» Recenzje » Kroniki mutantów

Kroniki mutantów


wersja do druku

No i po co to było?

Redakcja: Iwona 'Ivrin' Kusion

Kroniki mutantów
Tego typu produkcji powinno się zakazać. To już lepiej by było pieniądze przeznaczone na budżet wrzucić do niszczarki, albo zmieszać z obierkami i świnie nakarmić. Oj, by się obżarły prosiaczki, bo – sądząc po nazwiskach w obsadzie – niemało ta szmira kosztowała.

Jest rok 2707. Ludzkość stoi na skraju zagłady, surowce są na wyczerpaniu, a światem targają wciąż na nowo wybuchające wojny między pięcioma korporacjami-molochami. Działania wojska otwierają drzwi magicznego więzienia, w którym setki lat wcześniej zamknięto Machinę, zdolną zamieniać ludzi w żądne krwi mutanty. Ostatnią nadzieją ludzkości na przetrwanie jest grupa śmiałków pod przewodnictwem pewnego mnicha (Ron Perlman). Brzmi ciekawie? Ha! Gdybym dostawał grosza, za każdym razem, gdy coś zapowiada się interesująco…


Sztampowa fabuła, sztampowi bohaterowie, tylko pomysły niesztampowe. A to dlatego, że nikt wcześniej na takie głupoty nie wpadł. Mnie osobiście najbardziej, z racji kierunku kształcenia, zadziwiło wytłumaczenie zmian mutacyjnych, które swoje źródło niby to miały w mitochondriach. Cóż, kto ma jakiekolwiek pojecie o biologii molekularnej wie jedno – wierutna bzdura! Wysoko w moim osobistym rankingu Największych baboli w historii kina plasują się także steampunkowe paroloty, czyli tak zwane transportery, którymi to bohaterowie chcieli dolecieć na Marsa, a które to napędzane były… węglem - łopata, dwa piecyki, "para buch, tłoki w ruch!". Nikt także nie martwił się faktem, iż w podróż międzygwiezdną wybierają się w pozszywanym byle jak z metalowych łat nieszczelnym blaszakiem. W pamięć zapadła mi jeszcze jedna ciekawostka z życia mutantów, czyli fakt, iż niespecjalnie zabić je można było za pomocą broni palnej, ale już najzwyklejszy mieczyk dawał radę. Ot, medyczne kuriozum!

Ale nic to. Pal sześć godne pożałowania pomysły; czort z nieprzemyślaną wizją przyszłości, która tak na dobrą sprawę niespecjalnie różni się od teraźniejszości (z tym że bohaterowie mają większe pukawki). Najgorsze były dialogi. I aktorzy, którzy je wypowiadali. Pierwsze, przesycone patosem, tak sztuczne, że aż mdłe; ci drudzy tak drętwi, że można z nich drzeworyty strugać. Nawet John Malkovich grał źle, od niechcenia, jakby miał całą tę produkcję w głębokim poważaniu.

Nie dziw zresztą. Nawet efekty specjalne były jakieś takie niemrawe. Komiksowa gra kolorów żywcem wzięta z 300 i Sin City nie zrobiła na mnie wrażenia, wręcz przeciwnie, powodowała skojarzenia z innymi nikomu niepotrzebnymi produkcjami, tak zwanymi mockbusterami z wytwórni Asylum. Film zrealizowano najwyraźniej w myśl zasady: "uczyć się na błędach", jako wprawkę dla niezbyt doświadczonego reżysera. Cóż, kursy korespondencyjne są tańsze.

