» Recenzje » 300

300


wersja do druku

Szaleństwo? To jest Hollywood!

Redakcja: Beata Kwiecińska-Sobek i Piotr Brewczyński

300
Dobrze jest wiedzieć, co się robi. Widziałem wiele filmów, gdzie zdawało się że reżyser sam nie do końca miał sprecyzowaną wizję swojego dzieła. Zdarzają się też tacy, którzy udają, że tworzą wielkie epickie dzieła. Filmowcy tacy jak Quentin Tarantino czy James Cameron nie mają tego problemu. Dokładnie rozumieją kino i korzystają z tego, robiąc swoje filmy. Do grona im podobnych można teraz zaliczyć Zacka Snydera.

Z komiksem 300 zapoznałem się dopiero po tym, jak dowiedziałem się o planach jego ekranizacji. Przyznam, że mnie nie powalił. Zwiastuny jednak wyraźnie pokazały, jak doskonałym materiałem na film jest to proste dzieło Franka Millera. Totalne odrealnienie, patos, efekciarstwo, wszystko przyozdobione pięknie wyrzeźbionymi torsami Spartan, mieniące się szkarłatem ich płaszczy i krwią Persów. Fabuła prosta jak drut. Naszych jest trzystu - są heroiczni i odziani w czerwień, im kibicujemy. Tamtych jest milion, są paskudni, tchórzliwi, podstępni i podoba nam się, jak umierają w cierpieniach całymi setkami. Biedni ci, którzy nie wychwycili porozumienia między widzem a twórcą.

Film Snydera oferuje więcej niż "powieść graficzna" Millera (widać spece od marketingu uznają słowo "komiks" za odstraszające lub uwłaczające). To stanowi zarówno jego wadę, jak i zaletę. Z króciutkiej opowiastki wyrósł dwugodzinny film. To zbyt wiele jak na tak lekką (na swój sposób) pozycję. Nie brak dłużyzn, które - choć najczęściej zachwycają oczy i uszy - były do uniknięcia. Przybyło natomiast niemało pyszności, takich jak bojowe nosorożce, wściekli zezwierzęceni giganci czy okaleczony spaślak z ostrzami zamiast rąk, który rzucał nam wyzywające spojrzenie już na zwiastunie.

Byłem w ogromnej większości, dzięki której 300 wygrywało wszelkie rankingi najbardziej oczekiwanego filmu roku 2007. W sondzie na IMDb zagłosowałem nawet "nie mówcie moim znajomym, ale czekam na to bardziej niż na Grindhouse". Zwiastuny przyprawiały o ślinotok i zachęcały do liczenia dni do premiery. W oczywisty sposób poprzeczka została ustawiona wysoko. Jednak, mimo że jest to rewelacyjny film, nie przepalił mi wszystkich synaps. Jest praktycznie pozbawiony wad, ale brak mu trochę do miana genialnego.

Nie dziwią mnie bardzo podzielone zdania na temat obrazu Snydera. Ma on bardzo konkretnie określone grono odbiorców. I pomijam tu szaleńców mówiących o zniewadze dla historii, bo 300 ma się tak do historii, jak X-Men do genetyki. To migoczący breloczek przeznaczony dla fanów nierealnej akcji, mocnej muzyki, wyrazistych postaci, kapitalnych efektów, przygniatającego patosu, teledyskowego stylu kręcenia i nieskomplikowanej fabuły, która ustępuje miejsca zachwytowi nad każdym kadrem.

Wizualnie dopieszczono 300 do granic możliwości. Dwa miesiące kręcenia poprzedzające rok postprodukcji dają wyraźny efekt. Wpływy grafików są tak wszechobecne, że wielu widzów pewnie nie dostrzeże części z nich. Krwistość walk zawdzięczamy również im i trzeba przyznać, że posoka zalewa kadry obficiej niż w trakcie "Wielkiej jatki w Domu Błękitnych Liści" z Kill Billa, i także jest umowna. Montaż jest perełką, choć spodziewam się, że fanów tradycyjnego przedstawienia akcji zmęczy. Większość filmu to spowolnione ujęcia, eksponowanie detali do granic możliwości. We wszystkich walkach manipuluje się tempem, a cała ta strategia zawarta jest w skondensowanej formie w trakcie sceny z wyrocznią.

