Początki Sojuszu

Cała prawda o powstaniu Sojuszu

Autor: Maciej 'Mathius Gabriel' Kurdwanowski

Początki Sojuszu
"Tam gdzie króluje Ciemność jest też Światło nadziei, tam gdzie rządzi Tyrania są też Ci, którzy jej się przeciwstawią..."

Początek:

Wraz z objęciem przez senatora Palpatine’a urzędu Prezydenta Republiki, w sercach jej obywateli pojawiła się nadzieja. Słaby, niezdecydowany i stojący na uboczu Palpatine okazał się przebiegłym politykiem, charyzmatycznym przywódcą i zdolnym organizatorem. Przywrócił on autorytet wielu skorumpowanym urzędom i instytucjom Republiki. Dla wielu światów stał się jedynym człowiekiem, który przemawiał w jej imieniu. W sercach wielu istot pojawiła się nadzieja, że Palpatine ocali demokrację, której tradycje sięgały 20 tysiącleci wstecz.

Przez cały okres sprawowania urzędu, przyszły Imperator gromadził władzę. Jego wpływy wzrastały z każdym kolejnym dniem, coraz więcej frakcji było od niego zależnych, coraz to nowi oddani mu ludzie zajmowali ważne stanowiska. Nowy Ład, ruch polityczny założony przez Palpatine’a rósł w siłę. Dzięki temu sam Palpatine mógł sobie pozwolić na większą swobodę działań. Zaostrzono prawa na wielu planetach. Prezydent ustanowił też nowe podatki. Ograniczenie swobód obywatelskich doprowadziło do pierwszych protestów.

Wystąpienia przeciw władzy Prezydenta były tłumione szybko i brutalnie. Zajmowały się tym bojówki Nowego Ładu lub służby bezpieczeństwa Republiki. Tam gdzie doszło do buntu jeszcze bardziej ograniczano wolność obywateli. Opór przeciw takim metodom jednak narastał...

W Senacie znaleźli się tacy, którzy przejrzeli grę Prezydenta i jego dyktatorskie zapędy. Senatorzy: Garm Bel Ibis z Corelii czy Mon Mothma z Chandrilii otwarcie zaczęli sprzeciwiać się autorytarnym rządom Palpatine’a.

Masakra na Ghorman:

Po coraz większej ilości doniesień o nadużyciach władzy przez Palpatine’a, w umyśle Mon Mothmy zrodził się pomysł zbrojnego wystąpienia przeciw Prezydentowi. Młoda senator dostrzegła, że jej działania w kontrolowanym przez Palpatine’a Senacie nie przynoszą efektu.

W swój zamysł wtajemniczyła senatora Baila Organę z Alderaanu, przyjaciela, wieloletniego przeciwnika ucisku w senackich debatach i niestrudzonego reformatora upadającej Republiki. Z początku senator był przerażony pomysłem swej młodszej koleżanki, wydarzenia na Ghorman zmieniły jednak jego pogląd...

Ludność Ghorman, małej, położonej na pograniczu Core Worlds (Światów Środka) planety, tak jak mieszkańcy wielu innych światów niechętnie przyjęła nowe podatki nałożone przez Republikę. W dniu przylotu okrętu, który miał zebrać należność, mieszkańcy Ghorman w pokojowej demonstracji zgromadzili się tłumnie na płycie kosmoportu, tak, że żaden statek nie mógł wylądować. Dowodzący Republikańskim okrętem kapitan Tarkin podjął decyzję, która zaważyła na jego przyszłej karierze. Mimo tłumów okupujących płytę lądowiska, Tarkin wydał rozkaz lądowania swoim okrętem. Tysiące osób zginęło straszliwą śmiercią, spalonych przez ciepło i promieniowanie jonowych silników. Wydarzenie to rozeszło się błyskawicznie po całej Galaktyce, zaś fakt, że kapitan Tarkin nie poniósł za swe działania żadnych konsekwencji, więcej, został awansowany, mówił wszystko o Nowym Ładzie Palpatine’a.

Masakra na Ghorman skłoniła Baila Organę, który był szanowanym senatorem i zasiadał w wielu ważnych republikańskich komisjach (Finansów i Nadzoru Wywiadu), do cichego wspierania działań Mon Mothmy. Od tego momentu senator z Alderaanu rozpoczął niebezpieczną grę. Wykorzystywał potajemnie swe wpływy pomagając dostarczać broń, pieniądze i informacje buntownikom, a jednocześnie zachowywał pozory lojalności wobec Palpatine’a.

Deklaracja Imperium:

Niedługo po masakrze na Ghorman Palpatine uznał, że jego pozycja jest na tyle silna by zrealizować kolejny etap planu. Sprawując praktycznie całkowitą kontrolę nad Senatem, a także Marynarką Republiki Palpatine ogłosił się Imperatorem. Nowy Ład i jego struktury sprawnie zastąpiły pełniącą już jedynie nominalne funkcje administrację Republiki.

