» Recenzje » A.D. XIII. Tom 1 - antologia

A.D. XIII. Tom 1 - antologia

A.D. XIII. Tom 1 - antologia
Kolejna antologia wydana przez Fabrykę Słów bierze tym razem na tapetę anioły i demony (ze wskazaniem na te pierwsze). Jak słusznie zauważa we wstępie Maja Lidia Kossakowska, jest to temat ostatnio bardzo popularny (w końcu ona sama jest autorką anielskiego cyklu opowiadań i powieści Siewca wiatru). Ale czy jest on wyeksploatowany? Raczej nie. Wiele jeszcze można powiedzieć na temat odwiecznej walki Skrzydlatych z Rogatymi, a ów zbiór jest na to dowodem.

Jedenaście opowiadań prezentuje przyzwoity, równy poziom, jedynie z dwoma odstępami od reguły. Pierwszym – na plus – jest W odcieniach szarości Rafała Dębskiego, a z kolei niemiłym zaskoczeniem okazał się Air Marshalls Magdaleny Kozak.
Ale po kolei.

Antologię otwiera tekst powszechnie znanego i lubianego Jacka Komudy. Herezjarcha to kolejna w dorobku tego pisarza historia, której głównym bohaterem jest François Villon (znany z książki Imię bestii). I chociaż Komuda kojarzy nam się głównie z XVII-sto wieczną Rzeczpospolitą, świetnie radzi sobie także w innych konwencjach. Herezjarcha to pełnokrwisty, mroczny horror. Na uwagę zasługują przede wszystkim: podkreślający klimat język oraz obrazowe opisy tortur. Szczególnie te drugie przelewają w czytelnika dozę niepokoju, nie pozwalając nam zapomnieć, że mamy do czynienia z opowiadaniem grozy.

Agentes in rebus Adama Przechrzty, ustępuje nieco poprzedzającemu je tekstowi. Mimo to, prezentuje dobry poziom. Jedynym poważnym minusem tegoż opowiadania jest fakt, że nawet dziecko już po kilku stronach domyśla się, kto jest tytułowym agentem. I chociaż honoru wątku tajemnicy dzielnie broni finałowa scena pełna niespodzianek, to nie da się zapomnieć o kłujących w oczy aluzjach dotyczących prawdziwej tożsamości jednej z postaci. Ogółem – dobrze, ale bez rewelacji.

Za to tekst numer trzy – W odcieniach szarości Rafała Dębskiego - o którym wspominałem już wyżej, to prawdziwa perełka. Już dla niego samego warto było kupić tę antologię. Bardzo klimatyczna historia, osadzona w realiach współczesnych wojen z terrorystami w krajach arabskich, zdaje egzamin celująco. Świetne dialogi, przemyślana fabuła, no i przede wszystkim kreacja głównego bohatera. Długo mógłbym się rozpływać nad tym tekstem, ale powiem tylko tyle: silny kandydat do Zajdla.

Angelidae Ewy Białołęckiej wprowadza nieco luźniejszy klimat, chociaż pod przykrywką historyjki z przymrużeniem oka znajdzie się drugie, zdecydowanie głębsze dno. Jest to opowieść o dwóch pogańskich bóstwach, które nieco przesadziły podczas szalonej nocy w Trójmieście, i teraz muszą naprawić swoje błędy. Niepozbawione humoru perypetie trochę ciamajdowatych bożków zarówno bawią, jak i uczą. Morał jest, owszem, ale na szczęście w formie domyślnej (bez prawienia czytelnikowi kazań). I, podobnie jak w przypadku tekstu Adama Przechrzty, opowiadanie bez fajerwerków, ale godne uwagi.

Troszkę dziwi mnie umiejscowienie kolejnego opowiadania, Oczy jak chabry Katarzyny Anny Urbanowicz. Jest to tekst o smutnym wydźwięku, pełen ludzkiej nienawiści i powodowanego przez nią cierpienia. Dlatego też pomysł, aby sąsiadował on z lekką historyjką Ewy Białołęckiej niekoniecznie był udany. I chociaż takie skakanie od jednego klimatu do drugiego nie przypadło mi do gustu, to już samo opowiadanie pozostawiło po sobie jedynie pozytywne wrażenia. Autorka porusza w nim problem nienawiści polsko-ukraińskiej, która przed laty zebrała krwawe żniwo po obu stronach. Klimatem bardzo przypomina mi ów tekst historie zawarte w licznych opowiadaniach Jacka Komudy, z tym, że u pani Urbanowicz mowa jest o czasach zdecydowanie nam bliższych. I chyba przez to wizja opisanej tutaj rzeczywistości szokuje bardziej. U Komudy mamy do czynienia z wojownikami sprzed setek lat, przez co te krwawe historie wydają się nam bardziej odległe, nierealne. Tymczasem autorka Oczu jak chabry opisuje ludzi nam współczesnych, podobnych do nas.
Tekst bardzo dobry, znać dojrzały styl, a przede wszystkim pozostawia po sobie ślad, a chyba o to autorce chodziło.