Muzyka wpasowuje się w to, co widzieliśmy na zwiastunach. Mieszanka chórów, orkiestry i gitar elektrycznych świetnie nadaje się do zilustrowania popkulturowego, antycznego widowiska. Do tego dochodzi szereg egzotycznych brzmień i wiele wyraźnych inspiracji. Jest ich jednak na tyle dużo, że sporządzona przez Tylera Batesa mieszanka nie jest soundtrackiem wtórnym.

Kolejnym aspektem filmu jest patos. Moim zdaniem tu szczególnie należą się brawa twórcom, bo łatwo spaprać tę sprawę. Jednak kwestie wygłaszane w 300 kupuje się chętnie. Co drugi dialog trudno byłoby wypowiedzieć, nie czując się jak idiota. Jednak kiedy wypowiadają je postaci na ekranie, można mieć ochotę poryczeć sobie z resztą rozochoconych Spartan. Podobny patos w dobrym stylu przedstawia przede wszystkim Gibson w Braveheart, a w pewnym stopniu również Russel w Gladiatorze. Viggo Mortensen, moim zdaniem jeden z najsłabszych punktów obsady Władcy Pierścieni, od dziś będzie się kryć nie tylko w ich cieniu, ale i również w tym rzucanym przez Gerarda Butlera.

Wreszcie dostajemy gromadkę świetnych postaci. Pierwsze skrzypce gra Leonidas, świetnie sportretowany przez wymienionego powyżej Butlera. Wyrazisty, całkowicie przekonujący, wytrenowany do roli co najmniej równie dobrze jak reszta spartańskiej obsady, potrafi przemawiać, kpić, być królem, mężem oraz przyjacielem. Kroku dotrzymuje mu, pojawiający się na ekranie jedynie przez kilka minut, Kserkses. Postać ta to także rewelacyjna charakteryzacja, dorównująca jej gra aktorska i niesamowity głos. Rodrigo Santoro to wspaniały bóg-król opętańczo żądny czci, władczy i przemawiający w niezapomniany sposób. Reszta postaci jest jasno nakreślona - zły polityk, dobra królowa, ojciec i syn, oraz świetny Dillios - wojownik i narrator filmu.

Zack Snyder zalewa widza wiadrami krwi, zarzuca makabrycznymi obrazami wzbogaconej przez siebie wizji Franka Millera. Uszy atakuje wrzaskami miliona Persów i trzech setek Spartan, pompatycznymi hasłami i mieszaniną chórów oraz brzmień gitar elektrycznych. Całość, przesiąknięta testosteronem i spuszczoną ze smyczy wyobraźnią, składa się na niemal pełną satysfakcję z najbardziej oczekiwanego filmu 2007 roku.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
9.0
Ocena recenzenta
7.91
Ocena użytkowników
Średnia z 97 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 14

Dodaj do swojej listy:
chcę obejrzeć
kolekcja



Czytaj również

300: Początek imperium
Dobijanie legendy
- recenzja
300
300
czyli odgrzewany Frankenstein w kolorze sepii
300
300
Sin City 1,5
Liga Sprawiedliwości
Generyczny scenariusz i prymitywne CGI
- recenzja
300
300
Sztuka interpretacji
- recenzja
Dracula: Historia nieznana
Nowa historia stara jak świat
- recenzja

Komentarze


~Zenek

Użytkownik niezarejestrowany
    Do mario
Ocena:
0
Pięknie się Pan przedstawił, mnie i milionom słuchaczy :-)

Odrobiłeś już lekcje na jutro (bo pewnie jutro na 8 do szkółki)? Po prostu oglądaj mniej filmów takich jak "300", to może poprawi Ci się zdolność artykulacji przemyśleń, jak również ich poziom :-)

Im bardziej będzie tu na mnie jechać, tym bardziej utwierdza to w przekonaniu "postronnych czytelników" jaka jest grupa docelowa tego filmu.
03-04-2007 10:10
18

Użytkownik niezarejestrowany
    @Zenek
Ocena:
0
myślałem, że pomyliłem filmy ("epicka opowieść", "wątek historyczny", "oparty na faktch")

Ktoś Cię wprowadził w błąd. "300" to komiks przetłumaczony na język kina, nie oparty na faktach film historyczny. Jeśli poszedłeś na ten film dla fabuły, nie dziwię się, że Ci się nie spodobał - na "Spidermanie" też byś się pewnie kiepsko bawił. ;)

BTW. Porównania do "Władcy Pieścieni" chyba trochę chybione - dzieło Millera ma trochę więcej latek, niż ekranizacja książki, zaś stroje/charakteryzacja/itp. w "300" są żywcem wyjęte z komiksu.
03-04-2007 16:03
Fingor
   
