» Recenzje » Gamedec. Granica rzeczywistości - Marcin Przybyłek

Gamedec. Granica rzeczywistości - Marcin Przybyłek


wersja do druku

Witaj w nie-prawdziwym świecie!


Gamedec. Granica rzeczywistości - Marcin Przybyłek
Rok 2195, Warszawa, a właściwie Warsaw City. Ludzkość jest podzielona - jedni żyją w realium, drudzy - w wirtualnej rzeczywistości gier komputerowych. Szukając coraz to nowych możliwości rozrywki, ludzie stworzyli gry, w których można przemierzać tysiące światów, przeżywać interesujące przygody, a nawet zakochać się. Gry te, są często ratunkiem dla tych, którym ciało przestaje odmawiać posłuszeństwa, np. na skutek nieszczęśliwych wypadków. Są też tacy, którzy postanowili w nich żyć z egoistycznych pobudek. Ludzie ci stają się zoenetami - egzystują tylko w wirtualnych rzeczywistościach gier, natomiast w realium, w słojach zwanych netombami, zamknięty jest ich mózg..

Jednak każda z gier jest tylko programem komputerowym i można ją skazić wirusem, można zapętlić się podczas jej rozgrywania, a co gorsza - zostać uwięzionym przez program, bez możliwości wylogowania. Wtedy należy wezwać gamedeca.

Kim jest gamedec? To gierczany detektyw, ktoś, kto pomaga zbłąkanym w grze. A najlepszym w Warsaw City jest Torkil Aymore.

Torkil mieszka i urzęduje na trzysta czterdziestym drugim piętrze liniowca Stockomville w dzielnicy Cotomou. Ma słabość do whiskey i pięknych kobiet. Interesuje się fantastyką (zwłaszcza tą z XX wieku) i psychologią. No i oczywiście jest doskonałym graczem. Tak, pokrótce, można scharakteryzować świat XXII wieku i bohatera tomu opowiadań Gamedec. Granica rzeczywistości, autorstwa Marcina Przybyłka

Autor raczej nie popisał się oryginalnością pomysłu. Jego wirtualne światy kojarzą mi się z dylogią Siergieja Łukjanienko Labirynt odbić i Fałszywe lustra. Pokrewieństwo to szczególnie widać w opowiadaniach 3 listopada i Finta. Sam bohater, gamedec, przypomina trochę detektywa Marlowe z powieści Chandlera.

Zagadki, które tworzą oś fabularną opowiadań bywają banalne, czasami wręcz żenująco proste. W niektórych brakuje logicznej spójności np. w opowiadaniu Anna. Czasami czytanie opowiadania przypomina upadek: autor rozpędza się, tworzy oś fabuły i intrygę, po czym następuje zjazd: zamiast błyskotliwych poczynań śledczych detektywa, dostajemy rozwiązanie podane na tacy. Zupełnie tak, jakby Przybyłek nie do końca radził sobie ze snuciem i rozwiązywaniem intryg, i musiał się posiłkować zastępczym rozwiązaniem fabuły - takim deus ex machina.

Mocną stroną opowiadań jest sposób, w jaki zostały napisane i ich kolejność chronologiczna. Język nowel zbliżony jest do języka mówionego, co bardzo ułatwia komunikację miedzy nadawcą a odbiorcą tekstu.

Dodatkowym atutem jest to, że (wbrew zapowiedziom na okładce) Przybyłek nie epatuje czytelnika seksem i przemocą, a porusza ważne problemy natury etycznej - jego bohater próbuje ustalić, gdzie leży tytułowa granica rzeczywistości między grą a realium, a także tym, jakie mogą być skutki jej przekroczenia.

Gamedec mimo swoich wad, jest, używając kolokwializmu, kawałkiem dobrej literatury. Najsłabszym opowiadaniem tomu jest zdecydowanie Małpia pułapka, najlepszym, wspomniany wyżej, 3 listopada.

Opowiadania wydają się być pisanymi dla tych, którzy lubią SF o zabarwieniu psychologicznym i socjologicznym. Autor stara się opisać przede wszystkim emocje, stany lękowe, uzależnienia. Znajdziemy też refleksje na temat korupcji, polityki monopolistycznej potentatów - wykorzystywania ludzi, szantaży. Temu wszystkiemu patronują myśli filozoficzne Junga, do których Przybyłek odwołuje się literalnie.