W sumie, czego było się spodziewać? Nieopierzony reżyser, nie mający wcześniej styczności z fantastyką, niewiele bardziej doświadczeni scenarzyści; tylko ekipa pełna starych wyjadaczy, nad którymi jednak nikt nie potrafił zapanować. W efekcie powstała głupawa historyjka, która wymaga od widza nie tylko zawieszenia na kołku niewiary, ale także złożenia gdzieś w depozycie na czas seansu wszystkich swoich szarych komórek (co do jednej!). Nie zaszkodzi także pozbycie się poczucia gustu – ten może przeszkadzać podczas oglądania.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
1.0
Ocena recenzenta
4.64
Ocena użytkowników
Średnia z 37 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0

Dodaj do swojej listy:
chcę obejrzeć
kolekcja
Tytuł: The Mutant Chronicles
Reżyseria: Simon Hunter
Scenariusz: Philip Eisner, Ross Jameson
Muzyka: Richard Wells
Zdjęcia: Geoff Boyle
Obsada: Thomas Jane, John Malkovich, Devon Aoki, Ron Perlman
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2008
Czas projekcji: 111 min.



Czytaj również

Mroczna kraina [DVD]
Pustynne noir
- recenzja
Pacific Rim [DVD]
Prawie jak porażka. Prawie jak sukces...
- recenzja
Drive
Legenda o Bohaterze
- recenzja
Polowanie na czarownice [DVD]
Na stos!
- recenzja
Polowanie na czarownice
Bring me the comfy chair!
- recenzja
RED
RED
Raczej Emerytura, Dziadku
- recenzja

Komentarze


Canela
   
Ocena:
+4
Racja, jednakże nie odpowiadają za tyle ważnych genów, aby wywołać tak szeroko zakrojone zmiany, jakie pokazywano w filmie.
Ponieważ to film sf, a nie dokument ;)
Dla mnie bardziej prawdopodobnie jest zniekształcenie ciała i umysłu spowodowane mtDNA niż młodnienie zamiast starzenia przedstawione w Ciekawym przypadku(...), które to - nota bene - wcale Cię nie dziwiło ;)
26-03-2009 10:34
malakh
   
Ocena:
-3
to nie jest SF -.-

To co? Nie mówię, że jest to czyste gatunkowo SF... ale do fantasy, czy horrou trochę tutaj brakuje;)

@Canela
"Ciekawy przypadek..." raczej zakwalifikowałbym jako współczesną baśń. Tutaj również wykazano się sprytem i po prostu przemilczano przyczyny, zamiast strzelać ślepakami.
26-03-2009 10:51
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+4
To jest F. Mam wrażenie, że Ty jeden tutaj tego nie wyczaiłeś i bezsensownie się czepiałeś w recce.
26-03-2009 11:07
malakh
   
Ocena:
-4
Craven, widzisz, byłbym skłonny przymknąć oko, gdyby, np. te nieszczęsne mutacje wyjaśniono na zasadzie efektu działania jakiejś tam magii (w końcu "więzienie" Machiny było zamknięte za jej pomocą). Nie marudziłbym także, gdyby po prostu przemilczano genetyczne podłoże mutacji.
Tymczasem twórcy postanowili zagłębić się na grząski grunt, próbując w pseudonaukowy sposób wyjaśnić coś, do czego nie powinni zabierać się w ten sposób.
26-03-2009 11:16
Mandos
   
Ocena:
+9
@Craven

To nie jest fantasy ale raczej SF, przy czym okres kiedy SF miało mocne podstawy naukowe minęły "kilka" lat temu. W tej chwili to się nazywa hard SF.

@malakh

Znajomość pierwowzoru nie jest wymagana ale zdecydowanie pomaga w przygotowaniu dobrej recenzji. Swiat kronik to SF z elementami horru i fantasy, jeżeli z powodu swojej niewiedzy i braku wyczucia podszedłeś do filmu jako przedstawiciela hard SF to nie dziw się komentarzom.

Edytka:

Pseudonaukowe wyjaśnienia przeszkadzające tylko ekspertom. Buahhahahaha. No to masz problem malakh bo zwykłemu kinomaniakowi to nie przeszkadza, a chyba dla niego piszesz recezje.
26-03-2009 11:20
malakh
   
Ocena:
-2
Ja nie tyle podchodzę do tego filmu, jako do hard SF, czepiam się, owszem, pomysłów, które w moim mniemaniu są bezsensowne.
To nie kwestia przynależności gatunkowej. Mogli przemilczeć podłoże mutacji? Mogli. Mogli powołać się na magię, tak jak w przypadku pieczęci na więzieniu Machiny? Mogli. Zamiast tego woleli jednak rzucić kiepskim pomysłem. Pomysłem, który, w moim mniemaniu, był bzdurny. To chyba normalne, że napisałem o tym w recenzji?