Ocena:
0
ShadEnc +1

Zenek, widać szukałeś w 300 czegoś, czego film ten zaoferować Ci nie mógł. W Klątwie nie szuka się scen romantycznych, tak samo w 300 nie znajdziesz rozbudowanej fabuły i głębokich przemyśleń. To po prostu nie ten rodzaj kina ;)
05-04-2007 13:47
~Lars 7

Użytkownik niezarejestrowany
    Yes, Yes, Yes
Ocena:
0
Zgadzam się całkowiecie z moimi przedmówcami. Są ludzie, którzy po prostu nie potrafią podejść do że się tak wyrażę gatunkowości kina. Do cholery! "300" to adaptacja KOMIKSU!!!!! Czy to do was Zenkopodobni nie dociera????? Czy potraficie docenić, że ten film nie udaje tego czym nie jest? Że brak w nim pretensjonalnośći? Zawsze przy tego rodzaju produkcjach znajdzie się liczne grono nawiedzonych, którzy zawyją: "EEEEe, to nie Bergman, nie podoba mi się, płytkie, głupie..." . No litośći moi mili. Film w swoim gatunku jest filmem po prostu bardzo dobrym i każdy kto twierdzi inaczej zwyczajnie się myli. Zalety "300" wymieniłem wyżej, kto chce niech czyta. A Zenkopodobnym życzę aby któregoś razu zasiedli to jakiegoś wielkiego klasycznego dzieła - niech to będzie literatura np i po skończonej lekturze, powiedzieli sami do siebie: "Czytałem ale nic nie zrozumiaaałem".
05-04-2007 19:57
WyronS
    Z dedykacja dla Larsa 7, czyli o beznadziejnej adaptacji dobrego komiksu
Ocena:
0
Specyficznie sie czuje w tej konfrontacji z elita "dostrzegajaca gatunkowosc kina". Moze Craven rozgrzeszy mnie i nie powie, ze film nie jest dla mnie, jesli na wstepie zaznacze jeden drobiazg - poszedlem do kina dopiero po przeczytaniu komiksu, z wielkim entuzjazmem. Komiks "300" to wizualna perelka. Mimo nieskomplikowanej fabuly i patetycznych dialogow co pare dymkow ma wielka zalete - nie epatuje paroma schematami: a) konfliktem politykow z prawdziwymi patriotami b) nachalnym watkiem romansowym Co dodano do filmu "300"? Konflikt politykow z prawdziwa, patriotyczna zona. Watek romansowy, czyli prawdziwa milosc prawdziwej, patriotycznej zony i prawdziwego, patriotycznego meza, w ktora wtraca sie falszywy, zdradziecki polityk. I kilka zgnilych wisienek, ktorymi sa: - Edek "Scinam durnych generalow" Tasakoreki, - Niesmiertelny "Wygladam Jak Cave Troll z LOTRa Jedynki" Wojownik, - zona i synek ukazujacy sie wsrod lanow zboz, gdy umiera Dzielny Wojownik*, - pierdyliony strzal lecacych w strone Dzielnego Wojownika, ktory zaraz zginie**, oraz logiczna niespojnosc, ktorej uniknal Miller. Leonidas daje Efialtesowi wyklad o falandze, chronieniu swojego towarzysza od uda do szyi etc. Spartiaci walcza w szyku przez pierwszych kilka minut rzezni - potem to juz wolna spartanka. Ja wiem, ze to takie efekciarskie i fajne, ale litosci! Efekt w moim przypadku byl smutny. Wchodzilem do kina jako admirator komiksu, cieszac sie na mysl o cudownej wizualnej stronie filmu, ktory zaraz zobacze. Wychodzilem powtarzajac "chala", "dno", "***nia". 2/5, mili panowie. Za to, ze film mimo wszystko jest LADNY.
  • - finalowa scena "Gladiatora"
** - finalowa scena "Hero"
07-04-2007 19:59
996

