Pomieszczenie nie prezentowało się zbyt okazale. Był to niewielki, skromny i schludny pokoik, wyposażony jedynie w te przedmioty, które były funkcjonalne: łóżko, stolik, regały, szafa, skrzynia. "Żadnych ozdób" – powtarzali zawsze Mistrzowie – "Żadnych ozdób, zasłon, ani tym bardziej innych fanaberii. Niczego, co może rozpraszać umysł i odwracać uwagę od treningu, który jest najważniejszy. Musicie być zawsze i wszędzie skoncentrowani, oderwani od pokus materialnych, którymi dają się kontrolować inni, nieważne czy słudzy Imperium czy Chaosu. Wszystkich ich łączy ta sama słabość. Wy musicie się jej pozbyć"- przypomniał sobie ich zalecenia. Wziąwszy wiszący na haku szlafrok ubrał się weń i udał się do łaźni.
Młodzieniec ten nazywa się Magnus, a przynajmniej tak mówili na niego Mistrzowie od kiedy tylko sięgał pamięcią. Nie wie skąd pochodzi ani kto wydał go na ten rynsztok zwany światem. Choć większość uczniów zostaje zwerbowana do Kolegiów w młodym wieku, mają oni podstawowe informacje o swej historii i pochodzeniu. Mają również lepsze lub gorsze wspomnienia dotyczące bliskich im osób. Jednak nie Magnus. Wszystko, co znajduje w swojej pamięci, związane jest z tym miejscem magii i nauki.
Nauka. Tego nie da się zapomnieć, szczególnie pierwszych jej lat. Surowa dyscyplina, brak wygód, ciągłe wykłady na temat obowiązków, wpajanie poglądów. Żadnego śmiechu ani płaczu. Należy powstrzymywać emocje, bowiem to one są wskaźnikiem naszych słabości. Wszelkie uczucia mają być wytwarzane na potrzeby chwili, zadania. Mają być środkiem do manipulowania innymi, nie na odwrót.
Imperium - tylko ono się liczy. Lojalność dla wyższego dobra, które należy osiągać za wszelką cenę i wszelkimi możliwymi sposobami. Nie ma innego celu ponad dobro Imperium. Po to, i tylko po to, istniejemy My - Cienie. Zaprzeczenie temu równa się odrzuceniu Kolegium, a tym samym poddanie się Chaosowi, który jest ucieleśnieniem wszystkiego z czym walczymy. Nieważne czy kłamstwem, skrytobójstwem, intrygami czy wojną. Cień ma wyszukiwać wrogów, dekonspirować ich i niszczyć. Dlatego musi potrafić być każdym, jednocześnie cały czas pozostając sobą. Chaos ma wiele twarzy, lecz jeden cel - zniszczenie Imperium.
Cienie muszą być zawsze o krok przed nim.
Magnus poddawał się tym naukom przez dziesięć lat. Przez pierwszych sześć był niewyróżniającym się, pilnym adeptem sztuki iluzji i cienia, gier słów i gestów. Nauczono go jak powinien myśleć i być tym, kim powinien się stać. Wszystko zmierzało w dobrą stronę, zarówno według Mistrzów, jak i Magnusa. Ale…
We wszechświecie zawsze jest jakieś "ale". Nie ma reguł niezaprzeczalnych, systemów doskonałych. Nie można człowieka ukształtować ostatecznie, bezwarunkowo. Choćby trening był bez skazy, choćby poglądy człowieka były niewzruszone jak skała, a dusza oporna na wszelkie nowe pomysły, zawsze pozostaje miejsce na coś jeszcze, na drobne ziarenko. Swego rodzaju zalążek, może nie wątpliwości, lecz czegoś nowego, czego nikt się nie spodziewał. Dla Magnusa były to sny, które pojawiły się, gdy tylko osiągnął szesnaście lat.
