» Projekty fanowskie » Monastyr: Pożegnanie

Monastyr: Pożegnanie


wersja do druku

Nigdy nie byłem dobry w pożegnaniach. Czuję się jednak w obowiązku napisać parę słów od siebie. Moja przygoda z Monastyrem zaczęła się jeszcze nim pojawił się system, gdzieś w 2003 roku osiemnastoletni chłopak codziennie czekał na nowy Pamiętnik. W 2004 roku nad biurkiem zawisł plakat z podpisem Ignacego Trzewiczka "Dla zwycięzcy konkursu Monastyru". Do tego czasu wciąż nie istniał podręcznik, a ja poprowadziłem już trzy przygody. Ten plakat wisi nad moim biurkiem do dziś i właśnie na niego zerkam.

Na początku 2005 roku, tuż po niechlubnej reaktywacji, przejąłem monastyr.polter.pl. Obiecałem, że będę tylko pilnował, żeby działało. Nie miałem czasu ani ochoty prowadzić strony.

Niestety, potem pojawili się ludzie. Ludzie, których nie sposób wymienić. Pozwolicie, że wspomnę tylko o Ballisie, który sprawił, że zacząłem poprawiać teksty z większą uwagą, bo bałem się, że będzie na mnie krzyczał; o Zuharze, który swoją konkretnością i pomocą PDFową ratował mnie w chwilach, gdy już myślałem, że znów zawaliłem termin; o Ezechielu, który z nieznanego kolesia z dobrą przygodą stał się powiernikiem tajemnic i okazał się lepszym tekściarzem ode mnie; o Albercie, który w chwilach moich kryzysów i nieobecności przejmował dowodzenie i pilnował aktualizacji.

Ci ludzie sprawili, że strona zaczęła żyć. Bez nich też jej życie nie ma sensu. Dlatego zamykam monastyr.polter.pl, nie widząc sensu w udawaniu, że jest tu jeszcze po co zaglądać prócz celów sentymentalnych i archiwalnych. Nie wnikam czy system żyje, na pewno nie jest już częścią naszego życia. Wiem tylko, że strona internetowa wymaga aktualizacji, na które nas już nie stać.

Dlatego dziękuję bardzo serdecznie mojej załodze (czytałem Wasze teksty po parę razy, prawie się popłakałem), dziękuję serdecznie czytelnikom, którzy wciąż nas mobilizowali a czasem nawet dawali nam artykuły o tym, aby inni nas komentowali, dziękuję Drakerowi i starliftowi za pomoc przy promocji działu. Dziękuję wszystkim, te trzy lata spędzone na MonoPolu na pewno nie były zmarnowane. Do zobaczenia w lepszych czasach.

Józek


…………………………………………………………………….


Naszym nawiększym wrogiem jest czas, Przyjacielu. Czas dopadnie nas wszystkich...

MonoPol. Niegdyś niczym młodzik ufny w swe siły, koncept i rapier stawiałem w jego barwach buńczuczne kroki. Z czasem przygasł koncept, stępił się rapier. Monastyr, który tak rozbudzał moją wyobraźnię przyblakł nieco pokryty kurzem. Nadal jest kopalnią pomysłów, nadal działa na wyobraźnię, ale nie ma w nim już tego powiewu świeżości, co kiedyś. Nie ma radości tworzenia. Wiatr nie mierzwi już włosów bohaterów. Pasja umarła. Czekają inne zadania.

Produkt Portalu ma ogromny potencjał, który został jednak przegrany. Bohater i jego historia, które są centralnym punktem systemu, nie dostały wystarczającego mechanicznego wsparcia. System jawił się jako elitarny. Portal nie wspierał fanów. Tym można by tłumaczyć śmierć systemu. Monastyr jednak nie umiera. Opuszczają go tylko ci, którzy dotąd wiernie o niego walczyli. Być może stanie się to dla nas skazą na honorze i będzie prześladować niczym monastyrowa Tajemnica. Być może niczym monastyrowi bohaterowie powrócimy, by na przekór wszystkim walczyć dalej...

Teraz jednak pora się pożegnać. Żal zostawianych towarzyszy, z którymi u boku tworzyłem MonoPol. Żal, że przygoda nie trwa nadal. Odchodzę jednak z nadzieją, że bez wstydu mogę spojrzeć wstecz i powiedzieć „zrobiliśmy tyle, ile się tylko dało”.