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Żadnych elit tu nie ma. Nie chodzi o gatunkowość kina tylko o przystanie na pewną umowę, jak choćby kwestia falangi i tego, że po chwili spartanie ganiają radośnie i chaotycznie wycinając gamoniowato czekających na śmierć persów. Ja to przyjmuję, dla innych to niestrawne. Nikogo nie zmuszam do tolerowania tego i nie podoba mi się, gdy ktoś mnie zmusza do racjonalnego patrzenia na z założenia nieracjonalny film. Irytuje mnie nieracjonalne zachowanie się agenta FBI w thrillerze, nie irytuje mnie nonsensowne zachowanie thugów w ekranizacji komiksu. Istotnie - zgodzę się, że w komiksie 300 nie ma wątku konfliktu polityków i patriotów, ale uznaję to za główną wadę filmu. Chyba dałem to wyraźnie do zrozumienia. Natomiast wątek romantyczny... Dla mnie ilości śladowe i ambiwalentne ("goodbye my love... he doesn't say it" - super, "my queen, my love" - kupa).
  • Edek - wpisuje się w ogólne przerysowanie perskiej armii - magię, nieśmiertelnych, giga-mumakile, gigantów, dzikie bestie itd...
  • zżynka z Gladiatora - dla mnie równie oczywista co nie przeszkadzająca.
  • zżynka z Hero - ponownie nie przeszkadzało mi to nadmiernie wobec wizualnej miodności tej sceny.
07-04-2007 20:26
~Lars7

Użytkownik niezarejestrowany
    Z dedykacją dla WeronS - O beznadziejnej próbie zdyskredytowania świetnej adaptacji komiksu
Ocena:
0
Tak sobie myślę czy aby nie minąłem się z powołaniem i odegnałem precz łaskę Pana, gdyż co do niektórych piszących zaprawdę trzeba mieć anielską cierpliwość. Powtarzam po raz kolejny. Czy wy - ci wszyscy którzy sarkacie na film "300" jesteście świadomi istnienia terminu "kreacja"??????? Na tym właśnie polega cały pic tego filmu, że Kserkses wygląda tak jakby żywcem zawitał z love parade a "nieśmiertelni" są podobni do orków. Przecież gdyby fizjonomie wyżej wymienionych odpowiadały historycznym realiom, powstała by laka filmu z 1967 roku pt: "300 spartan", Snyder zaś postawił na prowokację i moim zdaniem wygrał. Kto tego nie rozumie ten nic nie rozumie i co najwyżej powinien się wybrać na nauki przedmałżeńskie prowadzone przez trzódke wielebnego O. Rydzyka a nie chodzić do kina. Dalej, że wątek Królowej Sparty to niby schemat. Doprawdy? W czasach gdy odwaga i poświęcenie były w cenie a honor nazywany był cnotą, cóż złego w tym, że Król i Królowa się kochają. Czyż miłość nie jest banalna? Całe dzieło bowiem polega na tym, aby banał pokazać w sposób niebanalny. I niech ten i ów pojmie w końcu, że film Snydera nie pretendował do miana arcydzieła (mimo wszystko) a jedynie do porządnie przedstawionej rozrywki. Jeszcze jakieś komentarze .... WyronS?
13-04-2007 23:33
azef
   
Ocena:
0
kto nie lubi, niech nie ogląda
12-04-2008 18:44
~harap

Użytkownik niezarejestrowany
    ...
Ocena:
0
Wiem, że od ostatnich komentarzy trochę minęło, ale jak czytam niektóre wypowiedzi imć Zenka to mnie krew zalewa. "Więcej czytaj, mniej graj", "jutro pewnie na 8 do szkółki" no to drogi Zenku, powiedz ile Ty masz latek że tak prymitywnej ironii używasz, hę? Takiś wyniosły i "ukulturowiony"? Jakim prawem tak odzywasz się do innych komentujących? Oskarżasz innych o to że ciągle grają, a chcę nadmienić że Ty wymieniłeś więcej gier niż niektórzy w ogóle znali. Skąd ich taka znajomość u Ciebie, człowieka o znacznie głębszych zainteresowaniach niż płytkie strzelanki? Brak słów...
28-09-2009 20:59
~Zenek

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Pisałem to już parę lat temu, ale z tego co pamiętam sformułowanie "jutro pewnie na 8 do szkółki" dotyczyło pewnej osoby (lub grupy osób), która obrzuciła mnie niezbyt kulturalnymi epitetami a jej (ich) post został już usunięty :-) (co zresztą można zauważyć po nie pasującym do kontekstu dyskusji zwrocie "Pięknie się Pan przedstawił, mnie i milionom słuchaczy :-)")

Ilość moich latek bliska jest wiekowi wszechświata a moje ego ledwo mieści się na tej planecie (po to zresztą wykreowałem ją z nicości) ;-)

To również bardzo prymitywna ironia, ale może komuś poprawi humor w ten październikowy wieczór :-)
25-10-2009 23:01

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.