Ludzie, trochę rozsądku. Oglądałem film, było w nim pełno kuriozów, od których mnie aż wykręcało. To co mam napisać w recenzji? Film mi się absolutnie nie podobał, to napisałem, że się nie podobał (podałem argumenty, poprałem wyjaśnieniami).

Znajomość pierwowzoru nie jest wymagana ale zdecydowanie pomaga w przygotowaniu dobrej recenzji.

Racja. Z tym nie dyskutuję. Ale podejdź do tego od praktycznej strony - na chwilę obecną zdecydowana większość filmów to przeniesienie na ekran książki, gry komputerowej, RPG, czy tez remaki filmów zagranicznych.
Wymaganie od widza, aby zapoznał się z każdym pierwowzorem, zanim wybierze się do kina, mija się z celem.
Pisałem już to, ale powtórzę: Film powinien bronić się sam ("Strażnicy" jakoś dali radę;p).

----edit----
No to masz problem malakh bo zwykłemu kinomaniakowi to nie przeszkadza, a chyba dla niego piszesz recezje.

Błogostan niewiedzy?;)

Mandosie, ja piszę recenzje ze swojego punktu widzenia. Nie mogę się wczuwać w "przeciętnego kinomaniaka", bo to niewykonalne - jak ustalić cechy takiego "przeciętniaka"?
26-03-2009 11:33
Szczur
    O recenzji słów parę
Ocena:
+8
Trzy korporacje-molochy?
Mi się wydaje, że w filmie utrzymano tradycyjny podział na cztery korporacje - Bauhaus i Capitol (choćby otwierające sceny), Imperial (z którego jest murzyn McGuire) oraz Mishimę (skąd mamy skośnych).


Wytłumaczenie zmian mutacyjnych - w SF dobre jak każde inne, gdyby się przyczepiać do takich rzeczy to trzeba by zacząć od 1 dla prawie każdego filmu z gatunku SF i nawet większości starych hard SF.
Co do parolotów - być może przedstawiona dla filmowego 2707 roku konwencja retro (walki w stylu I WŚ, załamanie technologiczne, napęd parowy) był zbyt mało wyraźna, żeby ją recenzent zauważył.
Niemniej jednak uważam, że konwencja była wystarczająco jasno zarysowana (podobnie jak np. w Sky Captain) i nie było problemów z jej odbiorem, chyba że ktoś na siłę starał się do czegoś przyczepić.


Co do medycznego kuriozum - polecam dokształcić się oglądając filmy o zombie, być może wtedy uda się dostrzec czemu takie rozwiązanie przyjęto.

Wychodzi mi osobiście, że "pożałowania godne pomysły" są po prostu elementami konwencji, której recenzent z jakiegoś powodu na siłę starał się nie dostrzegać, przyjmując pryzmat 'realizmu' naszej rzeczywistości. Podobnie mamy z 'nieprzemyślaną wizją przyszłości'.

Dziwię się tylko że zapomniał się przyczepić do tempa wyczerpywania się paliw kopalnych i zaznaczyć, że powinny skończyć się przed 2707 ;)



Dialogi rzeczywiście były kiepskie, ale zdarzyło się parę nie najgorszych, widziałem wiele filmów z gorszymi dialogami i grą aktorską, więc uważam również ocenę za dość nieprzemyślaną.

Gra kolorów (raczej szarości) zrealizowana była przeciętnie - na poziomie powiedziałbym zbliżonym do tego co można zobaczyć w Strażnikach.


Ogółem odnoszę wrażenie, że przedstawione w recenzji zarzuty do filmu wynikają co najwyżej z problemu z recenzentem - tym, że z jakiś przyczyn uparł się szukać w filmie naukowych racjonalizacji, nie potrafił dostrzec konwencji i uznał grę aktorską za najgorszą jaką widział. A, no i filmu nie przypadł mu do gustu, bo na tym argumentacja się kończy.