Dziękuję Wam wszystkim...

Sławek


…………………………………………………………………….


Naga klinga zalśniła blaskiem pochodni. Była dużo krótsza niż w tradycyjnym rapierze, za to grubsza i cięższa; zupełnie nieprzydatna w pojedynku. Ale i nie do pojedynków ją wykuto. Tą bronią zabijało się szybko i brutalnie. Mordowało, jeśli nazwać rzecz po imieniu.

Del Sezio przyglądał się chwilę ostrzu, palce czule gładziły znajome wypukłości oprawy. Wreszcie, jakby z ociąganiem, wsunął rapier do świeżo nawoskowanej pochwy i delikatnie odłożył do oprawnego w heban futerału.

Pistolety też były niezwykłe. Poczernione, pozbawione wszelkich ozdób niemal nie różniły się od tanich egzemplarzy, które można kupić w każdym większym mieście, a i pewnie w wielu mniejszych. Tylko zamki były inne, znać nordyjski fach. I szlify luf. I wzory trawione na językach spustowych, znak rusznikarza, sławny w całym Dominium. Uniósł każdy z nich, dotknął po raz ostatni i ułożył obok rapiera.

Szkoda je zostawić, pomyślał. Zacnie mu służyły przez te wszystkie lata. Wiązało się z nimi mnóstwo wspomnień. Także dobrych.
- Panie, skrzynie załadowane, możemy ruszać.
Głos sługi wyrwał go z zadumy. Nawet się nie odwrócił, kiwnął tylko głową.
- Panie?
- Nic, nic. Wnet ruszamy.
Znów był sam. Sam i w wymarłym, pustym pałacu. Do niedawna jego pałacu. A wcześniej jej... Teraz niczyim.

Wiedział, że w Kordzie czeka na niego równie piękna posiadłość, mniejsza, ale za to położona z dala od ludzi, wśród delikatnych wzgórz dawnej Dorii. Tak przynajmniej zapewniali jego pełnomocnicy, odpowiedzialni za przeprowadzkę. Początkowo odradzali mu zakup ziemi, która jeszcze niedawno była polem bitew. Uparł się jednak. Teraz wojna prawie się skończyła. Dzielny naród, ci Doryjczycy. Długo opierali się potędze Cesarstwa. Jednak gdy została ich garstka, mogli tylko liczyć dni do ostatniej szarży. Kord zaś dzielił podbite tereny, nie czekając końca zmagań. Bo i koniec mógł być tylko jeden.

Jeszcze raz spojrzał na broń, po czym szybko zatrzasnął wieko futerału; odwrócił się i wyszedł na dziedziniec, zostawiając wspomnienia za sobą.


Nie potrafię powiedzieć, dlaczego się skończyło. Ktoś zawalił? Portal, że po raz kolejny skończył, nim na dobre zaczął? My, fani, że za mało kupowaliśmy? My, MonoPol, bo nie potrafiliśmy do Was dotrzeć? Nie wiem.

Mogę mówić za siebie.

Siedzę przed monitorem, obłożony książkami i notatkami. A to grzyby, a to konspekt, a to mechanika, a to... Kiedyś, nie tak wcale dawno, obok komputera leżał podręcznik do Monastyru. Często do niego zaglądałem, szukając inspiracji, natchnienia, rozrywki. To najlepiej napisany eRPeG jakiego czytałem. Najbardziej pomysłogenny. Wciąż uwielbiam do niego wracać. Tyle, że teraz leży w szufladzie. Niby nic, a jednak nie potrafię bardziej obrazowo przedstawić zmiany, która się dokonała.

Nie ma już wietrznej Dorii, deszczowej Agarii, kolorowej Cynazji. Jest sterylna biel laboratoriów i OpenOffice Calc, okładanie się bambusami i niedzielny spacer do parku lub do kina. Fabularki po prostu wypadły z grafiku. Powinienem chyba – zważywszy na okazję – napisać, że żałuję; że nie powinienem był zapominać o Monastyrze, porzucać go, chować do szuflady. Może i powinienem, ale... ale nie zamierzam Was okłamywać.

