Historia: Działo się to dawno temu - w czasach, gdy królowi Azounowi z Cormyru jeszcze nawet przez myśl nie przeszła jego poźniejsza krucjata przeciwko Tuiganom, zaś przodkowie obecnego kalifa Calimshanu - Rashida Djenispoola, dopiero mocno kombinowali, jak tu dojść do władzy. W rzeczonych czasach żyła, tutaj w Calimporcie, arystokratyczna rodzina Al'Quindach. Senior rodziny - pasza Bethal Al'Quindach, człowiek już w podeszłym wieku, nie miał niestety syna, który odziedziczyłby po nim tytuł i majątek. Miał za to jedną córę. Niefart chciał jednak, że była to kobieta tak brzydka i nieforemna, iż trudno było znaleźć dla niej małżonka. Tak, tak, panowie, to były piękne czasy, w których honor miał jeszcze jakieś znaczenie i w których nie łamało się pewnych zasad dla byle fury pieniędzy. Ale wracając do tematu... Chętny na małżonka pewnie by się i znalazł, ale Bethal nie chciał, aby jego dobytkiem rozporządzał jakiś pierwszy lepszy łachmyta. Chciał czystej krwi arystokraty. No i tutaj pojawiał się problem. Szlachcica pieniędzmi łatwo nie przekupisz i chociaż perspektywa podniesienia swojego statusu majątkowego na jeszcze wyższy była niewątpliwie kusząca, to przecież chciałby mieć też taki szlachciur coś od życia. A wierzcie mi panowie, legendy mówią, że Elissa Al'Quindach była tak odrażająca, że trudno było wzrok na niej utrzymać. Grube cielsko na krótkich, pulchnych nóżkach wypływało z szerokich spódnic, a pokryta gęstym włosem i wąsem twarz wprawiała rozmówców w niemałe zakłopotanie.
Takoż Bethal problem do rozwiązania miał. Czuł, że jeszcze jeno kilka mu lat życia zostało i wiedział, że musi sprawy wziąć w swoje ręce. Rozwiązanie przyszło do niego samo, skuszone obietnicami jakie tylko bogaty szlachcic mógłby spełnić. Przyszło w osobie jednego z magów miejskich, wykładowcy już wówczas świetnie prosperującego Uniwersytetu Calimporckiego. Yenneken, bo tak się mag ów nazywał, zaproponował paszy Al'Quindach zrobiony przez siebie pierścień, przesycony ponoć magią iluzyjną i nie tylko. Efektem założenia tej srebrnej biżuterii stawało się jakoby podniesienie atrakcyjności płciowej osoby, która go nosi, jak również jej potencji seksualnej. Pasza Bethal, człek nie w ciemię bity, nie chciał jednak kupić przysłowiowego kota w worku i postanowił najpierw sam pierścień przetestować. W tym celu udał się do świątynii boginii Sharess - pani spełnienia i wolnej miłości. I to bynajmniej nie po to, żeby się modlić. No i faktycznie - widział te wszystkie spragnione spojrzenia rozochoconych kapłanek, chociaż w swoim lustrzanym odbiciu żadnej różnicy nie dostrzegał. Jak się później okazało w teście generalnym, pierścień przeszedł też próby potencji... Pasza był tak zadowolony z artefaktu, że przez pewien czas używał go potajemnie sam, zanim zdecydował się przekazać go córce. A iluzjonistę wynagrodził sowicie. Tak przynajmniej mówi legenda.
Ale w końcu przyszedł czas opamiętania. Elissa weszła w posiadanie pierścienia, nie zdając sobie nawet sprawy z jego właściwości. Po prostu dostała go w prezencie na swoje czterdzieste piąte urodziny i nosiła cały czas, nie chcąc robić staremu ojcu przykrości. No i sprawy zaczęły się wreszcie toczyć prostym torem, że tak powiem. Panna Elissa zaczęła znikać z domu, wracać nad ranem i ogólnie zachowywać się jak głupi podlotek - wręcz jej to nie przystawało. Kilka miesięcy później wszystko zostało ukoronowane i przypieczętowane małżeństwem z młodym Abrahamem Pookiem, pradziadkiem w prostej linii znanego nam paszy Pooka. Swoją drogą - nie wiecie może panowie, co to była za banda z północy, która tak bezlitośnie go pocięła? Bogowie - prowadźcie jego ciemną, grubą duszę... W każdym razie trzy lata po ślubie, senior Al'Quindach umarł, zaś pięć lat po nim umarła także Elissa. Ponoć spadła ze schodów, poślizgnąwszy się na tłuszczu kapiącym z cielca, którego zjadła na obiad. Niestety przez ten czas nie udało się im spłodzić żadnego potomka. Bethal zaczął nawet przed śmiercią podejrzewać pierścień o dodatkowe właściwości, zapobiegające zajściu w ciążę, o których Yenneken skwapliwie go nie poinformował. Jak jest naprawdę? Nie wiadomo.