Nadchodziły falami, powtarzając się noc za nocą przez tydzień, po czym nagle zanikały, aby powrócić za miesiąc lub dwa już w innej postaci. Obrazy, jakie ukazywały się młodzieńcowi, zmieniały się jak w kalejdoskopie. Potężny mężczyzna z zarostem, w lśniącej zbroi płytowej, uśmiechający się do niego; płacząca piękna kobieta w prostej sukni; ten sam zbrojny, próbujący przeszkodzić komuś w wyłamaniu drzwi; walka dwóch grup ludzi; elf uciekający zakurzonym korytarzem z jakimś szkrabem na ręce. Sny te mieszały się ze sobą, wizje stawały się nie do policzenia, a jedynym co je łączyło były emocje. Uczucia, których Magnus nigdy nie poznał, a które były mu wręcz zakazane, przelewały się w nim w trakcie tych wizji, pozostawiając swoje piętno po przebudzeniu. Ciepło, radość, troska, przerażenie, poświęcenie – wszystko to buzowało w jego dotąd pustym sercu. Po raz pierwszy w swym krótkim życiu, mag począł się zastanawiać nad celem i sensem swojego istnienia. Służba Imperium – oczywiście, wartość to wysoka i godna chwały. Ale narodziły się nowe pytania. Czego ON chce od życia? Dlaczego istnieje? Dotąd wszystko wydawało się takie proste, teraz w głowie maga powstał mętlik, skrzętnie ukrywany przed resztą, wstydliwy sekret.
Po roku kolejnych wizji, sny ustały. Magnus odczuł to zarówno jako wielką ulgę, jak i swego rodzaju pustkę. Był jednak usatysfakcjonowany z takiego obrotu sprawy, mógł bowiem spróbować zapomnieć o tym, co zobaczył i poczuł. Przeznaczenie jednak miało co do niego inne plany. Wkrótce został przydzielony do swego mentora – Eryka. Był to szczupły, szpakowaty mężczyzna o nieokreślonym wieku, z długimi włosami, i oczami czarnymi jak węgiel. Cechowała go typowa dla Cienia małomówność i surowość, choć Magnus musiał przyznać, że był znakomitym nauczycielem. Co oczywiste, nie nawiązali między sobą jakichś szczególnych osobistych relacji. Tajemnym sługom Imperium nie wolno bowiem angażować się emocjonalnie, zarówno pozytywnie, jak i negatywnie. Podczas kolejnych miesięcy nauki i ćwiczeń młody mag przekonał się na własnej skórze, jak bardzo wymagający jest jego Mistrz. Sypiał po parę godzin na dzień i niemal ciągle był w ruchu, to przygotowując preparaty i składniki, ślęcząc w bibliotece, to znowu ćwicząc magiczne formuły pod czujnym okiem starszego maga. Na "wykształcenie" młodzieńca składały się również historia, ćwiczenia we wcielaniu się w inne osoby, lekcje dykcji, etykiety i inne przydatne dla Cienia dyscypliny. Eryk, człowiek zimny i obojętny, nie miał pojęcia, jak bardzo pewnego dnia zmieni swego ucznia.
Mistrz i uczeń wybrali się w interesach do jednego z informatorów Eryka w mieście. Jak zwykle nie ujawnił on swemu uczniowi celu wyprawy – wszak nie można nikomu ufać, tym bardziej jakiemuś podatnemu na podszepty zła młodzikowi. Przechodząc koło jednej z mniejszych uliczek stali się świadkami napadu zbira na młodą dziewczynę. Magnus chciał jej pomóc, jednak Eryk surowym tonem nakazał mu nie marnować czasu i iść za nim. Młodzieniec jednak nie posłuchał i ruszył na oprycha, kilkoma ciosami powalając go na ziemię. Następnie podniósł dziewczynę, która, wdzięczna za pomoc, obdarowała go pocałunkiem i podziękowała. Jego mentor natomiast, zareagował inaczej. Chwycił go za szatę i zaciągnął do Kolegium. Tam wyznaczył mu karę 10 kijów. W trakcie jej wymierzania, podczas kolejnych razów, Magnus poczuł się tak, jakby otworzyły mu się oczy.
Zrozumiał wszystko. Patrząc na ciągle zimną, pozbawioną wyrazu twarz swego mistrza, łącząc ją z ideologią Cieni, z latami tu spędzonymi, poglądami wpojonymi, a w końcu przywołując sny i uczucie, kiedy dziewczyna go pocałowała, dostrzegł całą prawdę o sobie.
Nienawidzi siebie i ich, za to, czym się stał, i za to, co z niego zrobili. Eryk i inni nauczyciele, koledzy, on sam. Wszyscy, kawałek po kawałku, dzień po dniu, lekcja po lekcji, przykładali rękę do zrobienia z niego bezuczuciowego narzędzia. Dlatego właśnie te sny tak nim wstrząsały. Pokazywały mu uczucia, których on sam nie potrafi już wytworzyć. Staje się Cieniem, dokładnie tym, kim ma być -szpiegiem i zabójcą, bezgranicznie lojalnym wobec Imperium. Nie potrafi śmiać się ani płakać, przynajmniej naturalnie. Nie jest w stanie kochać ani nienawidzić, co również zostało mu wpojone. Nie ma własnej przyszłości, ani teraźniejszości. To kim jest i co będzie robić, zostało już ustalone i ukształtowane przez Kolegium. Może nawet imię zostało mu nadane jak szczeniakowi, którego należy wytresować. Pozostały mu tylko jego korzenie i przeszłość. Jedyna prawdziwa własność. Kim był jego ojciec i matka, jego ród? Co sobą reprezentowali, jakie były ich dzieje? Co się z nimi stało? Dowie się tego. Stanie się najlepszym z Cieni i pozna prawdę. Tylko tyle mu zostało.