Mimo, że napisałem tylko jeden tekst na stronę subsystemu, czuję się współtwórcą (niech mi Autorzy wybaczą, że tak się szarogęszę!) większości materiałów. Niektóre znam prawie na pamięć, pamiętam najfajniejsze fragmenty – bywało, że podczas redakcji czytałem je po kilka razy, odsyłałem Autorowi, znów czytałem, znów odsyłałem... To była świetna zabawa, a możliwość współpracy z tak wspaniałymi ludźmi, jak załoga MonoPolu, redaktorzy, tekściarze i graficy, zawsze będę wspominał z przyjemnością i czymś niebezpiecznie bliskim dumie.

Józek wspomniał kiedyś, że do mnie teksty mogą słać masochiści. Faktycznie, nie oszczędzałem Was. Raz czy dwa zdarzyło się, że po przeczytaniu moich uwag Autor rezygnował z publikowania danego tekstu. Dobrego tekstu, świetnie pomyślanego i napisanego.

Wiecie, skąd te komentarze, skąd walenie prosto z mostu? Podczas tych kilku lat działania subsystemu, każdy z nas dawał z siebie wszystko – pasję, pomysły, umiejętności. Wszystko robiliśmy na sto procent, także redakcję. Pewnie, że można było ograniczać się do dodawania przecinków i poprawiania błędów ortograficznych. Praca na kwadrans, lekka, szybka, przyjemna, a i konsekwencji żadnych, bo to przecież nie redaktor podpisuje się pod produktem finalnym. Tyle, że nie o to chodziło. Każdy tekst na stronie jest wynikiem wielu godzin pracy. Autora, redaktorów, Józka, grafików, „komentatorów”. Mogę z czystym sumieniem napisać, że daliśmy Wam najlepsze materiały, na jakie było nas stać w chwili ich tworzenia.

Kiedy robiliśmy coś związanego z Monastyrem, była w tym radość i, raz jeszcze powtórzę, pasja. Nawet redagowanie tekstów, szczere i wnikliwe, miało coś wnosić. Jeśli jakiś pomysł nam się nie podobał, mówiliśmy to. Jeśli tekst był genialny – wychwalaliśmy go pod niebiosa. Nikt nie chował urazy, słysząc słowa krytyki – nauczyliśmy się siebie nawzajem i potrafiliśmy wybierać z opinii innych to, co najważniejsze. Rewelacja.

Mimo tak doskonałej atmosfery w MonoPolu, coś poszło nie tak. Nasze drogi się rozeszły – choć dalej (mam nadzieję) jesteśmy kumplami, każdy znalazł sobie inne zajęcia. Jednym zabrakło czasu, innym weny, a wszystkim – pasji.

Wreszcie Józek postanowił zwinąć interes.

Nie przeczytacie już mojego tekstu o prostytucji w Dominium, nie dowiecie się, kim są Teodorianie, nie poznacie najmroczniejszych tajemnic wielkich miast – narkotykowego półświatka, najlepiej opłacanych kordyjskich hitmanów. Nie dowiecie się, co Ezi chciał dodać do Wyprawy. Nie dowiecie się, jakim człowiekiem jest Duarte Eneas Del Sezio, moja ulubiona postać do Monastyru; bohater, którym nigdy nie zagrałem, ale którego znam tak dobrze, jak samego siebie.

Chociaż, z drugiej strony – kto wie...

Kindle dawno już zniknęło za wzgórzami, gdy Del Sezio kazał sobie kulbaczyć konia. Zostawił tabor, sam zaś pognał z powrotem w stronę miasta.
Futerał leżał tam, gdzie go zostawił. Widać cynazyjscy rządcy, którym polecono sprzedać pozostawiony majątek, nie ośmielili się go zabrać, ani nawet zajrzeć do środka. Dziwne, że nie mieli oporów, gdy szło o srebrne kandelabry, lustra i inne sprzęty, niewarte przenoszenia do nowego domu, nie pozbawione jednak wartości.
Przysiągłby, że poczuł ciepło, gdy obie dłonie spoczęły na hebanowej skrzynce. Chwilę wodził po niej palcami. Wreszcie, jakby w obawie, że może się rozmyślić, sięgnął po nią i uniósł.
- Na pamiątkę – szepnął arystokrata.
- Na pamiątkę – powtórzył cicho rancor.


Bartek


…………………………………………………………………….