----


Co do pierwowzoru - film jest od niego na tyle oderwany (pozostały w sumie nazwy własne i nazwiska tylko oraz trochę stylistyki), że akurat film raczej postrzega się w zupełnym oderwaniu od oryginału.
26-03-2009 11:40
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
-4
Malakh weź sie teraz za recenzje Ogniem i mieczem i analogicznie jak z parowymi napisz że jest głupia bo maja przyprawione pomponiki u szabel (tzw. kutasy) a oznacza to jednoznacznie że drwią z kultury polskiej.
Pozdrawiam ciebie serdecznie
PS.wymienisz się komciami na moim blogu szalonalolamonola na onetku?
26-03-2009 11:48
Furiath
   
Ocena:
+5
malakh, ale wystawiasz ocenę produktowi, posługując się skalą ocen.

Skoro ten film, był jednym z najgorszych, jakie widziałeś w życiu, jak oceniasz filmy, które są technicznie, aktorsko, warsztatowo i fabularnie znacznie gorsze?

Nie spieram się z Tobą o subkietywne wrażenia - to czy dobrze się bawiłeś, czy źle powinno być częścią oceny. Stwierdziłeś, że to niemal najgorszy film, jaki oglądałes w życiu i spox. Twój gust. Ale wrażenie to tylko jeden z elementów oceny skali.

Co z oceną bazującą już na wiedzy filmowej: warsztat, aktorstwo, reżyseria, fabuła, efekty, scenografia, stroje, nawiązania. Jak oceniasz filmy, które nie dość, ze ci się nie podobają, to jeszcze te elementy mają bardzo kiepskie?

I do tych fragmentów Twojej recenzji czepiają się ludzie, nie do gustu.

Skala jest po to, aby ją używać z głową, a nie by w zacietrzewieniu szastać skrajnymi ocenami.
26-03-2009 11:54
malakh
   
Ocena:
-3
Trzy korporacje-molochy?
Mi się wydaje, że w filmie utrzymano tradycyjny podział na cztery korporacje - Bauhaus i Capitol (choćby otwierające sceny), Imperial (z którego jest murzyn McGuire) oraz Mishimę (skąd mamy skośnych)


Sprawdziłem. Racja, w prologu wymieniane są cztery. Zaraz się poprawi.

nie potrafił dostrzec konwencji

Słowo wytrych: konwencja.

Film się podobał - przymykam oko na nieścisłości, bo to wszystko Konwencja.

Film się nie podobał - nagle wyraźnie widać wszelkie mankamenty, jak chociażby w przypadku "Buntu Lykanów". Przecież tam też wiele rzeczy można przemilczeć, no bo Konwencja.

Co do parolotów - być może przedstawiona dla filmowego 2707 roku konwencja retro (walki w stylu I WŚ, załamanie technologiczne, napęd parowy) był zbyt mało wyraźna, żeby ją recenzent zauważył.

A co ma ta nieszczęsna Konwencja do faktu, że oni chcieli parolotem napędzanym na węgiel na Marsa lecieć?o_O

Co do medycznego kuriozum - polecam dokształcić się oglądając filmy o zombie, być może wtedy uda się dostrzec czemu takie rozwiązanie przyjęto.

W większości filmów o zombie nikt nie wchodzi w szczegóły, zazwyczaj ograniczając się do zwalania wszystkiego na wirusy. Jeżeliby twórcy próbowali zagłębiać się w temat, mógłbym polemizować.

----edit----
@ Furiath
Dla tego typu filmów mam 0,5/10 (niekiedy żałuję, że nie ma "0").

---edit 2----
Co z oceną bazującą już na wiedzy filmowej: warsztat, aktorstwo, reżyseria, fabuła, efekty, scenografia, stroje, nawiązania. Jak oceniasz filmy, które nie dość, ze ci się nie podobają, to jeszcze te elementy mają bardzo kiepskie?