Co jest do przewidzenia w takich przypadkach nagłej śmierci - na jakiś czas słuch o pierścieniu zaginął, mimo, że nawet na dobre się nie rozciągnął. Prawdopodobnie został pochowany wraz z właścicielką w krypcie Al'Quindach, w Dzielnicy Świątynnej i tam spędził kilka lat. Po ich upłynięciu odnalazł się w skromnym dobytku młodej, ślicznej czarodziejki Daris Sanneset. W swoich pamiętnikach pisała, że kupiła go od jakiegoś wrakowca w Dzielnicy Portowej, przypuszczam więc, że krypta Elissy i jej rodziny została złupiona. Głupiec ten myślał, że to zwykła błyskotka, ona zaś z daleka wyczuła w nim magię. Co prawda nie takiego rodzaju umagicznienia się spodziewała, ale skoro już go nabyła, to jakoś trzeba było ten fakt wykorzystać. Potem Daris zasłynęła w Calimporcie jako... no, wiecie panowie, na pewno słyszeliście już nie raz tę historię z Daris i okrętem pełnym piratów, wracających po sześciu miesiącach twardej, męskiej żeglugi. Albo tę z Daris i Mihaelem, handlarzem wielbłądami. Teraz przynajmniej wiecie, skąd się to wszystko wzięło. Daris używała pierścienia aż do swojej śmierci, swoją drogą bardzo późnej. Niektórzy myśleli już nawet, że ona wcale nie była człowiekiem, tylko półelfem, albo jakimś przerośniętym niziołkiem. Przyszedł jednak na pewno i na nią czas spotkania z Myrkulem, aczkolwiek nikt nie wie, gdzie umarła, bo nie znaleziono jej ciała. Przypuszcza się, że nie wyjechała z miasta... Spędziła w nim całe życie, dlaczegóż więc miałaby wyjeżdżać na starość?
A teraz panowie, powiem wam coś, o czym niewielu ludzi wie, nawet tych zorientowanych w temacie. Otóż najpierw trzeba zaznaczyć, że wraz z upływem lat rosła sława Daris, ale rosła też jej potęga. Rosły też jej perwersyjne potrzeby. Pod koniec swojego niechlubnego życia postanowiła ona ulepszyć pierścień - Yenneken pewnie przewracałby się w grobie, gdyby o tym wiedział. Otóż sprawiła ona, że ten kawałek biżuterii działał nie tylko na płeć przeciwną. Przyciągał także osoby tej samej płci, niezależnie od wieku, a co gorsza - działał też ponoć na niektóre zwierzęta. Według mnie w tym momencie stał się on kompletnie nieprzydatny. Ale to jednak nie wszystko. Złośliwa natura Daris kazała jej ukryć magiczne właściwości przedmiotu tak, że teraz użytkownik nie widziałby żadnych oczywistych zmian o charakterze magicznym. Sami przyznacie, że może taki przeklęty przedmiot nieźle urządzić jego właściciela, jeśli ten nie będzie wiedział z czym ma do czynienia. Całe szczęście ślad po pierścieniu zaginął. Ktoś, kto dowiedziałby się, jak umarła Daris i odszukał jej zwłoki, lub to co z nich zostało, mógłby zdobyć także pierścień. Kto wie - może zapodział się gdzieś w jakiejś oazie blisko miasta? Może krąży w obiegu wśród biedoty na rynku miejskim? Albo leży w żołądku śmierdzącego pełzacza ścierwojada gdzieś w kanałach? Nie wiem - mnie to właściwie za bardzo nie interesuje. Jak chcecie, opowiem wam, panowie, jeszcze jakąś historię, dajcie mi jeno coś do zwilżenia gardła...
Działanie: Dar Yennekena zapewnia noszącemu premie +2 do Budowy; +2 do Charyzmy. Ponadto wszystkie istoty w promieniu 6 metrów od pierścienia znajdują się pod wpływem czaru Emocje (przyjaźń), z tym, że owa przyjaźń opiera się na uczuciu pożądania - tyczy się to zarówno zwierząt, jak i wszystkich ras humanoidalnych.
Silne Zaklinanie; PC 8; Wykucie Pierścienia, Emocje, Splendor orła, Wytrzymałość; cena 68.000 sz.
Dar Yennekena
Charyzma nie zawsze jest zaletą...
Autor: Sadini Paletto
Tagi:
Pierścienie