Ci, którzy cenią w SF dobrą zabawę i akcję, mogą poczuć się zawiedzeni. Nie znajdą tu rozrywki, jaka zapewnia np. Harry Harrison i jego bohater Stalowy Szczur.

Przybyłek zakrada się w najczarniejsze fragmenty ludzkiej osobowości i stawia pytanie: co się czai w mroku?
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.5
Ocena recenzenta
7.42
Ocena użytkowników
Średnia z 6 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Gamedec. Granica rzeczywistości
Cykl: Gamedec
Tom: 1
Autor: Marcin Przybyłek
Wydawca: superNOWA
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: maj 2004
Liczba stron: 364
Oprawa: miękka
Format: 120 x 195 mm
ISBN-10: 83-7054-165-8
Cena: 24,00 zł



Czytaj również

Gamedec. Sprzedawcy lokomotyw
Zawirusowana rzeczywistość
- recenzja
Na nocnej zmianie
Fantastyka fandomowa
- recenzja
Gamedec. Granica rzeczywistości
Początki wirtualnego detektywa
- recenzja

Komentarze


~MP

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
O, nie nie, ściemniać w ogóle nie lubię, zacierać granic takoż. Preferuję maksymalną klarowność i komunikatywność, nawet jeśli piszę o czymś mglistym ;-). A już zupełnie nie lubię nadinterpretacji, że „tekst jest niejasny by oddać niejasność sytuacji” ;). Tak więc w Annie zwyczajnie nie dopilnowałem i kropka i dziękuję za pomoc.

Drugi tom jest powieścią. Roboczy tytuł „Ziarna zniszczenia”. Poprawiam go i cichutko pracuję nad konspektem do odsłony numer trzy.

Co do konwentów, w ogóle nie mam doświadczenia w tej mierze, nigdy na żadnym nie byłem, nawet nie wiem, jak się tam bywa. Może szepną mi coś w wydawnictwie. Chętnie gdzieś bym pojechał i posłuchał (powąchał, popatrzył, dotknął... jak perwersja, to perwersja J

Komplementem zamierzam się chwalić na lewo i prawo. Zaraz roześlę link do znajomych i rzecz jasna do SuperNOWEJ...

Ależ oczywiście, że chce mi się czytać Pani uwagi. Jak inaczej mógłbym się rozwinąć? Nie znam zwyczajów innych autorów, ale mam wrażenie, że większość z nich ukradkiem czyta recenzje, co najwyżej nie wychyla się z cienia (zgodnie z greckim przysłowiem: chodź w cieniu).

Bardzo dziękuję za intrygującą wymianę myśli. Pozwoli Pani, że będę regularnie zaglądał na łamy.

Pozdrawiam

Marcin
19-06-2004 10:05
Malta
   
Ocena:
0
No i rzeczony autor mnie zabije. Niech Pan przyjedzie na Goblikon ;p.
Oferujemy świetną zabawę, RPG, spanie na podłodze w spiworku. No i może Pan popromowac swoją książkę. ;P. No i poza tym JA jestem jednym z organizatorów (cóż za skromność ;) ). Na konwenty warto jeździć - czasami gracze RPG mają naprawdę pewrwrsyjne pomysły - np. zamki z różowego pluszu ;-). jedyne co panu grozi na konwencie to fanowie/fanki i zapdłodnienie wyobraźni...

Rany boskie, niech Pan tylko nie wysyła tego linka rzeczonemu autorowi, bo będę spalona w każdym wydawnictwie i piśmie poświęconym fantastyce, i nikt nie wydrukuje nigdy moich opowiadań. :D

I nie "Pani", tylko Malta lub Asia.
Jak Pan się porawi w lpisaniu (cóż za sformuowanie, może nastepnej ksiażce dam 5 lub 6 ;)

Pozdrawiam

Asia
19-06-2004 12:25
~MP

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Proszę się nie obawiać, przy linkowaniu będę bardzo ostrożny. Tylko wybrani znajomi i przyjaciele (do 4 osób), broń Boże ludzie z branży. Tak w ogóle jeszcze niczego nie przesłałem. Chętnie pojechałbym na Goblikon, ale nie wiem gdzie i kiedy. Masz, Asiu, jakieś namiary?

No tak, i nie "panie", ale Marcinie.