Aktorstwo, reżyseria, fabuła, efekty - pisałem o tym w recenzji. Uważam, iż "Kroniki..." są pod tym względem właśnie "bardzo kiepskie".
Nie tak tragiczne, jak "Władca pierścionka", czy mocbustery z Asylumu, ale właśnie dlatego nie dałem najniższej możliwej oceny.
26-03-2009 11:55
Mandos
   
Ocena:
+6
@malakh

Wymaganie od widza, aby zapoznał się z każdym pierwowzorem, zanim wybierze się do kina, mija się z celem.

Nie jesteś widzem, jesteś recenzentem. Wymagania wobec Ciebie są wyższe.

Błogostan niewiedzy?;)

Mandosie, ja piszę recenzje ze swojego punktu widzenia. Nie mogę się wczuwać w "przeciętnego kinomaniaka", bo to niewykonalne - jak ustalić cechy takiego "przeciętniaka"?


Ale masz świadomość, że pseudonaukowe wyjaśnienie o mutacjach które podałeś za jaskrakwy przykład niekompetencji filmowców "łyknie" 99% widzów? Jeżeli tak to oznacza, że jest wystarczające. Rozumiem, że piszesz recenzje ze swojego punktu widzenia ale pamiętaj że nie jesteś w próżni.
26-03-2009 11:58
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+2
Mandos to nie jest SF tylko F. = Fiction a nie Fantasy.

Ale racja przynależność gatunkowa nie jest tu kluczowa. Kluczowe dla kupiastości recenzji Malakha jest to, że szukając kija na tego psa znalazł głupi kij i ośmieszył samego siebie. Pomijam, że 90% technobabbli w filmach jest bzdurna i jakoś 90% filmów nie dostaje 1/10 bo akurat ktoś chce się pochwalić że ma jakieś pojęcie biologii molekularnej - smutne.
26-03-2009 12:03
malakh
   
Ocena:
-3
Nie jesteś widzem, jesteś recenzentem. Wymagania wobec Ciebie są wyższe.

Recenzent to widz, który wyraża swoją opinię. Zresztą, widzę pewną sprzeczność. Najpierw piszesz, że mam "wczuwać się w przeciętniaka", a potem, że "wymagania wobec Ciebie są wyższe".

To jak to jest?

Wymagania są wyższe? Dobrze, tak więc nie przymykam oczu na bzdury, zasłaniając się konwencją, ale sięgam głębiej i punktuję, w których miejscach twórcy idą na łatwiznę i strzelają babole.

---edit---

A cóż to jest, owe "Fiction"? Fikcja? Wiesz, każdy nie-dokument opiera się na fikcji;p
26-03-2009 12:03
Szczur
    @malakh
Ocena:
+4
A co ma ta nieszczęsna Konwencja do faktu, że oni chcieli parolotem napędzanym na węgiel na Marsa lecieć?o_O

Pewnie tak samo jak do podróży na księżyc balonem czy z działa u Verne'a. Albo do bezsensownych starć w kosmosie w większości space-oper.
Co cię dziwi, że w lekko steampunkowej konwencji posługują się pojazdami na węgiel?

W większości filmów o zombie nikt nie wchodzi w szczegóły, zazwyczaj ograniczając się do zwalania wszystkiego na wirusy.

Oglądałem trochę filmów o zombie gdzie starano się w jakiś sposób wyjaśnić proces zombifikacji. I nie odniosłem wrażenia, że tutaj w filmie wchodzono w szczegóły.
26-03-2009 12:03
malakh
   
Ocena:
0
Pewnie tak samo jak do podróży na księżyc balonem czy z działa u Verne'a. Albo do bezsensownych starć w kosmosie w większości space-oper.

Z góry zakładasz, że ja przymykam oko na space-opery?

I nie odniosłem wrażenia, że tutaj w filmie wchodzono w szczegóły.

Mutacje mające swoje podłoże w DNA mitochondrialnym - to jest wchodzenie w szczegóły.

--- edit ostateczny---

Dobra, dobra, uspokójmy to.