Takie działania, a także jawne zepchnięcie Senatu do pozycji politycznej marionetki, spotkały się ze sprzeciwem na wielu światach. Także uczynienie obcych (czyli nie-ludzi) obywatelami drugiej kategorii nasiliło falę buntów. Oczywiście opozycjoniści zostali rozproszeni, a ich siły nie mogły się równać z potęgą Floty Imperialnej, która górowała swoją potęgą nad niezorganizowanymi rebeliantami, tak liczebnie jak i pod względem uzbrojenia. Wszelkie zarzewia buntu były bezwzględnie wypalane salwami turbolaserów.

Mając pełnię władzy w swych rękach Imperator postanowił usunąć także polityczną opozycję.

Na Bela Ibisa zorganizowano zamach, w którym zginęła cała rodzina senatora. Sam Bel Ibis szczęśliwym zbiegiem okoliczności przeżył zamach. Nie mogąc i nie chcąc działać legalnie, zszedł do podziemia gdzie zaczął formować ruch oporu.

Natomiast Mon Mothma została oskarżona o zdradę. Jedynie dzięki ostrzeżeniu Baila Organy, senator z Chandrilii udało się wymknąć agentom ISB. Mon Mothma, jak przed nią Bel Ibis ukryła się i rozpoczęła budowę Sojuszu, galaktycznego ruchu oporu, który miał przeciwstawić się tyranii Imperatora i przywrócić wolność istotom Galaktyki.

Korzystając ze środków i kontaktów pozyskanych w trakcie sprawowania urzędu senatora Mon Mothma rozpoczęła długi i niebezpieczny proces jednoczenia lokalnych organizacji w jeden, w jej zamyśle, ogólnogalaktyczny ruch oporu. Było to niebezpieczne i czasochłonne zadanie. Mon Mothma i jej ludzie wciąż byli ścigani przez agentów i zabójców ISB. Co więcej, wielu komendantów lokalnych rebelii uważało, że była senator jest nikim więcej jak imperialnym prowokatorem, szpiegiem wysłanym przez Imperatora, który ma rozbić ich organizacje od wewnątrz. Determinacja i wytrwałość zaczęły jednak przynosić efekty. Wraz z upływem lat Mon Mothma stworzyła sprawną organizację, która była zdolna uderzyć w tyranię Palpatine’a w prawie każdym zakątku Galaktyki.

W tym czasie Bail Organa ze wszystkich sił wspierał działania Mon Mothmy, w końcu jednak utraciwszy wpływy w Senacie powrócił na Alderaan. Na swej ojczystej planecie sędziwy senator rozpoczął pracę, która miała przygotować pacyfistycznych mieszkańców Alderaanu do nadchodzących wydarzeń.

Traktat Koreliański:

Jednym z największych sukcesów Mon Mothmy, który jednocześnie można uznać za początek Sojuszu, było podpisanie Traktatu Koreliańskiego. Wydarzenie to miało miejsce na Corelii dwa lata przed Bitwą o Yavin. Przywódcy trzech największych grup oporu, Mon Mothma, Bail Organa oraz Gram Bel Ibis, a także dowódcy wielu mniejszych organizacji zebrali się w jednym miejscu. W trakcie ustaleń i negocjacji, w których kluczową rolę odegrali Mon Mothma i Bail Organa opracowano zasady działania, współpracy, a także organizację poszczególnych rebelianckich frakcji. Tak narodził się Sojusz Rebeliantów, galaktyczny ruch oporu, którego celem była walka z tyranią Imperatora.

Rebelianci przestali stanowić rozproszone grupy nie mających nic do stracenia desperatów, których działania bardziej drażniły Imperatora niż przynosiły realne szkody jego tyranii. Od momentu podpisania Traktatu Koreliańskiego w Galaktyce powstała siła, która szybkimi, dobrze zorganizowanymi i skoordynowanymi atakami, mogła zagrozić nawet Imperialnej Marynarce. Wciąż jednak nie mogła się mierzyć z potęgą floty Palpatine’a w otwartej bitwie...

Deklaracja Rebelii:

Niedługo po podpisaniu Traktatu Koreliańskiego polityczne skrzydło Sojuszu odpowiedzialne za działania dyplomatyczne, przygotowało i rozprowadziło w milionach kopii Deklarację Rebelii. Dokument ten wyliczał zbrodnie Imperatora, mówił też, że Sojusz nie spocznie dopóki nie obali tyrana, a wolność i demokracja znowu nie zatriumfują w Galaktyce. Dzięki Deklaracji wszyscy dowiedzieli się o istnieniu Sojuszu. Deklaracja skompromitowała także imperialną propagandę, która nie mogła już dłużej utrzymywać, że Rebelianci to zwykli bandyci i terroryści.

