagając go masochistycznie o potraktowanie nahajką. Ale to nie był Pan, Pan by przecież nie uciekł – to musiał być jakiś pilipiuk. Pan potem – co za odwaga! - przyszedł z nożem i to ja, tchórz i idiota, umknąłem w knieje, gdzie po dziś dzień się błąkam. Tylko jedno nieśmiałe sprostowanie – piwo jednak zabrałem.
Sprawę niewydrukowania Pańskiego listu też wyjaśniłbym działaniem wiadomych a wrażych sił. Wprawdzie otrzymałem z redakcji NF list podpisany rzekomo przez Pana, z adnotacjami, które wyglądały, jakby dokonał ich swym chwiejnym pismem redaktor Parowski (tę wersję pokazałem Panu Strzeszewskiemu, gdy przeprowadzał ze mną wywiad), ale to wszystko są manipulacje. Przecież Parowski – porażony jakością Pańskiej frazy, prostotą i genialnością wywodu, elegancką skrótowością i skromnością Panu przyrodzoną – list Pański niewątpliwie by opublikował, nawet w dziale literatury polskiej, wywalając jakiegoś zbędnego Sapkowskiego czy sobotę (a właściwie sobotę). On tego listu nie dostał, Panie ANDRZEJU! Dostał coś zupełnie innego. Dostał list zmutowany, już po straszliwej transformacji dokonanej przez te cholerne pilipiuki; to dlatego jego pierwotnie elegancka treść została zmieniona w brednie jakiegoś niewątpliwego kretyna, którym Pan wszak być nie może. To samo zjawisko, jak mniemam (pewności nie mam, bo nie umiem czytać, odkąd Pan zaczął pisać), dotknęło większość Pańskiej prozy. Jest to prawdziwa tragedia naszych czasów.
Sprawa mego honoru, którego oczywiście nie ma i nigdy nie było, już tu została przez Pana PILIPIUKA jakże błyskotliwie naświetlona, zatem również apeluję do wszystkich, by pisać moje nazwisko jak najmniejszymi literkami, mało tego, apel swój kieruję też do producentów kalendarzy. Z drugiej strony, domagam się choć częściowego zdjęcia z mych wątłych barków odium hańby – wszak udowodniłem w jakiejś mierze odpowiedzialność tych wrednych pilipiuków. W związku z tym proponuję, by trzecia litera mojego nazwiska była jednak duża (soBota).
To święta prawda, że wyrzucił Pan na bruk redakcję Nowej Fantastyki. Wprawdzie mniemałem idiotycznie, że odszedłem stamtąd samodzielnie, w geście protestu przeciw chamskiemu i kretyńskiemu usunięciu z łamów felietonów Lecha Jęczmyka, ale Pan wie oczywiście lepiej (cholera, tak sobie pomyślałem, że może choć w tym wypadku zachowałem się jednak honorowo? Ale nie, to niemożliwe, to Pan PILIPIUK jest arbitrem elegancji i honorności). Słyszałem również, że drżą przed Pana potęgą redakcje większości pism krajowych i zagranicznych. W Gazecie Wyborczej redaktor Michnik wziął bezpłatny urlop do końca życia na wieść o planowanej przez Pana restrukturyzacji pisma. Wiadomo też, że napluł Pan na Księżyc, wyciągnął się za włosy z bagna i spoliczkował Pana Boga. Słynie Pan również z bezwględnej wiarygodności. Właściwie, to gdzie Pan był 11 września 2001 roku?
Na zakończenie drobna rada od starego pisarza. Niech Pan chroni świeżo ukończone teksty przed tymi wrednymi pilipiukami. Najlepiej chować je gdzieś wysoko. To małe skurczybyki.
Pozdrawiam – jacek soBota

PS. Sprawa pojedynku, która tak uporczywie powraca. Rzecz jest paradoksalna – pojedynek na ostrą prozę z Panem PILIPIUKIEM oczywiście okazałby się moim rozstrzelaniem, z kolei podszywający się pod Pana ANDRZEJA pilipiuk (kto w końcu napisał „Wędrowycza” – PILIPIUK czy pilipiuk?) nie miałby żadnych szans – jak to rozstrzygnąć, nie wiem. Mordobicie też sensu nie ma, ponieważ Pan PILIPIUK jest raczej użytkownikiem noża. Po lekturze „Wędrowycza” mniemam, że autor książki może też znakomicie władać widłami, uczył się tej trudnej umiejętności w klasztorze Shaolin. A może plucie na odległość? W opluwaniu wydaje się Pan mistrzem.

PS. 2 Bardzo Panu PILIPIUKOWI dziękuję za akcję promocyjną moich nędznych książek. Proszę dopisywać pod każdą recenzją, że to gniot albo że autor jest idiotą – sprzedawalność od tego wzrasta! Czytelnicy bardzo Panu ufają. Nie śmiałbym tego proponować, ale moglibyśmy, panie ANDRZEJU, zintensyfikować promocję jeszcze bardziej. A gdyby tak pojawiał się Pan na moich spotkaniach autorskich kwiląc – jak to Pan – że soBota to drań, łgarz i dziwkarz? I za każdym razem pozbawiałby mnie Pan zdolności honorowych (zawsze byłem ciekaw, jak to się robi). Potem mógłby Pan trochę porzucać we mnie nożem lub widłami. Proszę o rozważenie mojej propozycji."
19-04-2007 13:58
~Henryk Tur

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Anatema, anatema tibi !!! :)

Wszystko wyjaśnione - Pilipiuka bito po głowie i twarzy - były to pilipiuki.
I stąd też Andrzej (na "pana" to sobie trzeba zasłużyć) ma wspaniałe chęci i intencje, ale mu te podłe pilipiuki ciągle szyki psują; genialne dzieła pisuje - pilipiuki chwytają je tuż przed drukiem, już po korekcie i wycinają losowo wybrane fraz, akapity, a czasemnawet rozdziały - albo i coś od siebie dopiszą.
Na przykład tutaj obwieścił:
"złożyłem u wydawcy pierwszy tom "Oka Jelenia" treśc będzie ponura drastyczna i zasadniczo nie przenaczona dla osób wrażliwych tudzież kobiet.
Książka usiana jest usterkami typowymi dla mojej prozy: pochwała kapitalizmu i feudalizmu, makgajweryzm, przedwcześnie dojrzałe genialne nastolatki, katolicki fundamentalizm, krew i inne płyny fizjologiczne aż trskają.
W dodatku akcja rozgrywa się w czasach w których W OGóLE NIE BYŁO LEWICY. (a jakby była to by jej bohaerowie jak zwykle przykopali). A do tego widać ze autor nie lubi duńczyków i protestantów. (w kolejnych tomach zostaną oplute kolejne nacje )"

Wnioski? pilipiuki przybywają z Danii i są protestantami, a w odatku lewakami!!!
Drżyjcie komuchy, Andrew "Fuck'em all" Pilipiuk was pogoni. A potem zajmie się innymi takimi. Wszak lewicy nie bywało - świat urodził się prawicowy, ale Szatan spuścił plagę pilipiuków...
Strach lodówkę otworzyć. A nuż pilipiuk tam kiełbasę wcina?
Aj, aj, aj...
19-04-2007 15:49
~ZX Spectrum

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Piękna odpowiedź, wbija w ziemię. Ot, dobrze wyważony, nie za ciężki młotek na krasnoludka. Bach! - i po sprawie...
20-04-2007 12:51

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.