Coś się kończy, coś się zaczyna…

Stało się. Stało się to, co od dawna przeczuwałem, ale nie dopuszczałem do świadomości. Zamykamy MonoPol. Od wielu miesięcy nie pojawiały się żadne teksty, newsy, nic się nie działo. Na wszystkich monastyrowych forach cisza. Nikt już nie dyskutuje o Monastyrze. Portal nie wypuścił żadnego dodatku od ponad roku. System umiera. A może już umarł, skoro upada ostatnia strona internetowa, zrzeszająca największych zapaleńców? Dlaczego tak się stało? Nie wiem. Mogę jedynie snuć domysły. Być może Monastyr nie trafił w gusta graczy, może część zraziła się niedopracowaną mechaniką i wreszcie brakiem nowych dodatków, poprawionej edycji?

Jest to tekst pożegnalny, więc siłą rzeczy będzie tu pełno wspominek, mam nadzieję, że Czytelnicy mi wybaczą. Trudno jest zamykać coś, co się naprawdę lubiło, w co wkładało się serce przez kilka lat.

Monastyr to mój ukochany system. Odkąd rozpoczęła się moja przygoda z RPGami, brakowało mi systemu osadzonego w klimatach płaszcza i szpady. Owszem, można było znaleźć jakiś setting czy zagrać szlachcicem w WFRP. Ale to nigdy nie było to. Dawno temu natrafiłem na Pamiętniki pisane przez Trzewika. Zauroczyłem się. Chciałem dyskutować, wymieniać się pomysłami. Tak zaczęła się moja przygoda z fandomem i z redakcją MonoPolu. Tu stawiałem swoje pierwsze kroki, najpierw wyszukując nowości i wieści, później przechodząc do pracy redaktora. Jakaż to była wspaniała robota! Codzienne przeszukiwanie Internetu, rozmowy z Portalem, by dowiedzieć się jak najwięcej, jak najrzetelniej zebrać informacje i szybko opublikować w serwisie. Ile pracy trzeba było włożyć w redagowanie tekstów. Czytanie, wyszukiwanie literówek, zwracanie uwagi na składnię. I propozycje jak tekst ulepszyć, bądź same pochwały w komentarzach. Uczyłem się jak rozmawiać z autorami, jak z nimi pracować. Wspaniałe doświadczenie.

Zawsze przeszywał mnie dreszczyk emocji kiedy tekst ukazywał się w serwisie. Czy wszystko jest dopięte na ostatni guzik? Czy nie ma żadnych błędów? I wreszcie, jak tekst zostanie przyjęty?

Jako redaktor czuję się współtwórcą. W końcu spędziłem nad publikacją sporo czasu, poznałem tekst z każdej strony. I, proszę o wybaczenie – czuję się współtwórcą wszystkich opublikowanych tekstów.

We wszystko co robiliśmy, wkładaliśmy prawdziwą pasję, dawaliśmy z siebie tyle, ile było możliwe. Pracowaliśmy najlepiej jak potrafiliśmy, by współtworzyć system, który tak bardzo się nam spodobał.

W redakcji MonoPolu spędziłem wspaniały czas, zaprzyjaźniłem się z chłopakami. Teraz każdy z nas idzie własną drogą, ale pozostaną wspomnienia. Zawsze będę pamiętał jak Józek zostawił mi subsystem na głowie, jak Ezi słał mi teksty, które chciał zabrać na konwent, z dopiskiem, że pociąg odjeżdża za trzy godziny. Żałuję tylko, że nie udało nam się zrealizować wszystkich planów. Do tej pory mam gdzieś całą zapisaną kartkę A4 z wynikami ankiety, którą przeprowadziliśmy z Ballisem.

Zamykamy stronę monastyr.polter.pl, ale nie znikamy całkowicie. Dla mnie Monastyr zawsze pozostanie ukochanym systemem RPG, nieważne, że z wadami, zawsze będę do niego powracał. Ostatnimi czasy, okazało się, że może przeczytam nowy dodatek i podyskutuję sobie na forum. Dziękuję wszystkim, z którymi miałem okazję współpracować, w szczególności kolegom z redakcji. Nie będę wymieniał w szczegółach komu i za co, bo każdy z nas wie co i ile włożył. Jedynie Joseppe za cierpliwość.

Maciek

…………………………………………………………………….


Przegraliśmy. Nie daliśmy rady. Wiedzieliśmy, że w końcu do tego dojdzie. Ostatnie chwile nie przypominały walki, ale powolne konanie. Ostatni Doryjczyk zdycha jak pies, bo człowiek umarł w nim już dawno temu. Rzężącym głosem intonuje ostatnią pieśń, kierując ją ku Jedynemu. Opiera głowę o rękojeść miecza i powoli zajmuje miejsce w panteonie przodków.