A w pisaniu chyba się poprawiam, bo "Ziarna zniszczenia" podobają mi się coaraz bardziej.

Pozdrawiam

Marcin
19-06-2004 18:02
Malta
   
Ocena:
0
Marcinie - o Goblikonie dowiesz się wszystkiego na stronce www.goblikon.com - oficjalnej stronie konwentu i troche njusów jest na Forum Poltergeista.

W razie pytań pisz: [email protected]

Pozdrawiam

Asia
20-06-2004 00:18
~MP

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Niestety w tym czasie będę ciężko pracował. Bardzo żałuję. Niestety, moja praca ma taką naturę, że jeśli nie popracuję - nie otrzymam wynagrodzenia :(
24-06-2004 16:59
Malta
   
Ocena:
0
a buuuu:(:(:(

Jaka szkoda:(((

A może skrobnąłbys jakiś fantastyczny artykulik dla serwisu ??? Moze cos o mozliwosci uzaleznienia od RPG???

Aha - jak zareagowali znajomi na recenzję?

Pozdrawiam
Asia
27-06-2004 14:35
~MP

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Przepraszam, ze długo nie odpowiadałem, ale najpierw mnie nie było, a potem coś się stało z tą stroną. Już piszę.

Jeśli chodzi o artykulik, to może bym coś miał. Piszę w tej chwili tekst na ogólnopolską konferencję psychologiczną. Roboczy tytuł to "obrazy śmierci w grach komputerowych". Nie jest to tekst stricte naukowy, nie szafuję w nim slangiem psychologicznym ani nie powołuję sie na niewiadomo jakie teorie. Jest komunikatywny i dość ciekawy, jak sądzę. Malta, zrób coś z kolorystyką strony, bo ledwie widzę, co piszę.

Co do reakcji znajomych, to zgodnie wytrzeszczają oczy i mi gratulują :)

Jak to w gronie bliskich człowiek z reguły niedoceniony chodzi ;-)

Pozdrawiam
20-07-2004 10:20
Malta
   
Ocena:
0
Marcin, teraz ja przepraszam - nie było mnie (wakacjowałam się). Layout niedługo się zmieni i będzie bardziej czytelny.

Prosze Cie kontaktuj się ze mna na maila. A na artykuł czekam.

Pozdrawiam

Malta
05-08-2004 18:26
~MP

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Dobrze, w najbliższym czasie (ok. tygodnia) pozdrawiam.
10-08-2004 10:02
~Malta

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
ufff a myslałam,ze skrewiłam sprawę i juz sie nie odezwiesz ;-). Zatem czekam bardzo niecierpliwie.
11-08-2004 14:50
~Vi

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
O. Recenzja książki, którą uważam za jedną z najgorszych produkcji, z którymi miałam do czynienia. Lekturkę podrzuciła mi koleżanka, która bardzo sobie chwaliła jej oryginalność. Widać pozbawiona jestem poczucia humoru.

Drażni mnie maniera językowa, nadmiar neologizmów i przesadny kolokwializm, który, IMHO, zamienia niekiedy narrację w bełkot. Tak daleko posunięta stylizacja, choć rozumiem, że ma na celu budowanie pewnego określonego nastroju, w moim odczuciu jest naiwna i infantylna.
Z fabuł pamiętam w chwili obecnej dwie - historyjkę o odchodzącym mistrzu jakiegoś sportu tudzież "Polowanie". Po lekturze pierwszej przetarłam oczy ze zdumienia, że w opowiadaniu może tak bardzo o nic nie chodzić. W tym drugim przypadku, oberwałam w łeb czymś, co można określić mianem "funkcji dydaktycznej" w literaturze popularnej. O ile sama "funkcja dydaktyczna" ani mnie ziębi, ani grzeje, o tyle finezja intrygi tudzież ideologiczna wymowa powaliły mnie na kolana. Zastanawiam się (i prędko nie przestanę), jak bardzo naiwne mogą być postępowanie bohatera oraz udzielane przez niego wyjaśnienia, nim osuną się w otchłań parodii i groteski. Dla mnie to opowiadanie, z umieszczonym na końcu wyjaśnieniem, jest właśnie taką parodią, niezamierzoną jak podejrzewam, tym bardziej jednak komiczną.

Nie dokończyłam "Gamedeca" i nie dokończę. Mało która książka wywołuje we mnie taką irytację.
09-10-2005 22:05

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.