Dwa kolejne opowiadania - Enklawa Łobzonka Krzysztofa Kochańskiego oraz Piękne jesteście, przyjaciółki moje Marcina Wrońskiego - stoją na bardzo zbliżonym poziomie. Pierwszy z nich opisuje losy pewnego urzędnika, który odwiedza tytułową Enklawę (będącą czymś w rodzaju niezależnego państwa wewnątrz Polski) z zadaniem pozbycia się pewnego drzewa. Drzewo ów okazuje się mieć związek z wieloma śmiertelnymi wypadkami, w których zginęło ponad dwadzieścia osób. Jak się jednak przekonuje, nie będzie to łatwe zadanie…
Z kolei opowiadanie Marcina Wrońskiego to nastrojowa opowieść o młodym Żydzie, najlepszym uczniu rabbiego, który porzuca nauki za sprawą dwóch tajemniczych kobiet. Owe damy pojawiają się w jego życiu jak grom z jasnego nieba, i w podobny sposób sieją w nim zamieszanie. Podatny na ich wpływ Szlomo zaczyna spełniać swoje marzenia, ale nie wie, że przyjdzie mu za nie słono zapłacić.
Oba te teksty są przyzwoite. Nie nudzą, miło spędza się z nimi czas, ale też bardzo szybko się o nich zapomina.

O napisanie opowiadania do A.D XIII pokusił się również Jacek Piekara. Operacja "Orfeusz" świetnie się zaczyna, ale niestety, zawodzi zakończenie. Mam wrażenie, jakby autor w pełni przyłożył się jedynie do początkowej części tekstu, a gdy przyszło do rozwinięcia… no cóż, po prostu je ominął. W momencie, kiedy sądziłem, że akcja dopiero na dobre się zacznie, nagle fabuła została jakby ucięta nożem. Owszem, zakończenie było zaskakujące, ale pod tym względem, że nie spodziewałem się go tak szybko. Sądzę, że gdyby pan Piekara pokusił się o tekst dłuższy, mogłoby powstać dzieło wyśmienite. A tymczasem – tylko zrobił mi apetyt.

Łowca Mirosławy Sędzikowskiej również nie zachwyca, ale też nie zawodzi. Sprawnie napisana historia… no właśnie, kogo? Tak w zasadzie nie wiem, kto jest w tym tekście postacią wiodącą. Fabuła skacze, raz skupiając się na postaci tytułowego Łowcy, by po chwili przenieść czytelników do kamienicy na Wyspach Brytyjskich, gdzie para młodych Polaków stara się ułożyć sobie życie (w czym skrzętnie przeszkadza im właścicielka lokalu). Owszem, tytuł sugerowałby, kto gra w Łowcy pierwsze skrzypce, ale ja uważam, iż historia ta rozbita jest na za dużo równorzędnych wątków. Chyba na lepsze wyszłoby tekstowi, gdyby autorka zdecydowała się bardziej skupić na ciekawszej, nadprzyrodzonej części historii.

Przedostatnie opowiadanie tej antologii to zarazem jej największe rozczarowanie. Air Marshalls Magdaleny Kozak - co tu owijać w bawełnę - jest słaby. Zawodzą przede wszystkim dialogi. Bo wszystko jest dobrze, dopóki nie dochodzi do wymiany zdań pomiędzy tytułowym quasi-Aniołem Stróżem, a jego demonicznym przeciwnikiem. Wypowiedzi "tego złego" czytałem z kwaśną miną, bo kojarzyły mi się z tandetnymi szwarccharakterami Hollywood, którzy na koniec każdego filmu serwują widzom mowę tryumfalną, pełną samouwielbienia i przekonania o własnej potędze. Bo tak jak można przetrzymać stanowczo za dużą ilość szczegółów z zakresu lotnictwa, jaką serwuje nam autorka, tak owe pompatyczne przemówienia są wręcz odpychające.