Wiele światów otwarcie wyraziło swe poparcie dla Sojuszu. Nie było to rozważne, ponieważ w tym okresie Sojusz nie był w stanie obronić swych zwolenników przed gniewem i zemstą Imperatora. Wielu zapłaciło najwyższą cenę... Mon Mothmie i dyplomatom Sojuszu udało się przekonać zwolenników Rebelii do ostrożniejszego wyrażania poparcia. Na wielu planetach Rebelianci zaczęli okradać systemowe rządy z okrętów, powstawały liczne fikcyjne firmy, fundacje i konta, które miały gromadzić pieniądze na rzecz Sojuszu, na wielu planetach powstały siatki werbunkowe i tajne obozy szkoleniowe.

Bitwa o Yavin:

Sojusz stopniowo rósł w siły i zyskiwał poparcie, zarówno materialne jak i polityczne. Imperium poświęcało też coraz więcej uwagi na stłumienie Rebelii. Jednak tak naprawdę nikt w Galaktyce, poza niektórymi członkami Sojuszu, nie wierzył, że Rebelia jest siłą militarną zdolną przeciwstawić się w kosmosie przygniatającej potędze Imperialnej Marynarki. Czym innym jest nagły atak szwadronu myśliwców na konwój, a czym innym walka z eskadrą Niszczycieli Gwiezdnych. Sojusz musiał jeszcze dowieść, że jest w stanie zwyciężyć w regularnej bitwie...

Sposobność ku temu nadarzyła się dużo wcześniej niż chcieliby tego członkowie Rebelii. Dzięki błyskotliwej taktyce Lorda Vadera, Imperium poznało lokalizację kwatery głównej Sojuszu na Yavin. Niedługo po tym Gwiazda Śmierci, olbrzymia stacja bojowa pod dowództwem Wielkiego Moffa Tarkina, wyszła z nadprzestrzeni w pobliżu bazy Rebeliantów. Wykorzystując możliwości stacji Tarkin chciał unicestwić dowództwo Sojuszu wraz z całą planetą, na długie lata paraliżując działania Rebelii. Na pokładzie stacji znajdowało się kilka tysięcy myśliwców TIE i setki innych cięższych jednostek. Siła ognia samej Gwiazdy Śmierci przewyższała niejedną flotę. Do obrony Yavina Sojusz miał jedynie kilka szwadronów myśliwców. Mimo, że Rebelianci znali słaby punkt stacji to i tak Imperium dysponowało miażdżącą przewagą.

Bitwa o Yavin nie była długa. Wbrew wszelkiemu prawdopodobieństwu piloci Sojuszu w desperackim ataku zniszczyli Gwiazdę Śmierci. Większość myśliwców Rebelii biorących udział w bitwie została zniszczona, jednak cel jakim było zniszczenie stacji bojowej i uzyskanie czasu na ewakuację dowództwa został osiągnięty. Co więcej, wieść o bitwie szybko rozeszła się po Galaktyce. Teraz już nikt nie wątpił, że Sojusz jest w stanie pokonać Imperialną Flotę.

Uwagi autora:

Za okres formowania się Sojuszu przyjąłem czas od pierwszych wystąpień przeciw władzy Palpatine’a (jeszcze za Republiki) do Bitwy o Yavin. O ile cezura początkowa (moment rozgraniczający okresy, epoki historyczne - Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych Władysława Kopalińskiego) jest dość oczywista, to z cezurą końcową można już polemizować. Mogłoby się wydawać, że Traktat Koreliański kończy etap początkowy Sojuszu, jednak niezaprzeczalnym faktem jest, że Deklaracja Rebelii miała równie istotne znaczenie. To samo tyczy się Bitwy o Yavin, która dowiodła militarnej sprawności Rebelii i jest dla uniwersum Gwiezdnych wojen wydarzeniem o znaczeniu symbolicznym. To właśnie od momentu Bitwy o Yavin Imperium zaczęło postrzegać Sojusz jako groźnego przeciwnika.

W swym artykule korzystałem głównie z Rebel Alliance Sourcebook WEG, jak również z Star Wars d20: Rebellion Era Sourcebook WotC. Obie te pozycje dość enigmatycznie traktują o postaci Garma Bela Ibisa i roli jaką odegrał w procesie zawierania Traktatu Koreliańskiego. Informacje na temat jego życia i przeszłości, na które natknąłem się w sieci są czasem sprzeczne bądź nielogiczne. Nie opisałem też dokładniej postanowień traktatu, gdyż kwestie te bardziej dotyczą organizacji Sojuszu, a nie jego historii i nie należą do tematu. Podobnie rzecz ma się w przypadku szczegółowego przebiegu Bitwy o Yavin. Wszystkich szerzej zainteresowanych tematem odsyłam do Star Wars EIV: New Hope, a także do Death Star Technical Companion WEG. Poruszę jedynie kwestię dowodzenia Gwiazdą Śmierci, gdyż stwierdzenie, że stacją dowodził Tarkin nie jest w pełni zgodne z prawdą. Wraz z Wielkim Moffem funkcje dowódców na stacji pełnili: generał Tagee i admirał Motti, aczkolwiek to decyzje Tarkina przesądziły o wyniku starcia.

Niech Moc będzie z Wami!