Przede wszystkim, powiem krótko: w recenzjach staram się być szczery.
Film mi się nie podobał, pomysły uznałem za bzdurne, aktorstwo za bardzo kiepskie, a dialogi sprawiały, że zgrzytałem zębami - no więc, nie przemilczę tego w recenzji. Nie doszukuję się Konwencji i nie przymykam oczu na babole, bo "przeciętnemu widzowi" mogą one zwisać. Jeżeli mam jakieś uwagi, nie przefiltrowuję ich przez oczekiwania, ani model "przeciętnego widza", ale spisuję.

Czepiałem się "Kronik..."? Owszem. Ale nie zawiści, czy chęci pokazania, jaki to jestem cool. Punktowałem te elementy, które nie podobały mi się i psuły wrażenie podczas seansu.

Dałem 1/10? Dałem, a to dlatego, że niemożliwym okazało się dla mnie doszukanie się w tej produkcji żadnych zalet. Nie dałem najniższej oceny, bo widziałem filmy gorsze i gorzej zrealizowane. Nie zmienia to faktu, że czas poświęcony na oglądanie "Kronik..." uważam za stracony i nie polecę tego filmu nikomu.

Wasze uwagi przeczytałem i szanuję, że wam mogło się podobać. De gustibus i takie tam. Nigdy nie pisałem, że objawiam prawdy jedyne.
Dlatego też uważam, że moglibyście uszanować moje prawo do negatywnej oceny filmu. To, że ktoś nie zgadza się z jakimś moim argumentem nie oznacza automatycznie, że jest on bzdurny - co zresztą działa i w drugą stronę.

Wam się podobał, bądź też średnio podobał. Dla mnie jest gniotem. Swoje argumenty podałem w recenzji, jak i w komentarzach, nie widzę więc sensu we wzajemnym przekonywaniu się, kto ma rację (tego nie da się rozstrzygnąć, za dużo zależy od subiektywnej oceny).
26-03-2009 12:08
Mandos
    @malakh
Ocena:
+6
Recenzent to widz, który wyraża swoją opinię.

No własnie nie do końca, a właściwie to zupełnie nie. Recenzent to osoba posiadająca wiedzę na temat recenowanych produktów, musi znać kontekst dzieła. Widz to widz. Być może tutaj jest problem tej recenzji, została napisana przez widza wyrażającego swoją opinię, a nie przez recenzenta.

Najpierw piszesz, że mam "wczuwać się w przeciętniaka", a potem, że "wymagania wobec Ciebie są wyższe".

To jak to jest?


No to prościej, masz pisać z pozycji eksperta (ale eksperta znającego się na filmach) ale pamiętać, że piszesz dla szarego użytkownika. Zwracać uwagę na rzeczy istotne które zwykły widz w swojej ignorancji mógłby przeoczyć. Przedstawiać kontekst w którym dzieło powstało, w to wlicza się również konwencja. Serio uważasz, ze ta pseudonaukowa teoria jest istotna i ktoś poza kilkoma nerdami zwróci na to uwagę?

Wymagania są wyższe? Dobrze, tak więc nie przymykam oczu na bzdury, zasłaniając się konwencją, ale sięgam głębiej i punktuję, w których miejscach twórcy idą na łatwiznę i strzelają babole.

No właśnie idziesz na łatwiznę, jesteś widzem który po wyjściu z kina z "Władcy Pierscieni" mówi, że to kupa bo drzewa mówią i chodzą. Widz ma do tego prawo, bo może nie znać Tolkiena, fantasy i reszty tego tałatajstwa. Recenzent już nie ma tak łatwo. Bo chociażby nielubił tego gatunku to jednak musi się zdobyć na obiektywizm, czego w Twojej recenzji bardzo brakuje.

Jak dla mnie EOT.
26-03-2009 12:31
malakh
   
Ocena:
-1
Znowu widzę sprzeczność:

Zwracać uwagę na rzeczy istotne które zwykły widz w swojej ignorancji mógłby przeoczyć.

i

Serio uważasz, ze ta pseudonaukowa teoria jest istotna i ktoś poza kilkoma nerdami zwróci na to uwagę?

