Republic #78. Loyalties

Nastał nowy ład

Autor: Grzesiek 'SethBahl' Adach

Republic #78. Loyalties
Co prawda dwa zeszyty miniserii Siege of Saleucami zostały opublikowane już po premierze Zemsty Sithów, jednak dopiero Loyalties, które zadebiutował 19 października 2005, poruszał temat rzeczywistości po proklamacji Imperium. Czyni to ów one-shot tak naprawdę pierwszym komiksem "po RotS".

Wspomniana rzeczywistość natomiast jest mroczna i przygnębiająca. W kilka dni po rzekomej zdradzie rycerzy Jedi, Imperator zebrał oficerów swojej floty na krótki briefing, mający na celu zapoznanie ich z nową sytuacją. Szybki pokaz siły Dartha Vadera wskazał większości dowódców ich miejsce, jak się jednak okazało sporządzona została dodatkowo lista proskrypcyjna, by pozbyć się co bardziej niewygodnych jednostek. Jednemu z oficerów, Sagoro Autemowi, udaje się jednak uniknąć spotkania ze szturmowcami, co dla lorda Vadera jest informacją co najmniej niepocieszającą.

Otwiera się kolejny rozdział w historii gwiezdnowojennych komiksów i historii Republic i po raz kolejny zaczynany jest spokojnie, z minimalnym udziałem rycerzy Jedi. Głównym bohaterem zeszytu jest Sagoro Autem, którego losy śledziliśmy od porzucenia pracy w Gwardii Senackiej (w Honor and Duty), przez próbę znalezienia sobie miejsca w galaktyce jako najemnik (w Jedi. Shaak Ti), aż do powrotu na służbę jako republikański oficer (Siege of Saleucami). Tym razem jednak Imperium umieszcza go na liście osób zbyt niepewnych, by mogły zostać pozostawione przy życiu. Nie da się ukryć, że komiks najbardziej powiązany jest z Honor and Duty i jego lektura bardzo pomaga w odbiorze Loyalties, jako że powraca kilka kluczowych postaci, jak choćby Isaru Omin, który wcześniej posadził Autema za kratkami, czy, jak zwykle przy kontynuacji historii Sagoro, motyw jego utraconej rodziny.

Jak łatwo się domyślić, John Ostrander utrzymał komiks w dość mrocznym klimacie. Wrażenie to wzmacniane jest pojawieniem się Imperatora Palpatine’a i Dartha Vadera, siejący postrach na prawo i lewo. Trzeba zaznaczyć, że niektóre dialogi są nieco wymuszone (szczególnie w scenach zebrania dowódców floty), jednak całościowo komiks jest przemyślany. Sporo jest także akcji, jako że pogoń łowców głów za głównym bohaterem, nie pozbawiona nieoczekiwanych zwrotów w przebiegu, stanowi istotną część Loyalties.

Tym razem Jan Duursema, po maratonie dziesięciu zeszytów z rzędu, dostała chwilę na odpoczynek, a za warstwę graficzną odpowiada Luke Ross. Jest to bezwątpienia miła odmiana – kreska jest diametralnie różna, jednak równie dobrze oddaje mroczny klimat imperialnego Coruscant. Ross wydaje się sporo ze swoich prac bazować na ujęciach filmowych – nie twierdzę, że to źle, jednak niekiedy wrażenie z cyklu "już coś takiego kiedyś widziałem" bywa nieodparte. Dotyczy to w szczególności Imperatora i Vadera, i o ile z tym drugim wszystko jest w porządku, to myślę, że byłoby lepiej gdyby za podstawę w rysowaniu Palpatine’a Ross obrał sobie "wersję" z Zemsty Sithów zamiast tej z Powrotu Jedi – różnica jest niewielka, ale jednak jest. Duże wątpliwości mam też co do wizerunku szturmowców, którzy wyglądają jakby nikt nie pokwapił się by wtajemniczyć Luke’a Rossa w subtelności świata Gwiezdnych wojen.

Ogólnie Loyalties sprawia całkiem pozytywne wrażenie. Nie jest to nic wybitnego, ale nie można spodziewać się po one-shocie nie wiadomo jak skomplikowanej fabuły, rysunek również trzyma poziom i dobrze oddaje klimat opowieści.