Znacie skądś taki styl pisania? Pretensjonalny bełkot, z mnóstwem emocji i całkowitym brakiem konkretów. Uwierzycie, że istnieli ludzie chcący pisać takie rzeczy? Co więcej, niektórzy z nich podpisywali się pod nimi imieniem i nazwiskiem.

Banda niedomrocznionych, niedoszłych Peśmowców, którzy nie załapali się na najładniejsze panienki i najmroczniejsze LARPy. Stadko zadufanych w sobie kolesi, którzy z obszarów marnego systemu uciekali w najbardziej abstrakcyjne regiony kultury. Zgraja teoretyków, z których większość nie znała nawet dokładnie mechaniki swojego systemu.

Moi przyjaciele. Załoga monastyr.polter.pl.

Kilku ludzi, którym wydawało się, że ich zapał jest w stanie utrzymać przy życiu erpegową mumię. Tekściarze z prawdziwego zdarzenia, piekielni erudyci, ludzie obdarzeni dystansem do bezsensu własnej pracy. Każdy z nich uparcie tworzył własną wizję systemu, nie bacząc na to, że oryginał umarł i śmierdzi.

Praca na MonoPolu była moim pierwszym doświadczeniem redaktorskim w fandomie. Tutaj uczyłem się wystrzegać pretensjonalności i szydzić z patosu. Gdyby nie zamierzchły konkurs nie załapałbym się do redakcji Poltera, nie miałbym okazji poznać najbardziej naiwnych cyników na świecie. Nauczyłem się pracować „pod deadline”, cyzelować słowa i dawkować emocje. Nauczyłem się redagowania tekstów, formatowania ich i setki drobnych sztuczek dziennikarskich.

Czytelnicy planszówek.polter.pl powinni do końca życia dziękować za Józka, który nauczył mnie autoironii. Zuhara, który pokazał mi jak być spokojnym. Alberta, który pokazał, że pogoda ducha zawsze wygrywa. Ballisa i Gruszczego – tytanów kompetencji. Bleddyna – arbitra staranności. Stinga – awatara klimatu. Kurka wodna, sami widzicie. Nie sposób pisać o takich ludziach nie popadając w obrzydliwy patos. To tak jak próbować zrobić realistyczny film o Supermanie – "to se ne da Panie Havranek".

Mam jednak nadzieję, że Czytelnik jest zaprawiony w czytaniu lukrowanych laurek, bo dalej będzie gorzej. Znacznie gorzej.

Dzięki MonoPolowi poznałem moją Narzeczoną – Ysabell Moebius. Pierwszym naszym wspólnym tekstem był LARP Monastyrowy. Do końca życia będziemy śmiać się z siebie, że poznaliśmy się na forum internetowym poświęconym niszowej grze fabularnej. Na szczęście historia zna gorsze przypadki (ciekawe tylko jakie?).

Co po Monastyrze? Wszystkim miłośnikom dark fantasy polecam Burning Wheel – znakomity system, wprost wymarzony do zastąpienia Monastyru. Możecie zostawić świat z Monka i używać znacznie lepszej mechaniki, wspierającej dark fantasy, pełne wyborów i konfliktów. Ysabell przerzuciła się na WoDa, dołączając do Gruszczego, nowa edycja – nowe życie. Fajny system, pozbawiony balastu pretensjonalności. Jest szansa na świeży transport mrocznych panienek i mrocznych LARPów.

Mam w szufladzie kilka rozgrzebanych tekstów Monowych. Może pogrzeb subsystemu da mi impuls do spisania ich? Kusi mnie druga część Kaczmarskiego, kusi mnie kontynuacja Wyprawy, kusi wreszcie bluźniercza przygoda wojenna. Trochę kusi mnie żeby usiąść do pisania i po raz kolejny pokazać, że monastyrowa mumia żyje.

Chyba jednak nie warto...