Czyli zwracać uwagę... i nie zwracać uwagi. Widzisz, Mandosie, wprowadzasz pojęcie "oceny istotności", która przecież należy do mnie - kto inny, oprócz recenzującego, ma mu mówić, o czym ma pisać, a o czym nie? Dla mnie babol z mutacjami był istotny, bo negatywnie wpłynął na odbiór filmu.

Oczywiście, jak mantra, wraca kwestia znajomości oryginału. Pisałem już, zgadzam się, że lepiej jest, gdy recenzent zna książkę, grę, czy komiks na podstawie którego powstał dany film. Niemniej, jak już wspominałem, obecnie jest to zadanie niewykonalne. Szczerze mówiąc, w takim wypadku usiałbym tyle czasu poświęcać na zaznajamianie się z podstawami danych filmów, że w żadnym bądź razie nie byłbym w stanie nadążyć za premierami kinowymi.
Nie musisz mi, Mandosie, tłumaczyć, że tak jest lepiej. To wiem. Problem w tym, że uważam to za niewykonalne.
Zresztą, powiedz, nie uważasz, że film powinien bronic się sam, w oderwaniu od oryginału?

No właśnie idziesz na łatwiznę, jesteś widzem który po wyjściu z kina z "Władcy Pierscieni" mówi, że to kupa bo drzewa mówią i chodzą.

Nie zgodzę się. LotR to fantasy - gadające i chodzące drzewa są jak najbardziej na miejscu. "Kroniki..." to SF, a przynajmniej twór z duuużą domieszką SF - jeżeli więc ktoś porywa się na teorie naukowe, wymagam, aby nie były to bzdury.

Bo chociażby nielubił tego gatunku to jednak musi się zdobyć na obiektywizm, czego w Twojej recenzji bardzo brakuje.

Wiesz, dla mnie brakiem obiektywizmu jest właśnie zasłanianie się Konwencją, niczym remedium na wszelkie babole.
Nie rozumiem, co w moim tekście było nieobiektywnego?
26-03-2009 12:48
Canela
   
Ocena:
+6
jeżeli więc ktoś porywa się na teorie naukowe, wymagam, aby nie były to bzdury.
Nie przeginaj. Nie jest to teoria zgodna z rzeczywistością, ale jest realistyczna. Tak samo, jak realistyczny był lód-9, pomimo, że nieprawdziwy. Vonneguta też nazwiesz bzdurą?
Nie wiem co dziwnego jest w tłumaczeniu mutacji zmianami w DNA - to chyba najłatwiejsze i najbardziej oczywiste wyjście. To mtDNA Cię tak boli? Gdyby powiedzieli, że to wina jądrowego DNA poczułbyś się lepiej? Czepiasz się, choć nie ma czego.
26-03-2009 13:22
malakh
   
Ocena:
-2
To mtDNA Cię tak boli? Gdyby powiedzieli, że to wina jądrowego DNA poczułbyś się lepiej?

Mhm. DNA jądrowe zawiera w sobie najważniejsze informacje - mitochondrialne jest marginalne.
26-03-2009 13:34
~chochlik

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Ile ludzi tyle gustów, ale ja staram się wogóle nie krytykować czegoś czego nielubie, z góry podchodzę do tego żeby zmieszać z błotem.
Zapewne wszystkie Farscapy, SG-1 etc u ciebie też by nie wyszły powyżej 1. Czego oczekujesz od S-F? Historia jak historia w kronikach mutantów jest na poziomie troszeczke wyższym niż ostatnie Residenty Evile lub odgrzewki starych zombiaków. Tyle, wystawienie kronikom 1/10 IMO i jak widać także większości ludzi jest mało obiektywne, świadczy też o twojej dojrzałości jako recenzenta. A dyskusje można zamknąć. Ja więcej na Twoje recenzje nie spojrze - wiem czego się po nich spodziewać;) W końcu także oglądałem (chyba ten sam) film i mogę obiektywnie spojrzeć na twoje wypociny!
Być może podłoże jest w tym, że nie lubisz S-F, tylko czy wtedy powinieneś się brać za recenzję?
26-03-2009 13:39

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.