Zbiór zamyka Bardzo zły Tomasza Bochińskiego, który jest kolejnym tekstem tegoż autora (po Cudowny wynalazek pana Bella z Niech żyje Polska. Hura! tomu II), którego akcja osadzona jest na ulicach warszawskiej Pragi (nawet niektóre postacie są nam znajome). I chociaż Bardzo zły nie jest tak dobry, jak poprzednie opowiadanie Bochińskiego, to mimo wszystko może się podobać. Co dziwi, to fakt iż raczej z przymrużeniem oka potraktowano tutaj narzucony w antologii temat. Owszem, pojawia się Śliczna Panna (coś na kształt Anioła Stróża) oraz Lucjan Anioł, ale szczerze powiedziawszy – mało coś tego. Otrzymujemy za to całkiem niezłe opowiadanie spod znaku detektywistyczno-kryminalistycznego, okraszone bardzo dobrą stylizacją językową (mniej wulgaryzmów, które psuły nieco lekturę Cudownego wynalazku…).

Podsumowując, Fabryka Słów sprezentowała nam całkiem przyzwoitą antologię, z jednym tylko tekstem zaniżającym ogólnie dobry poziom. Na szczęście wynagrodził nam to Rafał Dębski, który swoim W odcieniach szarości zdecydowanie bryluje nad pozostałymi autorami.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.5
Ocena recenzenta
7.2
Ocena użytkowników
Średnia z 15 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: A.D. XIII
Tom: 1
Autor: antologia
Autor okładki: Grzegorz Krysiński
Autor ilustracji: Dominik Broniek
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 28 września 2007
Liczba stron: 568
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
ISBN-13: 978-83-60505-62-5
Cena: 29,99 zł



Czytaj również

A.D. XIII. Tom 1 -antologia
Czyli rzecz o aniołach
- recenzja

Komentarze


senmara
   
Ocena:
0
Wydaje mi się, że nie chodzi o to, by wychwalać dany tekst pod niebiosa :)

Osobiście nie przepadam za tekstami, które mają dużo słownictwa specjalistycznego, ale zależy to od podania. W Rudej sforze było słownictwo specjalistyczne (etnologiczno-specjalistyczne, nie wnikałam na ile zgodne z prawdą) a było bardzo ok.

Jest kilka horrorów, które mają skłonności do powieści sensacyjnych - są to książki Lumleya. Osobiście omijałam opisy akcji, nazwy sprzętu specjalistycznego i supertajnych zwyczajów superagentów. Ale wiem, że niektórych strasznie to rajcowało.
Jeśli autorka ma inny styl pisania i łączy fantastykę z sensacją, to wydaje mi sie, ze to jest plus. Co prawda nie wszystkim to pasuje, ale przynajmniej sie wyróżnia.

Jeśli Air Marschalls różni się od Renegata i Nocarza, to może sie skuszę.
22-10-2007 19:18
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"Tego posta powyżej nie ja napisałem. Ktoś się pode mnie bezczelnie podszył. Pewnie chce zrobić ze mnie idiotę."

Ośmielę się pójść delikatnie w ślady Pana Dębskiego i stwierdzić, iż to, niestety, nie jest konieczne...
22-10-2007 19:25
~czajka

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
nie wnosząc nic do powstałej dyskusji, pragnę tylko zwrócić uwagę P. Recenzentowi, że zaimek ów odmienia się przez wszystkie osoby, przez neutrum również. który to błąd w innej recenzji ("Kochali się, że strach" - "dzieło ów", tutaj analogicznie z drzewem) złożyłam jeszcze na karb zwykłej ludzkiej pomyłki, tak tym razem pozwalam sobie zareagować. przy czym jednocześnie pozdrawiam.
08-11-2007 19:59
malakh
   
Ocena:
0
A to akurat zapamiętam, dzieki;]

Ano kurde jakoś tak mi pasuje to "ów".

Zresztą, ja nie polonista, ino biotechnolog - w sprawach ortograficzno-stylistyczno-jakiś tam niuansów zdaję się na mądrzejszych od siebie, i liczę na to, ze czego ja nie wiem, poprawią korektorzy (od tego są xD).
08-11-2007 22:34
~Redox

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
nieczytałem tego jeszcze obecnie czytam Siewce Wiatru jak skoncze to zaopatrze sie i w to :)
06-12-2007 20:40

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.