Następne dwa lata zamieniły się w jeden niekończący się ciąg nauki i przygotowań. Nawet mentor Magnusa zauważył, że stał się on bardzo skoncentrowany i skupiony; jego twarz nabrała nowego, nieco znudzonego i poważnego wyrazu. Ku zadowoleniu swego Mistrza, robił coraz większe postępy we wszystkich dziedzinach . W końcu nadszedł dzień, na który Magnus tak bardzo czekał: jego pierwsza, wspólna wyprawa z Mistrzem, do miasta Nuln. Cel misji nie został mu wyjawiony. Wiedział tylko, że przebierze się za żaka, udającego się tam na studia. Młodzieniec czuł, że dostał swoją długo wyczekiwaną szansę na podjęcie poszukiwań prawdy.
Ostatniej nocy, spędzonej w Kolegium Cienia, młodzieniec znów miał wizję. Zobaczył ponownie mężczyznę w lśniącej zbroi, tym razem jednak widać było, że jest konający. Pancerz był rozerwany w kilku miejscach, sama postać natomiast jawiła się nieco nadęta, pokryta ranami i krwią. Mimo swego stanu, zbrojny smutno uśmiechał się do maga, po chwili podszedł i dotknął ramienia Cienia. W tym momencie Magnusa ogarnął niemal oślepiający ból, po czym obudził się z wrzaskiem, cały spocony…
Idąc do łaźni, Magnus pocierał wciąż nieco palące ramię, zastanawiając się, jakim cudem sny powróciły i czy otrzyma inne wizje. Miał nadzieję, że nie. Nie może pozwolić sobie na słabość, ani tym bardziej na obudzenie w nim głęboko ukrytych emocji. Kiedy stanął przed lustrem doznał prawdziwego szoku. Na jego lewym ramieniu, tląc się niczym dogasający ogień, widniał symbol. Czarna kometa, zakończona twarzą płaczącego mężczyzny. Być może pierwszy raz w życiu naprawdę zdziwiony, Magnus dotknął znamienia. Nadal było ciepłe. Po chwili wyraz twarzy zmienił się ze zdziwienia w zdeterminowanie. Teraz już wiedział, że podąża właściwą ścieżką.
***
Imię: Magnus Fromman
Rasa: Człowiek
Profesja: Uczeń Czarodzieja (Kolegium Cienia)
Umiejętności: plotkowanie, wiedza (Imperium), znajomość języka (staroświatowy), czytanie i pisanie, język tajemny (magiczny), nauka (magia), przeszukiwanie, splatanie magii, spostrzegawczość, wykrywanie magii, znajomość języka (klasyczny)
Zdolności: błyskotliwość, magia prosta (tajemna), zmysł magii, szczęście, naśladowca
Wyposażenie: prosty ubiór żaka, sztylet, mała fiolka mikstury usypiającej, lusterko, składniki do prostych zaklęć (po 3), skórzany pas zaopatrzony w przyborniki, klucz szkieletowy, księga wiedzy tajemnej, 30zk (pieniądze są przeznaczone na misję, nie są osobistym majątkiem Magnusa)
Magnus jest niezbyt wysokim, szczupłym mężczyzną o przeciętej urodzie i budowie ciała. Nie posiada stałej fryzury czy zarostu, bowiem musi często zmieniać swój wizerunek w trakcie kolejnych podróży. Jeśli dłuższy czas przebywa w Kolegium, nosi gładko zaczesane do tyłu włosy mysiego koloru. Jego krągła twarz z mocnym podbródkiem i niepokojącymi, piwnymi oczami nie wyraża żadnych emocji, chyba że Magnus sobie tego życzy. Na plecach widnieją liczne blizny, ślady po karze, jaka została mu wymierzona za nieposłuszeństwo. Otacza go atmosfera nieustannego czuwania, jakby z każdej strony spodziewał się zdrady lub niebezpieczeństwa.