Marcin
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Tagi: Monastyr



Czytaj również

Lokacja do Monastyru
Na skalnej grani, czyli kilka słów o Bardanii
Moda w świecie płaszcza i szpady cz. 2
Część druga: manieryzm
Lokacja ołożona w Kindle stolicy Cynazji
Moda w świecie płaszcza i szpady cz. 1
Część pierwsza: renesans

Komentarze


~trzewik

Użytkownik niezarejestrowany
    mail
Ocena:
0
Moraine, informuję, że nie otrzymałem żadnego maila. Ślij na [email protected]
03-01-2008 12:26
Czarodziej.goblin
    Trochę historii
Ocena:
0
Podaję terminy ostatnich aktualizacji na stronach poświęconych Monastyrowi.

monastyr.pl - 01-07-2007

monastyr.elx.pl - 18-05-2007

monastyr.saepia.net (Krew i kwiaty) - 18-03-2006

monastyr.gildia.pl - 25-10-2006

monastyr.polter.pl - 28-12-2007
03-01-2008 16:47
~moraine

Użytkownik niezarejestrowany
    Re - mail
Ocena:
0
Dziękuję za informację :)
Wysyłałam na adres z oficjalnych 'kontaktów', a dziś puszczam mail jeszcze raz na [email protected]

Pozdrawiam :)
03-01-2008 23:13
~aether

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Nie znam Was, jednak obserwowałem stronę z najpilniejszą uwagą, Monastyr do dziś jest dla mnie 'tym' systemem, dlatego pozwalam sobie powiedzieć, dziękuję Wam przyjaciele...
06-01-2008 18:41
~Heretyk

Użytkownik niezarejestrowany
    Koniec MonoPolu
Ocena:
0
Dopiero dziś przeczytałem tego newsa.

Smutna to wiadomość. To była dobra strona, jedna z nielicznych, które się broniły spory czas.

Sam też będę zawsze mile wspominał Monastyr i te czasy, gdy był on w rozkwicie, kiedy tworzyliśmy program MKP z Tyhagarą. Pomagała nam m.in. Ysabell Moebius. Też wtedy przegraliśmy z innymi rzeczami, ale było warto.

Jak w tej piosence... "o już minęło, ten klimat ten luz Wspaniali ludzie nie powrócą Nie powrócą już."
11-01-2008 22:49
~Valdez

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Właśnie to przeczytałem... jeden z niewielku kawałków sieci gdzie można było znaleść monka pada... Nie chce pisać nic pompatycznego więc ograniczę się do jednego zdania:
"Ten dział żył monastyrem, z niego powstał i umiera trzymając klimat systemu, a ludzie starający się na forum utrzymać system będą niczym rycerze Starego Doru."
17-01-2008 10:15
~Coor de Balance

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Cholerna szkoda!!!
Prowadze i gram w Monka od ponad roku. Mam tylu znajomych graczy chetnych do gry, ze brakuje MG i czasu by wszystkim prowadzic. Slowem sa ludzie oczarowani systemem, bo jest to system dojrzaly dla dojrzalych graczy wlasnie. Slowem sa ludzie na "rynku" ktorzy by grali/kupili/pisali/rozwijali. Ale jednak cos dzieje sie nie tak.. dodatki nie wychodza, Polter zamyka dzial, fani-autorzy rezygnuja...?

Dla mnie powod jest jeden - brak marketingu. Moze brzmi banalnie, ale prawda bywa czasem po prostu banalna. Jak Wydawnictwo ma zdobywac nowych ludzi do grania/kupowania systemu skoro glowna strona albo notorycznie lezy (w roznych stadiach) albo zawiera takie o to kwiatki http://monastyr.pl/1/monastyr/

Ode mnie rowniez, wielkie dzieki dla calej ekipy MonoPolu. Zrobiliscie kawal ciezkiej roboty.
28-01-2008 02:33
~Kondeks

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Dziękuję za tych, którzy byli przed mną. Od jutra zaczynam prowadzenie Monastyra - najlepszego systemu (w moim mniemaniu) jaki dotąd poznałem. Szczerze żałuję, że dzień przed moim początkiem dowiaduje się o złożeniu broni. Wprawdzie wiedziałem, że trudno jest dostać podręcznik (bo nigdzie We Wrocławiu nie można go nabyć), ale żeby to był koniec. Może to i koniec Monastyra, może jestem ostatnim mistrzem gry na tej drodze, ale dam z siebie wszystko i poprowadzę tak by dać ostatnie brzmienie tej pięknej symfonii.

Jeśli czegoś by trzeba tej stronie, to piszcie.

Chylę czoła przed tymi, którzy przez te kilka lat dali mi porządne podstawy do prowadzenia. Chwała pokonanym!
15-09-2008 19:41

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.